W tym roku dzień wolności podatkowej przypada 24 czerwca, co wynika z udziału wydatków publicznych w Produkcie Krajowym Brutto – dzień później niż w roku 2005. W ustawie budżetowej na rok 2006 zaplanowano udział wydatków sektora publicznego w PKB w wysokości 47,79% procent i taka właśnie część roku mija w tę sobotę. Od weekendu możemy się cieszyć wolnością podatkową. W porównaniu z zeszłym rokiem, nastąpiło pogorszenie.
Dzisiejsza data ma charakter symboliczny, ale odzwierciedla niepokojący stan sfery realnej. Podobnie jak w kilku ostatnich latach, polski podatnik oddaje fiskusowi blisko połowę zarobionych w 2006 roku pieniędzy. To wskaźnik dużo wyższy, niż mogłoby wynikać z powierzchownych obserwacji, zwłaszcza kierowania się wysokością podatku dochodowego od osób fizycznych czy prawnych. W wielkości tej bowiem ujęte są również m. in. VAT, akcyza, a przede wszystkim ciągle rosnące koszty pracy. Mimo, że są tak wysokie mamy dalszą zapowiedź ich podwyższania (m.in. znaczące ograniczenie możliwości samozatrudnienia).
Wszystkie bolączki polskiej gospodarki, które trapiły ją w roku 2005 pozostają aktualne w roku bieżącym. Najbardziej bolesnym i wręcz kompromitującym naszą klasę polityczną problemem jest katastrofalnie wysokie bezrobocie, którego stopa oscyluje wokół 20% (wg metodologii UE oraz uwzględniając przechowywane bezrobocie w systemie rentowoemerytalnym).
O przyczynach takiego stanu rzeczy i sposobach radykalnej zmiany tej sytuacji mówiliśmy już w 2003 roku, prezentując projekt nowego systemu dochodów publicznych. Jego głównymi założeniami niezmiennie aktualnymi są:

  • znaczące i odczuwalne zmniejszenie opodatkowania pracy (symboliczna obniżka nie przyczyni się do stworzenia miejsc pracy w małych i średnich firmach a głównie do oszczędności w dużych korporacjach);
  • zintegrowanie systemu finansów publicznych, który dzisiaj rozpadł się na niezliczoną ilość niezależnych i niepodlegających kontroli elementów oraz likwidacja części z nich (np. funduszu pracy i gwarantowanych świadczeń pracowniczych co na starcie dałoby już 2,65 proc. obniżki kosztów pracy oraz o 1/3 zmniejszenie ilości przelewów do ZUS);
  • uproszczenie systemu w odniesieniu do małych firm (ryczałt, karta podatkowa zamiast VAT-u i kas fiskalnych).

Fakt, iż od kilkunastu lat obchodzimy Dzień Wolności Podatkowej na przełomie czerwca i lipca, dowodzi, że obciążenia podatkowe, nie tylko w formie podatku dochodowego (PIT) czy pochodnych, ale wszystkich innych zabawnych danin publicznych jak: podatek od świeżego powietrza (opłata klimatyczna), psa czy podatek od posiadania telewizora analogowego (telewizory LCD i plazmowe nie podlegają tzw. abonamentowi telewizyjnemu) są w Polce zbyt duże.
Warto zwrócić uwagę analizując strukturę dochodów budżetu państwa, iż w bieżącym roku, rosną wpływy z tytułu opodatkowania pracy, przedsiębiorczości i świadczeń społecznych. Rosną również wpływy z tytułu podatku VAT.
W pierwszym wypadku jest to bardzo niedobry sygnał, nawet jeżeli dotyczy tylko jedno-procentowego wzrostu. Główną patologią obecnego systemu podatkowego jest tak wysokie obciążenie podatkowe pracy, na które składają się poza podatkiem dochodowym, tzw. PIT również tzw. obowiązkowych składek socjalnych, które są niczym innym jak podatkami.
Obciążenie pracy, które w odniesieniu do płacy netto czyli tej co dostaje pracownik na rękę wynosi ponad 80% (czyli jest to akcyza nałożona na pracę) jest głównym elementem uniemożliwiającym nam skuteczną rywalizację gospodarczą w Europie.
To przedsiębiorczość Polaków, ich mobilność, talent i ich odwaga w podejmowaniu działań gospodarczych są naszym głównym atutem w walce konkurencyjnej zarówno w Europie jak i w świecie. Trudno znaleźć racjonalne usprawiedliwienie dla tego, że główny nasz a w zasadzie jedyny liczący się atut rywalizacji gospodarczej jest przez własne państwo przy użyciu narzędzi systemu podatkowego tak istotnie represjonowany.
Wzrost wpływu w podatku VAT wynika z podniesienia stawek tego podatku i pewnego nieznacznego ale jednak uporządkowania wewnętrznego. Nie należny tutaj dopatrywać się szczególnie negatywnych zjawisk, ponieważ z tym co zaproponowaliśmy już blisko trzy lata temu, ciężar obciążeń na rzecz sektora publicznego powinien być przeniesiony z podatków bezpośrednich czyli tych obciążających pracę, przedsiębiorczość bądź podatków pośrednich tj. VAT czy akcyza. Pozostałe pozycje w dochodach są bez większych zmian, może poza CIT-em, którego dochody w wartościach bezwzględnych wzrosły, co dowodzi po raz kolejny, iż obniżenie i częściowe choćby uproszczenie systemu podatkowego, a w tym wypadku wprowadzenie podatku liniowego na poziomie 19% wobec progresywnego i wyższego bo przecież w 27% poprzednio, spowodowało większe wpływy budżetowe z tego tytułu.
Podobne doświadczenia dotyczą zmniejszenia akcyzy na alkohol, papierosy i inne dobra uważane za luksusowe. Szkoda, że te własne nasze doświadczenia, nie są zauważane i właściwie wykorzystywane przez tworzących systemy podatkowe w Polsce. Generalna uwaga wynikająca z faktu publikowania Dnia Wolności Podatkowej jest taka, że wyczerpały się możliwości ekstensywnego tempa wzrostu gospodarczego w kraju. Fakt, że prawie połowa naszych dochodów jest nam odbierana powoduje, że nie ma możliwości wyjścia poza zaklęty krąg wzrostu gospodarczego w liczbach 3,5% – 4% incydentalnie 4,5 %. Warto zwrócić uwagę, że każdy z krajów i każde ze społeczeństw zamieszkujące te kraje ma własny naturalny poziom mobilności i co za tym idzie naturalny poziom tempa wzrostu rozwoju gospodarczego. Ten naturalny poziom wynikający z naszej przedsiębiorczości, otwartości, pracowitości i odwagi w prowadzeniu działań gospodarczych jest zdecydowanie wyższy niż oficjalne statystyki. Zgodnie z naszymi analizami i naszym doświadczeniem z połowy lat 90 – tych, ten poziom wynosi 7% – 8% . Nie ma żadnego powodu aby w Polsce ten wskaźnik był niższy niż funkcjonujący przez piętnaście lat w Irlandii czy dzisiaj na dalekim Wschodzie. Po to aby osiągnąć ten naturalny poziom trzeba przestać represjonować tych z polskich obywateli, którzy są najbardziej aktywni, najbardziej pracowici i zaradni. Trzeba zdecydowanie zmniejszyć obciążenia sfery wytwórczej na rzecz podatków pośrednich. Zaowocuje to tym, że wpływy budżetowe w pierwszym roku istotnie się nie zmieną, a nie mogą się zmienić ze względu na zobowiązania Państwa wobec własnych obywateli przede wszystkim i zobowiązania międzynarodowe – choćby spłatę długów i składek obowiązkowych, ale z każdym następnym rokiem, wraz ze wzrostem naszego bogactwa mierzonego poziomem wzrostu PKB, realne obciążenia będą malały.
Najnowsza historia kilkudziesięciu lat zarówno krajów europejskich, azjatyckich jak i Ameryki Południowej dowodzi, że właściwy poziom redystrybucji dla kraju o takim rozwoju gospodarczym jak Polska wynosi 35% a nie blisko 50%. Nie ma dzisiaj w Polsce żadnego uzasadnienia dla naśladowania bardzo bogatych, ale z drugiej strony bardzo defensywnych i czasami wręcz dekadenckich krajów Europy Zachodniej, w których właśnie redystrybucja odbywa się na tym poziomie. Jak wyglądamy na tle innych krajów europejskich regionów.
Ta analiza miejsca polskiego Dnia Wolności Podatkowej w kalendarzu, ma służyć tylko pokazaniu tego, że są bardziej represyjne i mniej represyjne systemy podatkowe.
Generalny wniosek jest taki, że Polska jest zbyt biednym krajem, a polskie społeczeństwo zbyt aktywne i twórcze, aby musiało tkwić w tym systemie, systemie, który nie pozwala wyemancypować nam się na wolność gospodarczą, a w konsekwencji również polityczną.
Centrum im. Adama Smitha
(26 czerwca 2006)
Przewidywane dochody sektora finansów publicznych w roku 2006
Lp. Źródło dochodów publicznych mld PLN ; Udział
1. Opodatkowanie pracy, przedsiębiorczości i świadczeń społecznych 172,5 ; 41,6%
2. VAT 84,46 ; 20,4%
3. Akcyza 42,68 ; 10,3%
4. Dochody zagraniczne i z UE 25,5 ; 6,1%
5. CIT 26,45 ; 6,4%
6. Wpłaty z zysku NBP 0,45 ; 0,1%
7. Dochody kapitałowe 5,32 ; 1,3%
8. Pozostałe 57 ; 13,8%
DOCHODY PUBLICZNE OGÓŁEM 414,73 ; 100%
Źródło: Mariusz Pawlak i Kamil Zubelewicz, opracowanie własne na podstawie Rządowego projektu ustawy budżetowej na rok 2006.