Włodzimierz Lenin
Włodzimierz Lenin (foto. pixabay.com)

Na pytanie, skąd wziąć pieniądze na różnorakie wydatki publiczne, Lewica ma od dawna wypracowaną odpowiedź – opodatkować bogatych. Pamiętacie pewnie, że towarzysz Zandberg z Partii Razem proponował kiedyś najwyższą stawkę PIT 75%. Ponadto, co bardziej nadgorliwi neomarksiści proponują podatek od zgromadzonego majątku. Przekaz do masowego odbiorcy jest prosty – możecie mieć lepszą opiekę zdrowotną, lepsze szkolnictwo, żłobki i przedszkola, a wszystko za darmo, bo sfinansują wam to ci wyzyskiwacze-kapitaliści, którzy dziś płacą zbyt niskie podatki.

Nie kierujmy się żadną ideologią, a jedynie czystą analizą danych. A dane wyglądają następująco:

• Około 7% najbogatszych podatników odpowiada za połowę dochodów z PIT, to znaczy, że te 7% płaci tyle, co pozostałe 93% łącznie. To dane sprzed wprowadzenia Polskiego Ładu – po PŁ liczba podatników potrzebna do zebrania połowy PIT-u spadnie na pewno poniżej 7%.
• Połączony majątek 100 najbogatszych Polaków nie wystarczy, żeby dostać się do listy 20 najbogatszych ludzi świata.
• Żeby dostać się do 1% najbogatszych gospodarstw domowych w PL, wystarczy majątek mniejszy niż 1 mln dolarów (wliczając w to własny dom/mieszkanie).
• Powyżej 1 mln zł rocznie zarabia w Polsce około 0,2% pracujących – takie dochody nie załapałyby się w USA na najwyższy próg podatkowy, a na dzień publikacji tego postu – nie załapałyby się nawet na ten przedostatni.

Jakie wnioski można wyciągnąć z powyższych danych? Otóż teza, że bogaci nie płacą podatków, jest najzwyczajniej w świecie nieprawdziwa, wręcz przeciwnie – płacą relatywnie dużo, a ze sporej części usług publicznych i tak nie korzystają (prywatne szkoły i ochrona zdrowia). Ponadto gołym okiem widać, że w Polsce nie ma „kapitału”, a klasa, która u nas uchodzi za krezusów o kosmicznych zarobkach, w USA byłaby co najwyżej wyższą klasą średnią. Lewica mami was, że za wzrost wydatków z budżetu zapłacą inni. Nie miejcie złudzeń, jeśli tylko jesteście ludźmi pracującymi, i to bez znaczenia, czy pracownikami czy przedsiębiorcami, to zapłacicie wy!

Prawdziwym dramatem jest to, że ludzie wierzą w te lewicowe bzdury, że bogactwo nie bierze się z pracy, oszczędności i inwestycji, tylko z zasiłków publicznych, za które płacą mityczni bogaci. Niestety, jednym z podstawowych zagrożeń naszej cywilizacji jest nowa mentalność antyprzedsiębiorcza, ludziom obiecuje się, że bez pracy można żyć dostatnio, stąd te wszystkie nowomodne głupoty typu – ustawowy 4-dniowy tydzień pracy, gwarantowany dochód podstawowy.

Ale czego się spodziewać w czasach, gdy prezes NBP Adam Glapiński konkuruje nie ze swoimi odpowiednikami, prezesem FED czy EBC, na skuteczność polityki monetarnej, tylko z kabaretem Neonówka na to, kto dostarczy Polakom więcej rozrywki.

Marek Kułakowski

Autor jest ekonomistą, należy do Rady Liderów Konfederacji, Wolnościowcy

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here