Jakże niesprawiedliwi jesteśmy krytykując rząd premiera Donalda Tuska, w związku z zapowiedziami podniesienia stawek PTU (VAT), czyli podatku od konsumpcji! Tłumaczenie, że okresowe podniesienie PTU (dla jasności – zapowiadane obniżki też będą okresowe) nie uderzy w zwykłych konsumentów, to tylko taki „chwyt marketingowy”, mający zmylić przeciwnika; zasłoną dymną okryć właściwy cel owych podwyżek. A przecież, jeśli się tylko trochę zastanowić, jest to najbardziej prorynkowe działanie rządu, wciąż oskarżanego o marazm i nierealizowanie obietnic wyborczych.
Pomyślmy logicznie. Rzecz jasna podwyżki podatku PTU walną w każdego konsumenta, co do tego nie ma wątpliwości. Jaki będzie tego skutek? Po pierwsze, konsumenci zaczną sensowniej wydawać pieniądze, przestaną szastać forsą na kompletnie im niepotrzebne duperele. Czyli, choć nie koniecznie świadomi twierdzenia Miltona Friedmana o celowości wydawania pieniędzy, tak czy inaczej zaczną sensownie inwestować. I to będzie pierwsza prorynkowa zasługa rządu.
Z drugiej strony konsumenci, wydając swoją ciężko zarobioną krwawicę, będą starali się nabyć najlepszy towar za możliwie najniższą cenę, gdyż w odróżnieniu od państwa – zasoby finansowe mają ograniczone a długi muszą sami spłacać. No a czy jest coś tańszego, niż towary z tzw. szarej strefy? Z definicji – nie, gdyż nie są one obłożone podatkami (nie licząc ewentualnych łapówek) i państwowymi składkami. Logicznie rzecz biorąc, działania rządowe dadzą szarej strefie takiego ”kopa”, że niech się Euro 2012 schowa! A przecież szara strefa to najczystsza forma wolnego rynku, gdzie nie liczą się cele polityczne i pozyskiwanie dotacji, ale zadowolenie konsumenta. Bez koncesji, pozwoleń, certyfikatów itd. No, a jak szara strefa będzie się miała lepiej, to i oficjalne podmioty gospodarcze zaczną uciekać w szarą strefę. W końcu nawet w demokratycznym państwie prawa, realizującym zasady sprawiedliwości społecznej w ramach społecznej gospodarki rynkowej, przedsiębiorcami rządzą przejrzyste zasady rentowności.
Exodus oficjalnych podmiotów do szarej strefy oznacza jej dalszy rozwój (po cóż inaczej GUS zapowiadałby jej uwzględnianie w statystykach?), ale przede wszystkim – większe „ubytki budżetowe”, jak to onegdaj wykazując zacięcie stomatologiczne określił minister Michał Boni. Dalsze ewentualne podwyżki podatków przyniosą dokładnie taki sam efekt, a czymże się to może skończyć, jeśli nie plajtą socjalizmu, na który wbrew deklaracjom – trzeba kasy? Kasy też trzeba na walkę z szarą strefą, a źródełko to samo co w przypadku socjalu regularnie będzie się wysychać. I tak wreszcie nastanie prawdziwy wolny rynek. A dzięki komu to wszystko?
Ech, ten nasz wieczny wallenrodyzm… I choć może nieco zalatuje bazarem Paździocha, ale w końcu „nie od razu Kraków zbudowano”.
Michał Nawrocki
Fot.: http://www.nieobslugujemy.com

2 KOMENTARZE

  1. Niech żyje szara strefa!!!
    Czyli jednak ten Tusk to liberał… 🙂
    Nie na marne poszła nauka z czasów Kongresu Liberałów, a potem Kongresu Liberalno-Demokratycznego.
    Zresztą, parę dni temu podczas konferencji prasowej Tusk powiedział, że aby utrzymać wzrost gospodarczy podwyżka podatków jest konieczna. Wiedział chłopina co mówi…

  2. szara strefa, ale z dynamiką długu publ. 1550% PKB to niedługo rozwinie się czarny rynek!
    taka refleksja mnie ostatnio naszła, czy nie lepiej byśmy wszyscy zaczęli świadczyć sobie usługi „prywatnie”? No bo jeśli ja przetłumaczę komuś pismo, a ten ktoś w zamian zrobi mi fryzurkę, to jeśli to odbędzie się w moim domu (nawet jednocześnie) to podatku nie odprowadzimy. Ale jeśli zrobimy to w swoich gabinetach piętro niżej, to wtedy obrotowy, dochodowy… Czyżby Hans Hermann Hoppe miał rację mówiąc, że każdy podatek jest tak samo niczym nieusprawiedliwioną przemocą?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here