Poseł Artur Górski w rozmowie z Prokapitalizm.pl mówi o rozprawie przed TK w sprawie Traktatu z Lizbony, która odbyła się 10 listopada 2010 roku.

– Jak ocenia Pan rozprawę przed TK i postanowienia jakie podczas niej zapadły?
– Nie spodziewałem się rozstrzygnięcia już na tej rozprawie, ale też jestem zaskoczony, że sędziowie umorzyli postępowanie w sprawie wniosku posłów PiS, w tym mojej osoby, o zbadanie zgodności Traktatu Lizbońskiego z Konstytucją RP. Zastosowali wybieg formalny, aby sprawę włożyć ad acta. Wykorzystali fakt, że poseł Antoni Macierewicz, który reprezentował pozostałych 60 posłów, opuścił salę obrad przed ich zamknięciem. Nie musieli tego zrobić, ale widocznie uznali, że lepiej sprawę zamknąć bez merytorycznego rozstrzygnięcia. Pamiętajmy, że tę decyzję sędziowie TK podjęli niejednomyślnie. Ci sędziowie, którzy przesądzili o takim rozstrzygnięciu, oczywiście mogli orzec o zgodności postanowień traktatu z konstytucją, bo mają większość, ale zapewne obawiali się zdań odrębnych. A te być może byłyby merytorycznie miażdżące i przede wszystkim odsłoniłyby prawdę, że większość sędziów TK orzeka na polityczne zamówienie, albo wyłącznie kierując się przesłankami ideologicznymi, nie zaś prawnymi.

– Czy – Pańskim zdaniem – poseł Macierewicz nadużył zaufania tych, którzy pokładali w nim nadzieję, jako w tym parlamentarzyście, który doprowadzi sprawę Traktatu Lizbońskiego do końca, niezależnie od tego jaki miałby być wyrok?
– Myślę, że poseł Macierewicz nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, gdyż weszliśmy w drugą fazę procedowania wniosku i wydawało się, że młyny Trybunału już przemielą to ziarno. Ponadto muszę przypomnieć, że zanim poseł opuścił salę sędziowie zapytali go, czy wycofuje wniosek, a on zdecydowanie temu zaprzeczył. Chciał tylko, aby Trybunał odroczył rozprawę do czasu, gdy wejdzie w życie tzw. ustawa kompetencyjna, regulująca zasady współpracy Rady Ministrów z Sejmem i Senatem w sprawach związanych z członkostwem Polski w UE. Ta ustawa budzi nasze poważne wątpliwości także natury konstytucyjnej i wydawało się, że jej zapisy, jeśli będą rozpatrywane równolegle przez TK, tylko wzmocnią nasz wniosek, co zwiększy szansę na pozytywne rozstrzygnięcie – oczywiście pozytywne z naszego punktu widzenia.

– Opuszczenie sali przez posła Macierewicza przed wydaniem wyroku tylko dlatego, że TK odrzucił jego wniosek o odroczenie rozprawy, wygląda jak złożenie broni. Czy była to – Pańskim zdaniem – właściwa decyzja?

– Jak widać z rozstrzygnięcia, nie była to decyzja właściwa, a w każdym razie poseł Macierewicz, który zazwyczaj jest bardzo przenikliwy, tym razem nie przewidział skutków swojej decyzji. Nie było to świadome złożenie broni, bo poseł Macierewicz tego nie zwykł czynić, szczególnie w tak ważnych sprawach. Ponadto doskonale wiedział, że reprezentuje przed Trybunałem nie tylko siebie, nawet nie tych 60 posłów, ale wielu Polaków, którzy duże nadzieje pokładali w tym wniosku i determinacji posła Macierewicza.

– Przecież ustawę kompetencyjną można było zaskarżyć w odrębnym wniosku… Zapewne znalazłoby się co najmniej 50 posłów PiS gotowych podpisać skargę do TK…

– I ciągnęłoby się to kolejne miesiące, wiele miesięcy. Samo napisanie dobrego wniosku to długie tygodnie. Proszę też zwrócić uwagę, że gdyby wniosek dotyczący Traktatu został rozpatrzony niekorzystnie przez TK bez ustawy kompetencyjnej, to znacznie zmniejszyłoby to szanse, że sama ustawa zostanie uznana za niezgodną z konstytucją. W każdym razie poseł Macierewicz kalkulował i jak widać przekalkulował wbrew swoim intencjom.

– Jakie będą – według Pana – dalsze losy skargi dotyczącej Lizbony w tej części, która dotyczy wniosku grupy senatorów?

– Owszem pozostaje wniosek senatora Piotra Łukasza Andrzejewskiego, który nadal będzie rozstrzygany, co pozwala mieć nadzieję, że jednak doczekamy się poważnej prawniczej debaty i merytorycznego rozstrzygnięcia sprawy. No i musimy się zastanowić, co robić dalej, jakie zająć stanowisko zarówno wobec decyzji Trybunału, która wydaje się wątpliwa od strony prawnej, ale nie dostrzegam mechanizmu jej zaskarżenia, jak również wobec tzw. ustawy kompetencyjnej. Być może złożymy kolejny wniosek, uzupełniony. Ale musimy się zastanowić, czy poczekać na merytoryczne rozstrzygnięcie wniosku senatora Andrzejewskiego. Zapewne tę kwestię przedyskutujemy i rozstrzygniemy na jednym z najbliższych posiedzeń Sejmu. W każdym razie jestem mniej optymistyczny, niż byłem, a wcześniej nie grzeszyłem nadmiernym optymizmem w tej sprawie, znając skład Trybunału Konstytucyjnego. Jednak musimy walczyć do końca.

Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Paweł Sztąberek

8 KOMENTARZE

  1. Jeżeli sprawę państwowej wagi Trybunał Konstytucyjny rozstrzyga na drodze wybiegu formalnego, to komu służy ta instytucja, dla której ważniejszy jest pretekst do negatywnego rozstrzygnięcia sprawy dotyczącej suwerenności Polski, niż rozważenie, czy Traktat Lizboński jednak nam jej nie odbiera, a ponadto nie jest zgodny z naszą Konstytucją? Trybunał Konstytucyjny stoi na straży czego? Naszego Państwa Polskiego, czy Unii Europejskiej? naszej niepodległości, czy niczym nie poskromionego wasalstwa wobec silniejszych państw w UE?

  2. Pani Tereso: Pan Macierewicz dał pretekst. Wiedział, z kim ma do czynienia, a mimo to albo dał się sprowokować, albo rozmyślnie uczynił na szkodę naszej własnej sprawy. I śmierdzi tu grą polityczną, obliczoną na wykaraskanie śp. Lecha Kaczyńskiego, a na dopieprzenie Komorowskiemu. To jest żenada i utyskiwanie na TK, który jaki jest, można było się spodziewać, nic tu nie wnosi. Pan Macierewicz powinien sobie przypomnieć Rejtana i pogrążyć się w przemyśleniach na cale życie. WSTYD, ŻENADA, polityczne gierki i osobista duma ponad narodowym interesem. Co za czasy.

  3. Panie Kamilu… Dlaczego implikuje Pan p. Maciarewiczowi intencje, które nie zostały tu przedstawione explicite, natomiast nie zastanawia się nad FAKTAMI, które zaistniały, po jego wyjściu z sali obrad? Być może to była z jego strony zagrywka polityczna, aby zrzucić winę na TK za ewentualne zamknięcie obrad i wykorzystanie jego wyjścia jako pretekstu do odrzucenia wniosku, ale w takim razie p. Maciarewicz, byłby okazał się bardziej cwanym lisem od całego składu sędziowskiego TK, którzy na takie rozwiązanie skwapliwie przystali dając oręż różnym utyskiwaczom na ich instytucję. Wstyd i żenada zatem dla sędziów, którzy dali się zwieść za nos przez tego polityka.

  4. No tak, ale senator Andrzejewski nie opuścił sali. Jak Pani myśli, czy jeśli do TK idzie dwóch parlamentarzystów tej samej formacji w tej samej sprawie, to czy nie powinni uzgodnić wcześniej jakiegoś wspólnego stanowiska? Np. że jeśli TK odrzuca „mój” wniosek to „razem” wychodzimy z sali, albo trwamy do końca? Wygląda to na wielką improwizację. Ktoś z takim doświadczeniem jak poseł Macierewicz nie powinien się dawać ponosić emocjom. O ile oczywiście chodzi tu tylko o emocje, a nie o wcześniej przyjęty scenariusz postępowania…

  5. Zresztą, wkrótce na portalu znajdzie się zapis MP3 z obrad Trybunału. Każdy zatem sam będzie mógł wyciągnąć właściwe wnioski. Zapraszamy do odwiedzin naszego portalu, bo chyba tylko tu znajdziecie Państwo przebieg tego, co się wczoraj wydarzyło.

  6. Pani Tereso – skład sędziowski TK śmiałby się do rozpuku, gdyby to przeczytał. Bo oni mają władzę i teatrzyk Macierewicza tego nie zmieni. Proszę być poważnym i myśleć politycznie, bo w czym Macierewicz mógłby przecwanić skład sędziowski, skoro to sędziowie umorzyli wniosek, a Macierewiczowi i niestety nam zostało null, zero, pustość z wniosku? Czy każdy zatwardziały pisowiec-wyborca robi dobrą minę do każdej spieprzonej przez pisowca-polityka gry?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here