(…) Więc kiedy okazało się, że pan Andrzej Seremet na stanowisku prokuratora generalnego pozostaje, zaraz dowiedzieliśmy się, iż aresztowany niedawno z wielkim przytupem przez kabewiaków Brunobomber nie tylko „chciał” wysadzić w powietrze Sejm z panem prezydentem Komorowskim, premierem Tuskiem i sejmującymi stany – ale również zamordować – horrtible dictu! – panią redaktor Monikę Olejnik i panią prezydent miasta stołecznego Warszawy, Hannę Gronkiewicz-Waltz.

Co mu zawiniła pani Hanna Gronkiewicz- Waltz – Bóg raczy wiedzieć, natomiast na wieść o pragnieniu zgładzenia pani redaktor Moniki Olejnik, cała Polska wprost zatrzęsła się z oburzenia. A to bezczelny i niebezpieczny konspirator! Nie tylko „chciał” wysadzić, ale nawet – zamordować, a w dodatku wszystkie swoje zuchwalstwa rozgłaszał na prawo i lewo w Internecie, za pomocą którego zamierzał też pozyskać wspólników. Na szczęście kabewiacy natychmiast spenetrowali prawdę i nie tylko podesłali mu „pomocników” i adeptów do „szkolenia”, ale w dodatku – przez cały rok prowadzili z nim subtelną „grę operacyjną”, żeby ogłoszenie rewelacji przypadło w odpowiednim momencie. To znaczy – w momencie, gdy zapadnie decyzja, by walkę klasową zaostrzyć.

I cóż się okazało? I natychmiast się okazało, że Brunabomber nie jest odosobniony. Oto Grzegorz Braun, wprawdzie trochę wcześniej, niemniej jednak oświadczył, że zdrada i zaprzaństwo powinny być karane – najlepiej śmiercią i w dodatku kandydatów do ukarania dopatrzył się nie gdzie indziej, tylko w „Gazecie Wyborczej” i TVN. Gołym okiem widać, jak zbrodniczy spisek zatacza coraz szersze kręgi i tylko patrzeć, jak wszyscy mądrzy, roztropni i przyzwoici znowu dostaną dyspensę na wiarę w teorie spiskowe, podobnie jak w roku 2002, kiedy to do red. Michnika podstępnie przyszedł Rywin ze słynną „propozycją korupcyjną”. Jakże inaczej, kiedy dzięki deklaracji Grzegorza Brauna potencjalną ofiarą znowu mógł być nawet sam pan red. Adam Michnik, albo pani red. Monika Olejnik?

Wprawdzie pan Grzegorz Braun mógł wygłosić swoje opinie pod wpływem irytacji spowodowanej upływem 17 lat od dnia oskarżenia premiera Józefa Oleksego przez ministra spraw wewnętrznych w jego rządzie Andrzeja Milczanowskiego o szpiegostwo na rzecz Rosji, ale czyż to go usprawiedliwia? Wprawdzie mimo upływu 17 lat nie tylko nikt z tego powodu nie został pociągnięty do odpowiedzialności, ale nawet nie wiemy, kto to był, ten cały „Olin”, podobnie jak „Minim”, czy „Kat” – dwaj pozostali szpiegowie – ale przecież pan Grzegorz Braun nie jest dzieckiem i wie, że jednym z fundamentów ustrojowych III Rzeczypospolitej jest zasada: „my nie ruszamy waszych – wy nie ruszacie naszych” – i że surowa ręka sprawiedliwości ludowej spada dopiero na tych, którzy tę zasadę próbują naruszyć.

Dlatego też nie jest rzeczą przypadku, że Grzegorz Braun spotkał się z powszechnym potępieniem zarówno w szeregach koalicji rządzącej, jak i w szeregach opozycji. Każdy przecież rozumie, że możemy się przekomarzać, a nawet – prowadzić „wojnę polsko-polską” – ale w granicach przyzwoitości, to znaczy tak, żeby nikomu nic się nie stało. Dlatego właśnie frakcje kotylionowe kładą taki nacisk na smoleńskie credo – że „nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało” – że nawet w Smoleńsku nie doszło do złamania owej zasady.

Pozornie sprzeczna z tym dążeniem wydaje się kuracja przeczyszczająca, jaka pan Hajdarowicz przeprowadził w kupionej niedawno „Rzeczpospolitej” oraz tygodniu „Uważam Rze”. Po słynnej aferze trotylowej rzeź niewiniątek nastąpiła najpierw w „Rzeczpospolitej”, gdzie posadę utracił redaktor naczelny pan Wróblewski, sprawca afery – red. Gmyz i inni – a obecnie rózga surowości spadła na pana Lisickiego, naczelnego „Uważam Rze”, z którym odeszli właściwie wszyscy co bardziej znani dziennikarze. Mianowany przez pana Hajdarowicza na stanowisko naczelnego pan Jan Piński jest rodzajem „Jana bez ziemi”, bo siłą tygodnika są jego publicyści. Ale już Voltaire zauważył, że „kiedy Padyszachowi wiozą zboże, kapitan nie troszczy się, jakie wygody mają myszy na statku”. Toteż i pan Hajdarowicz, co do którego tylko utwierdziłem się w podejrzeniach, że nie operuje własnymi pieniędzmi, tylko jest rodzajem „słupa” razwiedki do różnych operacji na rynku medialnym – otóż pan Hajdarowicz najwyraźniej nie myśli o żadnych interesach, a tylko o zadaniu przygotowania medialnej niszy ekologicznej dla kotylionowej frakcji narodowej, pomyślanej, jako rodzaj ideologicznej i politycznej zapory przed „faszystami”, którzy zaczęli nadawać ton Marszom Niepodległości.

Tacy eunuchoidalni narodowcy, wytresowani w tolerancji oraz staranie wykastrowani z wszelkich „ksenofobii” i antysemityzmów”, mogą nawet stanowić znakomity kwiatek do kożucha, bo cóż to szkodzi Żydom mieć w Polsce własnych narodowców”? W perspektywie scenariusza rozbiorowego jest to nawet ze wszech miar wskazane! Oczywiście oprócz tych środków „miękkich”, w przygotowaniu są również twardsze, w postaci nowelizacji przepisów kodeksu karnego o zwalczaniu „mowy nienawiści”, w które angażują się wszystkie ugrupowania parlamentarne, no i bezterminowe prewencyjne więzienia, testowane właśnie przez pobożnego ministra Gowina na „przestępcach”, ale wiadomo, że co dobre dla „przestępców”, to jeszcze lepsze będzie dla wrogów ludu, co to nie liczą się z niczym i gotowi są podnieść zbrodniczą rękę nawet na panią red. Monikę Olejnik!

Stanisław Michalkiewicz

Pełna wersja artykułu…

Wypowiedź Stanisława Michalkiewicza na temat możliwej przyszłości Romana Giertycha…

12 KOMENTARZE

  1. Propozycję pisania do Uważam Rze dostał JKM. Czyżby powyższe słowa SM-a („narodowcy kotylionowi”)świadczyły o tym, że drogi obu panów powoli zaczynają się rozchodzić? Czy tylko kwestią czasu jest, kiedy p. JKM wraz z Romanem Giertychem tworzyć będą „opozycję” z nadania Donalda i Bronka?

  2. @Paweł
    Uważa Pan, że JKM jest:
    a) śpiochem na prawicy, który wkrótce zostanie zagospodarowany
    b) przygłupem/narcyzem, który da się ustawić w pozycji dekoracji
    c) politykiem, który wykorzysta każdą szansę do realizowania opartego o idee programu
    Bądźmy konkretni, zwłaszcza w poważnych zarzutach.

  3. Śpiochem to nie jest, bo od lat otwarcie funkcjonuje w życiu publicznym… Właściwa odpowiedź to chyba połączenie punktu „b” i „c”, tyle że część odpowiedzi „c” – „do realizowania opartego o idee programu”, zastąpił bym sformułowaniem: „do realizowania własnych ambicji, by funkcjonować w mediach”.
    Nie chcę się bardziej na ten temat rozwodzić ponieważ przez wiele lat szanowałem JKM i częstokroć usprawiedliwiałem przed ludźmi jego okazjonalne wybryki, choć wiedziałem, że nie powinny mieć miejsca. Dlatego, w odróżnieniu od np. p. Wasiukiewicza, nie chcę walić w JKM.
    Poza tym ja tylko snuję pewną hipotezę, nie wiem jak się potoczą losy zakładania koncesjonowanej prawicy. Ale nie wykluczam takiego wariantu. To, że może się zdarzyć wariant punktu „b” świadczy choćby obecność JKM na zaprzysiężeniu Brona na prezia w 2010 roku. Po co tam polazł? Chyba tylko po to, by wzbudzić sensację (co mu się udało), albo tez po to, bo jest własnie takim przygłupem/narcyzem, który da się ustawić w pozycji dekoracji…
    Pozdrawiam

  4. JKM juz spelnil swoja role agenta. Teraz przestaje sie coraz bardziej kryc. Niestety jak widac prawda nadal nie dociera. Panie Pawle prosze wykonac proste zadanie logiczne. Czy Wacek z ulicy jest w stanie osiagac poziom zaistnienia na scenie taki jak JKM? Odp: NIE! W zwiazku z tym kim jest JKM? Odp. jest banalnie prosta i zna ja nawet uczen klasy czwartej potrafiacy myslec logicznie.

  5. Bardzo tęsknię za taką „narodową frakcją kotylionową”. Może będzie zdrowsza na umyśle, myśląca poważnie o Państwie Polskim, poważnie traktująca chrześcijaństwo i zasady wiary katolickiej, może będzie pozbawiona chamstwa, faryzeizmu. Partia, czy frakcja z którą da się rozmawiać i dyskutować, za którą nie trzeba będzie wstydzić się. Może być z Romanem Giertychem, może być z Jarosławem Gowinem, może być z Jackiem Żalkiem, może być z Pawłem Kowalem, może i z Kluzik-Rostkowską. Ale z pewnością bez największego szkodnika Jarosława K. i jego pomagierów, Hofmana, Maciarewicza, Fotygi, Ziobry, J.Kurskiego, Dorna, Artura Zawiszy, ambitnego wiecznego aspiranta do prezydentury Korwina-Mikke, „moralistów” reżysera G.Brauna, b.agenta CBA Tomka z zerową moralnością, Jana Tomaszewskiego znawcy piłkarskich serc, trotylowca Gmyza, bombera Brunona K., speców od białej rasy, prawdziwych Polaków, prawdziwych katolików, prawdziwych patriotów, ludzi zakompleksionych, chorych od nienawiści do bliźniego swego, traktujących komunistę, Żyda, „pedała”, lewaka, „czarnego” lub „żółtego”, bezwyznaniowca lub wyznawcę innej religii, członka lub sympatyka innej partii politycznej, jak podczłowieka, wroga śmiertelnego, kogoś gorszego, kogo trzeba zgnoić, obrazić a najlepiej zlikwidować. W jednej ręce krzyż, różaniec i flaga biało-czerwona; w drugiej kij, parasolka, kostka bruku, wyrwana ławka, bagnet, karabin lub odpalona bomba lub granat. Opluć kogoś, wyzwać od zdrajców, agentów to norma. A pogrzebać w życiorysach przodków oponenta, przeciwnika politycznego to jest już argument naukowy, bo geny i cechy charakteru przechodzą z pokolenia na pokolenie, niezależnie od okoliczności życiowych i dziejowych. Ale żeby tak pogrzebać w życiorysach przodków tychże badaczy to ciekawych rzeczy można by dowiedzieć się, rewelacje wręcz. Ale raz rzucone błoto, czy g…no przykleja się, niezależnie czy to prawdziwa, czy fałszywa to łatka i jak prędko uda się udowodnić swą niewinność i czystość. Przekonał się o tym niejeden, choćby prof. Wiesław Chrzanowski.

  6. Tak… Marko, zawsze chętny do komentowania, na moją prośbę jakoś zamilkł… W dzisiejszym „Najwyższym Czasie” jest tekst Leszka Szymowskiego na temat inwigilacji dziennikarzy przez bezpiekę w III RP, zawierający m.in. informacje, które tu wcześniej podał Marko. Zgoda, że część z nich jest już dość powszechnie znana, ale nie wszystkie… Szymowski na pewno nie znalazł tych newsów na śmietniku, tylko dał mu je ktoś z bezpieki. Dlatego coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że Marko to prowokator. Dopóki nie poda źródła pochodzenia treści swojego wcześniejszego komentarza, zostaje on zablokowany.
    Pozdrawiam

  7. Marko to hejter, czyli jak podaje słownik miejski.pl anonimowy lamus,który ukrywa się pod nickiem,dogryzając wszystkim,najczęściej ludziom popularnym. Swoimi postami zaśmiecają sieć. w internecie przecież tak łatwo być anonimowym 🙂

  8. A Carlito to oczywiscie znana postac z imienia i nazwiska. Wez czlowieku sobie zrob porzadny wstrzas mozgu moze wtedy zauwazysz, ze napisales dokladnie o sobie. Co wniosles tym wpisem? zasmieciles tylko przestrzen.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here