W związku z moim artykułem dotyczącym podatku obrotowego i innymi opiniami w tej sprawie należy zauważyć, że traktując o sprawie rzeczywiście krótko i pobieżnie, chodziło mi jedynie o wskazanie pewnego problemu, który wart jest przemyślenia, szczególnie teraz, gdy każdy postulat zastąpienia podatku dochodowego od osób fizycznych – pogłównym lub podatku dochodowego od osób prawnych – podatkiem obrotowym, spotyka się z pobłażliwym uśmiechem i argumentacją typu: „wprowadzenie podatku pogłównego to powrót to „średniowiecza” a obrotowego do reliktów socjalizmu”.
Doskonale rozumiem, że sposób rozumowania niektórych „starszych ekonomistów” opiera się na pewnych kalkach myślowych stworzonych za czasów kolejnych etapów reformy gospodarczej, dziwi natomiast przekonanie młodszych i liberalnych Czytelników „Strony Prokapitalistycznej”, że „istnienie podatków dochodowych jest z punktu widzenia społeczeństwa uzasadnione”, oraz że podatki vat wobec obrotowych są czymś na wzór nowszego modelu samochodu wobec „landary” z lat 50-tych.
Należy zgodzić się z postulatami p. Ireneusza Kasza, że polski system podatkowy wymaga radykalnej zmiany, co sam wielokrotnie podkreślałem wskazując jednakże, że najpierw należałoby radykalnie zmniejszyć wydatki publiczne. Jestem przy tym zwolennikiem swoistego wariantu podatku jedynego, tzn. systemu opartego na założeniu, że jeden podatek obowiązywałby dla danej jednostki administracyjnej tj. gminy, województwa i kraju. Dla przykładu pogłówne lub podatek dochodowy byłby podatkiem krajowym, vat (tylko dlatego, że wymusza ten podatek członkostwo w UE) stanowiłby źródło finansowania poczynań samorządu wojewódzkiego, zaś podatek majątkowy stanowiłby dochody gmin.
Zdając sobie również sprawę z faktu, że lepsze jest wrogiem dobrego, obecnie jedyną skuteczną metodą wskazywania na paradoksy, nieefektywność a raczej bezsens obowiązujących przepisów podatkowych jest porównywanie istniejących podatków, ich wysokości i problemów interpretacyjnych z innymi alternatywnymi i lepszymi podatkami co oczywiście nie znaczy, że te porównania stanowią podstawę tworzenia systemu docelowego.
Z tego też powodu pozwoliłem sobie na przedstawienie „zalet” podatku obrotowego w przeciwieństwie do wad opodatkowania przedsiębiorstw CIT-em.
Przy okazji chciałbym również wskazać na istotne wady podatku VAT, który w europejskim systemie podatkowym zaczyna odgrywać rolę najważniejszego podatku i kto wie, czy zamiarem Wielkiego Stratega nie jest przekształcenie tego podatku w podatek globalny.
Historycznie sytuacja wyglądała tak, że wraz z rosnącymi w krajach zachodnioeuropejskich wydatkami publicznymi, które wymagały nakładania coraz wyższych obciążeń podatkowych, zaczęto wprowadzać podatek od wartości dodanej, gdyż kilku- a nawet kilkunastoprocentowe podatki obrotowe rzeczywiście znacząco podwyższały koszty surowców, półproduktów i w konsekwencji wyrobów gotowych. Dla przykładu, zaraz po II wojnie światowej, komunistyczna administracja w Polsce, wprowadzając różne typy opodatkowania, wprowadziła również podatek obrotowy, ale najczęściej stosowaną stawką było 1; 1,5 oraz 2 procent natomiast pod koniec lat 80-tych praktycznie podstawową stawką tego podatku było już 6 proc., a zdarzały się często stawki kilkunasto- i kilkudziesięcioprocentowe. Mimo różnic ustrojowych podobnie było i w innych krajach, także kapitalistycznych.
Dlatego też, by nie kumulować wartości stanowiących podstawę opodatkowania, wprowadzono nowy sposób rozliczenia podatku obrotowego, gdyż vat w rzeczywistości jest podatkiem obrotowym, a jedyna duża różnica polega na sposobie jego naliczania i odliczania (zresztą Karol Siemens -mniej znany z braci Siemensów, który podobno jako pierwszy zaprezentował koncepcję podatku VAT, nazwał swój „wynalazek” „ulepszonym podatkiem obrotowym” zastosowanym we Francji w połowie lat 50-tych, a upowszechnionym w krajach EWG od 1977 r. na mocy postanowień traktatu rzymskiego).
Przy zastosowaniu zasady kompensaty podatku należnego z naliczonym, podmiot płacący podatek (płatnik vat-u) stał się jedynie podatnikiem w znaczeniu formalnym, gdyż rzeczywistym podatnikiem (w znaczeniu materialnym) jest nabywca finalny, który nie jest płatnikiem vat-u, ten który nie może podatku naliczonego odliczyć i któremu nie przysługuje z tego tytułu kompensata lub zwrot z Urzędu Skarbowego. To właśnie owa innowacja rozgraniczająca vat naliczony i należny jest podłożem największych i z lubością nagłaśnianych spraw – z Habichem i Kluską w roli głównej, chociaż w odróżnieniu od tych Panów, którzy swoje interesy prowadzili zgodnie z literą prawa, na wokandzie zalega mnóstwo „ośmiornic” gospodarczych, dla których wprowadzenie podatku vat stanowiło zachętę do uprawiania biznesu wyłącznie podatkowego.
Podatek vat jest jednym z najbardziej szkodliwych typów opodatkowania i to nie tylko ze względu na jego wysokość i naprawdę dziwić się należy, że tak mało osób dostrzega to zagrożenie. Oczywiście wysokość podatku jest sprawą bardzo istotną, gdyż problem byłby znacznie mniejszy gdyby podstawowa stawka vat-u wynosiła np. 5 proc. (oprócz tego, że wynosi 22 proc. podatek ten nalicza się często od podstawy powiększonej o inne tytuły podatkowe np. akcyzę), ale należy pamiętać, że wprowadzenie złego podatku nawet na poziomie 1 proc., wcześniej czy później (a jak uczy doświadczenie zwykle wcześniej) spowoduje, że stawka będzie wynosić kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt procent (wystarczy przykład, ile lat trwało „przejściowe” podwyższenie stóp podatkowych do 21,33 i 44 proc.).
Pisząc o niepotrzebnych pracach księgowych miałem na myśli księgowość podatkową, która nie jest żadnym biznesem we właściwym znaczeniu tego określenia, księgowość podatkowa jest biznesem powstałym na skutek komplikowania przez ustawodawców prawa bilansowego i podatkowego, co doprowadziło do sytuacji, że podatnik często nie jest w stanie osobiście naliczyć i odprowadzić należnych państwu danin i musi do tego celu zatrudnić osoby z zewnątrz. Oczywiście buchalteria w firmie zawsze będzie potrzebna, gdyż przedsiębiorca zatrudniający kilkadziesiąt lub kilkaset osób często w różnych oddziałach swojego przedsiębiorstwa nie miałby czasu, by osobiście prowadzić księgi rachunkowe, patologiczne jest natomiast, że w takiej liczbie i w tylu sprawach jak obecnie potrzebni są specjaliści zajmujący się wyłącznie rachunkowością podatkową i rozliczeniami z budżetem (cła, akcyza, ZUS, podatki).
Wracając do sprawy, w sytuacji gdy Unia Europejska wymaga pewnych minimalnych stawek Vat-u pole manewru rządu, kierującego państwem członkowskim, które respektuje ustawodawstwo unijne, jest znacznie z tego powodu ograniczone. Dlatego też mój postulat polegał na zastąpieniu podatkiem obrotowym obecnego podatku CIT, gdyż w przypadku podatków dochodowych parlamenty krajowe mają jeszcze pewną suwerenność (gdyby wpływy podatkowe z tego tytułu były większe pewnie Unia zajęłaby się i tym „niedopatrzeniem”).
Oczywiście określenie procesu „przechodzenia” z formy działalności opodatkowanej PIT-em na formę spółki posiadającej osobowość prawną (w przypadku niższego CIT-u w relacji do podatku PIT) mianem samozatrudnienia nie jest pewnie najszczęśliwsze, gdyż terminem tym zwykło się określać przejście z zatrudnienia na umowę o pracę na prowadzenie działalności gospodarczej. Jednakże znane są mi przypadki rejestrowania spółek z ograniczoną odpowiedzialnością w miejsce spółek cywilnych, w okresie, gdy stawki CIT spadły poniżej 40 proc. a najwyższe stawki PIT pozostawały na tym poziomie. Sensem wprowadzenia jakiegoś opodatkowania spółek jest chęć uniknięcia sytuacji, w której rejestracja spółki posiadającej osobowość prawną z samego tego faktu dawałaby jej właścicielom przywileje podatkowe względem podmiotów rozliczających się według stawek PIT. Co do barier rejestracji tego typu spółek to w przypadku spółek z ograniczoną odpowiedzialnością, wymagana wielkość kapitału zakładowego na poziomie 50- tys. zł. na pewno nie może być czynnikiem odstraszającym, zwłaszcza, że nie są to środki, które wspólnicy wpłacają na rzecz kogoś innego lub do kasy urzędu skarbowego, lecz środki te pozostają w ich dyspozycji, a powstaje tylko odpowiedni zapis na kontach księgowych. Istnieją -owszem – pewne koszty założycielskie jak np. opłacenie notariusza, lecz w porównaniu do możliwych korzyści podatkowych (nawet gdyby zmniejszyć CIT do 10 proc. a najniższy PIT pozostawić na 19 proc. to różnica wynosi 9 proc.)
Zastąpienie podatku dochodowego od osób prawnych, podatkiem obrotowym miałoby również sens w sytuacji gdyby obciążenia PIT-em i CIT-em spadły nawet do 10 proc., gdyż cały czas pozostaje problem kosztów uzyskania przychodów.
Pracownik najemny ma zryczałtowane koszt uzyskania przychodu na poziomie średnio miesięcznej płacy netto natomiast dojeżdżając do pracy kupuje benzynę, zużywa buty, ubranie, nie wspominając już o tym, że aby mógł zatankować to wcześniej musi kupić samochód z cłem, akcyzą i vatem. Wymienionych wydatków nie może jednakże nawet w części odliczyć od dochodów, inaczej niż przedsiębiorca prowadzący działalność, niezależnie od formy tej działalność. W sytuacji całkowitego zwolnienia z podatku przedsiębiorcy mającego osobowość prawną, ta forma działalności natychmiast zyskuje znaczną przewagę nad innymi formami prowadzenia biznesu, dlatego też w niedalekiej przyszłości od momentu takiej decyzji większość osób prowadziłaby jednoosobowe spółki z ograniczoną odpowiedzialności i wszystko to, co osoby te kupowały dotychczas „na siebie” automatycznie byłoby kupowane „na firmę”. Osoby fizyczne nie posiadałyby dosłownie NIC, natomiast właścicielem wszystkich ruchomości, nieruchomości, a sądzę, że nawet przyborów toaletowych byłaby jednoosobowa spółka. Sytuacja powyższa miałaby miejsce z pewnością w odniesieniu do większości prowadzących działalność i opodatkowanych PIT-em.
Dlatego też lepszym rozwiązaniem od podatku dochodowego dla osób prawnych byłby podatek przychodowy, którym jest podatek obrotowy (na poziomie 1 proc.), który nie zwalniałby tych przedsiębiorców z opodatkowania, ale uprościłby problemy kosztowe (połowa kilkudziesięciostronicowej ustawy o podatku CIT dotyczy bezpośrednio kosztów i zwolnień podatkowych), wyeliminowałby szereg patologii życia gospodarczego (pseudo-leasing, pseudo-darowizny, amortyzacja podatkowa, rozliczanie straty z lat poprzednich itp.) i uwolniłby część zasobów przeznaczonych obecnie na zarządzanie podatkowe.
Natomiast co się tyczy docelowego i sprawiedliwego systemu podatkowego to jest to już całkiem inny problem, ważne natomiast, by proponowany system podatkowy był podporządkowany znacznie ograniczonym (w relacji do obecnych) wydatkom publicznym, aby był systemem prostym ( ale nie prostym, przez fakt, że rozumie ten system jego projektodawca, gdyż dla przykładu propozycje p. Rafała Kopko są zbyt nieczytelne) i sprawiedliwym przynajmniej według takich kryteriów, o których można przeczytać w podręczniku J.B.Saya.
Krzysztof Mazur
(13 kwietnia 2004)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here