Jak pisze „Rzeczpospolita” (14 luty 2009) Europa zaczyna popadać w recesję. Załamanie gospodarcze prawdopodobnie nie ominie również Polski. Z danych statystycznych wynika, że np. gospodarka Niemiec znajduje się w najgorszej sytuacji od czasu zjednoczenia kraju w 1990 roku. Podobnie sytuacja przedstawia się we Włoszech i Francji, gdzie notuje się najgorsze od 20 lat wskaźniki. Zarówno Niemcy, jak i Włochy i Francja to jedeni z największych odbiorców towarów produkowanych w Polsce. Jest zatem pewne, że poważne wstrząsy czekają branże nastawione głównie na eksport. I może się okazać, że słaba złotówka – zawsze przedstawiana jako motor eksportu – nic tu nie pomoże. Po prostu spada konsumpcja w krajach, które dotychczas importowały nasze produkty.
Paradoksalnie na naszą korzyść, wbrew temu, co starają się nam wmawiać przeróżni „eksperci”, działać może to, że nie jesteśmy w strefie euro. A już na pewno przysłużyc się to może regionom przygranicznym, zwłaszcza na terenach sąsiadujących ze Słowacja i z Niemcami. Ludzie coś jednak konsumować muszą, a póki co, w Polsce wiele towarów kupić można taniej aniżeli w tych krajach, gdzie obowiązuje tzw. wspólna waluta. Z terenów przygranicznych już dobiegają wieści o wzroście obrotów w tamtejszych sklepach, nawet o kilkanaście procent. Jak widać natura nie znosi próżni.
Jednak czy nasi politycy będą w stanie wyciągnąć właściwą lekcję z tego przykładu? Polska obecnie krytykowana jest za to, że zamiast pompować publiczne pieniądze w nierentowne przedsiębiorstwa, woli szukać oszczędności. Pomijając, w znaczniej mierze marketingowy aniżeli faktyczny wydźwięk tych „oszczędnościowych” działań rządu, przyznać trzeba, że kierunek jest właściwy. Lecz to, co robi rząd to niestety zbyt mało… Z nadciągającego kryzysu najlepiej wyjdą bowiem ci, którzy zastosują recepty diametralnie odmienne od tych serwowanych chociażby przez rząd USA, czy rządy europejskie, np. Francji czy Niemiec. Zatem zamiast dalej okradać podatników i ładować zabrane im pieniądze w dołujące firmy, należałoby radykanie ograniczyć wydatki rządu, nie o 20 mld zł, tak jak to niby uczyniono w Polsce, ale o setki. Pieniądze te powinny pozostać u ludzi i niczyim zmartwieniem nie powinno być to, jak zostaną przez nich wydane. Sporo z tych pieniędzy na pewno zasili polskich przedsiębiorców, gdyż w portfelach zwykłych ludzi znajdzie się więcej do wydania. Część pieniędzy na pewno zasili oszczędności. Ale by tak się stało rząd powinien obniżyć podatki i wprowadzić jak najbardziej wolnościowe rozwiązania dla biznesu. Inne metody, te proponowane przez eurobolszewików, z prezydentem Sarkozym na czele, pogłębią tylko upadek, wpychając coraz większe rzesze ludzi w objęcia socjalu…
Ale jak już wcześniej wspomniałem, natura nie znosi próżni i zapewne – przy braku prokapitalistycznych rozwiązań – spora część prywatnej przedsiębiorczości zaszyje się – jak to zwykle bywa – w szarej strefie. Rząd znów będzie się dziwił, że dochody do budżetu spadają, ale dzięki temu kryzys da się może jakoś przetrwać…
Paweł Sztąberek

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here