Ledwo Traktat lizboński został podpisany przez prezydencika III RP, Lecha Kaczyńskiego, zatwierdzony przez Vaclava Klausa, i ledwo pojawiła się perspektywa rozpoczęcia budowy biurokratycznego superpaństwa unijnego już od 1 grudnia 2009 roku, a niektórym już zaczęła bić palemka. Nie chce mi się przeliczać ile pensji z Brukseli pobrał jak dotąd pan przewodniczący parlamentu europejskiego, Jerzy Buzek, ale mamona – choć pewnie nie tylko –  szybko uderzyła mu do głowy.
Otóż w wywiadzie dla telewizji EuroparlTV (czyli chyba dla jakiegoś propagandowego organu PE), zapytany o stosunek do eurosceptycyzmu, pan Buzek z wielkim  zaangażowaniem i zapałem wyznał: „jest to zjawisko obecne także w krajach >>starej Unii<<. Większość mieszkańców Europy Wschodniej i Środkowej popiera członkostwo w Unii Europejskiej, widać to w badaniach opinii publicznej. Jeżeli są ludzie, którzy mówią o tym sceptycznie, to jest to normalne. Należy pamiętać, że pewne oczywiste fakty, jak np. holokaust również są zaprzeczane. Jak pytać to nie wszyscy w to wierzą, a jest to sprawa tak oczywista, że nie powinno być tutaj żadnych wątpliwości”.
Tak, kilka dni po zatwierdzeniu przez ostatnie państwo Traktatu lizbońskiego, twierdzi przewodniczący PE. Palemka palemką, ale co te neokomuchy szykują nam dalej?
Paweł Sztąberek
Obejrzyj wywiad z Jerzym Buzkiem…

9 KOMENTARZE

  1. Klaus w USA: o upadku Muru
    Wypowiedź W. Klausa ostatniego dnia wizyty roboczej w USA
    /przekład/
    .
    Upadek Muru: 20 lat później
    .
    Szanowna Pani Reagan, Szanowni Goście, Panie i Panowie,
    Dziękuję za zorganizowanie tej konferencji i za zaproszenie mnie jako jednego z mówców. To dla mnie zaszczyt i przyjemność, że odwiedzam po raz pierwszy Bibliotekę Prezydencką Ronalda Reagana i miejsce wiecznego spoczynku 40. Prezydenta Stanów Zjednoczonych, oraz że wraz z Wami obchodzę 20. rocznicę upadku komunizmu.
    Wydarzenie to zasługuje na upamiętnienie, a zasługuje na upamiętnienie nie tylko wśród obywateli krajów Europy Środkowej i Wschodniej, którzy byli ofiarami reżimu komunistycznego, ale na całym świecie.
    Nie powinno to być tylko upamiętnianie przeszłości. Chociaż nie spodziewam się powrotu starego komunizmu, widzę inne kolektywistyczne i nakazowe „izmy” czekające na swoją szansę. Mogą być różnie nazywane, mogą być łagodniejsze i mniej brutalne, ale ich cechy strukturalne wyglądają podejrzanie podobnie. Nie należy ich lekceważyć, nawet jeśli nasze doświadczenie mówi nam, że to niemal nieuchronne. Mężczyźni zawsze rozgrywają stare bitwy. Pokolenie moich rodziców nie widziało realnego zagrożenia komunizmem w noc poprzedzającą komunistyczny pucz w Czechosłowacji w lutym 1948. Pamiętam, że jako sześcioletnie dziecko byłem w tamte dni z rodzicami w górach. Jeździliśmy na nartach i wszyscy wyglądali na bardzo szczęśliwych i beztroskich.
    Końca komunizmu nie należy interpretować jako definitywnego i bezproblemowego zwycięstwa. Musimy stać „na straży”. Uczenie się z przeszłości jest, w związku z tym, niezwykle ważne. Jak wszyscy wiemy, komunizm upadł zaledwie 20 lat temu. Główną przyczyną jego upadku w Europie Środkowej i Wschodniej oraz w Rosji były problemy wewnętrzne samego systemu. Pod koniec lat ‘80 komunizm był już słaby, miękki, stary i pozbawiony wszelkiego sensu dalszego istnienia. A nie było prawie nikogo, kto poważnie by go bronił. Jego słabości i błędy były widoczne dla każdego, kto chciał je widzieć.
    Inną sprawą jest, że komunizm nie był gotowy dobrowolnie sam siebie uznać martwym. Trzeba było coś zrobić. Wielu ludzi na Zachodzie chce słyszeć, jak bardzo pomogli nam skończyć z komunizmem. Jedyna realna pomoc z zewnątrz, która przyspieszyła ostateczny upadek komunizmu, przyszła od Ronalda Reagana i Margaret Thatcher, którzy zrozumieli, że same słowa nie wystarczają, aby skończyć z tym imperium zła. Mieli rację. Tak zwany „proces helsiński”, przez długi czas źródło nadziei dla wielu ludzi w Europie, był nader bezzębny i naiwny, aby dać jakieś rzeczywiste rezultaty. Przekonanie, że zimnowojenny podział Europy można przezwyciężyć drogą cierpliwego i przyjaznego dialogu ze Związkiem Sowieckim, z reżimem, który zbankrutował moralnie i intelektualnie, było zupełnie zwodnicze. Takie było wtedy moje odczucie i również takie jest moje obecne przekonanie.
    Ronald Reagan był tego świadomy. Zrozumiał, że należy stawić opór sowieckiemu systemowi i sowieckiemu ekspansjonizmowi. Jego twarda retoryka wobec Związku Sowieckiego, jego masowe rozbudowanie sił wojskowych, za którym Rosjanie nie byli w stanie nadążyć, oraz jego Inicjatywa Obrony Strategicznej, wszystko to były elementy pomyślnej strategii do pokonania komunizmu i wygrania Zimnej Wojny. Ronald Reagan osiągnął sukces w swych dążeniach. W czasie złożenia przez niego urzędu, Związek Sowiecki był już w stanie rozpadu.
    Ostatnie dni komunizmu miały odmienny przebieg w każdym z krajów komunistycznych. W tych momentach narodzili się nowi liderzy – czy to wywodzący się z kręgów lokalnych dysydentów, czy też, jak w polskiej Solidarności, z ruchu, który miał już poparcie społeczeństwa, a zatem także niezbędną siłę. Jedną z takich postaci był niewątpliwie Václav Havel, którego znaczący wkład jest znajdowany w bezkrwawej, „aksamitnej” formie rewolucji antykomunistycznej w Czechosłowacji. Wydarzenia roku 1989 dowodzą, że zaangażowanie osobiste, zaangażowanie społeczne i odwaga indywidualna sprawiły, że dokonało się wiele.
    Upadek Muru Berlińskiego, który tu dzisiaj obchodzimy (i który będę obchodził w Berlinie w poniedziałek, 9 listopada) był jednym z najważniejszych wydarzeń. Dopiero teraz, w dwadzieścia lat później, ośmielam się powiedzieć, że była to mała niespodzianka nawet dla nas, będących w pobliżu. Niemcy Wschodnie były naprawdę niezwykle zamknięte. Ludzie tacy, jak ja, mają na ogół wielu osobistych i zawodowych znajomych w niemal wszystkich byłych krajach komunistycznych, ale nie w Niemczech Wschodnich. Mówiłem po niemiecku, ale nie miałem Niemców wśród adresatów moich życzeń na Boże Narodzenie. Nie mogliśmy zwiedzać Niemiec Zachodnich, ale do Niemiec Wschodnich wolno nam było podróżować bez żadnych ograniczeń. Jednak nie nawiązywaliśmy kontaktów z Niemcami Wschodnimi, ani oni nie kontaktowali się z nami. Ich kraj był wyjątkowy pod innym względem – Niemcy Wschodnie miały swego starszego brata, Niemcy Zachodnie, który ostatecznie był gotów pokryć koszty transformacji. • Żaden inny kraj nie miał czegoś podobnego. Niemniej jednak, wydarzenia Listopada 1989 wykazały, że ten sam duch – jak w innych krajach komunistycznych – istniał również tam.
    Nadal nie wiemy, czy upadek komunizmu wydarzył się wczoraj, czy też jest to już wydarzenie historyczne (jeśli nie prehistoryczne). Z jednej strony, wciąż żywe są w moich oczach różne momenty z tamtych dni, a z drugiej strony, prawie połowa ludzi w moim kraju w ogóle nie doświadczyła komunizmu albo byli zbyt mali, by to zrozumieć.
    Nasze życie jest obecnie bez porównania odmienne. I znacznie lepsze pod wieloma względami. Jednakże, jedną rzeczą jest porównanie naszego obecnego życia z przeszłością, a inną porównanie go z naszymi oczekiwaniami. W listopadzie 1989 wierzyłem, że świat w 2009 będzie bardziej wolny, niż jest teraz. Z wielkim ubolewaniem widzę więcej interwencji państwowych w moje życie i mniej wolności, niż oczekiwałem zarówno ja – jak i, jestem przekonany, również Ronald Reagan.
    .
    Václav Klaus

  2. Co się tyczy przemówienia Klausa – Boże, czy my kiedykolwiek będziemy mieć głowę państwa, która z taką troską myśli o NASZEJ WOLNOŚCI?

  3. polityczki mówiący po polsku i uważający się za Polaków do pięt tego Czecha, męża stanu pełną gębą nie dorastają. Może z trzech jest takich reszta to nawet nie robale.

  4. do kurp.
    Odpowiadając na twoje pytanie. Dopóki prezydent będzie wybierany w wyborach powszechnych to takiego prezydenta mieć nie będziemy.
    Zauważ znamienny fakt – Vaclav Klaus nie został wybrany w wyborach powszechnych tylko przez czeski parlament (nie wiem dokładnie w jakiej procedurze – czy tylko sejm czy połączone izby czyli zgromadzenie narodowe).
    Mówiąc krótko zasada którą przytacza JKM jest słuszna – im większe gremium wybierające lub decydujące tym głupszy wybór i tym głupsze decyzje.

  5. Do Win.
    Otóż w Czechach prezydenta wybierają połączone w jedno ciało Izba Poselska oraz Senat. Natomiast gdyby w Polsce prezydenta wybierał parlament to nie łudźmy się zostałby nim i tak ktoś z głównej partii nie zaś jakiś profesor lub neutralny intelektualista.

  6. Buzek, no cóż, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Jakoś nigdy nie byłam przekonana do Buzka. Premierem był miernym i pewnie dlatego wybrano go na szefa PE.
    Zazdroszczę Czechom Pana Klausa, ale jak u nas miałby wyglądać wybór prezydenta, też jestem sceptyczna, co do wyboru przez parlament. Podzielam zdanie Wiktora. Tyle hipokryzji kandydatów na parlamentarzystów w okresie kampanii wyborczej nie gwarantuje prawidłowego wyboru prezydenta przez parlament. Ci ludzie po dostaniu się do żłobu zmieniają kolory jak kameleon. Z kolei wybory powszechne jakie są, każdy widzi. Polski elektorat nie jest elektoratem myślącym własną głową. Często wynika to z myślowego lenistwa i poddaniu się szklanoekranowej propagandzie. Dopóki u nas nie będzie szerszej konkurencji mediów niezależnych od bisPeeReLowskiej propagandy, to ludzie nie nauczą się samodzielnie myśleć i samodzielnie podejmować decyzje.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here