Podział w środowisku dawnego UPR bardzo martwi ale może stać się przyczyną do pożytecznych wniosków. Rozpad UPR nastąpił w wyniku osobistych ambicji liderów partii, w wyniku niechęci podporządkowania się, nie umiejętności współpracy z innymi ludźmi etc. etc.

Dla mnie to nie jest jakieś duże zaskoczenie, raczej jest to całkowicie zrozumiałe i normalne, większość z kierownictwa dawnego UPR to zadeklarowani monarchiści. Partia też była zarządzana w taki sposób. Nie było możliwości aby rozwiązać spór kto ma być szefem. Monarchia nie ma takiego mechanizmu, musi dojść do rozwiązań siłowych.
Dlatego złośliwości pana Popieli
https://www.prokapitalizm.pl/zanim-nadejdzie-dzien-po-wyborach.html
pod adresem pana Korwina są troszkę nie na miejscu i też smucą. Pan Popiela był prezesem UPR, miał swoją szansę zmienić tę organizację. Z kolei pan Janusz Korwin Mikke poświęca bardzo dużo swoich sił i czasu i z pewnością też pieniędzy na propagowanie swoich idei. Nie ma chyba drugiego tak zaangażowanego działacza w tym gronie.
Być może to kolejne rozdrobnienie jest jedyną okazją aby zastanowić się nad możliwościami współpracy szeroko pojętej prawicy. Póki co żyjemy w systemie z mechanizmami demokratycznymi, partie biorą udział w wyborach i to powinno być punktem wyjścia ewentualnych propozycji współpracy.
Skoro bowiem akceptujemy wybory demokratyczne jako sposób rozstrzygnięcia sporu, kto ma rządzić krajem, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby w ten sam sposób rozstrzygnąć, kto powinien reprezentować szeroko pojętą prawicę. Taki mechanizm nazywa się pra-wyborami i jest z dużym powodzeniem stosowany w innych krajach np. w USA.
Pozostaje jeszcze tylko problem jak rozumieć „szeroko pojętą prawicę”. Każdy z nas ma poglądy na prawie każdy temat i z pewnością chętnie się nimi dzieli. Również pan Janusz Korwin Mikke wyraża swoją opinię w bardzo wielu sprawach. Jest to zrozumiałe. Podobnie pan Donald Tusk w swoim expose złożył bardzo wiele obietnic z różnych dziedzin. Z tym, że w przypadku pana premiera udało się osiągnąć efekt, że każdy kto zgadzał się z nim, choćby w jednej z obiecywanych kwestii, udzielał mu poparcia. Niestety w przypadku pana Korwina mamy do czynienia z przeciwną sytuacją. Ludzie odmawiają udzielenia mu poparcia jeżeli tylko znajdą jedną kwestie, w której się z nim nie zgadzają.
Z tego rozważania wyjawia się jedyne realne rozwiązanie. Ograniczyć liczbę haseł do jednego, najważniejszego problemu, zgromadzić wokół tego problemu jak największą liczbę ludzi (organizacji) a reprezentantów (czy też szefów kampanii) wybrać na drodze pra-wyborów. Po zrealizowaniu tego jednego hasła przyjdzie czas na kolejne, do których znów dobierze się zainteresowane grono osób, którym zależy na ich wdrożeniu.
Ja bym sugerował, że najważniejszą kwestią do rozwiązania na dziś, jest likwidacja przymusu ubezpieczenia ZUS. Jest to największy problem polskiego budżetu, a jednocześnie zniesienie tego przymusu uczyniłoby nasz kraj najbardziej atrakcyjnym gospodarczo miejscem na tej planecie.
A pra-wybory mogłyby być zorganizowane niezależnie w każdym z województw i to zwycięzcy prawyborów stając się szefami kampanii w danym województwie, przygotowywaliby listy kandydatów, którzy później wystartowaliby w ramach wspólnego komitetu.
W Poznaniu została już podjęta taka inicjatywa:
http://www.prawyboryprawicy.pl
Niestety, ludzie zaangażowani nie wierzyli wtedy, że istnieją tak głębokie podziały w środowisku i że porozumienie przez dogadanie się władz jest niemożliwe.
Mam nadzieję, że dziś nikt już nie ma wątpliwości, że dopóki żyją główni liderzy tych ugrupowań porozumienie pomiędzy nimi nie jest możliwe. Ale działacze w pra-wyborach mogliby ich rozsądzić, rozstrzygając problem, kto ma realnie na dziś największe poparcie wyborców.
Czy można by takie prawybory przeprowadzić jeszcze przed jesiennymi wyborami? Można by. Czy zostaną przeprowadzone? Nie spodziewam się. Myślę, że działacze potrzebują doświadczyć kolejnej sromotnej klęski rozdrobnionej prawicy. A czy w przyszłości to do nich dotrze? Oby.
Stanisław Chmielewski

8 KOMENTARZE

  1. Obawiam się, że i kolejna sromotna klęska nikogo niczego nie nauczy. Potrzebni są chyba nowi liderzy, z charyzmą, z darem zjednywania ludzi, konsekwentni, uparci, finansowo niezależni i do tego potrafiący się porozumieć z podobnymi sobie osobowościowo i ideowo. Póki co, trudno takich dostrzec…
    Pozdrawiam
    Paweł Sztąberek

  2. Ale ja już wyobrażam sobie sytuację, kiedy to dotychczas znany Lider np. przegrywa prawybory, obraża się na resztę, po czym ogłasza pospolite ruszenie do swojego nowotworzonego ugrupowania ogłaszając, że „skoro mnie nie chcecie to sam sobie pójdę do wyborów”. A jeśli lider jest znany – jak zaznaczyłem – to na pewno odciągnie wielu młodych, aktywnych od wyników prawyborów i – co prawda – sukcesu nie odniesie, ale znów postawi na swoim, osłabiając również szanse innych.

  3. Właśnie o to chodzi, że porozumienie liderów jest chyba nie możliwe. Bo lider to osoba która chce być na czele. A tam jest miejsce tylko dla jednej osoby.
    Musimy mieć mechanizm jak godzić liderów i jak ich rozsądzać.
    Jak dla mnie pra-wybory są jedyną opcją.
    Problem jest tylko jeden musi się znaleźć grono działaczy którzy te prawybory zorganizują. A obawiam się, że ich nie ma.
    Ludzie nie mają potrzeby istnienia systemu kapitalistycznego. Zdaje się, że nasze społeczeństwo nie jest jeszcze na tym etapie.

  4. Oczywiście, jest takie niebezpieczeństwo ale kompromitacja byłaby spora. Jakoś w stanach do funkcjonuje.
    Myślę, że nastroje dziś są inne, Ci młodzi i aktywni dlatego popierają JKM’a, że wygląda na to, że to on ma większe poparcie. Takie przynajmniej są wnioski z Poznania.
    Myślę, że gdyby przegrał to ta młodzież by za nim nie poszła. To są inteligentni ludzie.

  5. Przepraszam ale wpadam na te strone od czasu do czasu. Moje poglady sa bardziej na prawo od centrum. Musze powiedziec ze cala ta Polska prawica to sa chyba ” jaja”. A jezeli chodzi tzw prawicy naprawde,”o powaznie”, to to jest tragikomedia. Kazdy sobie rzepke skrobie. Prawica gledzi farmazony, utopie przelewaja z pustego do proznego. A komuchy niszcza panstwo i dorobek. Marszalek mial racje jednak. Ze Wam……. Pozdrowienia z Kanaday.

  6. Autor swoją tezę oparł m.in. na dwóch błędnych założeniach:
    – JKM nie jest politykiem, a raczej publicystą-celebrytą,
    – porozumienie liderów prawicy, nie ma takiej opcji przy irracjonalnych sporach personalnych.
    Propozycja ciekawa, ale w klimatach „dobrożyczeniowych”.
    Może po wyborach np. zmiana pokoleń i rzeczowe rozmowy…. o porozumieniu.

  7. @antoni
    Ja rozumiem pan nastawienie do JKM ale obawiam się, że moje założenia są prawdziwe a Pana wnioski są błędne.
    JKM być może jest kiepskim politykiem ale politykiem jest.
    http://www.frizona.pl/threads/8375-vblog-G%C5%82osujecie-albo-na-Kongres-Nowej-Prawicy?p=150754#post150754
    Politykiem jest człowiek który startuje aby wybrano go w wyborach jako reprezentanta. Naprawdę trzeba nie chcieć zauważyć, ze JKM startuje we wszystkich wyborach od 20 lat.
    To prawda liderzy się nie porozumieją. To działacze mają ich rozsądzić przez prawybory. To działacze muszą zrozumieć, że to wszystko jedno kto zlikwiduje ZUS. Że my nie walczymy o posadki więc nie powinni się na nie szykować.
    To działacze muszą chcieć prawyborów aby zawczasu przekonać się który z kandydatów jest silniejszy i nie marnować siły, czasu, pieniędzy na organizację startu słabszego. Bo to nie ma sensu. To działacze muszą zacząć myśleć i przestać oglądać się na liderów.
    Niestety jak do dziś działacze wolą czekać na decyzję liderów. Ot takie przyzwyczajenia monarchistyczne. Dopóki to się nie zmieni, nie ruszymy się z miejsca.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here