Niedzielny wieczór w wielu domach bez wątpienia zdominowany został przez pierwszą z dwu zaplanowanych debat pomiędzy kandydatami na urząd Prezydenta RP. W studiu telewizyjnym spotkali się Jarosław Kaczyński i Bronisław Komorowski, debatę zaś prowadzili: Joanna Lichocka (TVP), Monika Olejnik (TVN) i Magdalena Sakowska (Polsat). Kandydaci wypowiadali się na temat spraw społecznych, polityki międzynarodowej oraz gospodarki.
****

Michał Nawrocki: No cóż, debata szczerze mówiąc porywająca nie była nie licząc tego, że pani red. Monice Olejnik chyba pomyliły się programy. Sporo było wypowiedzi nie na temat, bardzo dużo kokietowania wyborców Grzegorza Napieralskiego. Bronisław Komorowski sporo mówił o działaniach rządu, mniej o własnych poglądach. Była też licytacja, kto lepiej wydaje pieniądze publiczne, choć bez wskazywania źródeł ich pochodzenia. Najwyraźniej było to widoczne w rozważaniach o bankrutującej Grecji jako punkcie wyjścia do dyskusji o polskiej gospodarce – żaden z zaproszonych do studia kandydatów jednoznacznie nie wskazał przyczyn bankructwa.
Przywiązujący dużą wagę do członkostwa Polski w UE kandydaci nie byli konsekwentni, jakby możliwość wykorzystywania dopłat unijnych (znowu – źródło finansowe) nie oznaczała również konieczności wprowadzania innych rozwiązań. Zabrakło tego np. w wypowiedziach na temat metody in vitro, związków homoseksualnych czy rozdziału Kościoła i państwa.
Poza tym nie pojawiły się jakieś rewelacyjne wypowiedzi o reformie systemu emerytalnego, przywilejach emerytalnych, poglądów Jarosława Kaczyńskiego w sprawie dywersyfikacji dostaw gazu jak również ocen śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. Widzowie dowiedzieli się, że zwiększone wydatki państwa świadczą o rozwoju, choć właściwie świadczą o postępującym interwencjonizmie. Jarosław Kaczyński zapowiedział ochronę miejsc pracy i praw pracowniczych przy jednoczesnym uwolnieniu polskiej gospodarki od biurokracji. Bronisław Komorowski z kolei krytykując pomysł rozmów w sprawie Polaków na Białorusi z Moskwą zapowiedział „doprowadzenie Białorusi do demokracji”. Szkoda, że nie wyjaśnił roli specposła niemieckiego przy polskim rządzie po 1. sierpnia  2010 r., ale przecież nikt go o to nie pytał.
Gwoli sprawiedliwości warto zwrócić uwagę na zasadniczy mankament. Otóż planowane są dwie debaty, zatem co stało na przeszkodzie zawężeniu tematyki każdej z nich? Dzięki temu można by uzyskać więcej szczegółowych informacji niż ogólników, jak to miało miejsce obecnie przy tak szerokiej tematyce.
Na zakończenie drobna refleksja. Podobno nie ma przypadków, są tylko znaki. Jeżeli to prawda, to wypada zwrócić uwagę na pewne zbieżności. I tak pierwsza tura wyborów prezydenckich 2010 r. odbyła się akurat w rocznicę utworzenia przez cara podległego mu Królestwa Polskiego (1815). Z kolei druga tura odbędzie się akurat w świętowanym w USA Dniu Niepodległości (1776), który wszelako rdzennej ludności żadnej niepodległości nie przyniósł. No i jakby tego było mało, dzisiejsza debata zbiega się z rocznicą lotu w kosmos Mirosława Hermaszewskiego (1978). Czyżby należało ją odczytać jako obietnice gwiazdki z nieba, czy raczej kosztowne bujanie w obłokach? Czym dalej, tym gorzej, jak powiedział komornik spadając ze schodów.
****
Kamil Kisiel: Za największe rozczarowanie uważam brak pytań o służbę zdrowia, deficyt budżetowy i ekspresowo rosnącą liczbę urzędników.
Mimo to już na początku poszło z grubej rury – pan Jarosław opowiedział się za koncepcją „zrównoważonego rozwoju” Polski, pan marszałek skontrował czymś wielce (nie)podobnym – „wyrównywaniem szans” różnych regionów (jak liberał może używać socjalistycznych parolów, to już temat na inną bajkę). Pan marszałek opowiedział się następnie za finansowaniem in-vitro z budżetu. Religijność JK co prawda na taką bezczelność mu nie pozwoliła, ale wiadomo, że też chciałby uszczęśliwiać bezpłodne pary.
Zresztą, co tam jakieś tematy zastępcze! W drugiej rundzie (gospodarka) poszło jeszcze lepiej! Dwoje kandydatów zapewniło, że są przeciwko majstrowaniu w ustawach o emeryturach, że są przeciwko zrównywaniu wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn, że są przeciwko odbieraniu przywilejów emerytalnych. Wiadomo skądinąd, że są to obietnice bez pokrycia, ale nacieszmy się! Za dwa lata Polacy o obietnicach zapomną! Tak samo pewnie jak z tymi obietnicami, że Polska będzie drugą Norwegią, niech no tylko pogłoski o złożach gazu łupkowego się potwierdzą. Nieco więcej sceptycyzmu wykazał co prawda prezes Kaczyński, ale skompensował to odgrzebaniem opcji importu gazu norweskiego, trzy razy droższego od rosyjskiego. To by było na tyle, jeśli chodzi o różnice w tej rundzie i przyzna kto, że jest to coś istotnego…
W rundzie 3 poziom różnic lawirował w okolicach czubka Czomolungmy. Wiadomo, problem Białorusi trzeba rozwiązać (ciekawie brzmiała wypowiedź JK, że na Białoruś trzeba naskoczyć wspólnie z Rosją), wydatki na armię podwyższyć (jak na wszystko), z Afganistanu w jakiś sposób uciec, że polską politykę zagraniczną trzeba prowadzić jako członek Unii Europejskiej (no przecież od tego jest Cathy Ashton). Troszeczkę różnic miedzy kandydatami dostarczyło pytanie o katastrofę smoleńską – wiadomo, że pan JK będzie się awanturował, a pan BK nie będzie „podważał z trudem odbudowanego zaufania”.
Podsumowując, debata była szczytem szczytów! Jak oni się pięknie różnią! Jak oni ładnie mówią! Jakby oni chcieli nam dobrze zrobić! Że chcieliby zwiększyć wydatki na polską armię, na polskie drogi, na polską służbę zdrowia, na polską kulturę, naukę i wieś, że będą wyrywać Brukseli z gardła dopłaty unijne, że odbiurokratyzują Polskę i ułatwią życie polskim przedsiębiorcom, że pomogą nawet bezpłodnym małżeństwom i wyprowadzą wojsko z Afganistanu. Zabrakło jednego: Że Komorowski zrobi i tak to, czego zażądają mocodawcy PO, a Kaczyński na 200 ustaw zawetuje 10…
****
Paweł Sztąberek: Pierwsze wrażenie podczas oglądania debaty jakie mi się nasunęło jest takie, że ktoś chyba powiedział wreszcie Bronisławowi Komorowskiemu, żeby stał się ostrzejszy, atakujący, bardziej agresywny, żeby nawijał jak katarynka. Poniekąd udało mu się to. Ale skutek jest taki, że z nieporadnego inspektora Clouseau przeistoczył się w … Woody Allena z „Klątwy skorpiona”, tropiącego złodzieja brylantów, czyli samego siebie, choć do końca nie zdając sobie z tego sprawy. Kandydat PO dużo i szybko mówił, ale tak jakby uważał na każde słowo, by nie popełnić jakiejś kolejnej wpadki.
Ogólnie, debata drętwa… Obaj kandydaci wygłaszali formułki i odnieść można było wrażenie, jakby wcześniej nauczyli się ich na pamięć. Przyznam szczerze, że nic szczególnego z tej debaty nie utkwiło mi w pamięci, może z wyjątkiem jakoś dziwnie przekrzywionej twarzy red. Moniki Olejnik, która wyglądała tak jakby dopiero co zjadła nieświeżą rybę… albo nawąchała się więdnących stokrotek…
Czyli co, czekamy na kolejną debatę?
****
Barbara Kamińska: Prezydent, który dba o ceny
Zamiast debaty oglądałam zapewne w telewizji komedię. Coś jak „Dzień świra”, taki śmiech przez łzy. Rozśmieszyły mnie – a jednocześnie trochę przeraziły – niektóre wypowiedzi kandydatów na prezydenta.
Okazało się bowiem, że prezydent powinien wpływać na wysokość cen, nie musimy podnosić wieku emerytalnego ponieważ ominął nas światowy kryzys gospodarczy, a aby poprawić stosunki Polski z Białorusią, mamy rozmawiać z Moskwą. Tak ciekawe pomysły mają kandydaci na prezydenta. Przyjrzyjmy się im nieco bliżej.
Komorowski: dla każdego coś miłego
Chwalił się podwyżkami dla nauczycieli, schetynówkami, orlikami. Najpierw twierdził o tym, że nie ma Polski solidarnej i liberalnej, że solidarność trzeba budować na fundamencie wolności, by mówić za chwilę o wyrównywaniu szans, podnoszeniu pensji, i, o ile dobrze pamiętam, również zwiększeniu zasiłków. Jemu zatem dedykuję cytat z Miltona Friedmana, który można znaleźć w tak lubianej przez marszałka Wikipedii. Cytat jest następujący „A society that puts equality before freedom will get neither. A society that puts freedom before equality will get a high degree of both.”
Na pytanie czy w związku z trudną sytuacją i kryzysem należy podnieść wiek emerytalny, Bronisław Komorowski odpowiedział, że „Polska tego problemu nie ma”. Bo udało nam się uniknąć kryzysu, bo jesteśmy zieloną wyspą, itd. Czy według marszałka stan polskiego systemu emerytalnego jest związany tylko z tym, czy jest kryzys czy nie? Chciałabym poznać sposób rozumowania, który doprowadził do tego wniosku. Oraz odpowiedź, skoro system jest taki świetny, czemu Komorowski na stronie Test-wyborczy.Pl zaznaczył, że chce jego reformy? I jak reformować system bez podnoszenia wieku emerytalnego? Za chwilę kandydat na prezydenta zaskoczył mnie jeszcze zabawniejszą wypowiedzią. Otóż według Komorowskiego „nie ma sensu straszyć Polaków koniecznością oszczędzania”. Tak, tak, Greków też nie straszyli…
Odnośnie do polityki zagranicznej, Komorowski stwierdził, że „nie można zgadywać, czego chcą od Polski wielcy tego świata”, podkreślił konieczność pojednania i istotę członkostwa Polski w Unii Europejskiej.
W kwestii in vitro powiedział, że jest ostatnią osobą, która odebrałaby nadzieję parom, które nie mogą mieć dzieci. Dodał, że o tym, czy stosować in vitro czy nie, każdy powinien rozstrzygnąć w swoim sumieniu.
Kaczyński: państwo dla słabych
W podsumowaniu debaty Jarosław Kaczyński powiedział, że chce być prezydentem wszystkich grup społecznych. „Chcę dbać o prawa pracy, o wieś, żeby ceny były właściwe”, mówił. Przyznał też, że nie chce żeby Polska była krajem, „gdzie każdy sobie rzepkę skrobie” wspomniał też, że nie chce sytuacji, w której „kto silniejszy ten rządzi”. Czyżby to była zapowiedź protekcjonizmu gospodarczego?
Kaczyński przypomniał, że do kryzysu nie doszło dzięki obniżkom podatków Gilowskiej (hmm, rzekomo).  Na pytanie o stosunek do podnoszenia wieku emerytalnego powiedział, że prywatyzacja jest niebezpieczna dla polskich emerytów. Jak dla mnie, to zbyt duży skrót myślowy, nie wiem co premier miał na myśli. Co do przywilejów emerytalnych, Kaczyński zapowiedział, że chce ich utrzymania.
Jako prezydent, Kaczyński zamierza „wspierać polski kapitalizm”: przede wszystkim ułatwić zakładanie przedsiębiorstw. W debacie podkreślił, że potrzebujemy zachodnich inwestycji i że musimy dbać o polskie interesy (wspomniał tu problem związany z przeniesieniem produkcji Fiata Pandy z Polski do Włoch).
W kwestii polityki zagranicznej podkreślił, że „nie powinniśmy mylić poklepywania po plecach z rzeczywistym znaczeniem w polityce”. Również stawia na naszą obecność w Unii Europejskiej. Oraz na konieczność rozmów z Moskwą w sprawach naszych nie najlepszych, mówiąc delikatnie, stosunków z Białorusią. Trochę opadła mi szczęka, gdy usłyszałam ten pomysł.
Jeśli zaś chodzi o kwestię stosunku do in vitro, dociskany przez Monikę Olejnik pytaniem czy jest za czy przeciw, Kaczyński odpowiedział „jestem katolikiem”. Czyli odpowiedź jest jasna.
Ocena
Zarówno Kaczyński jak i Komorowski nie uciekli od oklepanych fraz o ważności Unii Europejskiej, konieczności pojednania i kompromisu. Nie uniknęli też wpadek wymienionych przeze mnie na początku. Wydaje się, że Kaczyński wypadł spokojniej i dostojniej. Postawił przy tym na socjalizm. Komorowski zaś sprawiał wrażenie, że chce być jednocześnie liberałem i socjalistą. Żaden jednak nie zdobył w moim odczuciu znaczącej przewagi nad przeciwnikiem. Jak dla mnie: remis. Czekamy na dogrywkę.

 

Przygotował: MN

Foto: http://www.tvp.info

5 KOMENTARZE

  1. Będąc sama zwiędłą stokrotką nie może jej przeszkadzać zapach innych takowych… a były jeszcze dwie, ciekawie, czy ktoś wie, jakie miały pseudonimy?

  2. Tak sobie myślę, że jeśli następna debata będzie równie ciekawa, to wybiorę mecz. A kibicem piłki nożnej nie jestem 🙂 A na Polsat2 debatę komentuje JKM 🙂 O, i na to warto poświęcić czas.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here