Jeśli chcemy „sprawiedliwie” rozdzielać różnego rodzaju dobra, to musimy pamiętać, że najpierw trzeba je w większości przypadków wytworzyć. Manna ostatni raz sama spadała z nieba, gdy naród wybrany podążał z egipskiej niewoli do Ziemi Świętej. Później już „manny z nieba” więcej nie było. We współczesnej cywilizacji produktywność jest tak wysoka – pisze Hayek – ponieważ zyski tych, którzy osiągnęli jakiś sukces, są przez nich ponownie inwestowane, co przyczynia się w konsekwencji do zwiększenia wartości puli, z której wszyscy czerpią swój udział. Każda próba zrównania dochodów, przesuwając ognisko działalności gospodarczej z produkcji na dystrybucję, ogranicza produktywność i w konsekwencji prowadzi do gry „zerosumowej”. Wzrost gospodarczy nie gwarantuje co prawda równych możliwości, gwarantuje jednak większe sumy do podziału na przyszłość, tak że wszyscy mogą mieć uzasadnione nadzieje na poprawę swego bytu materialnego. Tymczasem w stagnacyjnym, nie rozwijającym się społeczeństwie z pokolenia na pokolenie rozdziela się ten sam dochód. Co więcej, w każdym momencie historii dalsza przyszłość ludzkości mogła wydawać się beznadziejnie ponura, a racjonalny rachunek możliwości prowadził do proroctwa zagłady – twierdzi George Gilder. Działo się tak dlatego, że wszelkie plany oparte na obliczalnej teraźniejszości musiały zakładać zmniejszanie się obszaru wyboru i wyczerpywanie zasobów, a co za tym idzie – spadek możliwości. Tymczasem przyszłość gospodarki jest nieprzewidywalna. Nigdy nie wiadomo jakie nowe idee mogą ją zrewolucjonizować, otwierając przed ludzkością możliwości dotąd niewyobrażalne. Pod pustynnymi piaskami Bliskiego Wschodu przez setki lat zalegały bezużyteczne, jak się wydawało, pokłady lepkiej cieczy, dla której twórczy umysł ludzki potrafił znaleźć właściwe przeznaczenie. W przyszłości, z całą pewnością, dokonane zostaną inne wynalazki i odkrycia, które w równie zasadniczy sposób odmienią świat, w którym żyjemy. Musimy tylko pozostawić ludziom odpowiednią sferę wolności działania, podejmowania ryzyka, dokonywania wyborów, nawet na pozór nierozsądnych, w oczekiwaniu nagrody, jaka może ich spotkać. Rywalizacja o nagrody ma w gospodarce podobne znaczenie jak w sporcie, w którym właśnie dzięki niej obserwujemy podnoszenie wyników na coraz wyższy poziom i przekraczanie kolejnych „barier ludzkich możliwości”. I choć w większości przypadków są to sukcesy indywidualne, to osiągnięcia mistrzów przyczyniają się do rozwoju całych dyscyplin. Do ciężkiej pracy na treningach skłania sportowców chęć osiągnięcia sukcesu, wstąpienia na podium, zdobycia medalu, sławy, a ostatnio także i pieniędzy. Tym, czym dla nich jest stadion, dla przedsiębiorców jest rynek. Środek do postawionego sobie celu jest taki sam – zdolności i praca. Cel również jest jeden – zwycięstwo w rywalizacji z innymi. Zaś sukces jednostki, zarówno tak, tak i tu przyczynia się do ogólnego rozwoju. Analogia powinna rozciągać się także na system nagród. Należą się one za osiągnięty wynik. Nie zasługi, potrzeby czy nawet wkład pracy mają odgrywać tu rolę, ale wynik. „Każdemu według osiągniętego w rywalizacji rezultatu” – to najlepsze kryterium rozdziału nagród i jedyne sprawiedliwe. Struktury społecznej, tak jak rywalizacji w sporcie, nie da się uporządkować. Nie zawsze zwyciężają faworyci, ci, którzy najwięcej trenowali i osiągali najlepsze rezultaty wcześniej. Losem ludzkości rządzi często przypadek. Krytycy wolnego rynku – pisze Gilder – często wyobrażają sobie, że wykryli skandaliczną cechę systemu, który opiera się na szczęściu (…). Przypadek jest dla wielu ekonomistów czymś złym – dziedzictwem bezcelowości i chaosu (…). Jednak przypadek nie jest elementem anarchii, lecz warunkiem wolności. Nazywamy go przypadkiem, ponieważ leży poza polem widzenia uporządkowanych, racjonalnych procesów. Jest częścią obszaru, który Einstein nazywał >>kołyską prawdziwej sztuki i prawdziwej nauki<< . Loteria jest przecież najważniejszym faktem życia od momentu biologicznego poczęcia pośród milionów plemników. Wszyscy zaczynamy jako zwycięzcy w grze, w której sznsa przegranej sięga liczby astronomicznej. Podczas gdy biologowie, przyrodnicy i fizycy zaczynają przyznawać wolność mikroskopijnym cząsteczkom molekularnym, adepci nauk społecznych nadal skąpią jej istotom ludzkim.
Robert Gwiazdowski
(27 sierpnia 2007)
(Tekst stanowi fragment książki „Sprawiedliwość a efektywność opodatkowania. Pomiędzy progresją a podatkiem liniowym”, wydanej w 2001 roku przez CAS, dzięki pomocy Polish-American Foundation for Economic Research and Education Pro Publico Bono i Fundacji Multis Multan. Publikujemy go za zgodą Autora)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here