PiS w defensywie

Z punktu widzenia opozycji nie można było sobie wyobrazić lepszego przebiegu obchodów rocznicowych 10 kwietnia. Gdy wszyscy męczyli się z kolejnymi ograniczeniami, najważniejsze osoby w państwie pokazały, że stoją ponad prawem

1
Foto. pis.org.pl

Sławomir Mentzen na facebook:

„Przez prawie 5 lat PiS był w stałej ofensywie. Narzucał opinii publicznej swoją wizję świata i swoje tematy. Wszystko działało świetnie. TVP oraz zależne finansowo od władzy media niszczyły opozycję, dzięki dobrej koniunkturze ludzie zarabiali coraz więcej, wchodziły coraz to nowe programy socjalne. PiS poza przysłowiową warszawką przestał kojarzyć się z obciachem, który za to na dobre przylgnął do PO i jej otoczenia.

Ostatnia seria spektakularnych wpadek sprawiła jednak, że PiS jest w głębokiej defensywie, zaczął się wycofywać. Oczywiście wciąż jest to potężna partia z największym poparciem i wiele czasu minie zanim to się zmieni, ale coś pękło, coś się zmieniło. PiS znowu staje się partią obciachu. Wiem, że dla wielu osób zabrzmi to szokująco, ponieważ taką opinię o partii rządzącej mają od lat, ale nie jest to pogląd reprezentatywny dla całego naszego społeczeństwa. Te regularne ponad 40% poparcia naprawdę z czegoś się wzięło.

Pięć lat temu Andrzej Duda szedł po wygraną jako młoda, kompetentna alternatywa dla kompletnie ośmieszonego Bronisława Komorowskiego. Poprzedni prezydent miał nieszczęście (razem z Ewą Kopacz) jako pierwszy poczuć siłę memów, mediów społecznościowych i Internetu. Nikt wcześniej tak szybko i tak skutecznie nie został zniszczony przez Internet. W sieci świetnie odnaleźli się wtedy Korwin, Kukiz i Andrzej Duda. To co pięć lat temu było siłą Andrzeja Dudy, teraz staje się dla niego problemem.

Wszystko zaczęło się od palca Lichockiej, prawdziwego Stalingradu, czy też Madery dla PiS. Od tego momentu zaczęło się sypać. Prezydent zupełnie niepotrzebnie na samym początku kampanii zlepił się z PiS, przez co wziął na siebie cały bagaż wpadek tej partii. Według badań, żaden kandydat nie miał takiego poparcia wśród wyborców swojej własnej partii, prawie każdy wyborca PiS deklarował zagłosowanie na Andrzeja Dudę. Małgorzata Kidawa-Błońska czy Robert Biedroń mogli tylko pomarzyć o takim wyniku. Trzeba było uderzać z przekazem szerzej niż do własnych zwolenników, których jest przecież za mało żeby wygrać wybory.

Kuriozalne ogranie Prezydenta przez Jacka Kurskiego na pewno nie pomogło, ale był to smaczek tylko dla najbardziej zaangażowanych obserwatorów polityki.

Potem było tylko gorzej. Z punktu widzenia opozycji nie można było sobie wyobrazić lepszego przebiegu obchodów rocznicowych 10 kwietnia. Gdy wszyscy męczyli się z kolejnymi ograniczeniami, najważniejsze osoby w państwie pokazały, że stoją ponad prawem. Dalej mieliśmy kilka tygodni przepychanek o wybory, kuriozalne próby druku kart wyborczych bez podstawy prawnej, przekładanie wyborów na ostatnią chwilę, ministra Szumowskiego, który najpierw wyśmiewał noszenie maseczek, potem zapowiedział, że mamy je nosić przez dwa lata, po czym zaczął się pojawiać bez maseczki, twierdząc, że jej nie nosi, bo nie ma objawów. Kampanii nie pomogły też groteskowe akcje dziarskich milicjantów polujących na rowerzystów i spacerowiczów. Politycy PiS stali się znowu przedmiotem powszechnych drwin. W proces ten idealnie wpisał się sam Prezydent, gdy próbował zaistnieć ze swoim rapem o ostrym cieniu mgły. Miało być młodzieżowo, luźno i nowocześnie a wyszedł późny Komorowski. Do tego rozganianie przy pomocy policji protestujących przedsiębiorców i wrzucenie do policyjnego samochodu senatora Burego. Prawda, że wszystko budzi to jak najgorsze skojarzenia? Śmierdzi PRLem? Śmierdzi.

Prawdziwą wisienką na torcie, podsumowaniem tych nieudolności, pychy i filozofii rządzenia było oczywiście wyrzucenie Kazika z Trójki. Czego jak czego, ale tak ordynarnej cenzury nikt poza nowoczesną i postępową lewicą nie trawi. Zaraz zacznie się lawina solidarności z Kazikiem, kolejni artyści będą rezygnować ze współpracy z Trójką, pojawią się protest songi i antyrządowe wystąpienia. Artyści poczuli krew.

To już nie jest sojusz Hołdysa z Jandą. Teraz do pracy wezmą się najgorętsze nazwiska, ludzie którzy jeszcze się nie urodzili, gdy dotychczasowi bardowie opozycji tworzyli swe dzieła.

Najtwardszy beton, w postaci Joanny Lichockiej czy Jacka Karnowskiego, broni jeszcze decyzji władz Trójki, ale jest to tylko sygnalizowanie swojej niekwestionowalnej wierności obozowi PiS a nie realna ocena sytuacji. W obronie Kazika stanęło nie tylko Porozumienie Gowina ale też kojarzeni z PiS dziennikarze czy prawicowe autorytety jak Sławomir Cenckiewicz.

Czasem podczas meczu siatkówki czy piłki nożnej widać jak jedna drużyna zaczyna się gubić, nic jej nie wychodzi a zawodnicy tracą zupełnie pewność siebie. PiS jest właśnie w takiej sytuacji. Nie znaczy to oczywiście, że Andrzej Duda przestał być zdecydowanym faworytem tych wyborów, dalej nim jest, ale jego zwycięstwo nie jest już przesądzone. Może to niewiele, ale przez ostatnie 5 lat nawet na tyle opozycja nie mogła liczyć. Teraz wreszcie pojawiła się nadzieja, która jak wiadomo, jest niezbędna, by można było myśleć o wygranej.

Sławomir Mentzen”

Za facebook Autora

1 KOMENTARZ

  1. Warszawka to nie tylko stolyca, to takie potężne i zarąbiaste miasta jak Wrocław, Poznań, Sopot, Gdańsk, Gdynia, Łódź, Katowice, Białystok i co smutne Krakówek oraz inne aspirujące do nie obciachowych. Najgorsze jest, że PiSu nie ma kto zastąpić. Bo przecież PSLD i PO to jedno zło, a Konfederacja jest na razie za słaba i wroga dla wszystkich. Jak więc wroga dla wszystkich, to będą ją walić wszyscy z każdej strony politycznego cyrku walki o namiastki i zewnętrzne znamiona władzy. Prostacki wyborczy lud nie wie i nie za bardzo rozumiem o co chodzi, a to jednak głównie on będzie decydował o wadzach, mimo praktyki, że nie ważne kto i jak głosuje, a ważne kto liczy głosy i jeszcze ważniejsze, kto sporządza listy kandydatów oraz organizuje komisje wyborcze. Jednym słowem smuta.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here