W Polsce panuje mieszany typ demokracji, który określam semidemokracją czyli demokracją połowiczną. Jest to mieszanka systemu sprawowania władzy, zdominowanego z jednej strony próbami wprowadzenia elementów w pełni demokratycznych, bądź ich imitacji, a z drugiej strony sposobu rządzenia kontrolowanego przez elity polityczno-ekonomiczne.

Niecałe 30 lat temu wydawało się w Polsce, że każda demokracja będzie dobra, byle nie ludowa. Z czasem społeczeństwo zaczyna się przekonywać, że demokracja parlamentarno-gabinetowa, która panuje u nas, jest daleka od doskonałości. Daje ona obywatelom możliwość współdecydowania jedynie co cztery lata, a to stanowczo za mało.

Demokracja – ale jaka?

W mediach codziennie napotykamy takie zwroty jak: „w imię demokracji”, „dla demokracji”, „demokratyczny porządek”, „demokratyczne rozwiązania” itp. Oczywiście wiadomo, że demokracja to forma ustroju państwowego wraz z mechanizmami sprawowania władzy. Jednak kluczowym w demokracji jest to, że źródłem władzy powinna być wola większości obywateli. Właśnie ta „wola większości obywateli” jest tym co zasadniczo odróżnia, albo powinno odróżniać, demokrację od innych systemów politycznych.

W demokracji bezpośredniej obywatele oddolnie i aktywnie uczestniczą w podejmowaniu decyzji politycznych, natomiast w demokracji parlamentarnej władza polityczna sprawowana jest pośrednio poprzez wybieranych periodycznie przedstawicieli.

Ciekawe jest to, że nie istnieją ogólnie przyjęte kryteria uznawania danego państwa za demokratyczne. Stad też występują duże różnice pomiędzy poszczególnymi formami demokracji. Kluczowym warunkiem dla idealnej formy demokracji przedstawicielskiej są wolne wybory, to znaczy dostępne w równym stopniu dla każdego obywatela i przeprowadzane według zrozumiałych reguł. Co więcej, wolność poglądów, wolność słowa i wolność prasy winny być postrzegane jako podstawowe prawa umożliwiające obywatelom głosowanie zgodnie z własnymi przekonaniami. Demokracja, w zależności od jej formy, może być stopniowana – tzn. w danym ustroju politycznym faktyczny udział we władzy ogółu obywateli może być większy albo mniejszy.

Zgadza się również, że podstawową cechą demokracji jest zdolność jednostki do pełnego i nieskrępowanego uczestnictwa w życiu swojej społeczności. Biorąc pod uwagę znaczenie umowy społecznej i woli powszechnej dla demokracji, może być ona charakteryzowana jako forma, w której wszyscy uprawnieni obywatele mają równy głos w podejmowaniu decyzji, które wpływają na ich życie. Najlepszym przykładem jest szwajcarski system polityczny oparty na instrumentach demokracji bezpośredniej.

A jaka jest polska demokracja?

To, co w sferze polskiego życia społeczno-politycznego i konstrukcji państwa odróżnia nas od tradycyjnych, jednoznacznych i klasycznych demokracji państw zachodnich, to różnica w wartościach, postawach i zasadach oraz schematach wykonywania władzy.

Elity w polskim systemie rządzenia

W dzisiejszej Polsce funkcjonuje dwusegmentowy czyli dychotomiczny ustrój państwa, opartego w dużej mierze na biurokracji. Jego źródłem była ugoda pomiędzy przywódcami PRL i elita Solidarności, której początkiem były obrady Okrągłego Stołu. W następstwie doszło do pierwszych demokratycznych wyborów w powojennej historii Polski, restrukturyzacji władzy ustawodawczej i wykonawczej (lecz nie sądowniczej) oraz dokonane zostały konieczne reformy gospodarcze. Równolegle wykształciły się elity polityczne, stanowiące mieszankę „starych” i „nowych” elit, które przejęły stopniowo władze w kraju.

Transformacja systemowa po roku 1989 i obalenie systemu komunistycznego doprowadziły więc do wykreowania na arenie politycznej elit, które – sterując polityką i gospodarką państwa – przyczyniły się do powstania dwusegmentowego ustroju z elementami demokratycznymi.

Równolegle formułowały się nowe elity ekonomiczne, początkowo niezwiązane z władzą polityczną, lecz z nowymi instytucjami gospodarki rynkowej, opartymi na prywatnej własności i przedsiębiorczości, ale przede wszystkim na starych kontaktach. Do bogacenia się wykorzystywały one masowo proces prywatyzacji gospodarki polskiej.

W opisywanym procesie zjawisk tzw. elity intelektualne odgrywały istotną rolę tylko w początkowej fazie transformacji ustrojowej. Po spełnieniu swojej „dziejowej misji” rozpadły się i przekazały przewodnią rolę w społeczeństwie nowo wykreowanym elitom politycznym. Tylko niektórym intelektualistom udało się przeniknąć do elitarnej sfery biznesmenów lub polityków.

Opisany proces doprowadził do przewartościowania w społeczeństwie polskim, którego charakterystycznymi cechami są rozwój indywidualizmu jako stylu życia oraz status ekonomiczny jednostek, który jest elementem kwalifikującym do przynależności elitarnej. Nastąpił stopniowy proces przenikania elit politycznych i ekonomicznych. Z biegiem czasu elity polityczne zmaterializowały swoje potrzeby i wartości, zaś nowe elity ekonomiczne zgłosiły pretensje do władzy i karier politycznych. Doszło więc i dochodzi do symbiozy interesów obydwu kategorii elitarnych grup społecznych. W ten sposób zrodziła się dwusegmentowość/dychotomia ustrojowa, nie mająca nic wspólnego z rzeczywistą demokracją, a więc systemem państwa sterowanym oddolnie przez jego obywateli, bądź bezpośrednio bądź za pośrednictwem ich przedstawicieli, którymi elity z pewnością nie są.

Powstało tzw. społeczeństwo równolegle, które można określić po prostu mianem „my i wy”.

Imitacja demokracji

Niewątpliwie państwo polskie posiada demokratyczne instytucje, procedury władz ustawodawczych i wykonawczych – łącznie z samorządem terytorialnym. Regularnie odbywają się wybory do sejmu i senatu, wszyscy obywatele mają zagwarantowane konstytucyjnie równe prawa. Z drugiej strony istnieje siatka spójnych elit polityczno-ekonomicznych, która de facto kieruje państwem w imię „wyższych wartości”, które nie są niczym innym jak maksymalizacją ich własnego zysku. Jest to więc system oparty na półdemokratycznych, albo niepełnych demokratycznych filarach, który nazwałbym semidemokratyczną formą rządzenia państwem lub nieudolną imitacją demokracji.

Nie ulega wątpliwości, że nie można tego systemu porównywać do świeżych „demokracji” lub półdemokracji na przykład w państwach północnej Afryki. W tychże krajach stwory pseudo-demokratyczne, skazane z góry na porażkę, są dopiero w fazie kształtowania się. Natomiast w Polsce semidemokracja ukształtowała się w ciągu ostatniego ćwierćwiecza i jest systemem już poniekąd wrośniętym w polskim społeczeństwie, a co gorsza, zaakceptowanym przez to społeczeństwo, które ma zresztą niewielki wybór. Na pewno jest to też lepsza imitacja demokracji niż tzw. demokracja ludowa w okresie PRL, co jednak nie jest żadną pociechą, bowiem imitacja, jakakolwiek by nie była, pozostanie zawsze imitacją. Niemniej jednak istnieją znaczące podobieństwa łączące dzisiejszą semidemokrację w Polsce z demokracją ludową okresu 1944-1989. Podobnym zjawiskiem jest np. zajmowanie wszystkich wyższych stanowisk publicznych przez tzw. „swoich” ludzi, nie biorąc przy tym w ogóle pod uwagę umiejętności i kwalifikacji. Równie uderzające podobieństwo łączy style uprawianego w tych systemach tzw. dialogu między władzą i społeczeństwem, który z reguły sprowadza się do monologu rządzących elit. Elitarni politycy powołują się na domniemane uniwersalne prawa — historyczne, ekonomiczne czy naturalne , których nie potrafią zdefiniować. Podejmują przy tym chętnie hasło „racji stanu”, np. w przypadku dziejowej misji wejścia Polski do UE, NATO itp. Racja stanu….należałoby zapytać, czy polskie elity posiadają monopol na „rację”, a jeśli tak, to w przypadku jakiego „stanu”? W swoim czasie również Bierut, Gomułka, Gierek i Jaruzelski używali uniwersalnych wartości i „racji stanu” w celu utrzymania się przy władzy.

Polska forma demokracji jest więc specyficzną formą rządzenia państwem, stanowiącym zlepek elementów zbiurokratyzowanego instytucjonalizmu, wprowadzonego jako imitacja demokracji zachodnich z jednej i wpływu elit politycznych i ekonomicznych z drugiej strony. Rodzi się tu zasadnicze pytanie: gdzie w tym kontekście należałoby umiejscowić szeroko rozumiane społeczeństwo polskie?

Namiastki demokracji bezpośredniej

Aktualnie w polskim systemie ustrojowym rysuje się istotne napięcie między dwoma rodzajami demokracji – parlamentarną (pośrednią) i oddolną (bezpośrednią), przy czym mechanizmy i instrumenty demokracji parlamentarnej zajmują w nim pierwszoplanowe miejsce, a oddolnej jedynie pomocnicze i raczej symboliczne. Namiastkami instrumentów demokracji bezpośredniej w Polsce są głównie referenda lokalne w sprawie odwołania organów samorządu terytorialnego, referenda ogólnopolskie w najważniejszych sprawach ustrojowych oraz obywatelska inicjatywa ustawodawcza. Jednak tylko referendum lokalne, pozwalające na odwołanie wójta, burmistrza, prezydenta miasta i ich rad, spełnia warunki demokracji bezpośredniej.

Nie ma jednak w Polsce powszechnej tradycji podejmowania decyzji w ramach referendum, praktycznie wszystkie ważne decyzje podejmowane są przez rząd i parlament. Referendum w ważnych sprawach dla Polski organizują obecnie Sejm i Prezydent za zgodą Senatu, natomiast obywatele służą jedynie do poparcia lub odrzucenia kwestii poddanej w referendum.

Polskie prawo zakłada, że jeśli frekwencja w referendum przekroczy 50%, to jego wynik jest wiążący i organy państwowe nie mogą w takim wypadku podjąć decyzji sprzecznych z wynikiem referendum. Jeśli natomiast mniej niż 50% uprawnionych do głosowania weźmie udział w referendum, ma ono jedynie charakter opiniotwórczy i nie wiąże organów państwa w ich decyzjach dotyczących przedmiotu referendum. Poza tym referenda w Polsce to absolutna rzadkość.

Następną namiastką formy demokracji bezpośredniej w Polsce jest obywatelska inicjatywa ustawodawcza. Polscy obywatele posiadają prawo do zgłaszania inicjatywy ustawodawczej od 1999 roku. W tym celu należy założyć komitet inicjatywny i zebrać 100 tysięcy podpisów pod projektem ustawy w ciągu 3 miesięcy od powstania komitetu. Następnie projekt ustawy wraz z podpisami przekazywany jest do Marszałka Sejmu, który proceduje z nimi tak samo, jak z innymi projektami ustaw. Jednak ze względu na skomplikowany tryb wnoszenia inicjatywy obywatelskiej i krótki termin zbierania podpisów, niewiele projektów ustaw przygotowanych przez obywateli jest rozpatrywanych w Sejmie. W porównaniu ze Szwajcarią taka inicjatywa musiałaby być przegłosowana w referendum, czyli Sejm nie miałby możliwości zablokowania danego tematu. Natomiast w Polsce do referendum dochodzi tylko wtedy, gdy jego wynik zostanie w Sejmie przegłosowany na „tak” lub będzie co najmniej obojętny dla większości sejmowej.

Jak z powyższego wynika, trudno w tych warunkach mówić w Polsce o wiążących dla władzy oddolnych formach kierowania państwem.

Classe politique

W dokumentach programowych polskich partii politycznych można znaleźć wiele informacji zachęcających obywateli do budowy społeczeństwa obywatelskiego, opartego na elementach demokracji oddolnej. Politycy zachęcają co prawda do uczestnictwa w procesie podejmowania decyzji, jednak nie wyrażają zgody na przeprowadzenie referendum. Mają niechętny, wręcz lekceważący stosunek dla inicjatyw i żądań obywateli, narzucając społeczeństwu partyjne preferencje.  Decydentom trudno sobie wyobrazić, że obywatele są zdolni do uczestnictwa w procesie podejmowania decyzji na szczeblu państwowym. Jest to cecha charakterystyczna polskiej władzy, a jej powód jest prosty – politycy nie chcą się dzielić władzą ze zwykłymi obywatelami, przez których zostali przecież wybrani.

Tzw. classe politique zapomina albo nie chce wiedzieć o tym, że decyzje podjęte w ramach referendum miałyby na pewno większą wagę również w polityce zagranicznej, na przykład w pertraktacjach z Unią Europejską na temat polskiej praworządności, w kwestii przesiedlania uchodźców w ramach UE lub w sprawie wycinki drzew w Puszczy Białowieskiej itd. itp.

Artykuł 4 Konstytucji

Istotne jest to, ze oddolna forma kierowania państwem jest już zawarta w aktualnej konstytucji – dokładnie w art. 4. Punkt 1 tego artykułu mówi wyraźnie, że „Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu”. Natomiast punkt 2 odnosi się także do bezpośredniego charakteru procesu decyzyjnego w Polsce: „Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio”.

Słowo „bezpośrednio” ma tutaj ogromne znacznie, oznacza bowiem współudział w wykonywaniu władzy przez społeczeństwo obywatelskie, w domyśle chodzi o formę referendum i inicjatywy obywatelskiej. Właśnie art. 4 jest szansą i podstawą do wprowadzenia  w Polsce elementów i form demokracji bezpośredniej  i to nie symbolicznych i pomocniczych lecz efektywnych i funkcjonalnych.

Kwestiami do uzgodnienia dotyczącymi inicjatywy obywatelskiej są szczegóły istotnej wagi:
– Ile podpisów należałoby zebrać, aby móc przeprowadzić inicjatywę obywatelską zawierającą projekt nowej ustawy (według mnie 100 tys. podpisów to stanowczo za mało)?
– W jakim realistycznym terminie komitet inicjatywny winien zebrać te podpisy?
– W jakim terminie winno zostać przeprowadzone referendum po oficjalnym zdeponowaniu projektu ustawy przez komitet inicjatywny u Marszałka Sejmu?
– Kiedy – po przeprowadzeniu referendum – winna zostać wprowadzona w życie przegłosowana na „tak” nowa ustawa?

Natomiast jeśli chodzi o referendum organizowane przez Sejm i Prezydenta za zgodą Senatu, należy odpowiedzieć na następujące pytania:
– W jakich sprawach powinno być przeprowadzane referendum?
– Czy konieczna jest frekwencja 50 % obywateli w głosowaniu referendalnym?

Są to podstawowe kwestie, o których już teraz trzeba dyskutować, aby odpowiednio rozbudować i uzupełnić art. 4 konstytucji.

Prezydent zapowiedział spotkania i dyskusje z organizacjami społecznymi, politycznymi i stowarzyszeniami obywatelskimi  na temat kształtu nowej konstytucji. Właśnie podczas takich debat należałoby poruszyć temat oddolnego procesu decyzyjnego w Polsce.
 
Polityczna socjalizacja – przykład Szwajcarii

Niewątpliwie ważne jest doinformowanie społeczeństwa o możliwościach i zaletach form demokracji bezpośredniej. Jest to proces, który nazywam socjalizacją polityczną, w trakcie którego polski obywatel powinien nabyć system wartości i norm oraz wzorów zachowań, właściwych dla tego typu demokracji. Ogromna odpowiedzialność spoczywa tu na mediach i politykach, którzy winni przełamać swą „niechęć” do społeczeństwa i zainicjować proces wcielania elementów oddolnej demokracji. Proces ten powinien mieć na celu zwiększenie uczestnictwa i współdecydowania obywateli w życiu politycznym i przyczynić się do zlikwidowania tzw. społeczeństwa równoległego (my i wy) w Polsce.

Dla porównania warto zaznaczyć, że demokracja bezpośrednia wywarła istotny wpływ na historię Szwajcarii oraz jej obywateli. Nic tak bowiem nie jednoczy ludzi, jak świadomość podstawowej wartości ich demokratycznych, suwerennych praw i opieka nad wspólnie wypracowanym bogactwem. Biorąc pod uwagę ostateczność głosu obywateli przy realizacji decyzji państwowych, można uznać, że państwo helweckie jest rządzone oddolnie. To właśnie demokracja bezpośrednia wywarła istotny wpływ na sukces szwajcarskiego „fenomenu demokratycznego”. W Szwajcarii proces decyzyjny funkcjonuje według zasady: dialog jest źródłem kompromisu. Należy tu nawiązać do slow Prezydenta Andrzeja Dudy, który w swoim wystąpieniu 3 maja 2018 r. stwierdził: „Mówiłem, że trzeba mieć zaufanie do mądrości ludzi, do mądrości społeczeństwa. Ja chcę się do tej społecznej mądrości odwołać, chcę się odwołać do waszej, do państwa odpowiedzialności za sprawy kraju, za naszą wspólną Rzeczpospolitą.”
 
Błędy modelowe, czyli błędy dotyczące rozwiązań niesprawdzonych w działalności politycznej i destruktywna praktyka polskiej demokracji bezpośredniej w wydaniu lokalnym nie powinny zniechęcać Polaków do tej formy kierowania państwem. Doświadczenia płynące z polskich referendów lokalnych, mimo iż nie zawsze pozytywne, pozwalają przypuszczać, że forma ta ma szanse na coraz szersze zastosowanie w praktyce sprawowania władzy, zarówno na poziomie lokalnym jak i państwowym.

Prezydent oświadczył również: „Czyli chciałbym, aby to właśnie naród, aby polskie społeczeństwo zostało zapytane przez rządzących o to, w jakim kierunku chce, żeby podążały polskie sprawy ustrojowe, które kwestie są z konstytucyjnego – tego fundamentalnego – punktu widzenia najważniejsze.”

O współdecydowanie obywateli w życiu politycznym państwa polskiego warto walczyć. Nie chodzi o to, aby z Polski zrobić drugą Szwajcarię, lecz o zwiększenie partycypacji obywateli przy podejmowaniu ważnych decyzji na szczeblach władzy regionalnej i państwowej. Reasumując pragnę podkreślić, że praktyką inicjatywy obywatelskiej – realistycznej do przeprowadzenia i wiążącej dla władz, referendum wzbogaciłyby na pewno proces decyzyjny w ramach polskiego systemu politycznego w XXI stuleciu i po 100 latach po odzyskaniu niepodległości.

Prof. Mirosław Matyja

Prof. dr Mirosław Matyja jest politologiem, historykiem i ekonomistą, absolwentem Akademii Ekonomicznej w Krakowie i Uniwersytetu w Bazylei. Jest doktorem nauk ekonomiczno-społecznych uniwersytetu we Fryburgu w Szwajcarii, doktorem nauk filozoficznych w Polskim Uniwersytecie na Obczyźnie (PUNO) w Londynie oraz doktorem nauk społecznych na Uniwersytecie M. C. Skłodowskiej w Lublinie. Jest profesorem na Polskim Uniwersytecie na Obczyźnie w Londynie oraz na Uniwersytecie Guadalajara, Campus Tabasco w Villahermosa w Meksyku. Prof. dr Mirosław Matyja jest autorem licznych książek, esejów, artykułów naukowych. Od prawie 30 lat mieszka w Szwajcarii.
Autor książki „Szwajcarska demokracja szansą dla Polski”, wyd. PAFERE, Warszawa 2018.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here