Geneza
Kloaka. To słowo jako pierwsze przychodzi mi na myśl gdy patrzę na mój „Hołd Polski”. Rzecz jasna to za mało – istnieje powiedzenie, iż „obraz mówi więcej, niż tysiąc słów”. Tak też jest w tym przypadku, niemniej jednak chciałbym dopisać doń swój komentarz specjalnie dla tych z Państwa, którzy nie bardzo orientują się co dokładnie zostało przedstawione, względnie pragną nieco bardziej zgłębić zamysł autora.


Pomysł stworzenia grafiki szydzącej z podpisania Traktatu Lizbońskiego przez ś+p Prezydenta Lecha Kaczyńskiego powstał w mym umyśle w październiku Roku Pańskiego 2009, gdy przeglądając internetowe galerie obrazów natknąłem się na znany wszystkim „Hołd Pruski” Jana Matejki. Pomyślałem wtedy – co by było, gdyby ułożyć podobną kompozycję, która pasowałaby do dzisiejszej sytuacji Polski kapitulującej wobec UE? Pomysł wydał mi się ciekawą zabawą, zacząłem więc ściągać z Internetu odpowiednie zdjęcia, wycinać z nich potrzebne mi elementy i umieszczać na swoich miejscach – z „Hołdem Pruskim” jako podkładem, gdyż na początku chciałem zachować proporcje i charakter pierwowzoru, co potem okazało się niemożliwe. Muszę też zaznaczyć, że kilka zawartych w dziele fotomontaży nie jest mojego autorstwa, były jednak zbyt zabawne, aby ich nie użyć (konkretnie: mitra anglikańskiego herezjarchy, polski orzeł przemalowywany na unijną gwiazdę, herb „EUSSR” oraz Al Gore zionący ogniem). Komponowanie obrazu zajęło mi cały rok, gdyż pracowałem nad nim sporadycznie, w wolnym czasie. Prace opóźniły się też przez katastrofę Smoleńską, po której aż głupio było mi myśleć, iż tworzę szyderstwo z osoby tragicznie zmarłego Prezydenta. Jednakże emocje – przynajmniej u mnie – opadły, przeto pomimo mego przekonania o prawdziwości hipotezy zamachu i sporej sympatii dla prób dochodzenia w tej sprawie prawdy, nie mam zamiaru puścić w niepamięć sprawy podpisu, którym ś+p Prezydent zrzekł się naszej niepodległości.

"Hołd Polski". Kliknij aby powiększyć
"Hołd Polski". Kliknij aby powiększyć

Prace przeto kontynuowałem, długo dopieszczałem pewne szczegóły – i wreszcie skończyłem, a przynajmniej tak uważam. Muszę przyznać, że efekt końcowy jednocześnie mnie rozczarował, jak i przeszedł moje najśmielsze oczekiwania.
Rozczarował mnie pod względem warsztatowym i estetycznym – z powodu charakteru i kompozycji elementów niemożliwym okazało się wprowadzenie znanego z Hołdu Pruskiego podziału na strefę jasną w centrum i ciemną po brzegach (osiąga się to nie tylko manipulując światłem, ale też kolorystyką ubrań), dzięki czemu powstał kiczowaty, przeładowany, chaotyczny, gubiący proporcje, pstrokaty i krzykliwy kolaż bez krzty hierarchiczności, uporządkowania, wzniosłości, realizmu i dramatyzmu zawartych w pierwowzorze… co jednak dziwnie pasuje do dzisiejszej, tandetnej epoki, w której wszyscy mają być „równi”, przeto mimo rozczarowania uznałem w końcu, że inna technika byłaby nawet niepożądana, mniej adekwatna do mego szyderczego zamierzenia.
Efekt natomiast przeszedł moje najśmielsze oczekiwania pod względem stopnia, w jaki eksponuje on ohydę dzisiejszego opanowanego przez Rewolucję świata. Ukazuje on straszliwe oblicze zbuntowanej przeciw Stwórcy cywilizacji antropocentrycznego hedonizmu, w której wszystko kręci się wokół ludzkiego „widzimisię”, a bogiem dla każdego człowieka są wyłącznie jego własne pragnienia. Teraz, po długim czasie poprawiania szczegółów, patrzę na swą wizję beznamiętnie – lecz wcześniej, w miarę dodawania nowych elementów, patrząc na ekran doznawałem uczucia silnego dyskomfortu. Uznałem to za dobry znak, gdyż mam nadzieję, że każda osoba ów fotomontaż oglądająca odczuje podobny dyskomfort.
Jak nietrudno zauważyć, Hołd Polski przesycony jest najróżniejszą symboliką. To chyba słabo powiedziane – on cały jest skomponowany z symboli. Nawet przedstawione postacie zostały tu potraktowane jako odniesienia do konkretnych organizacji, grup interesów oraz postaw ideowych… czy też bezideowych. Pozwolę sobie opisać całość tej symboliki – i choć ostrzegam, że czytanie tego może popsuć zabawę samodzielnego wychwytywania mniej lub bardziej zawoalowanych znaczeń zawartych w Hołdzie Polskim, to jednak sądzę, że każde z Państwa powinno się z tym opisem zapoznać.
Przedstawiona scena dzieli się na kilka stref, choć na pierwszy rzut oka trudno jakikolwiek podział zauważyć – może tylko na stronę polską i stronę unijną. Unia prezentuje się nam jednak pod wieloma postaciami: totalitarnej kontroli (u dołu), niemieckich interesów (u dołu z prawej), seksualnych dewiacji (z prawej na środku), zagrożeń dla cywilizacji europejskiej (z prawej u góry) oraz symbolicznych nawiązań historycznych (u góry). Owa ostatnia strefa płynnie przechodzi w jej polską odmianę, ciągnącą się aż do górnego lewego rogu po polskiej stronie „dzieła”, po której można wyróżnić też strefy: radujących się geszefciarzy (na lewo od sceny centralnej), niszczenia dzieci i młodzieży (z lewej u dołu) oraz krytykującej „postęp” Reakcji (z lewej na środku).
Strefa centralna
W samym centrum, na podwyższeniu obitym niebieskim suknem z żółtą, gwiaździstą koroną cierniową (i tabliczką pożyczoną ze zdjęcia z pewnej lizbońskiej imprezy unijnej), rozgrywa się scena złożenia tytułowego hołdu, którym jest podpisanie wzmiankowanego Traktatu Lizbońskiego przez Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Zdjęcie Prezydenta pochodzi właśnie z momentu składania podpisu, sam Traktat zaś jest tutaj odgrywany przez wyciętą z pewnego średniowiecznego obrazu księgę, na którym jakowemuś biskupowi podsuwa ją do podpisania sam Szatan, w celach zapewne dość niecnych. Komu jest jednak składany hołd? Tajemniczą postać w niebieskiej szacie z żółtym obramowaniem, siedzącą w charakterystycznym fotelu i nagradzającą polskiego Prezydenta poufałym gestem, z pewnością rozpoznają miłośnicy Gwiezdnych Wojen – jest to bowiem nieco podkolorowany, zły Imperator Palpatine – symbolizuje on tutaj ideę Imperium Europaeum. Twarz została pożyczona z filmu „Rok 1984” nakręconego na podstawie powieści George’a Orwella, jest to rzecz jasna otoczone przymusowym kultem oblicze Wielkiego Brata – alegoria totalitarnych ciągot nowo powstającego tworu ponadpaństwowego (a także państw go tworzących – weźmy jako przykład instalowanie przez brytyjskie służby społeczne kamer w domach rodzin będących pod ich opieką), rąk zaś użyczyłem ja – jak widzimy, lewa dłoń krzyżuje dwa palce nawiązując tym samym nie tylko do częstej wśród władz UE pogardy dla niewygodnych przepisów, ale przede wszystkim do tego, że przepchnięcie Traktatu Lizbońskiego było jednym, wielkim szwindlem. Natomiast naszyta na piersiach glapa z gwiazdkami miast swastyki przypomina nam, że spory udział w początkowej fazie powojennego jednoczenia Europy mieli między innymi wpływowi naziści, którzy po wojnie przebrali się w szatki demokratów zamieniając hitlerowską ideę zjednoczenia Europy drogą zbrojną na zjednoczenie drogą ekonomiczną… przy czym słusznie należy mniemać, iż mimo zmiany metody, nie zmienili oni swych celów. Jednakże właściwa tożsamość owej postaci ujawniona jest w symbolu umieszczonym na szczycie fotela – i o dziwo nie jest to symbol UE. Jak wielu zapewne wie, cyrkiel i węgielnica są znakiem „braci fartuszkowych”, znanych szerzej jako masoneria. Jeśli ktoś chciałby tu wtrącić, że masoni nie istnieją, to ja wtrącę, że symbol ściągnąłem z jednej z ich stron internetowych – a strony mają to do siebie, iż prowadzą je ludzie z krwi i kości. Co ciekawe, symbol ów ma barwy niemal unijne. A dlaczego masoneria? Otóż dlatego, że w Europie panuje obecnie (nie)porządek oparty na tzw. „prawach człowieka”, które są masońskim wynalazkiem z czasów straszliwej rewolucji antyfrancuskiej. Zresztą… chyba każdy przyzna, że za oficjalnymi ośrodkami władzy w Unii Europejskiej stoją ośrodki nieoficjalne… może niekoniecznie tylko masoni – ale ich logo symbolizuje tutaj całą ową zgraję, z czegokolwiek by się ona nie składała.
Ważnym elementem są też flagi obu stron „porozumienia”, tak wyeksponowane na obrazie Matejki, tutaj ledwo wśród całego chaosu widoczne – choć ich wzajemne położenie wobec siebie odpowiada oryginałowi. Flaga Unii Europejskiej pręży się dumnie, podobnie jak pręży się trzymający ją, muskularny zboczeniec w parodii kostiumu Dartha Vadera. Symbolizuje on nie tylko wzmiankowane już tendencje imperialne, ale także to, jak bardzo są one zdegenerowane w porównaniu do ich pierwowzoru. Polski Prezydent co prawda jest zbyt zajęty, by trzymać poszarpaną i brudną biało-czerwoną, nie ma ona nawet chorążego – ginie więc gdzieś w tłumie, porwana w okolice ludzi, którzy przywłaszczają sobie dzisiaj monopol na patriotyzm, polskość i historię (o nich później), a tak naprawdę wcale o nią nie dbają – stąd stan flagi. Za Lechem Kaczyńskim widzimy Mariusza Kamińskiego w pełnym rynsztunku bojowym, który reprezentuje bojowego ducha najzagorzalszych zwolenników Prawa i Sprawiedliwości, nieco zdezorientowanego faktem podpisania zdradzieckiego traktatu przez swojego Prezydenta. Wyraźnie zdegustowany kot z plastrem sera na głowie i napisem „fail” (ang. „porażka”) symbolizuje natomiast specyficzną grupę zwolenników PiS, czyli prawdziwych konserwatystów, którzy w obliczu będącego „fail’em” podpisania „Lesbony” zdają sobie sprawę, że „fail’em” było również ich poparcie dla PiS, tracą przeto wiarę w Kaczyzm i zaczynają się zastanawiać nad pójściem „własną drogą”, co zwykle oznacza poparcie prawicowych partyjek kanapowych – a że wiedzą, iż są to partie jedno- lub dwuprocentowe, tym bardziej wielowymiarowy i osobisty jest dla nich ów „fail”.
Nawiązania symboliczne UE
Jak nietrudno zauważyć, nad sceną podpisania góruje – niczym wschodzące słońce – parodia herbu Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich, przerobiona na herb EUSSR, zapewne skrót od „European Union of Socialist Soviet Republics” (ang. „Europejski Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich” – dość nieszczęśliwa nazwa, lepiej jest: Związek Socjalistycznych Republik Europejskich, w skrócie ZSRE). Na środku człek z mieczem – pojęcia nie mam dlaczego, gdyż to nie moje dzieło, lecz zgaduję, iż chodzi o symbol dążeń rewolucyjnych, niczym znany z lewackiej „ikonografii” symbol zaciśniętej, skierowanej ku górze pięści. Zaraz obok pamiętne zdjęcie pomnika Jana Pawła II, owiniętego w różową folię i prezerwatywy przez jakowychś dewiantów podczas pewnej lewackiej demonstracji – jest to chyba najlepsze podsumowanie stosunku dzisiejszych Europejczyków do katolicyzmu oraz efektów, jakie Kościół zdołał osiągnąć „otwierając się na świat” po Soborze Watykańskim II, a symbolizuje powszechne niemal uwielbienie dla postaci Jana Pawła II oraz równie powszechne olewanie jego nauk w kwestiach moralnych… będące jednak w pewnym sensie pokłosiem jego nauk w kwestiach religijnych (bo skoro inne religie rzekomo też prowadzą do zbawienia, a dopuszczają antykoncepcję, to czym się tu przejmować?). W tle majaczy wieża Babel – nie tylko nawiązanie do ukazujących ją w pozytywnym świetle unijnych ulotek, nie tylko analogia do kształtu budynku Parlamentu Europejskiego, ale także nawiązanie do pychy budowniczych owej wieży, tożsamej z pychą budowniczych UE, a także z pychą budowniczych Nowego Światowego Porządku… wieża owa wieszczy jednak smutny koniec wszelkim tego rodzaju wysiłkom ludzkim.
Zagrożenia dla cywilizacji
Tu nawet Bóg nie musi zbytnio interweniować, bo europejskie narody budujące nową wieżę Babel wykańczają się same, co wyjątkowo drastycznie obrazuje postać abortera z zamordowanym dzieckiem nabitym na włócznię, przeliczającego plik banknotów Euro okrwawionymi rękoma. Jest to alegoria przemysłu aborcyjnego zarabiającego ogromne sumy na śmierci milionów niechcianych berbeci (nie tylko przy wykonywaniu morderstwa, ale też przy sprzedaży uzyskanych organów), a skrywającego się za zwyrodniałym rozumieniem ludzkiej seksualności – stąd maska zboczeńca. Zaraz obok nienawiścią do cywilizacji zionie Al „Niewygodna Prawda” Gore, naczelny prorok nowej religii Matki Ziemi, kapłan wyznawców Ocieplenia Klimatu – jako symbol kłamliwej propagandy ekoterrorystycznej, której główni głosiciele często prywatnie mają ją w wielkim poważaniu, ale zbijają na niej kapitał wyborczy (politycy), sławę (gwiazdy showbiznesu) i pieniądze (naukowcy, dziennikarze). Powyżej widzimy koncertowo ukrzyżowaną Antymadonnę (jest Antychryst, to jest i Antymadonna), która chyba większość swego życia spędziła na szańcach walki z tradycyjną moralnością opartą na chrześcijaństwie. Jak nietrudno się domyślić, symbolizuje ona tutaj odrzucenie przez Zachód wartości, na których ów Zachód zbudowano, szczególnie zaś odrzucenie religii chrześcijańskiej (nie czarujmy się, że większość Europejczyków to chrześcijanie – chyba tylko na papierze). Odrzucenie – na korzyść zanurzenia się w płytkiej, idiotycznej rozrywce opartej na słuchaniu prymitywnej muzyki, odurzaniu się różnymi substancjami i uzależnieniu od zaspokajania sztucznie rozdmuchanych żądz seksualnych.
Zaraz obok widać prostą konsekwencję takiej degeneracji ideowej i dryfu od religijności do laickości – w rogu pojawia się, na razie niedoceniana i nie zajmująca jeszcze zbyt wiele miejsca, horda okutanych w szmaty najeźdźców spod znaku Półksiężyca. Transparent z napisem „bądźcie przygotowani na prawdziwy holokaust” jest oryginalny, ten i podobne jemu teksty muzułmanie lubią pokazywać przechodniom na swoich demonstracjach w Wielkiej Brytanii, która ze Zjednoczonego Królestwa powoli zamienia się w Zjednoczony Kalifat. Rzecz jasna podobne procesy demograficzne występują w całej Europie – dość powiedzieć, że w pewnym szpitalu pediatrycznym w Niemczech nie ujrzałem ani jednego małego Germanina, choć poczekalnia była pełna… rzecz jasna „Niemcy” tam byli – ale nie „rdzenni”. Islam symbolizuje przeto nadciągającą zagładę tej całej ohydy, która rozpanoszyła się na obrazie – i z tego względu, jako bicz Boży, odgrywa rolę w pewnym sensie pozytywną – podobnie jak najazdy pogańskich narodów ościennych na odwracający się od Boga Izrael. Zaczątek tej sytuacji widać w twarzy muzułmańskiego dziecka, gdyż główną bronią najeźdźców są ich zdrowe lędźwie, a także w płomieniach, zza których wyłania się złowieszczy transparent – a które zaczynają niebezpiecznie zbliżać się do tęczowej flagi sodomitów… albowiem to chyba właśnie zboczeńcy jako pierwsi doświadczą prawdziwych efektów tolerancyjnej polityki multikulturalizmu.
Seksualne dewiacje
Na razie jednak nie za bardzo się nadchodzącym zagrożeniem przejmują dobrze się bawiąc na swoich paradach, a nawet mu nieświadomie pomagają walcząc z tradycyjnymi wartościami – żądają bezwarunkowej adoracji swego zboczenia, pragną zlikwidowania tradycyjnie pojmowanej instytucji rodziny, chcą zniszczyć oparte na wiekach doświadczeń wzory męskości i kobiecości, itd.. Radują tym unijnych polityków, co symbolizuje półnagi Jose Manuel Barroso, występujący tutaj w podwójnym znaczeniu – także jako symbol unijnych ciągot do ukrywania totalitaryzmu pod pozorami demokracji, gdyż jego tors zapożyczyłem z reklamy ponownego referendum nad Traktatem Lizbońskim w Irlandii. Referendum, które odbywało się na zasadzie „niech głosują tyle razy, póki wynik będzie prawidłowy”, który to gwałt na demokracji ś+p Lech Kaczyński uznał za wystarczający powód, by Traktat podpisać (mówił coś o „ożywieniu” martwego uprzednio traktatu – wiemy przeto, że mamy do czynienia z Traktatem Frankensteina, czy innym traktatem-zombie). Prezydent zostaje tu także pognębiony pocałunkiem dwóch zamorskich sodomitów, nazwisk nie pomnę, których wykorzystał w swojej reklamówce sprzeciwiającej się oficjalnym związkom jednopłciowym. Symbolizują oni nie tylko radość Hominternu płynącą z faktu, iż Traktat Lesboński w perspektywie czasowej pozwoli na narzucenie Polsce legalizacji takich „ślubów” przez Brukselę, ale pośrednio również dwulicowość partii PiS, która w swych wystąpieniach zazwyczaj brzmi niczym rasowy Ciemnogród, ale wcale się tak nie zachowuje (np. podpisanie Traktatu Lesbońskiego, czy niezgodne z nauczaniem Kościoła stanowisko w sprawie aborcji i in vitro).
Pederaści nie polegają jednak tylko na politykach, ale także na heretyckich duchownych, którzy szerzą zgniliznę moralną w swoich odłamach wyznaniowych – tutaj symbolizuje ich anglikański herezjarcha o skłonnościach sodomickich, wyświęcony jakimś ponurym żartem na biskupa w „Kościele Anglii”. Gorszyciel ów trzyma flagę Hominternu, ma też bardzo ładną mitrę z symbolem organizacji „Planned Parenthood” robiącej gigantyczne interesy na mordowaniu dzieci nienarodzonych (ów pomiot piekielny przebrany za biskupa zachęcał ich do epatowani ludzi wierzących propagandą aborcyjną). Zaraz przed nim dwóch sodomitów za pomocą malunku na ciele prezentuje demoniczną genezę swego wołającego o pomstę do nieba grzechu (swoją drogą – ich bliskość do żołnierzy uznać można za oznakę rzekomego „spedalenia się” europejskich formacji, którego symptomem miałoby być czmychnięcie holenderskich żołnierzy ze Srebrenicy).
Niemieckie interesy
Strefę „interesowną” rozpoczniemy od spojrzenia na postać unijnego „Prezydenta”, imć Van Rompuy’a (czy jak mu tam), belgijskiego chadeka (czyli „chrześcijańskiego demokraty”) zaprzedanego niebieskiemu, antychrześcijańskiemu imperium – który symbolizuje istniejący wśród europejskiej chadecji trend wypłukiwania z niej treści chrześcijańskich. Przewodniczący Van Rompuy wydaje się być zagubiony gdzieś w tłumie, w zasadzie nieważny, co tylko podkreśla marionetkowość jego urzędu. Cmoka on ze znawstwem spoglądając w stronę osób nieco ważniejszych – czyli Niemców, którzy znaleźli się tutaj w bardzo licznej reprezentacji. Dominują wśród nich postacie kanclerz Angeli Merkel (którą również można uznać za przykład chadeka „chrześcijańskiego inaczej”) oraz Eriki Steinbach, szefowej Związku Wypędzonych. Ściśnięte ręce nie są fotomontażem – jedynie odpowiednie dodatki, demaskujące Panią Kanclerz jako osobę powiązaną ze Stasi, a Panią Prezes jako – ujmijmy to dyplomatycznie – „spadkobierczynię tradycji przodków”, łasą na odszkodowania za cierpienia doznane przez Niemców podczas II wojny światowej. Rzecz jasna Pani Steinbach reprezentuje tutaj cały niemiecki rewizjonizm, nie tylko samą siebie. Niemieccy żołnierze z naszywkami UE na ramionach to nie tylko dążenie Berlina do stworzenia europejskich sił zbrojnych, ale także stary, dobry, niemiecki militaryzm – wcale nie martwy, wbrew krążącym tu i ówdzie pogłoskom. Do kategorii „niemieckiej” należą jeszcze dwie postacie. Są to: odziany w lateksowy kostium „Signore Schulze” z Parlamentu Europejskiego, wyjątkowo antypatyczny socjalista o niewyparzonej gębie – który symbolizuje siłę socjalizmu w Europie oraz niechęć, jaką lewicowy establishment darzył i nadal darzy „skrajnie konserwatywnych” Lecha i Jarosława Kaczyńskich (zwróćmy uwagę na jego spojrzenie i wyraz twarzy) – a także Herr Donaldu Tusku, przybrany w Stahlhelm „pierwszy minister” Polskiej Europejskiej Republiki Socjalistycznej, aktualny przywódca „stronnictwa pruskiego” w naszej nierządem stojącej Rzplitej. Spogląda on porozumiewawczo w kierunku unijnych policmajstrów. Dlaczego? Jak nielicznym wiadomo, „liberalizm” kierowanej przez Donaldu Tusku partii to zwierzę mityczne – niby wiele o nim napisano, niby ktoś gdzieś je widział, niby istnieją nawet jakieś nieostre zdjęcia… ale gdy się dobrze rozejrzeć, nigdzie go nie ma. Podnoszenie podatków, zwiększanie liczby urzędników, ustanawianie masy nowych przepisów, coraz bardziej szczegółowa ingerencja w kolejne sektory gospodarki (np. ustawa antyhazardowa, ustawa przeciw tzw. dopalaczom), wprowadzanie urzędniczej inwigilacji rodzin, centralne sterowanie wychowaniem dzieci w rodzinach… nie, to nie są zbyt wolnościowe pomysły. Kolejnymi ustawami Platforma Obywatelska w zasadzie funduje nam państwo totalitarne (w którym z powodu nadmiaru żywności i rozrywki nie trzeba utrzymywać ustroju terrorem, ale tak czy siak totalitarne), stąd też jej szef spogląda w kierunku funkcjonariuszy policji – i to jakich funkcjonariuszy!
Totalitarna kontrola
Co to za jedni? Twarze dwóch z nich jakoweś znajome. Czy to nie nowe wcielenia Ławrentija i Feliksa? Niebieski kolor miast czerwonego jest nieco mylący, ale to z pewnością oni. Co prawda teraz nie będą już zamykać w więzieniach wrogów ludu, kułaków, imperialistów i szpiegów, a tylko ksenofobów, homofobów, antysemitów i „negacjonistów Holokaustu”, więc w zasadzie jakiś postęp jest, choć sielanka może minąć wraz ze wspomnianym nadmiarem żywności oraz rozrywki. Swoją drogą, jedynym chyba pozytywnym zastosowaniem dla totalitarnych ciągot unijnych byłoby deportowanie zamieszkujących UE muzułmanów, ale jeśli ów najazd jest karą Bożą na ten zepsuty kontynent, to chyba nawet Beria na spółkę z Dzierżyńskim by mu nie zaradzili.
Niszczenie dzieci i młodzieży
Na lewo od europejskich totalniaków rozgrywają się sceny dantejskie. Polska młodzież maszeruje w europaradach wprost w objęcia antycywilizacji, moralnego zepsucia, ateizmu i wszelkiego innego rynsztoku oferującego pośmiertny bilet w jedną stronę: ku bramom piekieł. Radość ogłupionego pokolenia symbolizuje rozmazana twarz dziewczyny wymachującej niebieską szturmówką, ślepotę oraz ignorancję dziewczyna z przepaską na oczach, a uzależnienie od zaspokajania nadmiernie rozbudzonych zachcianek seksualnych dziewczyna w okularach z napisem „sex ed = sex ad” (czyli „seks edukacja = reklama seksu”, prawidłowość potwierdzona statystykami: tam gdzie najwięcej owej edukacji [USA, GB], tam najwięcej ciąż i chorób wenerycznych wśród nastolatek). Dlaczego właśnie dziewczyny, nie chłopcy? Odpowiem: a gdzie ci chłopcy? Chodzi mi nie tylko o feminizację dzisiejszego świata dokonaną przez działalność „zaangażowanych” niewiast o problematycznym spojrzeniu i przekonaniu, że wszystkie problemy wszystkich ludzi należy rozwiązać za nich, ale też o upadek tradycyjnego modelu męskiego – ale o to, że dzisiaj wśród chłopców dominują nakierowani na rozrywkę i poubierani jak błazny „kłaczole”, nie zaś porządnie wyglądający młodzi mężczyźni gotowi umrzeć w obronie swej rodziny, swego kraju i swych wartości (chociaż może pod kostiumami dandysów takowi się skrywają – obaczym dopiero w godzinę próby!). Smutna sytuacja polskiej młodzieży uchwyconej w sidła seksualnego niewolnictwa przez nachalną propagandę „wyzwolenia seksualnego”, „praw reprodukcyjnych” – i tym podobnych wynalazków Diabła – symbolizowana jest także przez umalowaną na niebiesko dziewczynę w gwiazdkowych okularach. Jak wywnioskować można z jej pozy, stary zboczeniec Jerzy Urban („moje Żydostwo wisi mi zdechłym kalafiorem”), jeden z głównych gorszycieli i deprawatorów polskiego społeczeństwa w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat, ma prawo do zadowolonej miny. Innym deprawatorem, choć ubranym w szatki anioła, jest niejaki Jerzy Owsiak, który tutaj ukazany jest przy podium w swojej budzącej politowanie próbie hailowania w kierunku świata, który jego hasło „róbta co chceta” doprowadził do perfekcji. Imć Owsiak symbolizuje tutaj powszechne w naszych czasach zeszmacenie idei dobroczynności poprzez odarcie jej z sacrum, skoncentrowanie wyłącznie na człowieku oraz używanie jej jako wehikułu do siania lewackich bredni. Zresztą nie oszukujmy się – sam czas antenowy udostępniony na potrzeby WOŚP w TVP jest wart więcej, niż WOŚP zbiera, ponadto doliczyć trzeba koszta organizowanych przez samorządy w całym kraju imprez z koncertami i fajerwerkami – i wyjdzie na to, że korzystniej jest ten cyrk zlikwidować, a zamiast niego puścić reklamy. No tak, ale wtedy nie moglibyśmy podziwiać stojącego obok wyniku Owsiakowych eksperymentów na młodzieży – wyglądającego niczym jakowyś pomiot piekielny Człowieka Błotnego, nową odmianę Polaka i Europejczyka, prosto z kałuż Przystanku Woodstock. Mym skromnym zdaniem Człowiek Błotny stanowi kwintesencję „postępu” po polskiej stronie dzieła (do kolorowych sodomitów brakuje mu jednak nieco ogłady), stanowi też nowy wzór wychowawczy… przynajmniej podług nowych metod wychowania, jakie serwują nam w szkołach oraz starają się wymusić na rodzinach niemiłościwie nam panujący (nie)rząd oraz Kne-Sejm. Czym bowiem byłaby deprawacja dzieci i młodzieży bez czujnego urzędnika? Co prawda Pani ministerka Hall nie wygląda na zbyt czujną, gdyż oczy jej utkwione są gdzieś w niebo, a umysł jej snuje marzenia o posłaniu do szkół już trzylatków – ale to tym gorzej, gdyż czujny i stąpający po ziemi urzędas jest chyba mniej groźny od postępowca, który uważa (nawet nieświadomie), że dzieci nie należą do rodziców, ale do państwa. Stąd napis „Jugendamt” (powołane w Niemczech za Hitlera urzędy sprawujące totalitarną kontrolę nad rodzinami, działające zresztą do dzisiaj) na jej pulpicie… zresztą pulpit i całą postać prócz głowy wziąłem z jakiegoś sowieckiego plakatu (tylko flagę w klapie trzeba było przemalować na niebiesko; zaś cyfra „6” nawiązuje do posłania sześciolatków do szkół). Sowiecka garsonka świetnie pasuje do „liberalnej” ideologii indoktrynowania dzieci o tym, że UE to raj na Ziemi, demokracja to najlepszy ustrój, a tolerancja wobec wszystkiego (prócz nietolerancji – „nie ma tolerancji dla wrogów tolerancji”!) to jedyna prawidłowa postawa życiowa. W Sowietach i III Rzeszy było podobnie, byli Pionierzy i Hitler Jugend, dzisiaj w szkołach mamy Kluby Europejskie.
Rzecz jasna czym byłoby nowoczesne wychowanie dzieci współistniejące z możliwością ich wychowania przez rodziców? Niczym, dlatego trzeba rodzicom tę możliwość odebrać za pomocą odpowiedniego prawa… jednakże przyda się tutaj jakiś pożyteczny idiota wyskakujący z akcją o chwytliwej nazwie. O, jak ów dżentelmen po lewej stronie ministerki Hall. Przyznam, że nazwiska nie pomnę, ale to organizator owej kretyńskiej akcji „kocham – nie biję” z oderwanymi od rzeczywistości, nadzianymi „celebrytami” pozującymi do łzawych plakatów z cudzymi dziećmi. Akcji będącej propagandowym przygotowaniem naszego społeczeństwa do totalitarnych zapisów platformianej ustawy antyrodzinnej. Umieściłem go tu z czystej złośliwości, gdyż sam jestem ojcem i bardzo nie lubię, gdy ktoś kwestionuje moją władzę nad dziećmi. Władzę, którą powierzyli mi Bóg i natura, a nie jakiś przekonany o własnej nieomylności urzędas w pinglach jak denka od butelek i łbem napakowanym nierealnymi koncepcjami zbawiania świata. A jednak tak się dzieje – lewacka biurokracja wchodzi mi z buciorami do domu, a zgnilizna moralna wciska się przez okna by zniszczyć niewinność moich dzieci odbierając mi wolność wychowania ich tak, jak uważam to za stosowne. „Spójrzcie co dla was robimy!” – woła unijna „czerwona komisarz” Huebner, której ojciec i dziadek służąc Sowietom katowali żołnierzy Armii Krajowej. Woła i rozkłada ręce w usłużnym geście przypodobania się brukselskim eurokratom… „Spójrzcie, wszystko idzie zgodnie z planem”. No, może nie wszystko – bo jeszcze nie można u nas dowolnie swoich dzieci zabijać, ale wszystko idzie ku dobremu – szczególnie jeśli spojrzeć na zaaferowaną, problematyczną minę neostalinowskiej sędziny Ewy Sołeckiej, która uznała, że „Gość Niedzielny” i ks. Gancarczyk mają wypłacić 30 tysięcy złotych odszkodowania oraz przeprosić niedoszłą dzieciobójczynię Alicję Tysiąc za to, że w swym artykule ks. Gancarczyk stwierdził (zresztą zgodnie z prawdą), iż chciała ona zabić własne dziecko, a także za to, że porównał ją do zbrodniarzy hitlerowskich… z czym jest taki mały problem, że próżno by takiego porównania szukać we wspomnianym artykule. Wysoki Sąd jest tu więc nie tylko symbolem panującego w polskim systemie sądowniczym ignorowania prawdy i gwałcenia logiki, ale też symbolem wkradających się „tylnymi drzwiami” prześladowań wobec ruchu pro-life [ang. „za życiem”] i promocji rozwiązań typu pro-death [ang. „za śmiercią”] (używam takiego terminu, gdyż określenie „pro-choice” [ang. „za wyborem”] jest jakimś oszukańczym eufemizmem, jako że nikt ze „zwolenników wyboru” mającemu zginąć na skutek aborcji dziecku jakiegokolwiek wyboru nie daje).
Radujący się geszefciarze
Plan przyszedł co prawda z Zachodu, ale bez poparcia polskich decydentów nie mógłby być realizowany – dlatego liczną grupę stanowią ludzie, którzy doprowadzili Polskę do obecnego stanu. Najważniejsi są tutaj wspierani przez razwiedkę geszefciarze znajdujący się nieco ponad Lechem Kaczyńskim: były Prezydent, Lech „TW Bolek” Wałęsa z opozycji sterowanej przez Generała Kiszczaka balangujący w Magdalence z jakowąś ohydną kreaturą, czyli Adamem „Odpieprzcie się od generała” Szechterem… znaczy się Michnikiem, który się jąka i wydaje taką ga… ga… gadzinówkę, którą kupuje ogromna ilość Polaków, a której czytanie grozi trwałym uszkodzeniem mózgu (co wiele zresztą tłumaczy). Za nim widzimy Władysława „Profesora” Bartoszewskiego, czyli dotkniętego specyficzną odmianą wścieklizny staruszka regularnie zapluwającego się w imię swoiście pojętej „przyzwoitości” – jako symbol prowadzonego w polskiej polityce „dyskursu”, w którym pod hasłami „polityki miłości” obrzuca się przeciwników paskudnymi epitetami – i jeszcze się za to zdobywa oklaski od zakochanych mediów. Można go też uznać za kolejne nawiązanie do sitwy nieujawnionych kapusiów służb komunistycznych – co wnoszę z tego, że po swym powrocie z Zachodu, gdzie beształ komunę w Radiu Wolna Europa, z marszu został… nie, nie więźniem politycznym, ale… prezesem polskiego PEN Clubu! Przy nim dostrzegamy zaś Konstantego Geberta vel Dawida Warszawskiego, piszącego regularnie dla Gazety Wyborczej „Starszego Brata w Wierze”, z którym zawsze można pogawędzić o tym jaki w Polsce straszny antysemityzm, czy też jak z tego robiącego bokami kraju wyciągnąć owe 65 miliardów dolarów odszkodowań dla Przemysłu Holocaust z jego grubymi rybami… bo przecież nie dla jeszcze mieszkających w Izraelu, dożywających swych dni w nędzy, naprawdę ocalałych z Holokaustu Żydów (swoją drogą, możliwe, iż Żydzi z USA nie mają prawa Polski o nic ciągać, gdyż w latach 60-tych PRL zapłaciła USA 40mln dolarów za zobowiązanie się rządu USA do przejęcia na siebie wszelkich roszczeń obywateli amerykańskich o ich mienie utracone na rzecz PRL!).
Zaraz obok siedzi inny były Prezydent naszej Republiki Bananowej – imć Aleksander „Magister” Kwaśniewski, komunistyczny aparatczyk jeżdżący za komuny po USA, dzisiaj przemalowany z komucha czerwonego na komucha niebieskiego, co wspaniale ilustrują jego okulary. Siedzi on sobie spokojnie w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku obserwując owoce swej działalności, należy on jednak do „starej lewicy” – żyjącej we względnym pokoju z polskimi hierarchami kościelnymi. Za nim opętańczą radość z tytułu podpisania Traktatu Lesbońskiego wyraża reprezentantka lewicy nowej – czyli antyklerykalna posłanka Senyszyn, wojująca „chrystofobka” w wyraźny sposób opętana przez Złego. Symbolizuje ona tutaj pogaństwo, które dzisiaj podnosi łeb nie gorzej, niż w czasach Bolesława Zapomnianego (przydałby się jakiś Kazimierz Odnowiciel). Motyw opętania demonicznego pojawia się też w oczach stojących za nią młodych ludzi w unijnych kapeluszach – są oni nawiązaniem do rosnącego grona wyborców antyklerykalnych, których ostatnio mogliśmy podziwiać pod wodzą Złotego Tarasa na Krakowskim Przedmieściu, a o których rywalizować chcą SLD oraz PO (ta druga partia wynalazła ostatnio nową broń – „niezależną” od PO formację posła Palikota). Wyłaniają się oni jakby spod polskiej flagi, co można odczytać jako nawiązanie do smutnego faktu, że nasz niby katolicki kraj takie żmije wyhodował sobie na podołku.
Tymczasem na lewo od komuchów widnieją dwaj arcybiskupi, dyżurni sojusznicy Jasnogrodu, podręcznikowe wręcz przykłady „otwarcia się Kościoła na świat”. Arcybiskup Józef Życiński, zarejestrowany przez SB jako „TW Filozof” i z tego powodu chodzący na krótkiej smyczy razwiedki, wyczarowuje ex nihilo bajkę o ewolucji teistycznej… ex nihilo („z niczego”), gdyż – jak sami ewolucjoniści twierdzą w swoich publikacjach naukowych, a czego niestety zapominają wspomnieć w podręcznikach szkolnych i telewizyjnych programach pseudonaukowych – na prawdziwość teorii ewolucji, pomimo lat wykopalisk i badań, nie znaleziono jeszcze ani jednego dowodu (brak ogniw w zapisie kopalnym i brak mutacji genetycznych zwiększających ilość użytecznego DNA jest w zasadzie dowodem na jej nieprawdziwość). Niemniej jednak, naszemu lubelskiemu purpuratowi nie przeszkadza to w lansowaniu tej nienaukowej bajeczki jako jedynej prawdziwej wersji powstania ludzkości – rzecz jasna firmuje on jej wersję z Bogiem jako motorem sprawczym procesu ewolucji… zupełnie ignorując fakt, że sam Bóg twierdzi, iż stworzył człowieka już gotowego – i to nie miliony lat temu, ale jakieś sześć tysięcy. Arcybiskup Życiński symbolizuje tu więc pewien niebezpieczny prąd myślowy, który chyba zdobył mocne przyczółki w Kościele… czyli pogląd, iż ludzkość istotnie pochodząca od zwierząt stopniowo „odkrywa” Boga na przestrzeni dziejów, stopniowo ulepsza swoje rozumienie jaki On naprawdę jest… z tego względu biblijny opis przerażającego Boga poddawany jest w wątpliwość, tradycyjne nauczanie katolickie dawnych wieków uważane jest za przestarzałe, a nowoczesne herezje produkowane przez zatrutych światową filozofią teologów zaczynają być traktowane na poważnie, jako – zgodnie z logiką hipotezy ewolucji – bliższe prawdy o Bogu (np. herezja o powszechnym zbawieniu). Za filozoficzno-ewolucyjnym hierarchą widnieje nieodległy od niego ideowo arcybiskup Tadeusz Pieronek, błogosławiący znakiem krzyża toczące się w scenie centralnej wydarzenia… jak bowiem, jeśli nie jako błogosławieństwo dla całej tej kloaki odczytać można utrzymywanie serdecznych stosunków z politykami, których jest ona dziełem? Arcybiskup Pieronek nie reprezentuje tu jednak tylko siebie, ale bardzo wielu hierarchów i księży, którzy co prawda zwalczają niektóre patologie obecnego systemu, ale sam system będący ich przyczyną chwalą, nadto prześcigają się z lewakami w afirmacji takich antropocentrycznych bzdur jak demokracja, prawa człowieka, neutralność światopoglądowa państwa, sprawiedliwość społeczna, itp. A może po prostu mają w tym swój interes? Podejrzewam, że jest tu coś więcej na rzeczy, niż jedynie taktyczne granie na przetrwanie Kościoła dzięki „dopasowaniu się do świata”… i że oprócz teczek pełnych świństw istnieją tu też akcje w stylu „Stella Maris” i tym podobne… na przykład bycie pracownikiem kontrolowanych przez razwiedkę mediów, jak to jest w przypadku widniejącego zaraz obok księdza Kazimierza Sowy ITI. Duchowny ów jest szefem kanału „Religia TV”, który nie dość, że podobno „nie ma za zadanie nawracania nikogo”, to w dodatku reklamuje fałszywe religie, np. buddyzm (za co tutaj ukradkiem – acz pieszczotliwie – muska go swą ręką posłanka Senyszyn). Zdjęcie ks. Sowy ITI znalazłem w „Kronice Novus Ordo” (krytykowano go tam za to, że nie nosi on sutanny i koloratki), pochodzi ono zaś z jakiegoś programu telewizyjnego (wraz z bohomazem gołej baby w tle, ale rzecz jasna bez napisu „iti”). Ks. Sowa ITI jest tu więc symbolem wszystkich księży biorących kasę od przeciwników Kościoła – także księży zatrudnionych w Tygodniku Powszechnym (53% własność ITI), np. znanych lewaków ks. Bonieckiego i ks. Prusaka, którzy w dodatku pisują do proaborcyjnej gadzinówki Adama Michnika. Obrazu dopełniają znalezione również w „Kronice Novus Ordo” zdjęcie książki „Sakramenty Kościoła Posoborowego” (jako symbol oderwania „posoborowia” od istoty katolicyzmu) oraz zdjęcie dziwacznego paschału, na którym umieszczono zdobnego w aureolę… węża. A wąż, jak wiemy, jest symbolem Szatana. Umieszczony na paschale jak ulał pasuje do postępowych duchownych z wężowymi językami.
Pośród tego całego bałaganu musi znaleźć się też jakiś symbol siedzącego z brzegu aferzysty, od którego cały spektakl odwraca uwagę – tak jak różnymi „tematami zastępczymi” odwraca się uwagę telewidzów od przeróżnych afer (np. ostatnio walką z jakimiś „dopalaczami” odciąga się uwagę zahipnotyzowanego ludu od 700-miliardowego długu i 100-miliardowego deficytu budżetowego). Symbolem owym jest nie kto inny, jak posłanka na Beata „Nie linczujcie mnie” Sawicka, naczelna beksa III RP, która swoimi łzami potrafi w cudowny sposób nie tylko zamienić się z przestępcy w ofiarę, ale też wygrać dla swojej partii wybory parlamentarne. Towarzyszy jej sporych rozmiarów lód, który rzecz jasna reprezentuje jej marzenia „kręcenia lodów” dzięki tzw. partnerstwu publiczno-prywatnemu (czyt. korupcji), a także moneta Euro jako symbol chciwości. Ach, byłbym zapomniał – za Jego Ekscelencją TW Filozofem śpi polskie społeczeństwo. Proszę go nie budzić. A zresztą, jest tak odurzone, że i tak się nie obudzi…
Nawiązania symboliczne PL
Tymczasem co widać za posłanką Sawicką? Efekty kręcenia lodów na nieco większą skalę: biały orzeł zamalowywany na żółto i niebiesko, czyli coraz mniej Polski w Polsce, tak pod względem symboliki, jak i realnej niepodległości, możliwości przemysłowych, mentalności ludzi, czy też polskiego wychowania dzieci – a niedługo także pod względem posiadania własnej waluty. Polska została bowiem – wraz ze wszystkimi krajami Europy – porwana (na własne życzenie zresztą) przez rogatą bestię, którą widać na monecie Euro oraz jadącą zaraz obok w kierunku „świetlanej przyszłości”. Bestia owa pełni tutaj funkcję symbolu trojakiego, który dziwnym zrządzeniem losu tak się nam skumulował. W rozumieniu mitycznym jest to księżniczka Europa, którą przyjąwszy postać byka porywa pogański bożek Zeus. Jest to jednak również nawiązanie do znanej z Księgi Apokalipsy rogatej Bestii, na której siedzi nierządnica pijana winem swego nierządu i krwią wyznawców Chrystusa. De facto zaś jest to nowoczesna trawestacja dawnego mitu, uczyniona jednym z nieoficjalnych symboli Unii Europejskiej w paru pomnikach i na okładkach różnych pism. Pamiętajmy – „nie ma przypadków, są tylko znaki”. Jak pisałem wcześniej, symbolem UE uczyniono również wieżę Babel… wież zresztą w Europie dostatek i Polska nie chce być gorsza, stawia przeto taśmowo pozbawione wyrazu, wielokondygnacyjne potworki (widoczne w tle) pasujące do naszych miast jak pięść do nosa. No, ale przynajmniej się przydają, gdy na którymś-tam piętrze trzeba się z kimś w tajemnicy spotkać. I tak przeto, proszę Państwa, zatoczyliśmy pełne koło i wróciliśmy do owiniętego w prezerwatywy Jana Pawła II oraz jaśniejącego herbu EUSSR (przesłaniającego zresztą dar „narodu radzieckiego” dla miasta Warszawy), którym po polskiej stronie towarzyszy wielce fikuśny młodzieniec znad bocznego wejścia do Collegium Maius Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Symbolizuje on tutaj oficjalną, falliczną ideologię całego tego bajzlu, której naczelne hasło to „zrób sobie dobrze”. Ktoś przemyślny zawiesił na nim logo Gazety Aborczej, będącej naczelnym… ekhm, „organem” lewactwa w Polsce. Z pewnością zupełnie przypadkowo na ów czerwony prostokąt zachodzi okryta jarmułką głowa siedzącego poniżej syna jednego z założycieli Komunistycznej Partii Stanów Zjednoczonych…
Reakcja
Jak nietrudno zauważyć, spośród wszystkich kilkudziesięciu przedstawionych w „Hołdzie Polskim” postaci jedynie trzy odgrywają rolę pozytywną, czyli kontrrewolucyjną, a w zasadzie nawet reakcyjną. Są to: x. Piotr Skarga Pawęski wygłaszający kazanie – jako alegoria reakcji religijnej sprzeciwiającej się rozwadnianiu katolicyzmu, herezjom i niemoralności; Ojczyzna z plakatu z czasów wojny z bolszewikami – jako alegoria reakcji patriotyczno-narodowej sprzeciwiającej się utracie suwerenności na rzecz nowego wcielenia socjalizmu międzynarodowego; a także zdegustowany Wojciech Cejrowski – jako alegoria reakcji wolnościowo-cynicznej sprzeciwiającej się absurdalnej rzeczywistości unijnej wykreowanej przez coraz bardziej zamordystyczne przepisy.
Summa Summarum
Tak przeto widzę podpisanie przez ś+p Lecha Kaczyńskiego niesławnego Traktatu z Lizbony. Czyn ów uznać muszę za zdradę – i to nie tylko za zdradę państwa jako akt depczący konstytucyjne obowiązki Prezydenta w zakresie ochrony suwerenności III RP, ale jako zdradę katolicyzmu, polskości i tradycyjnie pojętej wolności w kontekście wszystkiego, co się działo (i nadal dzieje) wokół. Powiem prosto: system panujący w Europie – pomimo położenia pod niego podwalin przez pobożnych katolików w stylu Schumanna – po dziesięcioleciach lewackiego „marszu przez instytucje” zamienił się w rozszalałą orgię hedonizmu opływającą krwią milionów pomordowanych dzieci. I jako taki nosi wszelkie znamiona dzieła Diabła. A z takim czymś nie należy się obściskiwać. Wie to taki ciemniak, jak ja – więc czemu nie wiedzą tego uczone głowy rzekomo katolickich polityków?
Nie mam jednak wpływu na przekonywania polityków, za to mam w zasięgu zwykłych zjadaczy chleba. I do nich kieruję swe „dzieło”. Obraz mówi więcej, niż tysiąc słów, niech więc dobrze mu się przyjrzą… i zastanowią się gdzie jest na nim ich miejsce.
Bogusław Wsteczniak
10 Października Roku Pańskiego 2010

8 KOMENTARZE

  1. Świetne! Jak to dzieło z opisem rozpowszechniać po wszelkich możliwych i nie możliwych stronach, szczególnie po lewackich.

  2. Tekst jest dla osób nie znających tematu i może ich popchnąć do dalszego szukania. Niestety autor w moim odczuciu sam nie odrobił lekcji w przypadku KATOLICYZMU, Który sam jest przesiąknięty symbolami, i tradycjami pogańskich bóstw, a będąc najbardziej wpływową instytucją na Świecie sam stoi za UE, „Prawami Człowieka” zobacz encykliki JPII, wypowiedzi o NWO JPII itd.. P2 Bank Watykański, Iluminati… o wcześniejszych papieżach nie wspomnę. Odnośnie żydów. Należałoby rozróżnić żydów od syjonistów. To podstawa i należałoby od tego zacząć. Można by dużo pisać, ale to na początek. Pozdrawiam

  3. Katolicyzm najbardziej wpływową instytucją na świecie? Jakoś tego nie widzę i nie odczuwam. Po Soborze Watykańskim Drugim KRzK jest w totalnym odwrocie i popełnia błąd za błędem. Cóż jako stworzenia wątpiące i niedowierzające nie bierzemy pod uwagę wpływu diabła na „dzianie się historii”. Walka dobra ze złem nadal trwa.

  4. Na początku pomyślałem: ale super gość opowiada – dopóki nie natknąłem się na fragmenty odnośnie katolicyzmu oraz bzdur, które ten niedouczony kretyn powypisywał (sory, nie mam już sił do takich ignorantów). Autor niniejszego „dzieła” powinien się zaznajomić z OFICJALNYM stanowiskiem kościoła katolickiego na temat teorii ewolucji, a nie przepisywać bzdury rodem od amerykańskich protestantów. Gdyby to zrobił, to by wiedział, że oficjalne stanowisko Kościoła mówi, że teoria ewolucji nie jest sprzeczna z wiarą katolicką, gdyż całkiem możliwe że materialne ciało ludzkie wyewoluowało od zwierząt, a Bóg na pewnym etapie tknął w niego duszę . Pogląd: „sam Bóg twierdzi, iż stworzył człowieka już gotowego – i to nie miliony lat temu, ale jakieś sześć tysięcy.” – to już kompletny nonsens – wg KK opis stworzenia świata i człowieka nie jest opisem faktu historycznego tylko jest alegorią, niedouczony luteranie !

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here