Przed laty Polacy, mimo życia za Żelazną Kurtyną, a może właśnie poprzez stosunek do niej, byli symbolem walki z reżimem komunistycznym, z reżimem Polski socjalistycznej, z ZSRR, byli żywym symbolem walki o wolny świat.



Dziś, według sondażu z grudnia 2012 roku, Polacy są największymi entuzjastami socjalistycznej Unii Europejskiej – aż 81% mieszkańców nad Wisłą popiera euro-reżim!
Dawniej Polacy walczyli z komunistami i socjalistami pokroju Gomułki, Bieruta, czy Jaruzelskiego. Dziś dają się rządzić (i wydają się z tego powodu szczęśliwi), takim ludziom jak…
No właśnie, jakim ludziom? Powiedzmy to na przykładzie Komisji Europejskiej, jednej z najważniejszych instytucji UE.
Przypomnijmy wpierw kilku poprzedników obecnego przewodniczącego KE, Jose Manuela Barroso. Pierwszym z nich był niejaki Walter Hallstein, twórca tzw. doktryny Hallsteina, która nie uznawała zastałych po II wojnie granic państw komunistycznych, w tym granic PRL-u. Tym samym nie uznawał powrotu Dolnego Śląska, czy zachodniego Pomorza do macierzy. Uważał te ziemie za czysto niemieckie.
Innym ciekawym przewodniczącym Komisji Europejskiej był Sicco Mansholt sprawujący tę funkcję w latach 1972 – 1973. Życiorys tego człowieka jest jednoznaczny – wychowywał się wszak on w rodzinie o tradycjach socjalistycznych (ojciec był delegatem Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej, natomiast dziadek był zwolennikiem m.in. Ferdinanda Domela Nieuwenhuis`a, który szeroko głosił koncepcje anarchokomunizmu). Zresztą Sicco Mansholt był sekretarzem lokalnym Sociaal Democratische Arbeiders Partij, a później z ramienia Partii Pracy był holenderskim Ministrem Rolnictwa, Rybołówstwa oraz Dystrybucji Żywności. Uznaje się także, że był on pod silnym wpływem tzw. Klubu Rzymskiego, który zwiastował wyczerpanie się wszystkich istotnych zasobów naturalnych w roku 1995. Jak widzimy, niemal 20 lat później świat ma się dobrze w tym względzie, choć socjalistyczni politycy nadal używają podobnych haseł jako straszaków i haseł wyborczych.
W latach 1977 – 1981 Komisji Europejskiej przewodniczył Roy Jenkins, czyli członek brytyjskiej Partii Pracy, zresztą był także założycielem Partii Socjaldemokratycznej. Można więc powiedzieć, że świetnie wpisywał się w koncepcje socjalistycznej UE.
Jacques Delors, który przez 10 lat, bo od 1985 roku począwszy, był przewodniczącym KE, już od roku 1974 był aktywnym członkiem francuskiej Partii Socjalistycznej. O tym, że chętnie zajmował (i zajmuje) się on propagowaniem socjalistycznej wiary, świadczy fakt, iż jego córka – Martine Aubry, jest od 2008 roku pierwszym sekretarzem Partii Socjalistycznej. Tak właśnie wychowywana jest dziś europejska młodzież.
W 1995 roku urząd przewodniczącego KE przejął Luksemburczyk Jacques Santer, członek Europejskiej Partii Ludowej, głoszącej niezbyt wolnorynkowe hasła. Zresztą o uczciwości tego człowieka świadczy fakt, iż Santer musiał ustąpić ze sprawowanego stanowiska (w 1999 roku) po pełnych korupcji, oszustw i nepotyzmu skandali, związanych z socjalistyczną expremier Francji, a ówczesną panią komisarz – Edith Cresson.
Miejsce Santera zajęła kolejna „wybitność”, czyli Romano Prodi, uznawany za lewe skrzydło Chrześcijańskiej Demokracji. Człowiek ten znany jest m.in. z tego, iż wskazał miejsce zamordowania w 1978 roku przez Czerwone Brygady innego polityka chadecji – Aldo Moro. Co ciekawe, Prodi twierdził, że źródłem jego wiedzy na temat lokalizacji zwłok były… seanse spirytystyczne. Faktycznie jednak podejrzewany był o współpracę z KGB, co zresztą zeznać miał sam Litwinienko.
I tak oto docieramy do sprawującego dziś funkcję przewodniczącego Komisji Europejskiej Jose Manuela Durao Barroso. Pewnie mało który z polskich euroentuzjastów wie, że człowiek ten w czasach studenckich był członkiem maoistowskiego Rewolucyjnego Ruchu Portugalskiego Proletariatu. W 1980 roku wstąpił do Partii Socjaldemokratycznej, by w 1999 roku zostać jej przewodniczącym. Nigdy jednak nie wyparł się swoich dawnych poglądów, mówiąc m.in.: „Nie wstydzę się tego, co robiłem, gdy byłem 18-latkiem na wydziale prawa w Lizbonie w tych rewolucyjnych czasach.” Oczywiście dzisiaj czasy są mniej rewolucyjne, bo ci rewolucjoniści stoją u szczytu europejskiej władzy i bez zawieruchy mogą wprowadzać w życie swoje komunistyczne pomysły.
Na tym nie koniec. Wszak wspomnę jeszcze o kilku ciekawych personach, które Barroso ma pod sobą, jako ich przewodniczący. Mam na myśli lewicowych komisarzy zasiadających w tej instytucji działającej na wzór dawnych partii komunistycznych. A oto nasze (czerwone) gwiazdy:
Catherine Ashton – członkini brytyjskiej socjalistycznej Partii Pracy. Pracując w Kampanii na rzecz Rozbrojenia Nuklearnego (CND) reprezentowała organizację m.in. na zjazdach brytyjskiej Partii Komunistycznej. Współpracowała także z periodykiem „Marxism Today”, holenderskimi aktywistami komunistycznymi (z grupy „Stop the neutron bomb”) oraz z Francuską Partią Komunistyczną. Wydaje się więc, że sympatie pani Ashton są wyraźnie widoczne, a jej wysoki status w strukturach UE daje tylko szansę nie tylko na szerzenie wiary komunistycznej, ale i wprowadzanie tego typu (głupich) pomysłów w życie.
Joaquin Almunia – w latach `70 pracował dla hiszpańskich związków zawodowych, w 1979 roku otrzymał mandat parlamentarny z ramienia Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej.
Siim Kallas – Estończyk o bardzo „bogatym” życiorysie. Najpierw pracował dla Ministerstwa Finansów Estońskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej (gdzie zapewne został przeszkolony z „zalet” gospodarki centralnie planowanej…), następnie był dyrektorem Centralnej Rady Kas Oszczędnościowych w Estonii, a w 1989 roku wybrany został do Rady Najwyższej ZSRR. W latach 1989 – 1991 przewodniczył Zrzeszeniu Związków Zawodowych. Warto też pamiętać, że od 1972 do 1990 roku był nieprzerwanie członkiem Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. Skoro padło ZSRR, pewnie dziś próbuje reaktywować ją pod postacią UE.
Andris Piebalgs – Łotysz znany z wprowadzenia zakazu sprzedaży popularnych żarówek na terenie UE. Nic dziwnego, że ma takie pomysły, skoro był też członkiem Komunistycznej Partii Łotwy, by później podjąć pracę w Ministerstwie Oświaty Ludowej Łotewskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Trudno jednak powiedzieć, by należał do specjalnie oświeconych.
Maria Damanaki – grecka parlamentarzystka, początkowo związana z Partią Komunistyczną, następnie ze skrajnie lewicową partią Synaspismós. Czyli niespecjalnie zmieniła poglądy…
Stefan Fule – czeski działacz Partii Komunistycznej (w latach 1982 – 1989) szukający swojego miejsca w socjalistycznych strukturach UE.
Laszlo Andor – związany z socjalistyczną Fundacją Jozsefa Attilli, zasiadał w jej władzach w latach 2002 – 2007. Zresztą był też doradcą „ekonomicznym” socjalistycznego premiera Węgier – Ferenca Gyurcsánego.
O takie europejskie „mądre głowy” walczyli dawniej Polacy z polskimi „mądrymi głowami” zarządzającymi gospodarką? W takim razie po co walczyli z socjalistami i komunistami? Żeby z radością oddać władzę socjalistom i komunistom…
Oleg Siewierny
Foto.: Jan Bodakowski
Autor prowadzi blog ja-obcy: Polska widziana oczami obcokrajowca. Przedruk za zgodą Autora.

8 KOMENTARZE

  1. A najlepszy z nich wszystkich Jose Manuel Baroso – lewak, maoista i rewolucjonista. Dziś mówi pięknie, bez agresywnej retoryki bo jest u władzy i nie wypada (w końcu poprawność polityczna), ale co w człowieku siedzi to siedzi całe życie ;/ Mao, Marks, Engels, Lenin i Stalin wspólnie opijają teraz zwycięstwo, które pewnie niedługo nastąpi ;/

  2. Wszystko prawda, ale moim zdaniem nie do końca pełny obraz. Ilu buntujących się Polaków walczyło z socjalizmem, a ilu o zwyczajnie większą michę? Nie przeceniałbym przenikliwości i ideowości mas.
    Daje to również odpowiedź na obecny entuzjazm. Co było przed 2004? Dziura Bauca i bezrobocie 20%. Teraz bezrobocie mniejsze, choć znowu rośnie (deficyt też), ale da się konkretnie dorobić w funtach czy euro.
    Innymi słowy masom jest lepiej. Że niby na kredycie i zmywaku? A co mie tam panie jakieś wasze izmy i inne bajki dadzom? Demokracja…

  3. A ja słyszałem, że UE jest zbyt liberalna 😉 😛 i to niejeden raz! Czyżby coraz częściej otaczali mnie skrajni euro-komuniści?

  4. Wstępując do unii, obiecywano Polakom jakieś dopłaty, jakieś rynki zbytu itp. Ale najważniejsza i jedyna w 100% sprawdzona obietnica to możliwość legalnego wyjazdu za granicę do pracy. I co ciekawe to jest do tej pory najważniejszym proeuropejskim manewrem na który Polacy patrzą jak na zbawienie. Żadne reklamy funduszy, żadne regulacje rynku ale robota za granicą.
    Tak już obrzydzono (często na zlecenie tych do których teraz Polacy wyjeżdżają) Polakom swój rodzinny kraj, że UE jest super bo pozwala pracować za granicą. Nikt nie marzy o dobrej pracy w Polsce, nikt się nie łudzi. Za granicą jest super.
    Niszczenie finansowe narodu i budowanie kompleksu niższości względem zachodu daje efekt, euro optymizm.

  5. Może i na początku oni wszyscy walczyli z PRL-owskim socjalizmem…
    …ale jak już poczuli smród publicznych pieniędzy to im się wizje odwróciły i sami zaczęli kombinować, jak tu robić podobne interesy jak towarzysze z PZPR.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here