Przeczytanie opinii Jordana Belforta aka „Wilka z Wall Street”, który odradza inwestycje w kryptowaluty w tak dużej gazecie finansowej jak Financial Times, uświadamia mi, że inwestorzy czekają na koniec świata. Belfort przez wiele lat manipulował na giełdzie. Został oskarżony i uznany winnym, spędził prawie dwa lata w więzieniu, a mimo to teraz nagle powstał się z popiołów i pełni rolę doradcy.

Jego opinia znalazła się w centrum uwagi, ponieważ większość inwestorów obawia się, że obecnie „jest zbyt dobrze” i rynek w pewnym momencie ponownie załamie się. Z tego powodu są gotowi słuchać opinii każdego, aby zrozumieć, jak potencjalnie wybuchnie kolejny kryzys.

Należy podkreślić, że wielu przewidywało powstanie bańki zaraz po kryzysie z 2008 roku. Tak naprawdę od upadku banku Lehman Brothers żyjemy w świecie, w którym „niewidzialna ręka” Adama Smitha wcale nie była niewidzialna. Banki centralne bardzo silnie wspierały gospodarkę, a wiele firm utrzymało się na rynku tylko dzięki ich niezwykle łagodnej polityce pieniężnej. Prawdziwym problemem jest to, że po latach bardzo intensywnego QE dotarliśmy do punktu, w którym nie wiemy, jaka jest rzeczywista wartość wielu aktywów, w tym obligacji.

Ostatnie lata charakteryzowały się polowaniem na rentowności. Inwestorzy zrobili wszystko, aby znaleźć niedowartościowane aktywa, które oferują potencjał zwrotu. Błędem jest twierdzenie, iż inwestorzy nie biorą pod uwagę wpływu działań banków centralnych na wzrosty na rynkach obligacji lub że przywiązują niewielką wagę do ryzyka w poszukiwaniu zwrotów. W rzeczywistości większość czasu inwestorzy byli bardzo świadomi i bardzo realistycznie nastawieni do tego, jak wygląda sytuacja. Nie mieli jednak innego wyboru. W rzeczywistości niewykorzystanie dużej ilości gotówki przez kilka lat okazałoby się kosztowne, więc jedynym sposobem zarobku było ich użycie w jakikolwiek sposób.

Teraz, gdy 2017 rok jest już prawie zakończony, inwestorzy patrzą już na rok 2018 i zastanawiają się, czy dojdzie do powtórki wielkiego kryzysu. Rzeczywistość jest jednak taka, że świat przygotowuje się na kolejny rok zdominowany przez LBO i śmieciowe transakcje. Jakość emitentów stale spada i chociaż w tym roku tylko Bank of Cyprus był w stanie wyemitować 250 mln euro obligacji podporządkowanych o ratingu Caa2/B (Moody’s/S&P), w 2018 roku zjawisko to może być częstsze. Mimo że obligacje te są bardzo ryzykowne, cieszą się dużym zainteresowaniem nawet na rynku wtórnym i obecnie oferują rentowność 6,5%.

Rynkiem, na którym dojdzie do większości tych śmieciowych emisji, będzie rynek obligacji w euro, ponieważ firmom będzie taniej wyemitować dług w EUR niż w USD. Według Bloomberga, emisja obligacji w EUR była zdominowana przed papiery rządowe, a także z sektora finansowego oraz dóbr konsumenckich. Najniższy kupon wyniósł 0,875% w przypadku Ericssona, natomiast najwyższy kupon przypadł na podporządkowane obligacje emitowane przez Caixa Geral de Depositos, w wysokości 10,75%. Podczas gdy te drugie obligacje zanotowały wzrosty, to papiery Ericssona znalazły się w odwrocie, oferując rentowność w wysokości 0,87% dla 3-letniej emisji z ratingiem Ba1/BBB+ (Moody’s/Fitch).

Wkrótce jednak może nastąpić istotna zmiana. Opublikowane w tym tygodniu dane o PMI w strefie euro okazały się lepsze od prognoz i wielu oczekuje jastrzębich sygnałów ze strony Prezesa ECB Mario Draghiego. Może to spowodować, że rentowności głównych obligacji znacznie wzrosną – według Bloomberga rentowności 10-letnich Bundów mogą osiągnąć nawet poziom 0,63%. Moim zdaniem jednak nie zmieniłoby to wiele, ponieważ głodni inwestorzy znaleźliby wymówkę, aby wejść na rynek obligacji w momencie słabości, co przełożyłoby się następnie na ponowną zniżkę rentowności. Śmieciowe obligacje byłyby nadal emitowane w EUR, ponieważ nadal byłoby to tańszą opcją w porównaniu do innych rynków obligacji.

Jeśli rentowności w strefie euro rozczarują, a amerykański rynek obligacji będzie nadal wysyłać niepokojące sygnały (ponieważ Fed planuje dalsze podwyżki stóp procentowych), nie powinniśmy kupować długu w tych regionach, a patrzeć na inne obszary.

Chiny mogą oferować interesujące możliwości, ponieważ rząd w Pekinie solidnie inwestuje w przejście na wzrost gospodarczy napędzany konsumpcją. Oznacza to, że chiński rząd zrobi wszystko, co w jego mocy, aby zrealizować swoje cele. Ponadto chińskie społeczeństwo się zmienia, a obszary miejskie rosną w siłę. Chińczycy coraz częściej podróżują i korzystają z większej ilości technologii. Oznacza to, że wiele firm skupionych na sektorze konsumpcyjnym będzie wspieranych przez rosnący popyt krajowy w Chinach. Daje to szerokie możliwości wyboru spośród różnych sektorów, takich jak nieruchomości, technologia i transport. Niektórzy stwierdzą, że chińskie obligacje są drogie – jeśli jednak oczekują, że przyniosą one takie zyski jak 10 lat temu, to trzeba podkreślić, że nie jest to możliwe, ponieważ Chiny są lepiej rozwinięte i bardziej zglobalizowane niż dekadę temu.

Innym państwem, które może zaoferować interesujące możliwości jest Rosja. Rosyjskie obligacje są mniej skorelowane z amerykańskimi stopami procentowymi, a w świecie, w którym banki centralne są coraz bardziej jastrzębie, dobrze byłoby zdywersyfikować swój portfel.

Rzeczywistość jest taka, że nikt nigdy nie zarobił pieniędzy, trzymając się tylko bezpiecznych aktywów i obawiając się wybuchu kryzysu. Jedną z najpopularniejszych transakcji w 2017 roku była krótka pozycja w S&P 500, ponieważ wielu inwestorów doszło do wniosku, że z uwagi na kolejne rekordowe poziomy tego indeksu w końcu musi nadejść załamanie. Jak wszyscy wiemy, takie transakcje okazały się bardzo kosztowne. Nie ma wątpliwości, że dojdzie w pewnym momencie do zwrotu na rynkach i nasili się zmienność, ale nie wiadomo kiedy to nastąpi. Dlatego zamiast otaczać się tylko bezpiecznymi aktywami, przygotowując się do najgorszego scenariusza, należy spokojnie spojrzeć na dostępne produkty i zastanowić się, co mogą one zaoferować. Dywersyfikacja jest kluczem do sukcesu, a spojrzenie poza to, co zwykle jest dla nas wygodne, może przynieść satysfakcjonujące wyniki.

Althea Spinozzi

Artykuł pochodzi z bloga saxo.rechters.pl/