Proces kształtowania się opisu rzeczywistości, która nas otacza jest skomplikowany. Wiele nauk buduje obraz świata w oparciu o własne metody, pozytywiści chcą testować tezy (przykładem może być fizyka – ponadto odpowiednio: stosowana jest bardziej aposterioryczna, natomiast zdecydowanie bardziej aprioryczny charakter ma fizyka teoretyczna), istnieją także nauki oparte całkowicie na apriorycznych sądach syntetycznych jak choćby matematyka, czy ekonomia austriacka w ujęciu Ludwiga von Misesa.
Problem pojawia się w momencie gdy programy nisko poziomowe (wysoko teoretyczne), mają być wcielone w życie, powstaje wtedy szereg pytań, na które odpowiedzi wydają się bardzo trudne. Dzieje się tak dlatego, iż reprezentanci różnych nauk i środowisk pragną przydać swojej pracy priorytet względem innych podmiotów biorących udział w dyskusji.
Wśród nich można z pewnością odnaleźć spór pomiędzy zwolennikami natury (profesorowie katedr nauk o ziemi, studenci aktywiści, wegetarianie itd.) a środowiskiem nauk społecznych, ze szczególnym uwzględnieniem wśród nich zwolenników ekonomii wolnorynkowej (która z kolei sama dzieli się na wiele różnych nurtów…) .
Proponuję teraz czytelnikom Strony Prokapitalistycznej małą zabawę czysto abstrakcyjną, która (mam nadzieję) wyjaśni wiele nieporozumień narosłych nie tylko wokół tematu wolność – natura. Proszę sobie wyobrazić cztery posiadłości ziemskie graniczące ze sobą. Gospodarz A jest z przekonania XIX leseferystą, Gospodarz B zwolennikiem budowy Piramid, C ekologiem, natomiast D przedstawicielem ruchów pomocy społecznej zakrojonych na szeroką skalę. Pewnego dnia dochodzi do dyskusji – A proponuje, aby każdy na swojej ziemi robił co mu się żywnie podoba, dopóki nie zakłóca spokoju sąsiadów. B twierdzi jednak, że bóg piramid stanowczo wymaga od niego budowy piramid na całej powierzchni czterech gospodarstw (na dowód wskazuje chmurzące się niebo) – co z kolei spotyka się z protestem C, który twierdzi, że jedynym ratunkiem dla ludzkości jest ochrona lasów oraz mikroorganizmów, co w praktyce przejawiać się ma ścisłą ochroną 30% lasów na powierzchni każdego z gospodarstw (jako dowód pokazuje ekspertyzy: geografów, biologów i chemików itd., ponadto proponuje powołać komisję, której on sam, bądź ktoś z jego rodziny, zostanie prezesem jako ekspert…). Gospodarz D, profesor filozofii – metafizyk – krzyczy – Panowie !!! dzieci w Ugandzie umierają, a wy jakieś piramidy i lasy – gdzie macie serce !!? Poczym proponuje auto konfiskatę (sprzedaż…) połowy każdego z gospodarstw oraz przekazanie zysków na fundusz pomocy dzieciom w Afryce.
Sytuacja jak widać jest problematyczna. Proszę sobie wyobrazić, że każdy z gospodarzy ma poważne argumenty na poparcie swojej tezy (i proszę się nie śmiać, że argument gospodarza B jest mniej wart od np. C – tak nie jest, sytuacja ta obrazuje właśnie słynny problem subiektywnych wartości w życiu, dlaczego C ma zmuszać kogoś, kto za wszystko co zarobi chce budować piramidy do ochrony lasów, a dlaczego nie dokonać na B redystrybucji na rzecz dzieci w Ugandzie – wszakże jak powiedziała Ayn Rand nie można zrównywać potencjalnego z istniejącym – póki co lasy mamy przecież piękne (jak napisała w liście z 5 kwietnia 2004 Pani Patrycja Szyszko), są przedmiotem zazdrości sąsiadów, a dzieci umierają w Afryce codziennie. Zresztą dlaczego lasy czy dzieci – a starcy? starodruki? (ba cała kultura!), czy nowy program kosmiczny rządu? Jak już subsydiować to dlaczego wybranych ? Bądźmy konsekwentni – stwórzmy utopię na wzór tej przedstawionej przez Rand w mikropowieści „Anthem” ( http://oms.editthispage.com/features/anthem/), gdzie rada oświeconych dokonuje redystrybucji, aby następnie dokonać ponownego rozdziału dóbr – dla mnie jest to jawny absurd (po co opłacać pośredników ?).
I tutaj dochodzimy do meritum sporu. Cały schemat przedstawiony powyżej nie jest polem badawczym fizyki, nie jest polem badawczym archeologii, nie jest także polem badawczym filologii rosyjskiej, jest polem badawczym nauk społecznych, a w szczególności ekonomii, gdyż sedno tego sporu zasadza się na problemie gospodarowania własnością prywatną. Ekologia zahacza problematyką swoich badań o pewne elementy powyższego zagadnienia (zakres badań tej nauki krzyżuje się z własnością prywatną, którą zajmuje się ekonomia, jednak dla kierunkowych badań ekologa jest to obojętne – zarówno biolog jak i ekolog nie mają pojęcia o ekonomii – pomijam już fakt, że nie ma jednej nauki ekonomii, co stanowi dodatkowe utrudnienie w zgłębianiu rzeczywistości…). Podobnie byłoby z filologią rosyjską – gdyby np. B mówił z rosyjskim akcentem, częściowo zakres badań pokrywałby się z polem badań ekonomii (ale byłby rozpatrywany z zupełnie innej perspektywy).
W związku z innym kierunkiem badań na jakie powołują się C i D ich argumentacja musi być z gruntu chybiona. Rozpatrzmy tezę C – bezpieczeństwo ekologiczne wymaga aby lasy były państwowe – prawidłowy dowód, który mógłby służyć poparciu znacjonalizowania 30 % każdego z gospodarstw powinien brzmieć: prywatni właściciele dokonują na ziemi masowych zniszczeń lasów (dlatego należy zabrać im 30% lasów) – co jest nieprawdą. Podobnie jest z argumentacją D – dzieci w Ugandzie umierają (można dodać – bo nie ma tam warunków do życia – pożywienia, leków itd.). Jest jasne, że łatwo coś zniszczyć, trudniej natomiast zbudować. Kiedy państwa afrykańskie pozbyły się ucisku kolonialnego zyskały w zamian ruską wolność nie powinien teraz dziwić nikogo fakt, że sytuacja wygląda tak jak wygląda – jak wykazał Ludwik von Mises jedyny system racjonalnej kalkulacji to wolny rynek, inna forma jest przejadaniem dóbr (ich niszczeniem), podobnie Milton Friedman wskazywał na utylitarne czynniki przemawiające za wolnym rynkiem – prywatne działa lepiej. Natomiast D nie chce działać na rzecz wprowadzenia zasad rynkowych w Afryce (w katalogu wartości rynkowych jedną z podstawowych jest przecież prawo) woli wysyłać paczki z pomocą (która najczęściej służy lokalnym kacykom – zobacz „Helikopter w ogniu” Ridley’a Scotta).
Warto jeszcze zaznaczyć, że ekonomią stosowaną (stosującą w życiu dokonania czysto teoretyczne ekonomii) są różnego rodzaju doktryny – jak liberalizm, konserwatyzm, libertarianizm itp.
Przemysław Zonik
(10 maja 2004)