Kiedy klimat a kiedy pogoda?
Kiedy klimat a kiedy pogoda? (foto. pixabay.com)

Wielu nie pamięta już pewnie od dawna tak chłodnych sierpniowych dni. Wyposażeni w stosowne terminologiczne rozróżnienia stręczone z coraz większą natarczywością przez globalny kompleks medialno-indoktrynacyjny, możemy jednak domyślić się dziś z miejsca, że obecny sierpniowy chłód jest zjawiskiem „pogodowym”, podczas gdy poprzedzający go względny lipcowy upał był zjawiskiem „klimatycznym”.

Podobnie, ktokolwiek podporządkowywał się dyktatowi niedawnego totalitaryzmu hipochondrycznego, ten był „zdrowy i bezpieczny”, natomiast jeśli na danym obszarze skala i intensywność owego podporządkowania dziwnym trafem nie korelowała ze zdrowiem i bezpieczeństwem, tylko wręcz przeciwnie, wówczas odpowiedzialne za to były tajemnicze „czynniki współwystępujące”, których zidentyfikowanie musiało poczekać na dalszy rozwój wydarzeń.

I wreszcie, sięgając do najbardziej okrzepłej już klasyki gatunku, każdy proletariusz automatycznie przyłączał się do klasowej walki z burżujami, kułakami i obszarnikami, jeśli zaś tego nie czynił, znaczyło to, że jest ofiarą „fałszywej świadomości”, która akurat jego sytuowała na niewłaściwym froncie.

Podsumowując, ideologia ojca kłamstwa, choć rozbłyskuje w swej różnorodności wszystkimi barwami tęczy, zawsze sprowadza się w ostatecznym rachunku do tego samego siermiężnego wspólnego mianownika: tak nie jest niezmiennie tak, a nie – nie, tylko tak może być nie, a nie – tak, w zależności od okazji do zwodzenia człowieka i spychania go w coraz głębszą czeluść samodegradacji. Biorąc zatem pod uwagę, na jak zaawansowanym etapie autodestrukcji znajduje się już ta ideologia, należy dziś zupełnie odruchowo żyć jej na przekór – czujnie, trzeźwo i po prostu normalnie.

Wtedy wszystkie kolejne jej przejawy – niezależnie od ich natarczywości i wszechobecności – będzie można traktować wyłącznie tak, jak na to zasługują, czyli jak irytująco brzęczące, ale ostatecznie bezsilne muchy. Samemu zaś będzie można wówczas konsekwentnie umacniać się w swej godności, która będzie nie tylko niewzruszoną opoką dla danej osoby, ale też pokrzepiającym światłem dla bliźnich, którzy z tych czy innych względów dali się w większym stopniu sprowadzić na manowce. Tyle tu wystarczy, by odnieść zwycięstwo, choćby nie wiadomo ile panoszyło się wokół.

Jakub Bożydar Wiśniewski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here