Czy można „wygrać” ze smogiem pozostając jednym z najbardziej uprzemysłowionych państw świata? Czy temat ochrony środowiska zawsze musi być jednoznacznie kojarzony z lewą półkulą politycznego świata, a zielone rozwiązania zawsze muszą stanowić hamulec dla biznesu? Czy istnieją tylko dwie drogi – zatrutych smogiem, rozwiniętych Chin albo pięknego, ale biednego Nepalu?

Istnieje również trzecia droga, która udowadnia że biznes i ekologia mogą iść w parze i wyłącznie razem stanowią cechę krajów dojrzałych ekonomicznie i mentalnie. Droga Szwajcarii – jednego z najbogatszych, a jednocześnie najczystszych krajów świata. Szwajcarzy nieustannie chodzą pod rękę ze światem biznesu, a jednocześnie Zurych po raz kolejny został ogłoszony miastem o najczystszym powietrzu w całej Europie. Sama Szwajcaria zajmuje dalekie 17 miejsce od końca na całym świecie w rankingu ilości zgonów spowodowanych zanieczyszczeniami powietrza. I to wszystko w kraju, w którym króluje demokracja bezpośrednia, czyli obywatele realnie podejmują decyzje balansując umiejętnie pomiędzy populistycznymi skrajnościami: bogaceniem się za wszelką cenę i ścisłym regulowaniem i ograniczaniem przemysłu.

Nie znaczy to, że Szwajcaria zawsze mogła się poszczycić tak czystym powietrzem. W ciągu ostatnich 25 lat podjęła jednak zdecydowane, kompleksowe działania w celu obniżenia poziomu niebezpiecznych substancji w atmosferze. Udało się jej osiągnąć sukces – i obecnie emituje mniej niż połowę ilości pyłu zawieszonego niż na końcu XX wieku. W przypadku ołowiu, tlenków węgla i związków siarki natomiast udało jej się wrócić do poziomu emisji sprzed roku 1950. Co więcej, podczas gdy w większości krajów rozwój gospodarczy oznacza pogorszenie stanu środowiska, w Szwajcarii dane odnośnie emisji szkodliwych substancji do atmosfery pokazują nieustanny spadek. Należy podkreślić, że wiele działań, w tym słynna Alpen Initiative (znana w Polsce pod hasłem „tiry na tory”) było inicjowanych przez zwykłych obywateli, którzy dzięki unikalnemu systemowi politycznemu mogą sami stanowić prawo w swoim kraju.

Rys. 1 Emisja szkodliwych substancji do atmosfery w latach 1950 – 2009.
Legenda:
Żółta linia – dwutlenek siarki
Bordowa linia – tlenki azotu
Zielona linia – lotne pyłki organiczne
Fioletowa linia – tlenek węgla
Niebieska linia – pył zawieszony
Czerwona linia – ołów

Zanim streszczę, jakich środków użyli Szwajcarzy, żeby dosłownie i w przenośni oczyścić atmosferę w swoim kraju, muszę wspomnieć o jednej rzeczy. Powietrze nie zna granic pomiędzy państwami i nie można się odgrodzić od szkodliwych substancji emitowanych przez sąsiadów. Dlatego nadal są rejony Szwajcarii, gdzie od czasu do czasu ilości pyłu zawieszonego przekraczają normy bezpieczeństwa (jest to przede wszystkim otoczona Francją Genewa i doliny we włoskojęzycznym kantonie Lugano). Tak, czy inaczej jednak, emisja szkodliwych substancji w polskich miastach kilkakrotnie przewyższa wartości z najbardziej zanieczyszczonych szwajcarskich miast. Weźmy przykład z 31 stycznia 2017 roku, kiedy to praktycznie cała Europa biła na alarm z powodu smogu. Tego dnia ilość pyłu zawieszonego PM10 w Lugano dochodziła do 97 ug/m3, podczas gdy w naszym Krakowie było to więcej niż 200 ug/m3 (poziom dopuszczalny to 50 ug/m3).

Co Szwajcaria zrobiła, żeby w ciągu zaledwie 25 lat w tak istotny sposób poprawić jakość powietrza? Działania podjęte przez rząd Szwajcarii i jej obywateli były (i nadal są) tak kompleksowe, wielodziedzinowe, długofalowe, kosztowne i bezprecedensowe. W końcu to Szwajcaria jako pierwsza „wyrzuciła” tiry na tory (a tak w zasadzie zrobili to sami obywatele!), postawiła w tak zdecydowany sposób na transport publiczny i zieloną energię. W porównaniu z tym, polskie regulacje odnośnie ogrzewania w niektórych gminach są jak leczenie raka płuc pastylkami na kaszel.

Zacznijmy od jednego z najważniejszych czynników, którego zmiana wymaga wielkich inwestycji i długofalowego myślenia – pozyskiwania energii. W Szwajcarii niemal 60% energii pochodzi ze źródeł odnawialnych: hydroelektrowni, energii wiatrowej i słonecznej. Jedynie 6,6% energii pochodzi ze spalania węgla (w Polsce jest to aż 88%). Za 33,5% energii odpowiedzialne są elektrownie atomowe. Struktura pozyskiwania energii ulega nieustannym zmianom – Szwajcarzy powoli wycofują się z energii atomowej i wodnej na korzyść energii wiatrowej i słonecznej.

Rys. 2 Struktura rynku energetycznego w Szwajcarii: Dane statystyczne na temat Szwajcarii (2015)
Legenda:
33,5% – elektrownie atomowe
25,2% i 34,7% – hydroelektrownie
6,6% – elektrownie cieplne

W Szwajcarii do atmosfery dostaje się 7 razy więcej dwutlenku węgla w wyniku konsumpcji energii niż w wyniku jej produkcji, dlatego można stwierdzić, że energia produkowana w Szwajcarii jest całkowicie energią „zieloną”.

Zmiana struktury rynku energetycznego wymaga znaczących inwestycji i długofalowego planu z uwzględnieniem kilkudziesięcioletniego horyzontu czasu. Dlatego było tak bezbolesne w Szwajcarii i niemal niemożliwe do przeprowadzenia w Polsce. W Szwajcarii Rada Federalna jest jednym z najstabilniejszych rządów na świecie – jednorazowo wymienia się tylko jednego członka i to zwykle raz na rok – dwa lata. I nie, nie ma strachu, że długo rządzący zamienią się z czasem w dyktatorów. Należy pamiętać w końcu, że Rada Federalna złożona jest z politycznych oponentów i odpowiada swoimi działaniami przed parlamentem i przede wszystkim przed zwykłymi obywatelami. Dzięki stabilności rządu Szwajcaria może realizować długofalowe projekty bez strachu, że następna ekipa „wszystko zepsuje”, albo, co gorsza, zbierze całą chwałę.

Nie należy jednak zapominać o szwajcarskim społeczeństwie, które akceptuje konieczność ponoszenia ofiar w drodze do lepszej jakości życia. Zapytacie, dlaczego się tak dzieje? Jedną z głównych przyczyn jest znowu ta słynna demokracja bezpośrednia. Szwajcarzy rządzą się sami, więc bardziej rozumieją poczucie własności publicznej. Sami decydują o wydatkach i wpływach państwa (na przykład podatkach), więc rozumieją, że jeśli chcą żyć lepiej, oddychać czystszym powietrzem, to oni sami muszą ponieść koszt niezbędnych inwestycji. Metaforycznie są o wiele bliżej kwestii finansowych, więc rozumieją, że pieniądze państwa to są pieniądze ich samych. Rząd sam nie posiada żadnych środków. Dlatego o wiele łatwiej się zgadzają na zaciskanie pasa i akceptują niepopularne decyzje.

Mówi się, że szwajcarski transport publiczny jest za dobry i że przez to stał się ofiarą własnego sukcesu. Faktycznie, w godzinach szczytu trudno jest znaleźć miejsce siedzące w pociągu, mimo częstych, regularnych kursów. Z pociągów korzystają nie tylko studenci i ci, których nie stać na własny środek transportu. Czyste, punktualne i dobrze skomunikowane z innymi środkami transportu koleje są prawdziwą alternatywną dla samochodów, które nawet biznesmeni i politycy chętnie zostawiają w domu lub na licznych parkingach P+R przy dworcach.

Posiadanie i używanie samochodu jest dla wielu osób zupełnie zbędne, a czasami nawet jest problematyczne. Dla niezmotoryzowanych zawsze istnieje opcja wypożyczenia czerwonego samochodu Mobility – wypożyczalni, która znajduje się niemal na każdym dworcu kolejowym.

Jakie jeszcze są cechy charakterystyczne szwajcarskiego systemu transportu publicznego? Wystarczy mieć 1 bilet na określoną liczbę stref bez względu na środek transportu. Szwajcarzy wyznają całkowicie inną filozofię niż Polacy i bardzo rzadko dublują środki transportu na jednej trasie, co zwiększa liczbę koniecznych przesiadek. Nie jest to jednak niewygodne, ponieważ dąży się do jak najlepszego skomunikowania środków transportu. Na przykład w pociągach zawsze podaje się informacje odnośnie możliwości przesiadki wraz ze szczegółami: na przykład peronem, z którego odchodzi pociąg. Nie istnieje coś takiego, jak regularna komunikacja prywatna w miastach i pomiędzy nimi.

Dobry transport publiczny sprawia, że posiadanie samochodu to luksus, a nie konieczność. Dosłownie luksus – ponieważ niezwykle skrupulatna kontrola przy dopuszczeniu samochodu do ruchu drogowego wyklucza samochody stare i niesprawne. Szwajcaria ma również restrykcyjne normy emisji spalin dla wszystkich samochodów rejestrowanych na jej terytorium.

Co więcej, od samochodu płaci się spory podatek, który zależy od wielkości silnika lub emisji spalin. Parkowanie w mieście może być również poważną pozycją w budżecie domowym, a także prawdziwym problemem. Miasta rozbudowują parkingi przy dworcach i bardzo rzadko wydają pozwolenie na budowę nowych parkingów w centrach.

Kolejne działanie proekologiczne szwajcarskiego rządu polegało na wprowadzeniu ruchomych ograniczeń prędkości na drogach, które zależą od poziomu zanieczyszczeń. Na przykład na końcu stycznia tego roku podczas europejskiego alarmu smogowego Ticino wprowadziło ograniczenia na autostradach do 80 km/h.

Niemal na każdym referendum, które na poziomie federalnym odbywają się przeciętnie cztery razy w roku pada przynajmniej jedno pytanie odnośnie kwestii proekologicznych, transportu, kolei, autostrad i innych podobnych kwestii. Na poziomie ogólnokrajowym inicjatywy zwykle dotyczą zwiększenia/zmniejszenia budżetu na inwestycje drogowe lub kolejowe, a na poziomie lokalnym całkiem konkretnych projektów. Mieszkańcy wsi i miasteczek dyskutują na temat dróg, mając wgląd w ich budżet, projekty i ich wykonanie. Dzięki temu są bliżej spraw, które ich żywo dotyczą.

Jak głosują Szwajcarzy – zapytacie – są proekologiczni, czy raczej nie? Bardzo trudno powiedzieć, ponieważ wszystko zależy od konkretnej inicjatywy. I właśnie ten brak sprecyzowanego kierunku świadczy o tym, że Szwajcarzy nie dają się wodzić za nosy populistom. Niekiedy zgadzają się na zwiększenie budżetu na drogi, na innym razem głosują za ograniczeniem transportu przez Szwajcarię (jak w przypadku opisanej poniżej inicjatywy „tiry na tory”). Dzięki mądrym decyzjom swoich obywateli między innymi Helwecja jest w stanie zachować równowagę pomiędzy przemysłem a ekologią; być niemal podręcznikową definicją zrównoważonego rozwoju.

Prawdziwie rewolucyjne działanie jednak dotyczyło jednak radykalnego podwyższenia opłat za przewóz towarów przez Szwajcarię i jako alternatywę zaproponowania możliwości transportu towarów lub całych tirów koleją. Mowa tu o słynnej inicjatywie Alpen-Initiative. Co ciekawe, projekt ten jest znakomitym przykładem szwajcarskiej demokracji bezpośredniej, ponieważ jego pomysł wyszedł od zwykłych Szwajcarów, mieszkańców czterech górskich kantonów: Uri, Ticino, Valais i Graubünden, którym nie podobały się ciężarówki rozjeżdżające Alpy. Wnioskodawcy spędzili wiele lat na zbieranie podpisów pod inicjatywą i przekonywanie tych, którzy się bali, że odważny projekt spowoduje załamanie gospodarki szwajcarskiej. Wreszcie w 1994 roku odbyło się referendum ogólnokrajowe na ten temat i ku przerażeniu polityków, inicjatywa została przyjęta. Mimo bardzo pesymistycznych prognoz, okazało się, że w rezultacie zmian cen w Szwajcarii wzrosły zaledwie o 0,1%.

Rys. 4 Źródło: swissinfo.com

Obecnie aż 2/3 towarów przewożonych jest przez Alpy pociągami. Transport przez Szwajcarię jest nie tylko drogi (do ok. 300 chf – 1200 zł, które trzeba zapłacić za 300 km w przypadku 40-tonowej ciężarówki należy doliczyć koszt winiety i płatnych tunelów), ale też problematyczny – Szwajcarzy mają rygorystyczne ograniczenia czasowe poruszania się tirów i bardzo skrupulatne kontrole drogowe.

Alpen Initiative to nie tylko precedens na skalę światową, ale również dowód na mądrość Szwajcarów. Racja – że po wprowadzeniu w życie inicjatywy transport towarów przez Szwajcarię zdecydowanie się zmniejszył. Jednak tak czy siak w wielu przypadkach firmy logistyczne nie mogą go uniknąć – w końcu Alpy położone są w samym sercu Europy i nie ma zbyt wiele dróg pozwalających na sprawny przejazd ciężarówek. To jeden z projektów, które mimo sprzeciwu Rady Federalnej, odniosły sukces w referendum i tak spektakularnie wypaliły w rzeczywistości. I dowód na to, że nawet bardzo kompetentni członkowie szwajcarskiego rządu nie są nieomylni.

Omówiłam już strukturę sektora energetycznego i wszystkie regulacje dotyczące transportu samochodowego. Kolejną niezwykle istotną kwestią wpływającą na jakość powietrza są systemy ogrzewania.

Nigdy w szwajcarskiej prasie nie natrafiłam na jakże popularny w Polsce pomysł palenia śmieci. Technologia palenia węglem również już w Szwajcarii zaginęła jako nieekologiczna. Wojnę „brudnym” systemom ogrzewania szwajcarski rząd wypowiedział już w latach 80-tych XX wieku wprowadzając normy emisji CO2 i NOx, kontrole nowych i istniejących instalacji pod tym kątem i wprowadzenie ścisłych norm dla producentów nowych systemów grzewczych.

Szwajcaria powoli wycofuje się również z ogrzewania elektrycznego uznanego za nieekologiczne i jednocześnie promuje zakładanie paneli solarnych oferując dopłaty i zwolnienia od podatków dla osób, które zdecydują się na instalację tych systemów.

Mogłabym jeszcze wiele opowiadać odnośnie wprowadzenia rygorystycznych standardów jakości dla paliw i regulacji dla przemysłu, jednak ten artykuł musi mieć wreszcie swój koniec.

Zaryzykowałabym stwierdzenie, że wszystkie działania prowadzone przez Szwajcarię są w zasięgu naszej ręki. Wymagałyby jednak one niepopularnych decyzji rządu, zaciśnięcia pasa i żelaznej konsekwencji, a także zmiany mentalności Polaków. A także, niestety, długofalowej polityki obejmującej horyzont kilkakrotnie dłuższy niż do następnych wyborów…

Joanna Lampka

Za pafere.org…

Foto.: pixabay.com

1 KOMENTARZ

  1. W Polsce konieczne jest wrzucenie na tory transportu ze wschodu , bo inaczej tiry z Ukrainy nas rozjadą po obecnych ułatwieniach UE.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here