Jesteśmy u progu prawyborów w Partii Republikańskiej. Poszczególni kandydaci prowadzą ostrą kampanię wyborczą w stanach, których ludność będzie głosowała jako pierwsza. Wszyscy doskonale zdają sobie sprawę z tego, że wymiar propagandowy początkowych sukcesów może wynieść ich do nominacji republikańskiej. Każdy z kandydatów ma pewną grupę docelową, której stara się przypodobać, mając nadzieję, że to właśnie ona stanie się trzonem sukcesu. W przypadku Rona Paula sytuacja wygląda jednak nieco inaczej.



Można z pewnością jasno sprecyzować co najmniej jedną grupę ideową, która jest bazą dla teksańskiego kongresmena. To wyborcy libertariańscy, którzy mają dość duopolu Republikanów i Demokratów. Dowodem na ten stan rzeczy są sondaże, które pokazują, że Paul ma sporą przewagę nad wszystkimi swoimi konkurentami, wśród osób określających się jako „niezależni”. W tej grupie wygrywa też zdecydowanie z Barackiem Obamą. To, co przyciąga libertarian, to z pewnością konsekwentna stałość poglądów w promowaniu idei państwa minimum, swobód obywatelskich, a także silne postawy antywojenne i antyinterwencjonistyczne. Nie bez znaczenia jest również fakt, że w przeszłości Paul był aktywnym działaczem, uznawanej za trzecią siłę (choć znajdującą się poza Kongresem), Partii Libertariańskiej. W 1988 roku startował z jej ramienia w wyborach prezydenckich, jednak, co zrozumiałe, bez znaczącego sukcesu. Libertarianie z chęcią poprą Paula także dlatego, że tylko on ma w obecnej chwili realne szanse na przeforsowanie wielu promowanych przez nich idei. Wyborcy ci to grupa bardzo cierpliwa, jednak głód sukcesu zaczyna im powoli doskwierać. Zwłaszcza, że są świadkami degeneracji, jakiej poddawany jest ich dumny kraj.
Przy całym moim szacunku do libertarian, nie jest to jednak obecnie grupa, na której można budować solidne poparcie. Trendy pokazują, że w przyszłości to się będzie prawdopodobnie zmieniało. Niezależni będą rośli w siłę (choć rzecz jasna to nie są wyłącznie libertarianie), a ich oddziaływanie na scenę polityczną stanie się coraz silniejsze. Na chwilę obecną jednak są oni ciągle zbyt nieliczni, żeby mogli stanowić główny fundament sukcesu wyborczego. Fenomen Rona Paula polega na tym, że jest w stanie pod swoim sztandarem zjednoczyć niemal całe społeczeństwo amerykańskie. Emanacją tego jest wielka koalicja, do której każdego dnia (w rzeczywistości, a nie wirtualnie poprzez Facebooka), dołączają nowe osoby. W obecnej chwili liczy już ona 29 grup społecznych i dodatkową grupę wyborców dotychczas głosujących na Partię Demokratyczną. Żaden inny kandydat czy to republikański, czy demokratyczny nie jest w stanie trafić do tak szerokiego spektrum społecznego. Porozumienie, jakie proponuje teksański kongresmen jest pewnym powiewem świeżości dla mocno spolaryzowanego i skłóconego ze sobą społeczeństwa amerykańskiego. Warto przyjrzeć się, czym Ron Paul trafia do ludzi, wydawałoby się, żyjących w zupełnie różnych światach.
Ważną grupą wyborców amerykańskich są zawsze weterani. Tamtejsze społeczeństwo traktuje ich z najwyższym szacunkiem. Są bohaterami, którzy narażają swoje życie dla pewnych wyższych wartości. Stali się oni istotną grupą docelową dla przesłania, które głosi Paul. Zbiórki pieniędzy na kampanię wyborczą pokazują, że zarówno weterani, jak i osoby pozostające w aktywnej służbie wojskowej, wspierają najchętniej właśnie jego. Teksański kongresmen to kandydat, który na przestrzeni dziewięciu miesięcy (styczeń – wrzesień 2011) otrzymał 70% wszystkich wpłat, jakich dokonali żołnierze na kampanie wyborcze Republikanów w tegorocznych prawyborach. Dodatkowo, to właśnie przedstawiciele wojska amerykańskiego zajmują czołowe miejsca na liście największych jednorazowych wpłat na kampanię Paula.
Co tak przyciąga służby mundurowe do tej kandydatury? Paradoksalnie istotne znaczenie mają tutaj postawy antywojenne. Wśród żołnierzy amerykańskich panuje już bardzo duże zmęczenie ciągłymi interwencjami zbrojnymi. Pomimo końca zimnej wojny, doktryna polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych nie uległa znaczącemu przekształceniu. Nakłady na zbrojenia są najwyższe w historii, pomimo braku tak potężnych wrogów, jak w przeszłości ZSRR. Oczywiście, jeśli ktoś podejmuje się zawodu żołnierza, musi być przygotowany na to, że zostanie wezwany do walki. Gorzej jednak, gdy władze nie są w stanie wystarczająco racjonalnie wytłumaczyć, dlaczego musi stanąć do tej walki i dlaczego walka jest prowadzona bez oficjalnego wypowiedzenia wojny przez Kongres. Tym bardziej, że zbyt duża aktywność międzynarodowa prowadzi w rzeczywistości do osłabienia potencjału obronnego na swoim własnym terytorium. Żołnierze doskonale zdają sobie z tego sprawę. Chcą głosować za kimś, kto będzie wzmacniał potencjał obronny ich kraju, a nie go osłabiał. Nie da się ich przekupić wysokimi nakładami na zbrojenia. Innym powodem, dla którego Ron Paul cieszy się poparciem tej grupy, jest z pewnością jego przeszłość. W latach 1963-1965 służył jako chirurg w Siłach Powietrznych Stanów Zjednoczonych. W czasie kolejnych trzech lat zaś służył w Powietrznej Gwardii Narodowej.
Osoba Rona Paula jest atrakcyjna dla innych grup wyborców. Są to osoby prowadzące własne, małe, często rodzinne firmy. To bardzo ważny fundament gospodarki każdego kraju. W czasie trwającego kryzysu gospodarczego ucierpieli wszyscy. Zarówno duże korporacje, jak i małe przedsiębiorstwa. Jest jednak zasadnicza różnica. Wielkie korporacje i instytucje finansowe otrzymały od rządu amerykańskiego olbrzymie dofinansowanie zgodnie z zasadą, że są „zbyt duże, żeby upaść”. Mali przedsiębiorcy zostali zaś pozostawieni sami sobie. Wielu z nich zbankrutowało i nie zdołało stanąć ponownie na nogi. To klasyczny przykład, kiedy to państwo zaczyna tworzyć monopole na bazie nieuczciwej konkurencji. W warunkach wolnego rynku monopole praktycznie nie mają szans powstać, jeśli nie pomoże przy tym państwo. Ron Paul zawsze sprzeciwiał się federalnym dofinansowaniom dla korporacji, dzięki czemu wszyscy przedsiębiorcy mieliby równe szanse. Naturalnie bardzo istotne są obniżki podatków, które proponuje teksański kongresmen oraz likwidacja wielu duszących przedsiębiorczość przepisów.
Podatnicy stanowią prawie całe społeczeństwo amerykańskie. Ron Paul podczas całej swojej kariery politycznej ani razu nie zagłosował za podniesieniem podatków. Nie poparł też nigdy niezrównoważonego budżetu (deficyt budżetowy jest pewną formą opodatkowania dla przyszłych pokoleń). Zdecydowane stanowisko w tych sprawach pozwoliło mu uzyskać tytuł „najlepszego przyjaciela podatników”, przyznawany przez Narodową Unię Podatników. W docelowej wizji Paula, rząd federalny powinien nakładać na obywateli opodatkowanie o łącznej wartości nie przekraczającej 10% ich dochodu. Takie państwo finansowałoby tylko nieliczne sfery, pozostawiając pole działań poszczególnym stanom i szeroko rozumianemu sektorowi prywatnemu (od pojedynczych osób, poprzez organizacje charytatywne, po małe i duże firmy). Najbardziej zainteresowaną podgrupą wśród podatników jest klasa średnia. Wszelkie obciążenia finansowe nakładane przez państwo, zwykle najmocniej dotykają właśnie ich. To oni najbardziej dostrzegają niepohamowany marsz ich własnego kraju ku katastrofie i dlatego zwracają swoje nadzieje w tym kierunku.
Dominującą grupą wyborców w USA są osoby wierzące. Stany Zjednoczone to jednak kraj bardzo zróżnicowany wyznaniowo. Przesłanie teksańskiego kongresmena jest na tyle uniwersalne, że zbliża do siebie wyznawców różnych odłamów chrześcijaństwa. Oparcie mogą znaleźć w nim także przedstawiciele judaizmu, czy nawet mormoni. Religijność jest ciągle bardzo ważnym elementem tamtejszego społeczeństwa i nic nie wskazuje na to, żeby miało się to w najbliższym czasie zmienić. Ron Paul przyciąga do siebie takich wyborców kilkoma cechami. Przede wszystkim uwagę zwraca jego publiczne wyznanie wiary. Wierzy, że prawa naturalne i wolna wola pochodzą od Boga. Jest praktykującym baptystą i zaakceptował Jezusa jako swojego Zbawiciela. Deklaruje, że na co dzień kieruje się Jego nauczaniem. Ma to odwzorowanie w surowych zasadach moralnych. Jest nieprzekupny, lobbyści szerokim łukiem omijają jego biuro. Przez kilkadziesiąt lat był wierny tym samym pryncypiom. Nie nagina dla potrzeb populistycznych swoich poglądów. Zawsze mówi szczerze to, co myśli, nawet jeśli nie spotka się to z przychylnością odbiorców. Niewielu jest na świecie polityków, którzy są do tego zdolni. Warto podkreślić, że pomimo tego, Paul traktuje swoją wiarę jako coś osobistego. Rzadko mówi o tym publicznie i nie atakuje ateistów. Prywatnie stara się ich przekonywać na drodze dyskusji i argumentacji, a nie siły. Dla wierzących bardzo ważna jest także kwestia poświęcenia teksańskiego kongresmena sprawom rodzinnym. Paul od prawie 54 lat jest żonaty z tą samą kobietą. Wspólnie wychowali piątkę dzieci. Przedkłada wartości rodzinne nad wszystkie inne. Wyrazem tego jest m.in. chęć oddania spraw edukacji dzieci w ręce ich rodziców poprzez likwidację Departamentu Edukacji i obowiązku szkolnego. Z punktu widzenia katolików i wielu wyznawców protestantyzmu, istotna jest silna postawa antyaborcyjna republikańskiego kandydata na prezydenta. Wszyscy zaś powinni docenić kwestię obrony wolności religijnej. Jeżeli bronimy wolności religijnej naszego sąsiada, to bronimy także naszej własnej wolności religijnej. W ten sposób da się uniknąć aktów przemocy.
Ron Paul potrafi swoją osobą zjednoczyć ludzi z zupełnie różnych pokoleń. 76-letni kandydat na prezydenta jest w stanie trafić zarówno do emerytów, jak i osób młodych. Ci pierwsi docenią konserwatywne wartości, jakimi kieruje się w czasie swojego życia, doświadczenie życiowe, rozsądek, opanowanie. Młodym wyborcom z kolei przypadnie do gustu przesłanie wolności, obrona swobód obywatelskich, troska o przyszłość, w której będą żyli, a także wprowadzenie wolnego wyboru w kwestii tego, czy chcą przystąpić do programu świadczeń socjalnych, czy też wypisać się z niego, biorąc odpowiedzialność za siebie, swoje życie i swoje pieniądze. Należy jednocześnie podkreślić, że w swoim programie wyborczym Paul nie postuluje natychmiastowej likwidacji świadczeń dla osób starszych. Chce utrzymać zobowiązania, które państwo amerykańskie już podjęło. Propozycje republikańskiego kandydata są swoistym złotym środkiem pomiędzy wymaganiami osób starszych i młodszych. Tego typu rozwiązanie z pewnością złagodzi zbliżający się i nieuchronny konflikt międzypokoleniowy, wynikający z konstrukcji całego systemu.
Prawo do posiadania broni jest bardzo ważnym elementem amerykańskiej tradycji. Druga poprawka do Konstytucji Stanów Zjednoczonych głosi, że „Dobrze zorganizowana milicja jest niezbędna dla bezpieczeństwa wolnego państwa, prawo obywateli do posiadania i noszenia broni nie może być naruszone.”  Ron Paul jest konserwatystą konstytucyjnym. Opowiada się za ścisłym i literalnym przestrzeganiem ustawy zasadniczej. Sprzeciwia się aktywizmowi sędziowskiemu. Wynika z tego także zdecydowana obrona drugiej poprawki do Konstytucji. Teksański kongresmen stoi twardo przy stanowisku, że prawo do posiadania broni przez Amerykanów w celach obronnych nie może być ograniczane. Przyciągnęło to uwagę wszystkich posiadaczy broni, na których z dużą regularnością przypuszczane są ataki, głównie przez przedstawicieli lewej strony sceny politycznej, ale także niektórych organizacji międzynarodowych jak np. ONZ. Broń w opiniach wielu amerykańskich obywateli jest ostatnią rzeczą, która może ich obronić przed rozrastającym się i coraz głębiej ingerującym w ich życie rządem. To według nich prawo zabezpieczające wszystkie pozostałe prawa. Ron Paul jest dla tych ludzi płaszczem ochronnym.
Wśród elektoratu teksańskiego kongresmena są lekarze (Ron Paul pracował jako ginekolog i odebrał 4 tys. porodów), ekonomiści (Paul jest znaczącą postacią w amerykańskim Ludwig von Mises Institute, a także bodajże pierwszym, który przewidział zbliżający się kryzys gospodarczy), farmerzy (na terenach wiejskich Paul ma wyższe poparcie niż w miastach), blogerzy (wśród internautów zawsze nokautuje wszystkich rywali) i przedstawiciele wielu, wielu innych grup społecznych. Skąd jednak znaczące poparcie wśród wyborców Partii Demokratycznej? Antywojenne postawy kandydata republikańskiego przyciągnęły uwagę pacyfistów z lewej strony sceny politycznej. Rozczarowani polityką Baracka Obamy, postanowili poszukać kogoś, kto jest bardziej wierny swoim poglądom. Silne poparcie dla swobód obywatelskich, w tym zniesienie prohibicji narkotykowej, także mają duży wpływ na decyzje wyborców demokratycznych.
Umiejętność jednoczenia wszystkich pod hasłem wolności, poszanowanie dla aksjomatu o nieagresji oraz konserwatywne wartości przejawiające się w codziennym działaniu, są cechami bezcennymi na burzliwe czasy, do których zbliżamy się z każdym dniem. Mogą one stać się fundamentem dialogu, jaki wcześniej czy później politycy będą musieli przeprowadzić ze społeczeństwem. Sytuacja gospodarcza wymaga bowiem znaczących przekształceń w funkcjonowaniu państwa amerykańskiego. Niezbędne są olbrzymie cięcia wydatków i ktoś będzie musiał wytłumaczyć zdenerwowanym obywatelom, dlaczego trzeba je przeprowadzić. Któż może dokonać tego lepiej niż ten, który potrafi zbliżyć do siebie osoby z zupełnie różnych biegunów?
Łukasz Stefaniak
Przetłumaczoną na język polski książkę Rona Paula „Wolność pod ostrzałem” zamówić można na stronie księgarni Multibook.pl…

4 KOMENTARZE

  1. Fascynacja Ronem graniczy z ubostwieniem. Przy tym pan Stefaniak zupelnie nie rozumie na czym polega amerykanski „system wyborczy” i ze nie ma w nim miejsca dla takich jak jego idol. Pomijajac juz role Rona podobna do Janusza Swinskiego Ryja Paliglupa, czyli odwracania uwagi od tego co naprawde robi sie w innym miejscu, banksterzy i ich korporacje nikomu nie pozwola w sposob pokojowy zamieszac w ich interesach. Ameryka to przyklad typowego chorego panstwa politycznego, zdegenerowanego do cna, ktore pod plaszczykiem wolnosci i swobody trzyma w ryzach 200 mln otumanionych ludzi, wyciskajac z nich ostatnie poty i dolary. Ron to zmieni? Tak Paliknot i Komar-Mucke w PRL bis.

  2. Jedyna szansa dla uratowania Ekonomi i Polityki Stanow Zjednoczonych jest tylko jak wybory na Prezydenta USA wygra wlasnie Kongresman RON PAUL. Jedynie tylko RON PAUL rozumie ze KONSTYTUCJA USA jest najwazniejsza i jest najwyzszym prawem. Kazdy Prezydent, Senator, Kongresman, kazdy zolnierz sklada przysiege bronic i sluchac Konstytucji. To wlasnie ta Konstytucja nie pozwala wydawac wiecej pieniedzy na budzet panstwowy niz jest przeznaczone z dochodow podatkowych. Nie wolno drukowac pieniedzy „z powietrza” bez pokrycia. Konstytucja nie pozwala angazowania sie w sprawy innych panstw bez pozwolenia, czy tez dekleracji od Kongresu. Tylko RON PAUL juz od 30 lat z plusem dotrzymuje praw jakie sa ujete w Konstytucji. Wybor Kongresman’a RON PAUL na Prezydenta USA da przyklad innym jak nalezy bronic interesow KONSTYTUCJI USA.
    http://www.ronpaul2012.com

  3. Niezalezny jest UZALEZNIONY jak widac od doktora Rona i calej tej bujdy na resorach o jego ewentualnym dobroczynnym wplywie na wielka Ameryke. Doktor Ron mial juz okazje pokazac co naprawde mysli o „wyborze” na prezydenta. Pomijajac fakt, ze genialny banksterski system „dwupartyjny” nie daje szans nikomu, kto zagraza ich interesom, wejsc do White House doktor Ron zrobil psikusa wycofujac sie w ostatniej chwili z ostatniej elekcji prezydenckiej zostawiajac na lodzie oglupiale owieczki, ktore poswiecily swoj czas i dolary na jego wsparcie. Ron to taki sam gniot propagandowy jak Paliglup i Koriwn-Mucke-Komar. Naiwnych na robienie sobie wody z mozgu nie brakuje. Have a nice day Mr. Niezalezny.

  4. To wlasnie jedynie tylko Kongresman RON PAUL ma szanse zniszczyc ten „genialny banksterski system” w Stan. Zjed. Tylko RON PAUL ma konkretne propozycje jak zapobiec zeby rzad USA juz w koncu przestal wydawac, pozyczac, drukowac i za duzo opodatkowac obywateli USA. Tez on jeden konkretnie proponuje zakonczenie NIE-KONSTYTUCYJNYCH wojen w Iraku i Afganistanie. Proponuje tez zlikwidowanie militarnych baz USA w innych krajach, ktorych Ameryka ma ponad 900 baz az w 135 krajach. Nalezy wszystkich zolnierzy sprowadzic do DOMU. Ameryke nie jest finansowo stac zeby „pozyczac” pieniadze od Chin Ludowych tylko dlatego zeby wysylac POMOC (Foreign Aid) dla np. panstw Arabskich i Izraela tylko dlatego zeby prowadzili dalej wojne miedzy soba juz przez ponad 50 lat. Nie potrzeba „bronic” Niemiec, Francji, Japonii, itd. Niech sie bronia sami. Dotychczas w kazda sprawe Europejska, Azjatycka, itd. jak sie rzad USA wtracal i angazowal to „przegrywal”. np. Wojna w Wietnamie, itd. Ostatnio w Libji przegrala Ameryka „zabijac” Kaddafi. itd.
    http://www.wicipolskie.org
    http://www.ronpaul2012.com
    http://www.infowars.com
    http://www.thenewamerican.com

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here