Dzisiejsze rewelacje „Rzeczypospolitej” na temat trotylu na szczątkach tupolewa w wielu wywołały zapewne ulgę. Jest potwierdzenie tezy o zamachu. Nawet minister Graś, ksywka „Cieć”, zawył z oburzenia. „Prokuratura musi to wytłumaczyć!” – zażądał.

Miło było czytać, jak redaktor Gmyz, autor artykułu w „Rz” beszta eksperta ds. lotnictwa Tomasza Hypkiego, zarzucając mu permanentne kłamstwa. Jednym słowem wszystko zaczęło układać się w jedną całość. Do tego jeszcze sobotnie samobójstwo mechanika Jaka-40, Remigiusza Musia, zamiana ciał, ujawnienie zdjęć z miejsca katastrofy ze szczątkami ofiar na pierwszym planie. Było tego wszystkiego ostatnio za dużo i zanosiło się na to, że coś wreszcie pęknie.

Jarosław Kaczyński ogłosił, że „zamordowano 96 osób”. Nic, tylko czekać aż tysiące Polaków wyjdą z domów i udadzą się pod gmachy rządowe III RP, by wykrzyczeć decydentom: „Oszuści”, „Mordercy”, „Zdrajcy”. Wszytko szybko się potoczy i jeszcze przed świętem Wszystkich Świętych sprawdzi się wizja agenta Tomka sprzed kilku tygodni, że jeszcze na jesieni tego roku dojdzie do zmiany władzy w Polsce. Od razu też innego znaczenia nabrały słowa Antoniego Macierewicza, również sprzed paru tygodni, że Donald Tusk ma jeszcze szanse na to, żeby uniknąć odpowiedzialności karnej. Musi jednak wyznać prawdę…

Oczywiście prokuratura wojskowa zdementowała doniesienia Rzepy, ale czyż wypada wierzyć w niezdementowane informacje?

Wszystko szło jak po maśle, jakaś poruchawka wisiała w powietrzu, era Tuska się kończy, pytanie tylko, gdzie go posadzą: w Strzelcach Opolskich (surowe więzienie), czy w Piotrkowie Trybunalskim (więzienie – sanatorium). I tak wszystko sobie pięknie szło, aż wreszcie sama „Rzeczpospolita” wydała oświadczenie, że … się pomyliła. Co prawda nie podpisał się pod nim redaktor Gmyz, lecz enigmatyczna „Redakcja”. Czyli kto?

I kolejne pytania… Co się stało w ciągu tych kilku godzin, od czasu ukazania się gazety do momentu wydania oświadczenia o pomyłce? Gdzie przebywał wydawca, p. Hajdarowicz? Z kim się kontaktował? Kto odwiedzał jego, bądź kto do niego dzwonił? Co robił redaktor Gmyz? Z kim rozmawiał? Czy poważna gazeta mogła, w tak ważnej sprawie popełnić tak szkolny błąd? Czy ktoś ją podprowadził? Czy to jedna wielka, grubymi nićmi szyta prowokacja, w którą „Rzeczpospolita” również jest zamieszana? A może Rzepa (czyli kto?) wystraszyła się prawdy, którą ujawniła i czym prędzej, po paru sugestiach „życzliwych” skleciła dementi, co prawda nieco salomonowe, ale jednak podważające wiarygodność swojej wcześniejszej informacji, która wywołała burzę, bez mała zamach stanu?

Jestem pewny, że to nie koniec dziwnych zdarzeń. Portal WPolityce.pl ujawnia ekspertyzę amerykańskich badaczy, którzy na wniosek rodziny jednej z ofiar przeprowadzili analizę elementów wraku oraz ubrania. Wykazano obecność trotylu. Amerykanie otrzymali próbki wiosną tego roku, wyniki badania były już w czerwcu. Dlaczego naszym prokuratorom i badaczom, analiza materiałów z tupolewa zająć ma aż 5 miesięcy? Tak dziś powiedział prokurator Szeląg. Czy chodzi o odwleczenie prawdy, o zamęczenie ludzi tematem tak, aby przestali w cokolwiek wierzyć?

Wygląda na to, że na razie para poszła w gwizdek, marszu na sejm, Belweder i Urząd Rady Ministrów nie będzie. Tusk znów ogłosi triumf, może nawet się umocni. Ale co dalej? Jakie jeszcze rewelacje nas czekają? Ktoś już gdzieś przecież układa harmonogram kolejnych przecieków, kolejnych rewelacji.

Paweł Sztąberek

3 KOMENTARZE

  1. Niech pan nie zartuje. To sa gry i zabawy dzieki ktorym mit o katastrofie trwa a media z tego czerpia gigantyczne zyski. Ile to dzisiaj gazeta zarobila na tym pomysle i z kim sie tym podzieli? Przede wszystkim nie bylo zadnej katastrofy, i latwo to udowodnic. Kazdy obiektywny psycholog rozbierze na czesci sytuacje i przeanalizuje zachowanie rodzin „ofiar” i powie: tak sie nie zachowuje nikt w obliczu prawdziwej tragedii, chyba, ze gra!

  2. Panie Pawle wszystko się zgadza, z sympatii piszę i prostuję w P.T nie ma zakładu karnego czyli więzienianie ma jest 'tylko’ ARESZT ŚLEDCZY. Bardzo na niego stękają tak osadzeni jak i klawisze czyli straznicy. Jest bardzo niehumanitarny. Nie bardzo można przyłożyć pałą, wszystko jest pod okiem kamer. W starym areszcie na Woj.Pol. był luksus i dla strażników i dla osadzonych. BYŁY ZASADY i JASNE REGŁUY. Obecnie nie ma tego rodzaju kodeksu. Świat schodzi na psy, nawet w pierdlu.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here