Homoland wymrze, a islam podbije Europę. Kościół po Soborze Watykańskim II zbytnio uwierzył w świat

Polityka jest pochodną świata duchowego. Jeśli chrześcijaństwo nie może, nie umie, nie chce walczyć o swoją wizję cywilizacji, musi przegrać

0
Foto.: Jan Bodakowski

Paweł Lisicki, red. naczelny tygodnika „Do Rzeczy”, w wywiadzie dla pisma „ARCANA” mówi o przyczynach kryzysu cywilizacji europejskiej, o rozkładzie Kościoła katolickiego, a także o dominujących współcześnie prądach ideologicznych w Europie.

Oto kilka cytatów z tego wywiadu z autorem książki „Epoka Antychrysta”

„(…) na placu boju pozostał tylko islam oraz świecki radykalizm, którego zbrojnym ramieniem są ruchy feministyczno-homoseksualne”.

„(…) I islam i ruchy LGBT dążą do uniwersalnego podboju świata, do przemian prawa, obyczajów, systemu edukacji. Wbrew popularnej propagandzie ruchom LGBT nie chodzi o żadną tolerancję. Celem jest brutalne podbicie świadomości społecznej, doprowadzenie do powszechnej akceptacji ich praktyk i obyczajów, do sytuacji, w której nikt nie ma prawa oceniać (…) Umownie można powiedzieć, że celem takiej rewolucji jest homoland, państwo w którym praktyki homoseksualne są w prawdziwym tego słowa znaczeniu normą (…) Homoland to projekt społeczeństwa, które odrzuca prawo naturalne, naturalną rodzinę i nieporównywalną wartość związku mężczyzny i kobiety”.

„(…) Trzy są powody wzrostu znaczenia islamu. Pierwszym jest demografia: w rodzinach muzułmańskich rodzi się znacząco więcej dzieci niż w rodzinach postchrześcijańskich. Po drugie chodzi o masowy napływ imigrantów. Po trzecie wreszcie islam staje się atrakcyjny dla tych wszystkich, których obecna cywilizacja konsumpcjonizmu mierzi, przeraża, odpycha. Tak wygląda, co się tyczy Zachodu, ten wybór. Albo kalifat europejski, albo homoland. Albo przyszłość, w której państwa zostaną zdominowane przez muzułmanów, albo przez radykałów z ruchów LGBT”.

„(…) Zwolennicy homolandu, czyli współczesna lewica i liberałowie wykorzystują muzułmanów jako instrument do ostatecznego pognębienia i rozbicia resztek cywilizacji zachodniej. Dzięki napływowi muzułmanów chcą pozbyć się narodów, języków, religii i starej tożsamości. Naturalnie, tylko do czasu, do chwili, kiedy pozostałości chrześcijaństwa nie zostaną ostatecznie usunięte z praw, obyczajów, życia”.

„(…) Odwrotnie myślą muzułmanie. Przybywają tłumnie do Europy, korzystając z zaproszenia lewicowych polityków. Korzystają z przywilejów i zdobyczy socjalnych, nie akceptując wcale zasad społeczeństwa, w którym żyją (…) Wierzą, że po ich stronie jest demografia. Homoland ma jedną podstawową wadę: nie jest w stanie się odtwarzać. Wymiera. Dlatego muzułmanie z nadzieją spoglądają w przyszłość. Nim lewica rozpuści islam, islam podbije Europę.

„(…) Polityka jest pochodną świata duchowego. Jeśli chrześcijaństwo nie może, nie umie, nie chce walczyć o swoją wizję cywilizacji, musi przegrać. W chwili, kiedy Kościół wyrzekł się projektu budowy christianitas, uznając, że cele społeczeństwa świeckiego w zasadzie są tożsame z celami chrześcijańskimi, partie prawicowo-konserwatywne utraciły własną tożsamość. Można jedynie wierzyć w to, że do zwykłych ludzi dotrze prawda o zagrożeniu, jakim jest coraz powszechniejsza miękka jeszcze dyktatura lewicowych elit (…) Jedyna nadzieja jest w tym, że opór pojawi się w tych społeczeństwach, które wychodząc z komunizmu zachowały jeszcze odporność na bakcyla rewolucji. Wtedy to marsz przez instytucje może zostać powstrzymany. Tak dzieje się na Węgrzech, do pewnego stopnia również w Polsce. To jednak bardzo trudne, co dobrze pokazują losy reformy sądownictwa w Polsce.

„(…) Naturalnie nie całe [dokumenty Soboru Watykańskiego II odpowiadające za kryzys Kościoła], znaleźć tam bowiem można piękne frazy, ale ich znaczące fragmenty. W wielu widać dziwaczną, optymistyczną i naiwną wiarę w świat. Są też takie, których nie sposób po prostu zrozumieć. Nie są to drobiazgi. Kryje się za nimi całkiem osobliwe rozumienie świata i misji Kościoła (…) Jest tylko jeden sposób na kontrrewolucję: twarde opieranie się na Logosie. Tak, odrzucenie sofistyki i nazywanie rzeczy po imieniu. Nie wolno akceptować błędnych sądów tylko dlatego, że stoją za nimi autorytety. Kto tego nie rozumie pozostaje nieustannie więźniem dialektyki”.

„(…) Próba edukacji seksualnej małych dzieci, walka z naturalnym podziałem płciowym, przekonanie, że żaden, najbardziej choćby perwersyjny akt seksualny, jeśli tylko daje przyjemność, nie może być moralnie oceniony, bo jest wyrazem ludzkiej ekspresji – wszystko to się dzieje na naszych oczach (…) To jak równia pochyła. Najpierw tolerancja, potem akceptacja, potem akceptacja już nie tego co robią dwie dorosłe jednostki ale też przyznanie im prawa do adopcji dzieci, potem w ramach walki z dyskryminacją zniszczenie pojęcia matki i ojca, bo to wraz nietolerancji wobec tych, którzy mają dwóch tatusiów lub dwie mamy”.

„(…) Przecież to nie ja organizuję idiotyczne i bezwstydne parady równości. To nie ja maszeruję w kobiecych ubraniach po ulicach. Buntowi przeciw naturze towarzyszy właśnie ekshibicjonizm. Kiedyś grzech był czymś skrywanym dziś ma być czymś bezwstydnie pokazywanym. Upublicznienie perwersji ma być drogą do wyzwolenia, bo tylko publiczne okazanie grzechu daje poczucie bezkarności. Tylko publiczne i uniwersalne zanegowanie normy daje wrażenie, że zostaje ona zniesiona. Dobrze zrozumieli to ideolodzy rewolucji seksualnej”.

W

Na podst. DoRzeczy.pl

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here