Rozmowa PROKAPA z Piotrem Korzeniowskim, farmaceutą, właścicielem prywatnej apteki w Piotrkowie Trybunalskim
Kto jest odpowiedzialny za całe to zamieszanie z lekami?
Odpowiedzialni za to są ludzie, którzy najbardziej na tym zarabiają.
Czyli kto?
To co teraz powiem, dowiedziałem się od największego w Polsce eksperta od spraw rynku leków refundowanych, lekarza medycyny i wydawcy Pana Janusza Czarneckiego z Piotrkowa Trybunalskiego… Otóż głównie są to wielkie koncerny farmaceutyczne, takie które decydują o przepływie pieniędzy na rynku leków. To są firmy, które produkują leki oryginalne. Dla większości leków oryginalnych w roku 2012 kończy się ochrona patentowa. Interesy tych firm zostały zagrożone przez producentów „generyków” czyli odpowiedników leków oryginalnych, przy produkcji których nie trzeba aż tyle zachodu. Dlatego te koncerny potrafiły tak wpłynąć na rząd, żeby ten wprowadził rozwiązania korzystne dla nich, a niekorzystne dla producentów tzw. „generyków”. W ustawie jest taki zapis, że jeżeli producent sprzeda więcej leków refundowanych niż zostało zakontraktowane przez Ministerstwo Zdrowia, będzie płacił kary. Dla gigantycznej firmy produkującej leki oryginalne ta kara to jest sprawa nieważna, może sobie pozwolić na takie kary. Natomiast dla małych firm produkujących „generyki” taka kara jest często zabójcza. W ten sposób wielkie koncerny uporządkowały sobie rynek.
Ale chodziło nie tylko o to. Chodziło także o hurtownie farmaceutyczne, które tym „rekinom” producenckim psuły rynek. Producent wiedział co się dzieje z jego lekiem tylko do momentu wyjścia leku z zakładu produkującego, natomiast hurtownie grały sobie później ceną tego leku, w związku z tym, przynajmniej na polskim rynku, zaczęły odgrywać najważniejszą rolę. Hurtownie, według ustawy, która obowiązywała, według prawa farmaceutycznego, nie powinny mieć własnych aptek. Tymczasem jedna z największych hurtowni – Polska Grupa Farmaceutyczna – chwaliła się nawet w telewizji, że ma dwa tysiące własnych aptek.



A jaka jest odpowiedzialność polityków? Wspomniał Pan tylko o wielkich firmach producenckich i hurtowniach… W końcu to politycy uchwalili ustawę, która w tym momencie wywołuje takie zamieszanie…
Tak, ale politycy nie mają żadnego pola manewru. Słynne słowa pana Kalisza „Wreszcie zdyscyplinowaliśmy koncerny farmaceutyczne” nie mają pokrycia w rzeczywistości. Jest zupełnie odwrotnie – to koncerny farmaceutyczne, te największe, te „rekiny”, zdyscyplinowały rząd. Teraz się mówi: „ustawa jest zła, należy ją zawiesić, napisać od początku”. Nic z tego nie będzie, bo to jest nie na rękę producentom, którzy decydują o tym rynku, czyli koncernom farmaceutycznym. Do tego nigdy nie dojdzie. To całe zamieszanie, proszę zauważyć, dotyczy tylko spraw marginalnych: wypisywania recept przez lekarzy, którzy mają decydować o poziomie odpłatności, czy to ma być 30%, 50%, ryczałt czy bezpłatnie. Takie rzeczy są naprawdę nieistotne. By wystarczyło  nakazać lekarzom zakupić sprzęt komputerowy z oprogramowaniem do wypisywania recept. Aptekarzy kiedyś NFZ zmusił do całkowitego skomputeryzowania się!
Ale te – jak Pan to nazwał – „sprawy marginalne” – najbardziej dotykają zwykłych ludzi…
Nie, najbardziej dotyka ludzi to, że nie ma tutaj wolnego rynku. Wolny rynek by załatwił sprawę. Leki są drogie. Np. jeśli chodzi o informatykę zauważmy, że komputery czy programy komputerowe są coraz tańsze, dlatego, że państwo się do tego nie miesza. Natomiast jeżeli jest refundacja na leki to państwo ustala cenę z producentem leku i tutaj nikomu nie zależy na tym, żeby cena tego leku była niska. Jest ręcz odwrotnie – każdy chce żeby była jak najwyższa, bo płaci i tak podatnik.
Państwo jako środowisko aptekarskie również zabiegaliście o zmianę sytuacji na rynku leków. Czy wasze zabiegi zakończyły się sukcesem?
Tak, nasze zabiegi zakończyły się sukcesem. Chodzi o to, że od roku 2001 działała ustawa o cenach, która dyskryminowała detalistów, dyskryminowała aptekarzy. Powodowała ona taką sytuację: mała apteka pojedynczego właściciela mogła kupić dany lek w cenie np. 188 zł., po czym mogła sprzedać dzięki tzw. maksymalnej cenie urzędowej za 200 zł. (tzn. tyle refundował Narodowy Fundusz Zdrowia, do takiej kwoty), natomiast druga apteka – sieciowa, która kupowała w pakietach duże ilości leków, ten sam lek kupowała po 5 zł. i też dostawała refundację 200 zł. To nie była żadna konkurencja, nie działał tu żaden rynek, to było po prostu wielkie oszustwo.
Czy pacjenci w chwili obecnej rzeczywiście odczuwają to zamieszanie, pomijam już akcję „pieczątkową” lekarzy i bałagan jeśli chodzi o to, kto ma ponosić odpowiedzialność za wypisanie recepty. Chodzi mi o ceny. Czy rzeczywiście leki radykalnie zdrożały?
W sytuacji, kiedy skasowano tę promocję i kiedy apteki nie mogły sprzedawać pacjentowi leku za grosz, a w rzeczywistości pobierać od NFZ maksymalną cenę urzędową to zdrożały dla pacjenta, bo pacjent płacił grosz czy złotówkę, a teraz płaci 12 zł. Dla pacjenta jest drożej.
Jak Pan przewiduje rozwój sytuacji, czy dojdzie do jakichś dymisji? Jaki będzie rozwój sytuacji na rynku leków, co się będzie działo z małymi rodzinnymi aptekami i czy pozycja aptek sieciowych będzie się ugruntowywać, czy też będą może w jakiś sposób marginalizowane przez to, że nie mogą już stosować takich promocji?
Wiadomo, że marża apteczna będzie mniejsza. Do tej pory apteki korzystały z dużych rabatów, upustów, które dawały firmy produkujące leki i hurtownie. W tej chwili marża hurtowni też została mocno ograniczona i  będzie maleć co rok  do 2014 roku. Natomiast już marża apteczna jest tylko ściśle wyliczona i apteki przez to na lekach refundowanych nie będą miały takiego dużego zarobku jak wcześniej, z tym że wcześniej ten duży zarobek miały tylko apteki sieciowe, a te małe były skazane na wymarcie. Teraz trochę sytuacja się odwraca. Prowadzenie apteki sieciowej wymaga dużych kosztów, właściciel takiej apteki może w niej, owszem, pracować, ale tylko w jednej, natomiast w pozostałych musi zatrudniać pracowników, a w aptece pojedynczej, właściciel apteki często jest magistrem farmacji i on sam może prowadzić aptekę, ewentualnie ze swoja rodziną. Koszty więc są mniejsze. I tu może wygrać, bo nie będzie to już taki opłacalny biznes dla tych, którzy grali na tym rynku, natomiast dla ludzi, którzy mają wykształcenie farmaceutyczne wróci normalność. Tak jak było przed 2001 rokiem.
Czy nowa ustawa o refundacji przybliżyła nas do wolnego rynku w kwestii handlu lekami?
Na pewno nie, ale też rynek leków refundowanych nie był wolny przed tą ustawą. Przed końcem zeszłego roku nie był to wolny rynek i nadal nie jest.
Rozmawiał Paweł Sztąberek
Foto: PSz/Prokapitalizm.pl

12 KOMENTARZE

  1. Nie odpowiedziałem na pytanie:
    ” jak przewiduję
    rozwój sytuacji, czy dojdzie do jakichś dymisji”.
    Znajdzie się kozioł ofiarny i tym kozłem
    będzie farmaceuta, ewentualnie farmaceuci.
    W Ministerstwie Zdrowia szef resortu to lekarz (więc nie do ruszenia). Najwyższe stanowisko jakie przysługuje farmaceucie to zastępca dyrektora departamentu leków!
    W sejmowej komisji zdrowia 80% to lekarze.
    Farmaceuty posła w obecnej kadencji nie ma
    ani jednego !!!

  2. Abolicja bez abolicji!
    Byłem minionej nocy w Sejmie RP.
    Z przykrością muszę stwierdzić,
    że większość członków sejmowej komisji zdrowia nie miała zielonego pojęcia nad czym głosowała. W/g rządu i większości posłów aptekarza nie można nie karać – czyli traktować go w sposób podobny jak lekarza.
    My aptekarze zostaliśmy zmuszeni by realizować na zniżkę tylko te recepty, które prawidłowo wypisze lekarz.
    Piotr Korzeniowski

  3. Przepraszam za nieścisłość!
    Przepraszam Pana Janusza Czarneckiego za przypisanie mu w drugiej części rozmowy (wywiadu) nie Jego lecz moich poglądów.
    Piotr Korzeniowski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here