Śmieszy Was tytuł? Jednak spora grupa naszych rodaków zapewne będzie zdziwiona tą „nowiną”. Bo stan wiedzy ekonomicznej Polaków jest przerażający.

Chcecie dowodów? Pierwszy lepszy z brzegu: spójrzcie, którzy politycy cieszą się największym poparciem. Tacy, którzy obiecują gruszki na wierzbie. Nie ci, którzy mówią o konieczności prywatyzacji, o nieopłacalności zakładów państwowych i cięciu wydatków. O nie, ci są „zdrajcami narodu polskiego”.

Inny dowód: wyniki badań z 2009 i 2007 roku… Ubiegłoroczne badanie „Stan wiedzy finansowej Polaków”, przeprowadzone na zlecenie Fundacji Kronenberga przy Citi Handlowym przez Dom Badawczy Maison i Pentor wykazało, że 62 % Polaków źle ocenia swoją wiedzę ekonomiczną. Możemy się z niego też dowiedzieć, że np. 67% rodaków nie wie, co to jest karta kredytowa, a 60% nie ma oszczędności. Z kolei w 2007 roku Centrum Psychologii Ekonomicznej i Badań Decyzji przeprowadziło ankietę „Wiedza ekonomiczna mieszkańców Polski”. Jak dla mnie, idealny tytuł horroru. Dlaczego? Bo z wyników owej ankiety dowiadujemy się np., że 88% osób uważa budowę przez rząd zakładów przemysłowych za sposób walki z bezrobociem, 74% rozwiązania tego problemu upatruje w utrudnianiu przez rząd zwalniania pracowników, a 80% Polaków chce, by podnieść pensje wszystkim pracującym, bo to przyspieszy wzrost gospodarczy.

Jak uzdrowić tę sytuację? Kto może w tym pomóc? Teoretycznie jest skąd czerpać wiedzę. Zatrzymajmy się przy Internecie. Po wpisaniu w wyszukiwarkę „edukacja ekonomiczna” wyskakuje serwis edukacyjny Ministerstwa Skarbu Państwa, który podaje linki do kilku stron poświęconych edukacji ekonomicznej. Mamy tu na przykład portal stworzony właśnie przez Ministerstwo Skarbu Państwa: Prywatyzacjadlaludzi.Pl, gdzie można się zapoznać z podstawowymi pojęciami dotyczącymi prywatyzacji. Jest dofinansowana ze środków NBP strona Ekonomia.opoka.org.pl, na której można poczytać np. o etycznych aspektach biznesu i zatrudnianiu pracowników w parafiach. Co mamy dalej? Portal Citi Handlowego ZrozumFinanse.pl, z którego można czerpać wiedzę o np. funduszach unijnych, kredytach i ubezpieczeniach. Oraz moim zdaniem lekko niedopracowany, ale za to z wielkim potencjałem NBPortal.Pl, na którym można znaleźć zarówno artykuły na tematy ekonomiczne, prezentujące w dość przystępny sposób wiedzę ekonomiczną oraz kursy e-learningowe, zawierające wykłady i testy, po zaliczeniu których otrzymuje się certyfikat potwierdzający udział w owych kursach. Zapewne sieć zna jeszcze kilka innych stron, grup dyskusyjnych, forów internetowych.

A teraz pytanie za sto punktów: kto wie o istnieniu tych stron? Z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że osoby odpytywane we wspomnianych badaniach z 2009 i 2007 roku raczej nie. Dlaczego? Z jednej strony, ludzie wciąż nie doceniają wiedzy ekonomicznej (choć po ostatnim kryzysie powinni bardziej niż kiedyś) i żyją własnymi codziennymi sprawami, nie myślą o przyszłości. Z drugiej strony, owe serwisy nie wydają się specjalnie rozreklamowane.

Jak to zmienić? Moja rada może wydać się śmieszna, ale znając nasz specyficzny, polski, poziom, lepsza nie przychodzi mi do głowy. Niech wiedza ekonomiczna zagości w… polskich telenowelach i popularnych TV shows. Nowy przystojny odtwórca roli w lubianej telenoweli niech będzie ekonomistą i niech wyjaśni ciemnemu ludowi, że etatysta to nie jest zwolennik pracy na etat. Zamiast produkować się w TVN CNBC Biznes, niech eksperci wystąpią np. w „Gwiazdy tańczą na lodzie” albo zgłoszą się do „Tańca z gwiazdami”. Może między pytaniami o ulubioną potrawę i kolejny romans, przez przypadek zaplącze się pytanie o wzrost gospodarczy albo korzyści wynikające z prywatyzacji. W tym cała nadzieja.

Nie dojrzeliśmy do lepszej formy edukacji ekonomicznej.

Barbara Kamińska

Źródła:

http://www.bankier.pl/wiadomosc/Fundacja-Kronenberga-sprawdzila-stan-wiedzy-ekonomicznej-Polakow-2014862.html

http://www.wprost.pl/ar/130385/Lekcja-socjalizmu/

11 KOMENTARZE

  1. no bez przesady. u mnie w Niemczech wszyscy wiedzą, co to dywidenda lub obligacja, a mimo to domagają się jeszcze mocniejszej dawki socjalizmu! wiedza „fachowa” ma działanie obosieczne.
    kierunek edukacji ekonomicznej powinien być zupełnie innym. trzeba usilnie mówić ludziom, że przejście na „dziki kapitalizm” im się po prostu opłaca.

  2. Problem polega na tym, że u nas pewne słowa mają podwójne znacznie. Prywatyzacja – wiadomo oddanie czegoś w prywatne ręce bo tak będzie lepiej działać. Z drugiej strony złodziejstwo. Dlaczego? A no dlatego, że prywatyzacja publicznego mienia po chorobie komunizmu to dalszy ciąg stanu przeciwległego. I nie ma co się dziwić prywatyzacja w Polsce była kurewska i ten drugi pogląd też ma zasadnie. Zgadzam się z Pawłem, co do funduszy bo to złodziejstwo w czytelniej postaci. Tekst mentorski. Tylko prywatna własność i praca na swoim nauczy ludzi innego myślenia. Problem polega na tym że komuna – ta stara i ta obecna – rozleniwia.

  3. Przyswajać wiedzę ekonomiczną można w jeszcze przyjemniejszy sposób. Wystarczy oglądać „Boso przez świat” a przede wszystkim czytać, zachęcać innych do zakupu i zgłębiania (recytowania z pamięci obszernych fragmentów, tak jak to robią niektórzy koneserzy Trylogii Sienkiewicza) książek Wojciecha Cejrowskiego.
    „Gringo wśród dzikich plemion” i „Rio Anakonda” to prawdziwe perełki z różnych dziedzin wiedzy ale ekonomii w szczególności!

  4. @ Paweł
    To też jest edukacja ekonomiczna, Panie Pawle, nie rozumiem co się kupy nie trzyma. Jak już są, to niech ludzie wiedzą, jak z nich korzystać. 😉
    @ Kamil
    Z czego to wynika? Wybiórczość wiedzy? Skrajny egoizm?
    @ Adam Kalicki
    Z jednej strony podkreśla Pan negatywne znaczenie prywatyzacji, a z drugiej pisze, że „tylko prywatna własność” nauczy ludzi innego myślenia. Upadające lub niezbyt dobrze prosperujące firmy i niskie pensje pokazują, że jednak nie do końca.
    @ Piotr Korzeniowski
    Ciekawe. 😉 A niby dlaczego?

  5. @Barbara Kamińska
    Prywatyzacja ma u nas podwójne znaczenie – to najważniejszy cześć mojej opinii. Tak więc to co Pani raczyła opisać jest tylko naturalną tej dychotomii konsekwencją. To że wiedza ekonomiczna leży to fakt. Ale to nie znaczy że należy ludziom wciskać ciemnotę o funduszach UE które w wolnym rynkiem i rozwojem gospodarczym nie mają nic wspólnego. Kolejna socjalistyczna zasypka.

  6. Istnieje rzeczywiście taki pogląd nawet wśród niektórych wolnorynkowców: „Jak dają to tzreba brać”. Nie piszmy jednak, że to jest edukacja ekonomiczna. To tak jakby edukacją ekonomiczną nazwała poradnik: jak wziąć zasiłek z pomocy społecznej.
    To jest co najwyżej instruktaż, jak korzystać z okazji, jakie stwarza socjalizm , za co zapłacą przyszłe pokolenia… (oczywiście tej drugiej części zdania nigdzie Pani nie przeczyta).

  7. Barbara Kamińska.
    W książce „Gringo wśród dzikich plemion” jest pełno przykładów, gdzie biedni ale niezdemoralizowani ludzie gdzieś tam w świecie radzą sobie w życiu nie żebrząc o dotacje! Świadczą usługi, np spontanicznie naprawiają uszkodzoną, rozjeżdżoną drogę, za co otrzymują zapłatę od wdzięcznych kierowców!
    Nic więcej nie napiszę, to trzeba sobie doczytać!

  8. @Barbara Kamińska
    Powiedziałem, dlaczego Pani nie czyta ze zrozumieniem? Po prostu rozrost wiedzy sprzyja ekspansji tzw. nadbudowy intelektualnej. Wychodząc z fałszywej przesłanki, jaką jest np. niezbędność państwowego interwencjonizmu można zbudować niesamowite i spójne teorie, pisać traktaty i urządzać rozprawy (ładnie opisał to Bastiat w Harmoniach), wszystko kwestia aksjomatu. Jest w Niemczech pełno wykształconych, lewackich ekonomistów i sporo lektury. Dlaczego pytam się?

  9. moze wartoby bylo wprwadzic w szkolach dodatkowe zajecia z podstaw ekonomii a nie dopiero na studiach na co dziesiatym kierunku w minimalnej ilosci godzin.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here