Tytułem wstępu małe przeprosiny. Po ostatnim tekście pana Mateusza Machaja dotyczącego mojego artykułu nawiązującego do jego tekstu itd. miałem zamiar odbić piłeczkę na łamach „Strony Prokapitalistycznej”. Wyprodukowałem nawet w tym celu kilkadziesiąt tysięcy znaków. Jednak po przeczytaniu artykułu pana Fijora w „Najwyższym Czasie!” przerobiłem swój tekst pod kątem nowych informacji. Efekt tego można było przeczytać w kolejnym „Najwyższym Czasie!”. W dodatku dla zmieszczenia tekstu w gazecie musiałem skrócić go o połowę. Dlatego nie mam już serca wracać ponownie do tych kwestii i postanowiłem napisać coś nowego. Ale jakiś wątek pozostanie.
Pan Machaj w swoim tekście pisał o urynkowieniu kradzieży: „Ostatnio rozmawiałem z pewną osobą, która nie do końca była przekonana, że libertarianizm jest najbardziej spójną i konsekwentną doktryną ze wszystkich. Co więcej mówiła w sposób następujący: libertarianie wcale nie są konsekwentni, twierdzą, że wolny rynek jest dobry, konkurencja dobra, ale kiedy pytamy się ich o kradzież, ochronę własności i wolność, to zatrzymują się na wartościach moralnych, a dlaczego nie spytać konsekwentnie – czemu ma o tym nie decydować rynek? O tym, czy się kradnie, czy nie. Rzekomo ma tu się objawić niekonsekwencja w rozumowaniu.” Chciałbym zająć się bliżej tą kwestią.
Trzeba zdać sobie sprawę, że kradzież choć jest zakazana, to jest możliwa. I tej możliwości nie zniosą najsurowsze kary czy najlepsza policja. Wyobraźmy sobie, że jednemu człowiekowi zabroniono patrzeć a drugiemu nie tylko zabroniono ale i wyłupiono oczy. Dopiero w tym drugim przypadku istnieje pewność, że nie będzie patrzył. Tak więc kradzież jest „fizycznie dozwolona”, bo jest fizycznie możliwa w każdym kraju i ustroju, od komunizmu po anarchię. Gdzie jednak więcej będzie złodziejstwa? W ZSRE czy w mitycznym kraju totalnej anarchii? Przy czym od razu zakładam, że w kraju pełnej anarchii wolno wszystko, ale to absolutnie wszystko, nie tylko nosić broń, ale i mordować kogo popadnie, kraść, gwałcić itd. Nie ma tam czegoś takiego jak kodeks karny, więzienie, sądy, policja i tym podobne.
Zanim przeanalizuję taką sytuację mała dygresja, ale jak najbardziej na temat. Co by to było, gdyby każdy ale to absolutnie każdy mógł nosić broń (niezależnie od wieku i stanu umysłu)? Ano prezydenci i papieże musieliby jeździć opancerzonymi limuzynami, byłyby napady z bronią w ręku np. na banki, ludzie strzelaliby do siebie np. na plaży, w centrach handlowych, restauracjach, nie byłoby chyba dnia w którym opinia publiczna nie byłaby informowana o okrutnych zbrodniach… Idźmy dalej. Co by to było, gdyby zalegalizowano stręczycielstwo i prostytucję? Ano byłby handel żywym towarem, porywano by kobiety do domów publicznych, torturowano by je, bito i gwałcono. Wszędzie byłyby domy publiczne a okoliczni mieszkańcy nie mogliby przeciwdziałać całonocnym hałasom i burdom, bo legalne. Co by było gdyby pozwolono na handel narkotykami? Ano byłyby one dostępne na terenie całego kraju w każdej ilości i o każdej porze dnia. Aby ochronić małe dzieci w szkołach podstawowych trzeba by instalować kamery w ubikacjach, do szkoły przyjeżdżaliby policjanci z psami tropiącymi i przeszukiwaliby klasę po klasie itd. A co by było gdyby na przykład nie było bezpłatnej oświaty? Ano musielibyśmy rzucać na tacę 13.10.2002 na rzecz papieskiej fundacji fundującej stypendia uzdolnionym dzieciom z biednych wiejskich rodzin itd. Gdyby nie było bezpłatnej opieki lekarskiej, musielibyśmy płacić olbrzymie kwoty prywatnym doktorom… i tak dalej i tak dalej.
Na koniec wyliczanki jeszcze taka perełka. ARiMR czy jak mu tam reklamuje ostatnio w TV kolczykowanie bydła. Zachwalając ten proceder dobroduszny pan wyjaśnia, że kolczykowanie zapobiega takim chorobom jak BSE itp. No właśnie gdyby nie to, że Wielka Brytania od lat kolczykuje bydło, mogłaby się na Wyspach rozprzestrzenić krowia wścieklizna, trzeba by wtedy zabijać i palić tysiące sztuk bydła, inne kraje zakazałyby wwozu brytyjskiego mięsa i tak dalej. Natomiast w takich krajach jak Polska, gdzie nie kolczykuje się bydła, wścieklizna aż do dzisiaj zbiera swe obfite żniwo, tak iż cała zakolczykowana Europa, aby uchronić się przed zarazą ze wschodu, musiała wstrzymać handel polską wołowiną. Na szczęście zjawił się samotny kowboj z ARiMR, który zakolczykuje co trzeba i Polska stanie się krajem BSEfree. Brak mi już słów. Mówić na etatystów po kisielowsku „ciemniaki” to jakby prawić im komplementy (nie mówiąc, że w ten sposób obraża się wszystkich uczciwych, normalnych ciemniaków).
Podsumowując – po prostu same straszne rzeczy by się działy gdyby rzeczy pozostawiono bez kontroli. Sęk w tym, że powyżej przedstawiony obraz to nie obraz kraju okropnej absolutnej anarchii, to obraz naszego kraju, tego najbliższego, na wyciągnięcie ręki, tuż za oknem. Kraju, w którym wszystkie złe rzeczy są ustawowo i urzędowo zabronione, a wszystkie dobre, z równie wielką ambicją i autorytetem, nakazane i popierane.
Jak wygląda w takim razie kraj totalnej anarchii? Ano dokładnie odwrotnie. Samochody można w nim zostawiać z kluczykiem w stacyjce, małe dzieci mogą się bawić same wieczorem w parku i tak dalej i tak dalej. Jak to możliwe? Gdzie popełniają błąd wszyscy, od komunistów po tzw. prawicę, głoszącą potrzebę zakazów i nakazów? Ano w tym, że nakazy i zakazy dotyczą wyłącznie uczciwych obywateli. Zakaz posiadania broni (funkcjonujący w Polsce lub w każdym innym kraju) dotyczy ciebie i mnie, ale nie dotyczy bandyty lub szaleńca. I tak jest ze wszystkim na świecie. W kraju nakazów i zakazów bandytom wszystko wolno, poza tym mają oni specjalne przywileje – mają ochronę policji, kablówkę w więzieniu, nie wolno ich zabić, ani nawet – jak mówi przysłowie (o kobietach) – „uderzyć nawet kwiatkiem”, mają prawo do obrońcy i odwołania się od wyroku, mogą także uciec z sądu, czy oblać kwasem nadgorliwą panią prokurator. Zresztą, co ja będę pisał – wszyscy wiedzą jak jest, a ten kto nie wie to chyba wrócił przed chwilą z innej galaktyki.
Natomiast w kraju totalnej wolności wolno wszystko nie tylko szaleńcom i bandytom, ale także wszystkim innym. A normalnych jest więcej! Wyobraźmy sobie, że w takim kraju małe dziecko bawi się wieczorem samo w parku przez który przechodzi zboczeniec pełen najgorszych chuci. Jeśli wszystko wolno no to okazja jak żadna. Tylko mały problem, co będzie jeśli później tego zboczeńca dopadnie ojciec dziecka? Duży problem polega na tym, że ojcu dziecka też wszystko wolno. Jeśli przyłapie drania szybko, to pal licho – zabije i już, ale jeśli dojdzie go później, gdy gniew straci na emocji, a nabierze zimnej logiki? O, wtedy zboczeniec może się spodziewać, że będzie umierał miesiącami dręczony gdzieś w piwnicy i to bez możliwości apelacji, strajku głodowego, samookaleczenia (?!) itp. Coś jak w „Pulp fiction”. I dlatego w kraju totalnej wolności zboczeniec pełen najgorszych chuci po prostu wyjdzie z parku. Wystarczy, że przypomni sobie przypadki, nagłośnione przez media, jak ten lub tamten pedofil wpadł w ręce zdesperowanych rodziców. Zrobi tak nawet jeśli np. będzie mu się wydawało, że nikogo nie ma w parku. No bo nigdy nie będzie na sto procent pewien. Oczywiście opisałem jeden z możliwych scenariuszy. Nie twierdzę, że nigdy nie dojdzie do zbrodni w państwie totalnej wolności, ale, że będzie ich diametralnie, nieporównywalnie mniej niż w obecnym systemie nakazów i zakazów, gdzie nawet pilnowanie dzieci czy montowanie wymyślnych mechanizmów zabezpieczających w samochodzie nie wystarcza. Bo co zrobi w opisanej wyżej sytuacji zboczeniec w dzisiejszym świecie? Ano skorzysta z „okazji”. Później będzie się ukrywał, a w razie zagrożenia linczem ucieknie na komendę policji.
Co jednak, gdy bandyta jest bogaty, ma środki, poparcie kumpli? Otóż na dłuższą metę też nie ma szans zgodnie z hasłem: „Nec hercules contra plures”. Społeczeństwo brane jako całość jest bardzo konserwatywne i wszystkich najbardziej dających się we znaki zboczeńców, szaleńców i bandytów prędzej czy później po prostu powiesi, jeśli nie zrobi im czegoś gorszego rękami swoich doprowadzonych do desperacji członków. Dlatego jedynym ratunkiem dla wszelkiej maści bandziorstwa jest założenie państwa, ustanowienie słusznych skądinąd praw, sądów, policji itd. wtedy taki bandzior staje się politykiem, ma immunitet, w majestacie prawa żyje z kradzieży zwanej podatkami itd., a po śmierci wdzięczni niewolnicy za to że bił ich pejczem bez żelaznych haczyków (a przecież mógł je założyć) wystawią mu pomnik. Wystarczy przypomnieć sprawę belgijskiego pedofila Marka Detroux, któremu pozwolono uciec, a aresztowano go dopiero pod naciskiem społeczeństwa. Otóż ten drań zeznał wprost: „Policja nie chce węszyć dalej, bo trafiłaby na gniazdo jadowitych skorpionów”. No właśnie wspomnijmy te słowa, gdy ponownie ujrzymy w telewizji uśmiechnięte twarze różnych ważniaków.
Tak więc na wolnym rynku kradzież nie ma szans, ale nie tylko kradzież, lecz i każda inna zbrodnia. Żeby odczuć dobroczynne skutki wolności wystarczy tylko zrównać w prawach normalnych ludzi z bandytami i szaleńcami. To niby tak niewiele, a tak ciężko to osiągnąć.
Witold Świrski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here