No – nareszcie doczekaliśmy zdemaskowania winowajcy wszechświatowego kryzysu, dzięki temu, że zajęli się nim tzw. „maleńcy uczeni”, których największą wylęgarnią jest u nas „Gazeta Wyborcza”, jeśli oczywiście nie liczyć wyższych uczelni, gdzie królują uczeni, co to znali jeszcze samego Józefa Stalina, jak np. sławna pani filozofowa.

Wśród tych „maleńkich uczonych” czołowe miejsce zajmuje pan Sławomir Sierakowski, redaktor „Krytyki politycznej”, „polski publicysta lewicowy, socjolog, krytyk literacki i teatralny, zaś okazjonalnie – dramaturg” słowem – człowiek renesansu – oczywiście na miarę naszych czasów, tzn. renesansu starannie przystrzyżonego przykazaniami politycznej poprawności. I oto pan Sławomir Sierakowski, którego ostatnio sam były prezydent Aleksander Kwaśniewski zachęcał do zajęcia miejsca w pierwszych szeregach nowej lewicy, na łamach „Gazety Wyborczej” zabrał głos w artykule „Kryzys na rynku historii”. Dowodzi w nim, podobnie zresztą, jak wielu „przedstawicieli myśli prawicowej”, że kryzys ostatecznie zdyskredytował liberalizm ekonomiczny, zaś podstawowy argument akuszera interwencjonizmu państwowego, barona Keynesa, kwestionujący naturalną równowagę rynku, nie stracił na aktualności. Argument ten polega na przeświadczeniu, że rzekę powinno się popychać, bo w przeciwnym razie nie popłynie ku morzu.
Nie trzeba dodawać, że ten pogląd szalenie spodobał się biurokratom we wszystkich krajach, bo któż by nie chciał zasłużyć się przy popychaniu rzeki, zwłaszcza, gdy najważniejszą konsekwencją praktycznego zastosowania poglądów barona Keynesa okazała się nacjonalizacja zasobów złota w Ameryce i stopniowe pozbawianie obywateli władzy nad własnymi pieniędzmi? W tej chwili, np. w Polsce, gdzie wielu „przedstawicieli myśli prawicowej” pod batutą maleńkich i starszych uczonych, co to serca (i portfele) mają po lewej stronie, pomstuje na „liberalizm” i „dziki” kapitalizm, biurokracja państwowa przejęła kontrolę nad ponad 80 procentami dochodów pracowników najemnych i z narzucenia im swojej troski o ich sprawy, znakomicie sobie żyje. Najlepszym tego dowodem jest dynamiczne rozmnażanie się biurokracji w sytuacji, gdy przyrost naturalny drastycznie się obniża.
Ale samo wychwalanie poglądów barona Keynesa przez pana Sierakowskiego nie zasługiwałoby na naszą uwagę, gdyby nie podzielił się on z nami innym odkryciem w postaci poglądu Thorsteina Veblena na rolę przedsiębiorcy w tym całym bałaganie. Okazuje się, że to właśnie przedsiębiorcy są wszystkiemu winni, bo o ile taki, dajmy na to, inżynier, czy lichwiarz w pocie czoła pracują nad dalszym doskonaleniem „systemu produkcji”, to przedsiębiorca „system produkcji” nie tylko ma w du…żym poważaniu, ale w dodatku przeciwko niemu „spiskuje”. Dlaczego? Bo opętany jest żądzą zysku, podczas gdy wszyscy pozostali, a zwłaszcza biurokraci, myślą tylko, jakby tu innym przychylić nieba. To jest pogląd rewolucyjny, bo dotychczas przedsiębiorcę uważano za organizatora „systemu produkcji” i to w dodatku takiego, który – w odróżnieniu od biurokraty – jako właściciel „systemu”, przyjmuje na siebie całe ryzyko prowadzonego przedsięwzięcia, więc musi zadbać o jego rentowność, pod groźbą utraty dorobku całego życia, a często – nawet całych pokoleń. Biurokrata ani lichwiarz o rentowność kierowanych przez siebie przedsięwzięć troszczyć się nie musi, bo w razie czego zawsze może sięgnąć do pieniędzy podatników, którym demokracja pozostawia radosny przywilej wybrania sobie ciemiężyciela. Dlatego teraz biurokraci wespół z lichwiarzami przygotowują dla przedsiębiorców „pakiety pomocowe”, by stopniowo zlikwidować ich odrębną własność i w ten sposób doprowadzić do upragnionego powrotu socjalizmu, tym razem oczywiście „prawdziwego” – co obecność pana Sierakowskiego nam gwarantuje.

 Stanisław Michalkiewicz
Źródło: naszdziennik.pl
za:  www.michalkiewicz.pl

10 KOMENTARZE

  1. Polecam poniżej polemikę z powyższym artykułem, jaka ukazała się w „Naszy Dzienniku”:
    „Liberalizm zawiódł
    We wczorajszym numerze „Naszego Dziennika” ukazał się felieton red. Stanisława Michalkiewicza pt. „Przedsiębiorca zakałą ludzkości”.
    Jako ekonomista ze zdziwieniem czytam, że oto wrzuca on do jednego worka poglądy redaktora Sierakowskiego, prezydenta Kwaśniewskiego, „uczonych, co to znali jeszcze samego Józefa Stalina”, oraz wszelkiej maści krytyków liberalizmu, a także Johna Meynarda Keynesa, nie wiadomo dlaczego ironicznie nazwanego przez red. Michalkiewicza baronem (o ile wiem, był lordem i zapewne należał mu się ten tytuł, po co więc ironizować) i „niecnym akuszerem interwencjonizmu państwowego”. Jako zwolennik poglądu, że Keynes jednak był wybitnym ekonomistą, muszę stanowczo prosić Pana Redaktora Michalkiewicza o odrobinę skromności i wielką ostrożność w wypowiadaniu się w sprawach, na których się nie zna.
    Oczywiście różni ignoranci, którzy niestety znajdują posłuch u ludzi słabo wykształconych w dziedzinie ekonomii, regularnie zaliczają Keynesa do czołowych socjalistów i wypisują na jego temat różne głupstwa (na przykład, że teoria Keynesa to droga do zrujnowania gospodarki), ale przecież jego wkład w lepsze rozumienie mechanizmów ekonomicznych jest niezaprzeczalny – z tą tezą znajduję się w dobrym towarzystwie – czy zatem wszyscy oni są rzeczywiście głupcami i zwolennikami „popychania rzeki, która sobie wspaniale płynie”?
    Warto poczytać co nieco o niedoskonałościach rynku – za to były Nagrody Nobla – Keynes nie był ani pierwszym, ani ostatnim, który dowodził, że rynek sam z siebie rodzi problemy i wymaga kontroli oraz korekt za pomocą polityki pieniężnej i fiskalnej. Twierdzenie, że „najważniejszą konsekwencją praktycznego zastosowania poglądów barona Keynesa okazała się nacjonalizacja zasobów złota w Ameryce i stopniowe pozbawianie obywateli władzy nad własnymi pieniędzmi” jest, Panie Redaktorze, po prostu brednią. Keynes ani nie propagował biurokracji i nadmiernej ingerencji państwa w gospodarkę, ani też nie postulował ciemiężenia przedsiębiorców, ale konstatował oczywisty fakt, że w pewnych warunkach niedobór popytu w stosunku do podaży może się pogłębiać, oszczędności mogą nie przekształcać się w inwestycje i to właśnie może stać się przyczyną zapaści gospodarczej. Udowodnił, że w takiej sytuacji państwo jest jedyną instancją, która może wykreować popyt, stosując odpowiednią politykę pieniężną i fiskalną, dzięki czemu przedsiębiorcy otrzymują motywację do rozwijania produkcji i inwestowania. Wielu ekonomistów, którzy twórczo rozwijali jego teorię, to laureaci Nagrody Nobla. W pewnej mierze podobną sytuację mamy obecnie, choć przyczyny kryzysu i jego mechanizmy są inne niż kryzysu lat 30., który był inspiracją opracowań Keynesa. Istnieją różnice, ale jest jedna cecha wspólna: mianowicie niezaprzeczalny fakt, że rynek nie może funkcjonować bez pewnych regulatorów i ograniczeń i że trzeba pilnie skorygować raptowny spadek podaży pieniądza i popytu, jaki nastąpił w wyniku pęknięcia balona operacji finansowych. A po to, by te regulatory ustanowić, potrzebne jest i państwo, i podatki – do tego progresywne. Zachęcam jeszcze raz Pana Redaktora do pilnej lektury poważniejszych prac ekonomicznych, sporo już na ten temat napisano, bo na fakt, że neoliberalizm zawiódł, trudno się obrażać, lepiej starać się po prostu ten fakt zrozumieć.
    prof. Jerzy Żyżyński”

  2. Panie Jerzy{bez prof., bo ubliżyłbym godnym tego tytułu}. To wiara, a nie wiedza pozwala Panu na przekonanie, że przedsiębiorcom trzeba pomagać w inwestowaniu{o czym naturalnie Pan nie ma zielonego pojęcia} i to za ich pieniądze! Popytu się nie kreuje, on jest konsekwencją własnej podaży i właśnie oszczędności{inwestycji}! Jedyne, co może Pan kreować zza biurka , to długi, za które zapłacą przedsiębiorcy…

  3. na p. profesora Żyżyńskiego dobrym lekarstwem było by skazanie Go na poprowadzenie straganu choćby z marchwią i ziemniakami. Oczywiście musiał by sam załatwić wszystko od początku aż do końca. Do uzyskania zezwoleń na stragan i jego lokalizację wspierać by należało „naukowca” zasiłkiem dla bezrobotnych (do zwrotu) a potem przez rok na wlasnym chlebie. Pogrzeb – panstwowy.

  4. Dlatego Radio Maryja i TVTrwam w propagowaniu socjalizmu narodowego zbliżyła się do PiS.Od kiedy państwowe i publiczne jest lepiej zarządzane i pilnowane od prywatnego?Od Świętego Nigdy!!!Gdzie państwowy albo samorządowy(czytaj gminny) interwencjonizm i protekcjonizm oraz licencje i koncesje tam korupcja,szantaż, złodziejstwo i oszustwo. Wie o tym garstka polityków i ekonomistów bez szansy przebicia się do świadomości i rozsądku MASOWEGO WYBORCY, gdyż są albo zamilczani albo zakrzyczani inwektywami albo ośmieszani głupimi komentarzami.A niestety w tze. demokracji bezpośredniej to tłuszcza, to motłoch, to tłum ma rację nawet jak nie ma!!!!

  5. Niestety takich profesorów mamy miliony, gdyż wszyscy wyborcy to profesory ekonomi i politologi dlatego suma ich głosów powoduje, że świat, nie tylko Polska biegną na zatracenie. Myślę, że w przeciągu najbliższych 30 do 50 lat będzie wojna, chyba,że będzie interwencja Samego Stwórcy, który ześle nam mądrego, ŚWIĘTEGO ekonomistę????!!!!

  6. Jeżeli uświadomimy sobie że Pan Żyżyński zajmuje stanowisko profesora, co nie wymaga absolutnie zdolności i umiejętności rozumienia o czym mówi i pisze, to możemy traktować jego wypowiedzi jako dobry tekst satyryczny z dziedziny ekonomi. Dla mnie dobry jest szczególnie ten kawałek o nagrodzie nobla (z zachowaniem szacunku dla Pana Nobla).
    Szkoda tylko że ten człowiek uczy młodych.
    Ale zapowiadam koniec epoki socjalizmu, więc doczekamy zmian, już niedługo.

  7. Matko i córko to pan p….p….professor też ze stajni Minca ? Na Nobla nie powołuj się wasze, bo byle kurwa dostanie wystarczy, że będzie czarną, kulawą lesbijką chorą na HIV.
    Ot takich zasranych pro….ffe…sso…rów mamy.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here