Na mojej ulubionej stronie Młodych Socjalistów znalazłem tekst jakiegoś chłopca oburzonego aferą pewnej firmy handlującej złotem (http://goo.gl/TY0XU). Mniejsza o samą „analizę”, bo gdybym miał się skupić na jej jakości, to ten post właśnie by się skończył.
Bardziej zaciekawiła mnie końcówka artykułu, w której zawarto postulat Młodych Socjalistów w sprawie zmian w regulacjach prawa bankowego. W końcu to żadna sztuka narzekać – liczą się postulaty, projekty i działania. Bo trzeba z żywymi naprzód iść, jak powiedział poeta Asnyk.



Socjaliści mają remedium na problem niepewnych instrumentów finansowych – okazuje się, że clou problemu tkwi we właściwej definicji. I słusznie, bo – podpierając się bardziej znamienitym klasykiem polskiej poezji, C.K. Norwidem – odpowiednie trzeba dać rzeczy słowo. Według socjalistów słowo bank powinno nabrać nowego ustawowego znaczenia.
Pora na cytat z Młodych Socjalistów: „bankiem jest każdy, kto zajmuje się przedmiotem działalności bankowej”. Można wstać z klęczek.
Przytłaczająca logika tej definicji wręcz zapiera dech w piersiach. Kto by pomyślał, że to takie proste? Tyle że lektura ustawy Prawo bankowe w żaden sposób nie pozwala zakwalifikować operacji zakupu złota jako czynności bankowej, więc pomimo wprowadzenia takiej genialnej definicji firma handlująca złotem nadal pozostawałaby poza systemem bankowym. Ale za to „załapałby się” pan Staś, co to sąsiadom pieniądze pożycza. Musiałby walnąć sobie przed chałupą tabliczkę „bank” i rok w rok wydawać kilkaset złotych na sprawozdawczość do KNFu, że jednemu sąsiadowi pożyczył 100zł, a innemu – 200zł. W ten sposób poziom bezpieczeństwa wykonywanych przez niego operacji z pewnością wzrósłby zauważalnie.
Dalej jest jeszcze weselej. Socjaliści proponują, aby wzór umowy z bankiem musiał mieć akceptację UOKiK. Jak można się domyślić, UOKiK mógłby nakazać zmiany we wzorcu, bo inaczej cała zabawa nie miałaby sensu. Szalenie mnie jednak ciekawi, jakie treści powinny się zdaniem socjalistów znaleźć w szczególnym polu zainteresowania UOKiK. Obowiązek spłaty kredytu? Podstawa obliczenia procentu lokaty? Zasady naliczania opłat za prowadzenie rachunku bankowego? A może wysokość procentów?
Propozycja Młodych Socjalistów kończy się ni w pięć, ni w dziesięć, starym marksistowskim zawołaniem – pora uderzyć w święte prawo zysku! Autor nie rozwija tej błyskotliwej myśli, a jedynie sugeruje, że nie chodzi o każdy zysk, ale tylko o ten dla uprzywilejowanych. Kim są ci uprzywilejowani? Nie wiadomo, ale wiadomo, że zyskują.
Pomijam kwestię, czy facet, któremu grozi 5 lat odsiadki i kilka milionów grzywny, jest uprzywilejowany, a jeśli tak – to w jakim zakresie i w stosunku do kogo. Tym bowiem, co zwraca uwagę, jest owo święte oburzenie na obrzydliwy zysk, któremu oddają hołd owi uprzywilejowani, czyli zapewne „parabankowcy” („parabankierzy”?) oraz ich nędzni poplecznicy. Tymczasem wypadałoby się przyjrzeć innej grupie uczestników tego rynku, bo o nich jakoś młody socjalista zapomniał.
Otóż odnoszę wrażenie graniczące z pewnością, że ludzie inwestujący za pośrednictwem firmy od złota kierowali się… chęcią zysku! Zysku, czyli tego obrzydliwego motoru uciskania klasy robotniczej przez skompromitowanych moralnie kapitalistów. Chcieli po prostu zarobić, powiększyć stan posiadania, narąbać złotóweczek, nachapać się forsy. I żeby choć jeszcze mieli w planach wydać ten zysk na biedne sierotki! Ale gdzie tam – nikt z tych „pokrzywdzonych” nawet słowem nie zająknął się na ten temat.
Firma od złota oferowała pewien procent – średnio ok. 13% w skali roku. Dużo. Dużo? Zależy od czego liczyć. O ile mi wiadomo, podstawą tego procentu był zysk na złocie. Jeśli zysk wyniósłby 20% w skali roku, to klient dostałby tylko 13% od tego zysku, czyli realnie 2,6% od zainwestowanego kapitału. Piszę „o ile mi wiadomo”, bo wyciągnąć informacje od konsultantów tej złotej firmy było bardzo trudno. A operowanie samym procentem bez wskazania podstawy to jak definiowanie czasoprzestrzeni na zasadzie „od wczoraj do tamtego drzewa”. Jakoś jestem przekonany, że 99% osób, które skusiła firma od złota, nawet nie zadała sobie trudu, żeby dokładnie zapoznać się z ofertą. Tak, niewątpliwie zysk zaślepia, ale obawiam się, że z panem socjałkiem mówimy o zupełnie różnych ludziach.
Aby to było jasne – nie bronię tego faceta od złota. Bronię logiki. Możemy poddać kontroli każdą działalność polegającą na inwestowaniu czy oszczędzaniu, utrzymywać armię nadzorców i funkcjonariuszy kontroli, ale w żaden sposób nie wyeliminujemy chęci zysku. Nikt nikomu nie każe kupować złota, diamentów, akcji, jednostek funduszy itp. Wyłącznie chęć zysku sprawia, że oczy nam się świecą, kiedy widzimy kilkanaście procent zarobku. To, że im wyższa jest propozycja zysku, tym wyższa jest propozycja ryzyka, mało kto pamięta. Przypomina się dopiero wtedy, kiedy ryzyko zmieni się w rzeczywistą stratę. Dlatego trzeba czytać umowy. Przed, a nie tylko po ich podpisaniu.
PS. Wszelkich socjalistycznych ideologów uprzedzam, że logika uniemożliwia wprowadzenie zakazu oferowania przez instytucje finansowe produktów opartych o zysk. Bowiem odwrotnością inwestycji jest kredyt. Jeśli bank nie może przyjąć lokaty, to weźmie od klienta pożyczkę z zobowiązaniem zwrotu z marżą np. 5%. Wychodzi na to samo. Naprawdę.
Paweł Budrewicz
Autor jest radcą prawnym i ekspertem Centrum im. Adama Smitha. Prowadzi bloga stopsocjalizmowi.pl

3 KOMENTARZE

  1. Zloto jest lokata kapitalu (jak platyna, obrazy czy diamenty) i zadnego zysku nie przynosi. To co odbieramy jako zysk jest skutkiem dewaluacji walut. W NBP mozna zobaczyc ceny zlota (np uncji) od czasu wprowadzenia PLN. Jest to cena troche nierealna bo NBP nie chce sprzedawac bulionowych monet uncjowych tylko znacznie mniejsze (na ktorych profit jest wiekszy). Nie mniej widac, ze cena uncji w PLN wzrasta ale ilosc zlota w monecie jest ciagle ta sama. Tak na przyklad 1 sierpnia 2005 roku moneta uncjowa kosztowala w NBP 1661.64 PLN a 1 sierpnia 2005 juz 6249.58 PLN. Kupowanie zlota lepiej przechowuje kapital niz trzymanie gotowki w banku ale to wszystko.

  2. Instrument finansowy (jakikolwiek) jest z zalozenia oszustwem czyli z mocy prawa nielegalny i powinien byc zabroniony. Prosze pokazac taki „instrument finansowy”, ktory nie ma na celu „wykiwania” inwestora czy beneficjenta. Co wiecej – kazdy instrument finansowy pochodzacy od osoby prywatnej (moze ona kryc sie za instytucja typowego oszustwa jaka jest „bank” czy inny pomysl „argentynski”) jest na 100% juz w zarodku tworzony aby delikwenta wpuscic w maliny. Dlaczego wiec pan jako prawnik nie domaga sie delegalizacji wszelkich instrumentow finansowych?

  3. Poza tym jako prawnik (?) powinien pan wiedziec, ze ustawa Prawo bankowe to taki dokument stworzony przez lobby cwaniakow, ktore daje sobie wszelkie „prawa do dzialania i unikania kary” a innym w ramach likwidacji konkurencji wszystkiego zabrania. W zwiazku z tym trzeba zakwestionowac jego legalnosc! Chwali sie pan tutaj super umiejetnosciami logicznego myslenia, wiec niech pan to przemysli swoja super logika czy tak nie jest. Socjalisci, Kapitalisci, Wierzacy czy nie – bez wzgledu na nazwe – tez potrafia logicznie myslec i to co pan tutaj wysmiewa (nie wykluczne, ze jest pan czescia tego systemu lobbystow) jest jednak bardzo sensowne! Wszystko jest wylacznie kwestia widzenia i argumentow w zaleznosci od tego, kto placi za taka czy inna postawe. Nieprawdaz?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here