Propozycja budżetu USA na rok 2018, przedstawiona w zeszłym tygodniu przez administrację Donalda Trumpa, idzie raczej w ślady koncepcji Ronalda Reagana niż wychodzi naprzeciw oczekiwaniom zwiększenia wydatków socjalnych. Projekt jest bowiem w założeniach oszczędny, ale wyraźnie przygotowuje USA do większych wyzwań związanych z obronnością. Pytanie, czy elektorat oczekujący szybkiej poprawy sytuacji materialnej to zaakceptuje.

Projekt budżetu ujmuje na razie tylko tzw. wydatki uznaniowe (discretionary), które ustala sama administracja. Nie wiemy natomiast wciąż, ile dokładnie wyniosą wydatki sztywne (mandatory), czyli takie, których Kongres nie może obciąć bez zmiany prawa. A warto podkreślić, że obecnie stanowią one 73% całego budżetu. Na razie budżet zakłada jednak deficyt mniejszy niż w roku poprzednim (spadek z 503 mld do 488 mld, czyli szacunkowo z 2.6% do 2.3% PKB). Jednak po doliczeniu do szkicu budżetu wydatków sztywnych może się okazać, że deficyt wcale nie będzie mniejszy niż w 2017 roku.

Budżet zostanie teraz poddany pracy w komisjach i debacie w Kongresie. Wiele wskazuje na to, że będzie to proces wymagający pewnych kompromisów, gdyż zapisom projektu sprzeciwiają się nie tylko Demokraci, ale i część Republikanów. Otwarte uderzenie w „swojego” prezydenta na dłuższą metę nie opłaciłoby się jednak Republikanom politycznie. Nie powtórzy się więc raczej sytuacja z 2014, kiedy negocjacje pomiędzy republikańskim kongresem a demokratycznym prezydentem ciągnęły się w nieskończoność i zakończyły uchwaleniem prowizorium zamiast oficjalnego budżetu.

Na zmiany, nawet bardzo radykalne, czas jest jeszcze do czerwca. Wtedy to Kongres powinien budżet przyjąć, aby dać agendom rządowym odpowiedni czas, by przygotować się do nowego roku fiskalnego, który zaczyna się w październiku.

Co do konkretnych pozycji, to projekt budżetu przedstawiony przez prezydenta Trumpa zmniejsza znacząco wydatki na niemal wszystkie agencje rządowe z wyjątkiem Departamentu Obrony oraz Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego odpowiedzialnego m.in. za ochronę granic (Homeland Security). Przeważająca część ze zwiększonego aż o 9% (do 639 mld USD) budżetu Departamentu Obrony zostanie przeznaczona na rozbudowę marynarki wojennej oraz unowocześnienie lotnictwa. Jest to strategia zgodna z filozofią zwrotu w kierunku Pacyfiku i przygotowywania się na wszystkie, nawet najczarniejsze, scenariusze w sporze z Chinami.

Należy też tutaj podkreślić, że nie ma na razie potwierdzenia pojawiających się w polskiej prasie informacje, jakoby projekt budżetu wymuszał zmniejszenie funduszy przeznaczonych na European Reasurance Initiative (ERI), czyli na wzmocnienie wschodniej flanki NATO. Doniesienia te oparte są jedynie na domysłach jednego z ekspertów „Defense News” co do tego, jak może wyglądać ostateczny budżet Departamentu Obrony. W żadnym z dokumentów dotyczących szkicu budżetu, które udostępnił Biały Dom, kwestia zmniejszenie finansowania ERI w ogóle się jednak nie pojawia. Nie jest też jak na razie obecna w debacie publicznej. Sugeruje to, że finansowanie ERI zostanie utrzymane. Tym bardziej, że prezydent Trump, za którym ciągną się oskarżenia o zbyt bliskie związki z Rosją, robi coraz więcej, by nie tworzyć wrażenia, że idzie Kremlowi na rękę. W lutym na przykład oświadczył otwarcie, że poprzednia administracja była zbyt „miękka” w relacjach z Putinem i oczekuje, że Krym zostanie wrócony Ukrainie.

Co do zwiększonych wydatków na bezpieczeństwo wewnętrzne (o 7%, do 44,1 mld USD), są one związane głównie z uszczelnieniem granic i budową sławetnego muru pomiędzy USA a Meksykiem. Weterani też nie będą mieli na co narzekać: budżet departamentu zajmującego się ich świadczeniami nadal będzie bardzo duży (wzrost o 6%, do 78,9 mld).

Największe cięcia budżetowe dotkną i tak już niespecjalnie dofinansowany Departament Ochrony Środowiska (spadek o prawie jedną trzecią, do 5,7 mld), co uderzy głównie w badania nad odnawialnymi źródłami energii. W budżecie jest jednak znacznie więcej cięć, które potwierdzają wolę Trumpa, by skupić się na kwestiach wewnętrznych oraz podkreślają jego niechęć do ciał międzynarodowych. W tym sensie jest to zatem budżet bardzo „lokalistyczny”. Zaraz po Departamencie Ochrony Środowiska największe cięcia dotkną bowiem zajmujący się sprawami zagranicznym Departament Stanu (spadek aż o 29%, do poziomu 27,1 mld). W rezultacie zlikwidowane zostaną m.in. programy poświęcone walce ze zmianami klimatycznymi. Pod nóż pójdzie też finansowanie misji pokojowych ONZ oraz dotacje dla międzynarodowych banków rozwojowych, w tym zwłaszcza Banku Światowego. Zmniejszone zostaną również programy wymiany naukowej, choć „szczęśliwie” z perspektywy także polskich naukowców przetrwa program Fulbrighta, pozwalający amerykańskim uczelniom gościć najzdolniejszych akademików z zagranicy.

Ponadto, zredukowane zostaną liczne programy Departamentu Rolnictwa i Departamentu Pracy (oba zmniejszą swoje budżety o 21%, odpowiednio do 17,9 mld i 9,6 mld). Wydaje się, że właśnie ta decyzja jest najbardziej ryzykowna politycznie. W przeciwieństwie bowiem do cięć w Departamencie Stanu, które niespecjalnie obchodzą przeciętnego mieszkańca USA, planowana w projekcie budżetu redukcja wydatków na wiele programów o charakterze socjalnym może być bardzo niepopularna. Dla przykładu, o 13% spadną wydatki na tanie i społeczne budownictwo. Cięcia obejmą też środki przeznaczone na szkolenia pomagające znaleźć pracę czy program przekazujący dotowane produkty rolno-spożywcze na posiłki dla potrzebujących. Z drugiej strony należy zaznaczyć, że planowany spadek wydatków w służbie zdrowia (o 15,1 %, do 69 mld) nie powinien raczej wpłynąć negatywnie na obecny poziom ochrony zdrowia. Wynika to z faktu, że administracja prezydencka planuje wyłącznie zmniejszenie zatrudnienia w obsłudze systemu opieki zdrowotnej i obniżenie wysokości świadczeń dla osób starszych, by w zamian zwiększyć je dla ludzi młodszych i poszukających pracy. Wreszcie cięcia mają dotknąć także Departamentu Edukacji (spadek o 14%, do poziomu 58 mld), a dokładniej programy dla nauczycieli i studentów. Jednocześnie jednak prezydent Trump zakłada wzrost dotacji dla szkół społecznych (charter schools). Rodzicom ma być też łatwiej uzyskać grant, by posłać dziecko do szkoły prywatnej.

Jakie są pierwsze reakcje opinii publicznej? Cięcia spotkały się już z krytyką ze strony prasy, jak i najpoważniejszego socjaldemokraty amerykańskiej sceny politycznej, Berniego Sandersa. Demokratyczny senator powiedział, że budżet ten „najbardziej uderzy właśnie w tych ludzi, którym Trump obiecał pomóc” i jest „moralnie obrzydliwy”. Opinia Sandersa jest o tyle istotna, że według miarodajnych symulacji z łatwością wygrałby on wybory prezydenckie, gdyby to jego ostatecznie poparła Partia Demokratyczna. Sugeruje to, że przeciętny amerykański wyborca bardzo chce poprawy swoich warunków bytowych. Sanders chciał tego dokonać przez redystrybucję. Trump chce polepszyć byt mieszkańców USA za pomocą narzędzi protekcjonistycznych i stymulacji przemysłu, produkującego m.in. dla rozwijającej się armii. Jeśli mu się to nie uda, straci szanse na drugą kadencję.

Warto podkreślić, że według sondaży Trumpa popiera obecnie około 43% Amerykanów, a Sandersa aż 61%. Jednocześnie należy pamiętać, że to raczej nie on, ze względu na podeszły wiek, zmierzy się z Trumpem w następnych wyborach.

Michał Kuź

Tekst pochodzi ze strony Klubu Jagiellońskiego…

3 KOMENTARZE

  1. Sytuacja Trumpa jest podobna do sytuacji Reagana. Kapitalizm dostal zadyszki dzialajac na wlasna reke (czytaj: wolny rynek). I teraz trzeba mu pomoc po „socjalistycznemu” czyli wyciagnac reke, difinansowac dodrukiem, postawic na nogi, odciazyc wielki kapital a znow ruszy jak z kopyta jak za Reagana. Tak naprawde to oni nic nowego nie oferuja. Kiedy zlew sie zatka – dolewaja cos co pomoze go na jakis czas odetkac (kasa Misiu, kasa!) i tyle. Potem smieszni ludzie pisza ze pojawil sie geniusz i odetkal. Pamietam jak wszyscy wypisywali peany na czesc Reagana i jego kuzynki Magie Tatczer (tak sie chyba pisze)ktora podbony manwer zastosowala w Anglii. Przy okazji tego manewru zostana ukradzione (czytaj „sprywatyzowane”) kolejne elementy majatku wypracowanego przez pokolenia. W sumie NUDY. Juz nawet nie widac zeby ludzie tu cos czytali i komentowali.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here