Wyobraź sobie, że budzisz się pewnego dnia i… ZUS-u nie ma. Cisza. Spokój. Nikt nie dzwoni, nie wysyła listów poleconych, nie straszy kontrolą. Brzmi jak science fiction? A może jak marzenie? No właśnie – czy nasz system emerytalny to jeszcze rzeczywistość, czy już fantastyka?

Emerytura – czyli co?

Zacznijmy od podstaw. Emerytura to taki magiczny czas, kiedy wreszcie można odpocząć po latach pracy. Przynajmniej w teorii. Prześmiewczo mówi się, że stawki emerytalne są takie, ze aby dożyć spokojnej starości to trzeba wygrać w Kasyno Online w Polsce. W praktyce coraz więcej osób zastanawia się, czy w ogóle doczeka tego momentu, a jeśli już, to czy starczy im na coś więcej niż chleb i pasztetową. ZUS, czyli Zakład Ubezpieczeń Społecznych, miał być gwarantem spokojnej starości. Miał, bo dziś coraz częściej słyszymy, że system się sypie.

Piramida, która się przewraca

Nie ma co owijać w bawełnę – nasz system emerytalny to klasyczna piramida finansowa. Młodzi płacą na starszych, a ci, którzy już są na emeryturze, liczą na to, że kolejne pokolenia będą równie pracowite i liczne. Problem w tym, że młodych jest coraz mniej, a starszych coraz więcej. Demografia nie kłamie. Dzieci rodzi się jak na lekarstwo, a żyjemy coraz dłużej. Efekt? Coraz mniej osób pracuje na coraz większą liczbę emerytów. To trochę jak próba napompowania materaca, który ma dziurę wielkości arbuza.

ZUS – instytucja z tradycjami

Nie można odmówić ZUS-owi jednego – jest z nami od dawna. Przeżył już niejedną reformę gospodarki, kilka kryzysów i niezliczone żarty na swój temat. Kto nie słyszał o „emeryturze z ZUS-u, która wystarczy na bilet miesięczny i kawę w barze mlecznym”? Ale żarty żartami, a rzeczywistość jest taka, że coraz więcej osób nie wierzy, że z ZUS-u dostanie cokolwiek sensownego. Młodzi wolą inwestować w siebie, nieruchomości, kryptowaluty, a nawet w świnki skarbonki, niż liczyć na państwową emeryturę.

Reformy, reformy, reformy…

Politycy uwielbiają reformować system emerytalny. Co kilka lat pojawia się nowy pomysł: a to podnieśmy wiek emerytalny, a to wprowadźmy OFE, a to zlikwidujmy OFE, a to zróbmy PPK. Efekt? Ludzie są coraz bardziej zdezorientowani. Nikt już nie wie, ile razy zmieniano zasady gry i czy w ogóle warto się w to bawić. Zaufanie do systemu? Cóż, jest na poziomie zaufania do prognozy pogody na listopad.

Szwedzki model – emerytura na własnych zasadach

Spójrzmy na Szwecję. Tamtejszy system emerytalny uchodzi za jeden z najbardziej nowoczesnych i elastycznych w Europie. Szwedzi mają tzw. system zdefiniowanej składki – każdy obywatel odkłada część swojej pensji na indywidualne konto emerytalne, a państwo dorzuca swoją cegiełkę. Co ciekawe, każdy może sam zdecydować, w jakie fundusze inwestować swoje składki – czy woli bezpieczne obligacje, czy może trochę zaryzykować na giełdzie. Efekt? Większa świadomość finansowa i poczucie, że to, co odłożysz, naprawdę do ciebie wróci. Oczywiście, nie jest to system idealny, ale daje ludziom więcej kontroli i motywuje do myślenia o przyszłości. No i nie trzeba się martwić, że ktoś „przeje” twoje składki na nowe meble do urzędu.

Australia – emerytura z kangurem

A teraz rzućmy okiem na Australię. Tam funkcjonuje tzw. Superannuation, czyli obowiązkowy, prywatny fundusz emerytalny. Pracodawca odkłada określony procent pensji pracownika na specjalne konto, które jest inwestowane przez lata. Państwo pilnuje, żeby wszystko było przejrzyste, ale nie miesza się za bardzo w szczegóły. Australijczycy mogą sami wybierać fundusze, zmieniać je, a nawet wypłacić część środków w wyjątkowych sytuacjach. Co ważne, system ten jest odporny na demograficzne zawirowania, bo nie opiera się na solidarności pokoleń, tylko na realnych oszczędnościach każdego obywatela. No i zawsze można pojechać na emeryturze na surfing – w końcu to Australia!

Czy jest jakieś wyjście?

No dobrze, ale czy obecne rozwiązania mają przyszłość? Szczerze? W obecnej formie – raczej nie. System oparty na solidarności pokoleń działał, gdy społeczeństwo było młode i dynamiczne. Dziś, gdy coraz więcej osób wyjeżdża za granicę, a dzieci rodzi się mniej niż nowych seriali na Netflixie, trzeba szukać innych rozwiązań. Może warto postawić na większą indywidualizację oszczędzania? Może czas na system mieszany, gdzie państwo daje minimum, a resztę budujemy sami? A może… czas na rewolucję i zupełnie nowy model?

ZUS przyszłości – science fiction czy realny plan?

Wyobraźmy sobie ZUS przyszłości. Może będzie to aplikacja w telefonie, która codziennie przypomina: „Oszczędziłeś dziś na emeryturę? Nie? To może chociaż nie kupuj kolejnej kawy na wynos!”. A może w ogóle zniknie, a każdy sam zdecyduje, jak chce zabezpieczyć swoją starość? Jedno jest pewne – jeśli nic się nie zmieni, czeka nas raczej emerytura pod palmami… ale tymi plastikowymi, w centrum handlowym.

Podsumowanie – czas na zmiany!

ZUS i obecny system emerytalny to trochę jak stary samochód – niby jeszcze jeździ, ale coraz częściej trzeba go pchać. Czy ma przyszłość? Tylko jeśli odważymy się na poważne zmiany. Inaczej za kilka lat będziemy wspominać ZUS z sentymentem… i lekkim uśmiechem. Bo przecież, jak mawiał klasyk, „emerytura to nie stan konta, to stan ducha”. Ale lepiej, żeby jednak trochę tego konta zostało.