W poprzednim felietonie Chore składki zdrowotne… pisałem o kuriozach finansowania publicznej opieki zdrowotnej w Polsce. W odpowiedzi pojawiło się sporo różnych głosów, ale jeden znamienny – mój lekarz rodzinny grozi podobno sądem, bo wziął bardzo do siebie określenie „urzędnik w białym kitlu” i poczuł się urażony („a przecież on jest lekarzem i… tak się stara wywiązywać z przysięgi Hipokratesa…”).
Trudno – niech będzie proces, skoro już być musi ! Na sprawę zaproszę przedstawicieli mediów i przy okazji roztrząsania, czy pan doktor miał podstawy śmiertelnie się obrazić, odbędzie się też publiczna debata nad sensem całego systemu.



Pierwsza taka sprawa ! I to w mojej gromadzie !…” – jak z szerokim uśmiechem powiedziałby sołtys z „Samych swoich” (tyle, że nie o „kota” tu idzie…)
Jeśli trzeba mogę jednak przeprosić, ale bynajmniej nie za „urzędnika”. Przeprosić mogę za napisanie, iż z mojej składki „pan doktor na początku każdego roku z góry otrzymuje wcale niemały połeć ”.
No to… przepraszam, bo rzeczywiście – wcale nie jest to taki „niemały połeć”, ale jednak całkiem „mały”. A nawet nie „połeć ”, a „połetek” czy wręcz… „plasterek”, „plastrunio” – o, taki tyci!. Dokładnie wygląda to tak, że lekarze podstawowej opieki zdrowotnej (rodzinni) w ramach zawieranej umowy z NFZ mają przydzielaną tzw. stawkę kapitacyjną „od głowy” pacjenta (dosłownie: „pera capita” – „na głowę”) Aktualnie jest to… 8 zł miesięcznie (!).
Oczywiście podlega ona pewnemu zróżnicowaniu o tzw. mnożniki – przede wszystkim w zależności od wieku pacjenta i czy ma ewentualnie cukrzycę, albo chory układ krążenia. Iloczyny pod ich wpływem naturalnie nie puchną nie wiadomo jak, bo mnożniki te wahają się zaledwie w granicach 1-3. W moim przedziale (50-latek) mnożnik wynosi 1, a zatem NFZ regularnie przekazuje po 8 zł co miesiąc na podstawową opiekę nad moim zdrowiem.
Czy Wielce Czcigodne Towarzystwo kuma?.. Ja płacę rocznie kilka tysięcy złotych składki zdrowotnej (wystarczy teraz zerknąć do swoich PIT-ów), a ONI wycenili moje zdrowie na… 8 zł miesięcznie !!! ( Wasze w większości też !) A co z resztą?… Resztę oczywiście trzyma „pod pachą” pani Pachciarz w NFZ (a przedtem pan Paszkiewicz) i „ściumbli” na małe plasterki.
Jeden – z góry na szpital – jak się Ulatowski położy, to żeby miał. A jak się nie położy – to będzie miała Kowalska, która się położy. Drugi – na stomatologów, jak zaryzykuje Ulatowski kruche plomby amalgamatowe – to żeby mu w gębie błyszczało. Trzeci na coś tam jeszcze. I tak kroją tę składkę na 101 różnych gównianych plasterków, z których innym może uda się coś schwycić, ale póki co – ja nie mam prawie nic.
A jak już nawet kiedyś znalazłbym się w potrzebie (nie daj Bóg!) – to może się okazać, jak z tym pacjentem chorym na nowotwór, którego opisywałem w tamtym felietonie, a któremu wstrzymano chemię, bo jego przypadku… zapomniano (? ! ) umieścić na refundacyjnej liście – mimo, że wcześniej latami walił państwu do kabzy grube tysiące składki „na zdrowie”.
A co robi pan doktor z moimi 8-mioma złotymi ?… Jak to, co? Zarządza nimi – np. płaci innym placówkom, gdy zleci im badanie mnie. Problem tylko w tym, że jego wynagrodzenie i odpłatność za zlecane badania – wtopiono w jedną pulę. Właśnie w tę stawkę kapitacyjną – jak jej nie wyda, to zostaje dla niego. To podobno, żeby współdzieląc los z pacjentem, miał z nim lepszy kontakt. No i dla lepszej gospodarności. Tak było w założeniach.
A co jest w praktyce ?… Pan doktor, który np. potrafi się obrazić za „urzędnika” – choć w istocie stał się przedłużeniem „ramienia” NFZ-u – teraz zamienia się wręcz w wycwanionego magika jarmarcznego (takiego… „czarna przegrywa – czerwona wygrywa”!), albo wprost w pospolitego łapacza pcheł, który kombinuje – jak tu wyrwać z tych ośmiu złotych chociaż ze trzy, żeby zostało dla niego. Najlepiej – jeśli pacjent (tak, jak ja) po prostu długo nie przychodzi.
Gorzej – jeśli „znowu przylazł” – to „może mu czego nie zlecić” ?.. Przeczekać – może się uda?… Albo w ostateczności dać skierowanie i podrzucić szpitalowi na oddział (szpital ma 52 zł za punkt) – niech go przebadają na swój koszt!
Czy to ma coś wspólnego z przysięgą Hipokratesa? Może raczej „Hipokrytesa”?… Niech więc pan doktor honorowo obraża się za „urzędnika” na mnie – nie na NFZ. Niech wytacza mi proces w nadziei, że jest jeszcze bardziej lekarzem niż buchalterem. Czeka
Chińczycy mają ciekawy kalendarz. Jest w nim rok tygrysa, rok smoka, albo małpy. My mamy rok… algorytmu. Chociaż małpy też mamy. Rok 2012 jest bowiem – jak zakomunikował portal rynekzdrowia.pl – trzecim rokiem obowiązywania algorytmu podziału środków na leczenie między województwa. Algorytmu wprowadzonego przez Ewę Kopacz, a kultywowanego obecnie przez Bartosza Arłukowicza.
Dzięki temu tajemnemu wzorowi matematycznemu różnice między potrzebami i możliwościami pacjentów z różnych województw są niwelowane do jednego wspólnego poziomu. W 2012r. jest to poziom 1635 zł (rocznie!). Tylko, że statystycznie – to ja i koń mamy po trzy nogi…
Zresztą rok 2012 będzie zarazem kolejnym rokiem bicia ludziom piany z mózgu za pośrednictwem różnych mediów, dzięki czemu spora część nadal wierzy np., że leczenie ma bezpłatnie. Oto choćby wspomniany portal rynekzdrowia.pl napisał np. we wstępie jednego z artykułów cyt. „Ministerstwo Zdrowia i NFZ zamierzają w przyszłym roku (2012) przeznaczyć na leczenie polskich pacjentów 61 530 024 tys. zł.” Akurat – nie podatnicy, tylko ministerstwo i NFZ łaskawie „zamierzają przeznaczyć” !.
Chińczycy, u nas każdy rok jest rokiem lewiatana !!!
W naszym systemie opieki zdrowotnej lekarze nie dokształcają się, żeby po prostu coraz lepiej leczyć pacjentów. Dokształcają się, żeby „wyrabiać punkty”. Szpitale też muszą „wyrabiać punkty” i dlatego np. „rozmnażają” dni pobytu pacjenta. Kiedyś widziałem karty informacyjne, z których wynikało, że pacjent leżał w dwóch szpitalach, odległych od siebie o 25 kilometrów, równocześnie.
Jak powinien wyglądać ten system – nie będę się już rozwodził, jak poprzednio. Zrobił to choćby pan doktor Krzysztof Bukiel z OZZL jeszcze w 2008r, http://www.prawica.net/node/14713. Tekst nadal aktualny – brawo Panie Krzysztofie! A swoją drogą, gdyby udało się to wprowadzić – nie byłoby teraz protestu w sprawie recept.
W poprzednim felietonie stwierdziłem, że obecny system oparty na redystrybucji jest zwyczajnie niemoralny i głupi. Oczywiście nie jest głupi dla urzędników z ministerstwa zdrowia, NFZ-u oraz lewackich polityków. To nie dziwi. Czy jest głupi – nie zastanawia się także emerytka i to też nie dziwi. Ona się cieszy, że w ogóle „coś” ma, skoro latami rabowano ją z pieniędzy, nie pozwalając przyzwoicie odłożyć na starość.
Najbardziej jednak dziwi mnie, że ten system nie jest głupi dla niektórych prawicowców np. . na portalu prawica.net (gdzie wspomniany tekst był również publikowany), a nawet dla tutejszych pro-kapitalistów – zwłaszcza tych, co tam i tu namiętnie komentują (skoro akurat na takich portalach zadokowali się na dłużej, to chyba bardziej zwolennicy niż przeciwnicy ?..) Dziwni to „prawicowcy” i „pro-kapitaliści”, co jak Św. Trójcy bronią zdobyczy socjalizmu – lecznictwa za podatki, zamiast normalnych mechanizmów rynkowych – chociaż pozytywny stosunek do wolnego rynku powinien stanowić przecież jeden z głównych wyróżników ludzi deklarujących ów typ światopoglądu.
Tomasz J. Ulatowski
Blog Autora: http://www.e-ulatowski.pl

4 KOMENTARZE

  1. A co to jest normalny mechanizm rynkowy? Niech pan wytlumaczy. Ktos potrzebuje przeszczepu. Normalny rachuenk rynkowy oznacza, ze ma zaplacic np. 200 tys zlotych. Tak to glowny specjalista od kosztow pacjentowi wyliczyl. Jak zatem pacjent to zaplaci jesli zarabia w tym normalnym rynkowym mechanizmie 1,5 tys. pln na miesiac. Prosze o rozwiazanie.

  2. Przeszczepow dla pacjentow malo wartosciowych zarobkowo powinno nie byc. Pamietajmy, ze niezbadane sa drogi Pana i byc moze chce on go powolac do swojej chwaly wczesniej. Polska jest zreszta przeludniona i pozytek z ludzi, ktorym trzeba przez reszte zycia hamowac reakcje immunologiczna aby nie bylo odrzutu przeszczepu jest niewielki.

  3. Z tym przeludnieniem to chyba jednak za daleko Pan poszedł. Czy to znaczy, że należałoby wprowadzić aborcję na życzenie, przymusową sterylizację, no i eutanazję? Jak w takim razie rozwiązać problem przeludnienia, skoro – Pańskim zdaniem – ono jest?

  4. Pan bobola strzelil chyba niezlego babola. Ludzie nie sa wartosciowi i trzeba ich odeslac do Pana w niebiosa jesli nazywaja sie Kowalski czy Nowak i zapier…przy dziwganiu skrzynek z bananami. Za to nazywasz sie Bufet albo Bill Brama to znaczy masz blekitna krew i jesli ci sie ona ubrudzi wtedy swiat tobie za jej wymiane da bezwarunkowo nawet milion.

Comments are closed.