No i proszę – najwyraźniej znalazły się owe słynne „szuflady pełne ustaw”. A przynajmniej ich zawartość. Oto bowiem, zaglądając na stronę prezydenta okazuje się, że do 9 czerwca Bronisław Komorowski podpisał 49 ustaw. Łatwo policzyć, że od pierwszego podpisu złożonego 12 kwietnia upłynęło 58 dni, zaś w tym okresie było 11 dni ustawowo wolnych od pracy (niedziele, święta). Sobót nie liczyłem, podobnie jak dni między świętami. Oznaczałoby to, że na podpisanie 49 ustaw p. o. prezydenta miał wszystkiego 47 dni roboczych. To iście stachanowskie tempo zważywszy, że przeszło połowa – 26 – podpisanych ustaw zostało uchwalonych już po 10 kwietnia 2010 r.
Tymczasem politycy i mainstream’owe media milczą o tym, jakby nie było się czym chwalić. Te same media, które do mdłości skrupulatnie relacjonowały kampanię wyboru kandydata na kandydata w PO ani słówkiem się nie zająkną o pracach lokalnego rządu i parlamentu. Z upodobaniem za to informują społeczeństwo o niewybrednym politycznym kopaniu się po kostkach tudzież o kolejnych kataklizmach. No dobrze – pojawiła się informacja, jak premier przeleciał się nowym rządowym samolotem do Brukseli w sprawie pomocy dla powodzian.
To się dopiero nazywa opiniotwórczość.
Michał Nawrocki

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here