W trudnych czasach przyszło żyć, od 2008 r. słowo „kryzys” zdominowało debatę publiczną w dziedzinie ekonomii i finansów. Kryzys stał się symbolem czarnowidztwa, politycy i ekonomiści głównego nurtu mówiący o kryzysie dorównują swoimi umiejętnościami apokaliptycznym wizjonerom, którzy wieścili rychły koniec tego świata, nie dostrzegając nadziei na lepsze jutro.


Kryzys zaprząta myśli ekonomistów na całym świecie i zmusza do dyskusji na temat przyszłości. Analitycy rynków finansowych nie dostrzegają faktu, że ów kryzys nie jest żadnym kryzysem finansowym jakim rysują go eurokraci a jest jedynie problemem, który powstał w głowach rządzących, którzy po prostu nie rozumieją zachowań rynkowych i problemów gospodarki. Bankierzy nie generują dobrobytu, ten dobrobyt i luksus jest napędzany przez podmioty prywatne. To pracowici przedsiębiorcy napędzają gospodarkę. Mimo to rządzący na siłę starają się udowodnić, że są w stanie dokonywać regulacji czy też interwencji, które wyciągną narody z problemów w jakich zalegają ich gospodarki. Próbuje się wmówić opinii publicznej, że w obecnej sytuacji jedynie politycy różnych państw są w stanie wspólnymi siłami odwrócić niekorzystny bieg dziejów. Mamy więc przedstawienia z udziałem premiera Tuska, p. Merkel czy nawet samego Baracka Obamy.

Działalność interwencjonistów działa jak lawina, po jednej interwencji okazuje się, że jest ona niedostateczna i trzeba dokonać następnej korekty. Europa a ściślej strefa euro zaczyna przypominać chomika w kołowrotku, który galopując bez celu stosuje rozwiązania keynesowskie pogrążając się coraz bardziej w nieładzie i chaosie. Obrońcy wspólnej waluty argumentują, że euro prowadzi do obniżenia kosztów transakcyjnych oraz że ułatwia handel. Skąd zatem wziął się kryzys skoro w umysłach geniuszy z Brukseli strefa euro miała być oazą dobrobytu? W strefie euro nie obserwujemy zakładanego dynamicznego wzrostu gospodarczego. Rynek nie znosi błędów, jest bezwzględny a zasady ekonomii nie przestają działać jeśli się je zignoruje. Proces destrukcji już się rozpoczął, politycy i ekonomiści głównego nurtu nie chcą rzecz jasna przyjąć tego do wiadomości. Obwieszczenie bankructwa będzie więc przez nich odkładane w nieskończoność, tak długo jak tylko będą mogli stosować tę zasłonę dymną. Zamiast przyznania się do porażki main-streamowi ekonomiści i politycy stosują jakieś dofinansowania, rekapitalizacje i restrukturyzacje długów. Odkłada się w ten sposób dzień sądu ostatecznego na plan dalszy. Trzeba otwarcie powiedzieć – pozwólcie działać rynkom. Grecy zbankrutujcie, po bankructwie też jest życie. Częściowe bankructwo jednego kraju we wspólnocie unijnej pociąga za sobą kryzys pozostałych państw. Taki kierunek wydarzeń zmusza opinię publiczną do wyciągnięcia daleko idących, niepochlebnych wniosków.

Jakiś czas temu Financial Times ogłosił, że do końca strefy euro pozostało 10 dni. Teatr się zaczyna, licytacja kiedy to się skończy nabiera rozpędu. Pojawiły się nawet konkursy na najlepszą pracę pt. jak bezboleśnie wyjść ze strefy euro. Po cóż więc uciekać przed bankructwem? Dlaczego politycy starają się słowo bankrut zamieść pod dywan czarując społeczeństwa obiecankami i wizjami bez pokrycia?

Z drugiej jednak strony problem strefy euro i światowy kryzys może być szansą dla wolnego rynku, może być szansą powrotu wolności gospodarczej. Wolność ta w ostatecznej fazie kryzysu może odegrać kluczową rolę. Skala tej wolności może rzecz jasna doprowadzić do kompletnej zmiany, im większa swoboda działania tym większe korzyści dla gospodarki. Kiedy genialni politycy ze swoimi keynesowskimi pomysłami wyczerpią już argumenty i nie będą mogli nic zaoferować społeczeństwu, wtedy do akcji wkroczyć musi zasada nieskrępowanego rynku. W tym kluczowym momencie, jak manna z nieba, przyjść z pomocą może klasyczna wersja wolnego rynku, istny powrót do pierwotnego kapitalizmu. Nawet jeśli nie obędzie się bez bólu, warto zaryzykować ponieważ nie mamy nic do stracenia.

Kryzys o którym szumią media działa jak zaklęcie, ilekroć próbujemy przeanalizować przyczyny obecnego stanu światowych gospodarek, dochodzimy do trywialnego wręcz wniosku, że za obecną sytuację odpowiedzialni są tylko i wyłącznie ci, którzy notorycznie starają się dokonywać jakichś regulacji w imię, nieuzasadnionego rzecz jasna, interwencjonizmu państwowego. Kabaret polityczny pod tytułem kryzys musi mieć swój koniec. Należy mieć nadzieję, że po tym spektaklu przyjdzie czas na chwilę ulgi, która spowoduje, że będziemy mogli zaobserwować wolność gospodarczą w prawdziwym działaniu.

Unijne dywagacje na temat działania Banku Centralnego i jego hipotetycznego poszerzenia uprawnień są zwyczajną ułudą i chowaniem głowy w piasek. Ekonomiści już dawno dostrzegli, że to ślepy zaułek. Politycy nie chcą jednak zrozumieć zasad ekonomii, sądzą, że można sprzeciwiać się zasadom rynku, bawiąc się w kotka i myszkę z rzeczywistością. Eurokraci doskonale zdają sobie sprawę, że euro jest dla nich ostatnią szansą na utrzymanie procesu centralizacji władzy we wspólnocie. Wspólna waluta uzasadnia sens ich polityki i sens istnienia całej wspólnoty, stąd też tak często powołują się oni na wzajemną pomoc i z uporem maniaka będą tego bastionu bronić. Argumentują, że rozpad strefy euro będzie jeszcze bardziej bolesny niż obecny kryzys. Może i tak będzie, ale podobną argumentację w latach 80-tych stosowali przedstawiciele Związku Radzieckiego. ZSRR się rozpadło, tragedii nie było. Tak więc ostatni bastion eurokratów – euro chyli się ku upadkowi. Nic nam do tego, wystarczy jedynie obserwować ten rychły koniec. W dniu upadku strefy euro trzeba będzie wyciągnąć butelkę szampana, napić się i z ulgą odetchnąć – skończyło się.

Karol Mazur

13 KOMENTARZE

  1. Tak dla rozweselenia z innej beczki pośrednio związanej z ekonomią, finansami i międzyludzkimi stosunkami: DZIŚ w PROGRAMIE II TVP ROZPOCZYNA SIĘ SERIAL o WROCŁAWSKICH PRACOWNIKACH SOCJALNYCH. Może być mocna rzecz, bo nie będzie to komedia. Zwiastuny i opisy w programie zapowiadają wspaniały serial o wymowie poruszającej serca.

  2. Upadku euro chca najbardziej ci, ktorzy je wprowadzili. Szkoda, ze dotad nikt nie pokazal tutaj jak Goldman Sachs wpuscil w maliny Grecje i np. Wlochy i jak je wycyckal. Euro nie jest juz dla GS potrzebne, wrecz konieczny jest powrot do narodowej waluty zeby mozna bylo zaczac czerpac zyski z tego co sie przejelo. Otwieranie szampana to oszukiwanie samego siebie, ze cos sie zmienia i do tego na lepsze. Zamiast butelczyny kupcie panowie sobie duze lupy albo nawet mikroskopy i zobaczcie pod nimi prawed, jaka jest przed wami skrywana.

  3. Słowem kryzys załatwia się wszystko i ludzie muszą w kryzys wierzyć. Tylko nie podaje się przyczyny tego KRYZYSU. A przecież każdy lekarz powinien leczyć przyczynę a nie chorobę. Przyczyną kryzysu jest LICHWA, oraz pazerność rządzących na pieniądze (oszczędzać trzeba na najbiedniejszych a nie nas samych). Rządzący tworzą masy nowych ustaw, przepisów, nawet niezgodnych z konstytucją, a do ich zastosowania potrzeba całe masy nowych urzędników.
    Ale czy na tym oszczędzać nie można? Jaki rząd zmniejszył biurokrację? Czy w biurach Unii zmniejszono biurokrację? (Oni zarabiają setki razy więcej niż człowiek ciężko pracujący – tworzący dobra kraju, czy Unii). Biurokraci nie budują dochodu narodowego, a tylko pożerają to co wypracują inni.
    Lecz sprawą zasadniczą w tzw. KRYZYSIE jest LICHWA. To poprzez lichwę, czyli pożyczki na duży procent rujnuje się gospodarki państw, nie tylko Unii. Dotyczy to także najpotężniejszego ekonomicznie państwa, czyli USA. Czy to jest logiczne, że wszystkie państwa zadłużają się coraz bardziej i nie są w stanie spłacić pożyczek. U kogo tak wszyscy się zadłużają? Kto ma tyle pieniędzy (dóbr), że wszystkim krajom pożycza?
    Tych pieniędzy nie ma w rzeczywistości, a są tworzone z cyfr, na kartkach papieru, lub w komputerze. Tych długów nie można spłacić, gdyż nie ma na świecie w obiegu tyle pieniędzy.
    (Przykładowo: pożyczając pieniądze z banku na kupno domu, po skończeniu spłat hipoteki, oddajesz do banku dwa, lub trzy razy tyle pieniędzy co pożyczyłeś). Gdyby tak przykładowo wszyscy ludzie na ziemi pożyczyli pieniądze na kupno domu, to możliwe jest oddanie tylko pożyczonych pieniędzy, a nie odsetek (lichwy), gdyż taka ilość pieniędzy nie istnieje.
    To nie jest „kryzys strefy Euro” to jest kryzys całego systemu finansowego, który został wprowadzony przez bankierów w celu wyzyskiwania ludzi i narodów. Te „kryzysy”
    są sztucznie wywoływane przez finansjerę, na których oni się bogacą, a biednieją biedni. Politycy są tylko marionetkami w ich rękach.

  4. A propos tzw dlugu publicznego. Cos takiego nie istnieje – jest wylacznie wymyslem z kategorii pojec politycznych i w realnej gospodarce nie moze istniec. Skoro tak wlasnie jest zadne panstwo nie ma realnego dlugu publicznego a podane wyzej wykresy sa propagadna polityczna wymyslona przez Goldman Sachs kasujacego sowite prowizje za „posrednictwo pozyczkowe” nie istniejacego nigdzie realnie pieniadza.

  5. Około 80% gospodarstw rodzinnych w Polsce nie ma żadnych oszczędności. Ok 90% aktywów bankowych posiada niecałe 5% obywatelów Polski. Takie dane przeczytałem jakieś 3 lata temu na ekonomicznej stronie telegazety którejś stacji telewizyjnej. Nie ma co się podniecać.

  6. To czy ludzie trzymaja w skarpecie czy w banku nie ma znaczenia. Z jednej strony gdyby Liga Oszustow chciala cos zrobic wywola infalcje jak w XX wieku w Republice W. i zadrukowany papier nie bedzie nic wart. Z drugiej jesli ukradnie komus oszczednosci zdeponowane na koncie to bedzie musiala je oddac inaczej tlum zagryzie banksterow. Prosze wiec nie tracic w tych zabawnych chwilach zdrowego rozsadku i trzezwosci myslenia Panie Pawle.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here