Blokada sklepu kosmetycznego „Make Up Store” w Kristianstad była krótka. Po kilku godzinach zamieszania właścicielka Victoria Frankenius podpisała umowę ze związkiem zawodowym. „Nie zrobiłam tego jednak dobrowolnie” powiedziała… Skutków blokady związkowej doświadczyła także polska firma budowlana „Wroński Spółka Jawna”, działająca w Malmö.
Na informacje o związkowych blokadach można natrafić w szwedzkiej prasie bardzo często. Małe i średnie przedsiębiorstwa, zatrudniające od jednego do kilkunastu pracowników, zmuszane są przez związki zawodowe do podpisywania tzw. umów zbiorowych. Podobno związki występują w interesie pracowników, ale w niektórych wypadkach pracownicy wynegocjowali już lepszą umowę o pracę z pracodawcą, niż zagwarantowałby to związek. O co więc chodzi?
Victoria Frankenius prowadzi sklep od kilku miesięcy. Poddała się po kilku godzinach związkowej blokady, polegającej na ustawieniu związkowej pikiety przed sklepem i na odstraszaniu klientów. Pikieta miała transparent wzywający do podpisania umowy zbiorowej dla pracowników sklepu. Miało to „pokazać” jakim złym człowiekiem i złym pracodawcą jest właścicielka sklepu.
– Czułam się bezsilna. Podpisałam umowę, aby sobie wreszcie poszli spod mojego sklepu. Ta dziewczyna w Göteborgu, która prowadziła bar, wytrzymała osiem tygodni. Musiało ją to wiele kosztować – mówi Victoria.
Co stało się w Göteborgu?
Związek zawodowy „Hotell- och restaurangfacket” wystawił pikietę pod barem „Wild’n Fresh” w Linnéstaden, aby zmusić właścicielkę do podpisania umowy zbiorowej. Właścicielka, Sofia Appelgren, jest młodą dziewczyną, która otworzyła bar, aby uniknąć bezrobocia… Zatrudniała tylko jedną osobę i to tylko na pół etatu, uważała więc, że nie ma potrzeby zawierania umowy ze związkami.
Związki stosują jednak dość nieprzyjemne metody nacisku, które niektórzy uważają za wręcz mafijne. Victoria Frankenius twierdzi, że grożono jej w taki sposób, że musiała w końcu podpisać umowę. Związkowcy twierdzą, że tłumaczyli tylko, co oznacza dla pracodawcy niepodpisanie umowy zbiorowej, regulującej wysokość płacy pracowników.
Co związek może zrobić poza ustawieniem pikiety? Göteborg to nie Chicago, ale blokada może oznaczać np. to, że śmieci z restauracji nie są wywożone przez wiele tygodni. A kto wejdzie do restauracji, która cuchnie, a na jej zapleczu biegają wypasione szczury?
Przykładów związkowej blokady rozmaitych przedsiębiorstw jest wiele. Blokowano budowy, na których pracowali robotnicy z krajów bałtyckich i z Polski, np. „Wroński Spółka Jawna”. Domagano się jakoby zrównania warunków pracy i poborów z warunkami dla Szwedów. Ale wtedy nikt by nie zatrudnił Polaków czy Estończyków, jeżeli ich praca ma kosztować tyle samo, co praca Szwedów. Musieliby zostać w swoich krajach i pobierać tam zasiłki dla bezrobotnych. Zdecydowali się na pracę za granicą, bo stawki, nawet niższe niż szwedzkie, były wyższe niż stawki w ich krajach, a na pewno wyższe niż zasiłki dla bezrobotnych.
Blokowanie możliwości pracy na szwedzkich budowach dla zagranicznych robotników budowanych zasłaniane jest więc humanitarną z pozoru argumentacją, że nie płaci się im tyle samo, co Szwedom. Sprawami tego typu zajęło się już jednak sądy Unii Europejskiej, gdyż blokady zagranicznych przedsiębiorstw nie są zgodne z europejską dyrektywą o wolnym przepływie siły roboczej i usług.
Szwedzki minister ds. rynku pracy Sven Otto Littorin broni jednak szwedzkiego modelu:
– Powiedziałem, że blokada baru w Göteborgu była legalna, nie znaczy to, że była dobra czy uzasadniona.
Littorin przypomina, że aktualne ustawodawstwo wprowadzone zostało jeszcze przez konserwatywny gabinet Bildta, który chciał mieć po prostu spokój na rynku pracy. Socjaldemokraci nie chcieli tego zmieniać, bo przecież wszystko funkcjonowało jak trzeba. Dzięki umowom nie było zbyt wielu strajków, które paraliżują gospodarkę w innych krajach.
Każdy kij ma jednak dwa końce Przypadkami związkowych blokad zajęły się ostatnio w Szwecji środki masowego przekazu, pokazując właśnie ten drugi koniec kija, bijący w drobnych przedsiębiorców, którzy usiłują utrzymać się na rynku, bijący w zagraniczne firmy, próbujące wejść na szwedzki rynek.
Szwedzkie związki zawodowe skupione są w krajowej centrali LO, której ze strony pracodawców odpowiada „Arbetsgivarförening”. Dzięki praktycznej monopolizacji zarówno organizacji związkowych jak i organizacji pracodawców uproszczony jest system negocjacji na rynku pracy. Warunki pracy i wysokość płac negocjowana jest więc na szczeblu centralnym, a powzięte decyzje obejmują wszystkich zainteresowanych.
Ostatnio jednak, po nagłośnieniu przez środki masowego przekazu absurdalnych blokad związkowych, przeprowadzanych często na pokaz, często w sposób urągający zdrowemu rozsądkowi, mówi się o konieczności przeprowadzenia zmian prawnych. Z jednej strony chodziłoby o chronienie drobnych szwedzkich przedsiębiorców oraz firm zagranicznych, pragnących wejść na szwedzki rynek, a z drugiej o zablokowanie chorobliwych ambicji związków zawodowych i ich lokalnych kacyków, którzy pod płaszczykiem związkowym stosują mafijne metody.
Krzysztof Mazowski
(Sztokholm)
(19 luty 2007)