Strajk łódzki
Strajk studentów w Łodzi w 1989 roku. Wydział Filologiczny (foto. archiwum NZS)

Są wydarzenia z naszej historii, nawet tej stosunkowo nieodległej, które nie poddają się merytorycznej analizie, a ocena ich znaczenia i skutków jakie przyniosły jest zadaniem ponad miarę, często nie do zrealizowania! Skąd się biorą takie sytuacje, które stawiają badacza przeszłości pod ścianą, kneblują mu usta i wytrącają pióro z dłoni? Czy to brak pasji poznawczej albo niechęć do podejmowania niewygodnego tematu?

Bardzo często przyczyny naszej intelektualnej bierności są bardzo prozaiczne, wydawałoby się nawet, że nie powinny w ogóle zaistnieć kiedy badamy stosunkowo świeże wydarzenia z historii Polski, naszego miasta czy działalności jakiejś organizacji, partii. Na ogół zawodzi nasza pamięć (generalnie z dystansu 20 lat nie jesteśmy w stanie, nawet w gronie przyjaciół, uczestników danego wydarzenia, ustalić najprostszych faktów np.: kto stał na czele strajku?, kiedy się on rozpoczął i jak długo trwał ?), umiejętność porządkowania zdarzeń z przeszłości , których obecność w naszej świadomości uległa zatarciu.

Dodatkowym problemem jest często brak źródeł historycznych, które moglibyśmy poddać rzetelnej, krytycznej analizie i wykorzystać do opracowania danego tematu. No i wreszcie są sytuacje kiedy nasz temat ma charakter „dziewiczy”, gdyż nie ma w naszej przestrzeni publicznej monografii, syntez, które stałyby się podstawą dla podejmowanych badań.

Takim wydarzeniem, zaledwie sprzed 20-stu lat, był w historii Łodzi, a także szerzej  niezależnego ruchu studenckiego w Polsce, strajk na Uniwersytecie Łódzkim z maja 1989 roku – ostatni, wprawdzie stosunkowo nieliczny, ale widoczny protest młodzieży akademickiej (głównie z nielegalnego NZS) w okresie tzw. PRL.

Jak doszło do tego strajku? Jakie były jego przyczyny, przebieg i skutki? Jaka panowała atmosfera wśród strajkującej braci studenckiej? Jak był odbierany protest studentów na zewnątrz, przez mieszkańców Łodzi? Wreszcie, jakie on ma znaczenie dla nas, żyjących tu i teraz?

Odpowiedzi na te pytania, czasami niepełnych, cząstkowych, ale podejmujących wreszcie zapomniany temat, udziela poniższy mały przyczynek o strajku na UŁ w maju 1989 roku.

A zatem ad rem, niech przemówią fakty i wspomnienia, które zostały wyrwane z zakamarków zapomnienia i niebytu!

Na jesieni 1988 roku, na Uniwersytecie Łódzkim, coraz śmielej, w zakresie swojej działalności, zaczął sobie poczynać nielegalny, konspiracyjny NZS. Na poszczególnych kierunkach studiów Uniwersytetu Łódzkiego tj. na prawie, historii czy filologii angielskiej i polskiej, działacze NZS, praktycznie nie ukrywając swojej tożsamości, przeprowadzali akcje ulotkowe, zakładali swoje pierwsze, często jeszcze z tektury, nieporadnie wykonane  gabloty, z informacjami o prowadzonej przez siebie działalności. Zachęceni bezczynnością Służby Bezpieczeństwa i usłużnych wobec komunistów przedstawicieli profesury uniwersyteckiej, którzy często piastowali prominentne stanowiska na poszczególnych kierunkach i wydziałach (na szczęście kolaboracja z władzą była udziałem tylko części pracowników UŁ), członkowie NZS działali praktycznie z pominięciem rygorów konspiracyjnych. Na przykład w Instytucie Historii UŁ, z inicjatywy tajnej jeszcze komisji NZS, już 11-ego listopada 1988 roku odbyły się pierwsze uroczystości patriotyczne  upamiętniające Święto Niepodległości. Konfidenci SB, a także znani ze swej proreżimowej postawy pracownicy naukowi, nie odważyli się przeszkadzać w organizacji spotkania (nawet nie były zrywane informacyjne plakaty NZS, ręcznie malowane na pakowym papierze,  które zostały porozwieszane w całym Instytucie). W tymże Instytucie Historii, na jesieni 1988 roku, w holu przy sekretariacie, działacze NZS, wśród których byli między innymi: Mariusz Goss, Paweł Perzyna, Miłosz Wika i Piotr Wojtczak, powiesili tekturową tablicę upamiętniającą przetrzymywane ofiary UB w budynku Instytutu Historii, który po II wojnie światowej służył oprawcom spod znaku Moczara (według wiarygodnych przekazów w budynku przy ul. Kamińskiego 27A znajdowały się m.in. cele, gdzie więziono ubeckie ofiary).

nzs_01
Wreszcie od schyłku 1988 roku i w początkach 1989 roku zaczęło ukazywać się regularnie studenckie pisemko „Pro Patria”. Redagowane ono było przez członków NZS z Instytutu Historii, a skład redakcji  tworzyli: Mariusz Goss, Paweł Perzyna, Miłosz Wika i Piotr Wojtczak. „Pro Patria” jako organ Komisji Uczelnianej NZS kolportowana była na wszystkich kierunkach UŁ, tam gdzie organizacja ta miała swoje struktury, a także na terenie tzw. „Lumumbowa” (osiedle dla studentów UŁ). Pismo to poruszało na swych łamach zarówno tematykę bieżącą (działalność konspiracyjnego NZS) oraz odnosiło się do ważnych wydarzeń z przeszłości (felietony o tematyce historycznej czy politycznej). Podobne jak i na historii ożywienie panowało wśród działaczy NZS na Wydziale Prawa i na Wydziale Filologicznym.

Mimo, że NZS na przełomie 1988/1989 roku był na uczelniach łódzkich organizacją stosunkowo nieliczną (na UŁ było to ok. 100 osób), łatwą do inwigilacji i ewentualnego rozbicia, nie odczuwało się praktycznie żadnej presji ze strony komunistów, którzy jak gdyby „zapomnieli”, że to oni mają aparat przemocy w swoich rękach. Studenci nie zadawali sobie podówczas pytania: „Skąd ta bezczynność ze strony władz?”, ale kuli przysłowiowe „żelazo póki gorące”, aby poszerzać zakres swojej wolności. Równolegle większość Polaków (w tym też studenci), żyjących w ówczesnych realiach, nie orientowała się, że system komunistyczny się „sypie”, a PRL jest na skraju zapaści ekonomicznej. Mimo strajków podejmowanych przez robotników od kwietnia 1988 roku (pierwszy wybuchł strajk w MZK Bydgoszcz , 25.04.1988 r.) do sierpnia 1988 roku (15.08.1988 r. wybuchł strajk w kopalni „Manifest Lipcowy”, który objął następnie inne kopalnie Górnego Śląska, Stalową Wolę i stocznie na Wybrzeżu), w odczuciach Polaków „komuna” trzymała się nadal mocno, a „Solidarność” wydawała się przysłowiowym Dawidem. Powszechną była w społeczeństwie atmosfera apatii i zniechęcenia do stawiania oporu władzy, a także świadomość, że „Solidarność” wraz z opozycją demokratyczną nie są zdolne do zorganizowania masowych protestów  wymierzonych w system komunistyczny. Przybite  codziennymi trudami  społeczeństwo (kolejki w sklepach , problemy z  zakupem podstawowych artykułów na tzw. kartki, niemożność zdobycia nawet przysłowiowego papieru toaletowego) coraz mniej licznie odpowiadało na apele „Solidarności”, o udział w manifestacjach patriotycznych z okazji Święta 11 Listopada, uchwalenia Konstytucji 3 Maja czy obchodach podpisania Porozumień Sierpniowych (w demonstracjach solidarnościowych na ulicach miast polskich  w 1988 roku brało średnio udział po kilkaset osób, które mógł bez większych problemów spacyfikować pluton ZOMO).

nzs_02
Co zatem spowodowało, że już od sierpnia 1988 roku elity komunistyczne z Jaruzelskim i Kiszczakiem na czele zaczęły kusić „Solidarność” wizją tzw. „okrągłego stołu” (wystąpienie telewizyjne Kiszczaka w dniu 26.08.1988 r. oraz spotkanie Kiszczak – Wałęsa w dniu 31.08.1988 r., w obecności biskupa  Jerzego Dąbrowskiego)?

Dzisiaj wiemy, iż władze komunistyczne znając tragiczną sytuację gospodarczą kraju, przygotowywały się, pod „światłym” przywództwem gen., gen. Jaruzelskiego i Kiszczaka, do zapewnienia miękkiego lądowania elitom PZPR-owskim w nowej rzeczywistości (według znawców przedmiotu całą tę operację nadzorowali fachowcy z KGB).

Tak  zaczął się rodzić tzw. „okrągły stół”, który w rozumieniu Jaruzelskiego et consortes miał przerzucić na „Solidarność”  i opozycję część odpowiedzialności za katastrofalną sytuację gospodarczą kraju. Równolegle, w planach komunistów, „Solidarność” z opozycją miały im nadal gwarantować dominującą pozycję polityczną i gospodarczą w Polsce .

Po kilku miesiącach, od tych pierwszych  zapraszających gestów ze strony komunistów, rozpoczęły się rozmowy tzw. „okrągłego stołu” (trwały od 6.02.1989 r. do 5.04.1989 r.), które w odbiorze większości Polaków były szansą na otwarcie w relacjach władza – społeczeństwo. Decyzje podjęte przy „okrągłym stole” (zgoda na ponowną legalizację „Solidarności”, akceptacja częściowo demokratycznych wyborów do parlamentu) otwierały drogę do dalszej liberalizacji systemu komunistycznego. Niestety nastroje euforii, prawie powszechnie wyrażane przez Polaków, z porozumień zawartych przy „okrągłym stole”, nie były tak entuzjastycznie podzielane przez działaczy NZS. Studenci skupieni w tej organizacji poczuli się niestety oszukani i pozostawieni sami sobie przez „starszych” kolegów z „Solidarności”, którzy nie wymogli zgody na komunistach, co do ponownej legalizacji  NZS. Na polskich uczelniach wyczuwało się atmosferę przygnębienia wśród członków NZS, niewiarę w możliwość szybkiej legalizacji ich organizacji.

Równolegle przywódcy obozu „solidarnościowego” zapewniali studentów, iż nie zapomnieli o ich problemach z ponowną rejestracją NZS. Padały obietnice ze strony liderów „Solidarności”, że będą wywierać systematyczny nacisk na stronę rządową celem  rozwiązania tej jakże palącej kwestii dla studentów.

Niestety w dniu 23.05.1989 roku sprawdził się „czarny sen” tych działaczy NZS, którzy nie wierzyli, że władze komunistyczne zgodzą się na ponowne, bez konfrontacji, zarejestrowanie „wylęgarni” młodych antykomunistów, jaką była dla Jaruzelskiego i jego ekipy ich organizacja . W tym oto dniu Sąd Najwyższy w Warszawie odmówił ponownego zalegalizowania NZS. W środowisku studenckim, wierzącym częściowo, że Polska staje się państwem prawa, zawrzało niczym w przysłowiowym ulu. Pośpiesznie zwołana Komisja Krajowa NZS podjęła tego samego dnia decyzję, o rozpoczęciu akcji strajkowej na polskich uczelniach, przekształcając się jednocześnie w Ogólnopolski Komitet Strajkowy. W zaistniałej sytuacji sprawę w swoje ręce wzięły Komisje Uczelniane NZS na poszczególnych wyższych uczelniach, na które to „krajówka” scedowała obowiązek podjęcia akcji strajkowej.

W Łodzi, w godzinach wieczornych 23.05.1989 r., zebrała się na swym tajnym posiedzeniu KU NZS (w pomieszczeniach III Domu Studenckiego). W spotkaniu uczestniczyli m.in. : Szymon Byczko – prawo, Wojciech Duda – socjologia, Krzysztof Dudek – prawo, Andrzej Jasionowski – prawo (przewodniczący KU NZS UŁ ), Sławomir Macias „Słoń” – kulturoznawstwo, Janusz Mikosik – prawo, Michał Pałkowski – filologia polska, Paweł Perzyna – historia, Paweł Sztąberek – socjologia, Miłosz Wika – historia, Piotr Wojtczak – historia, Roland Żądziński – biologia. Po burzliwej  dyskusji zapadła decyzja, iż rano 24.05.1989 r. zostanie rozpoczęty strajk okupacyjny  w budynku Wydziału Filologicznego UŁ  przy ul. Kościuszki 65. Miejsce  lokalizacji przyszłej akcji strajkowej nie było wybrane przypadkowo. Budynek  „filologii” znajdował się w centrum miasta, w bardzo ruchliwym miejscu , gdzie przebiegała jedna z najważniejszych arterii komunikacyjnych Łodzi (linia tramwajowa). Przywódcy NZS na UŁ mieli świadomość, iż ich strajk, jeśli się rozpocznie, nie będzie tak powszechny jak protesty studenckie w roku 1981, a zatem koniecznym jest  opanowanie jakiegoś newralgicznego budynku Uniwersytetu w centrum Łodzi, a nie gdzieś na peryferiach miasta. Oczywistym dla członków KU NZS UŁ było, iż zajęcie tak kluczowego budynku uniwersyteckiego jak Wydział Filologiczny  sprzyjać będzie rozpropagowaniu idei strajku wśród studentów i skupi uwagę łodzian na studenckim proteście. Nie było niestety podówczas możliwości dotarcia do społeczeństwa za pomocą mediów, które były kontrolowane przez komunistów, aby wyjaśnić przyczyny strajku okupacyjnego na Uniwersytecie. Poza tym usytuowanie budynku przy ul. Kościuszki 65 ułatwiało też komunikację z innymi łódzkimi uczelniami, gdzie też miał rozpocząć się protest.

Kierujący KU NZS UŁ ustalili, że każdy z nich powiadomi najbardziej zaufanych członków Zrzeszenia na swoich macierzystych kierunkach celem zorganizowania „grupy szturmowej”, która z zaskoczenia opanowałaby gmach Filologii. Ustalono też, że akcja strajkowa zostanie podjęta następnego dnia o godzinie 10.00. Także w dniu 23.05.1989 r., na swym tajnym posiedzeniu, KU NZS UŁ przekształciła się  w Tymczasowy Komitet Strajkowy .

W dniu 24.05.1989 r. o godzinie 10.00. grupa ok. 20 działaczy NZS, wśród których byli między innymi: Szymon Byczko, Wojciech Duda, Krzysztof Dudek, Mariusz Goss, Hubert Horbaczewski (historia), Sławomir Macias „Słoń”, Janusz Mikosik, Michał Pałkowski, Paweł Perzyna, Jacek Reginia (historia), Paweł Sztąberek, Miłosz Wika, Piotr Wojtczak i Roland Żądziński, zajęła budynek Wydziału Filologicznego przy ul. Kościuszki 65. Zaskoczenie  wśród przebywających wewnątrz studentów i pracowników naukowych było zupełne. Członkowie NZS, którzy wkroczyli do gmachu, poinformowali władze Wydziału o rozpoczęciu akcji strajkowej. Równolegle członkowie „grupy szturmowej”, którzy opanowali „filologię”, zaczęli usuwać z budynku przypadkowych studentów, którzy nieświadomi akcji strajkowej przyszli na wcześniej zaplanowane zajęcia. Trzeba przyznać , że większość  studentów bez głosu sprzeciwu, karnie opuściła Wydział Filologiczny, a co poniektórzy deklarowali w podnieceniu, że zaraz wrócą na strajk ze stosownym ekwipunkiem i błogosławieństwem ze strony Rodziców.

Już w pierwszych chwilach strajku NZS zabezpieczył siecią ”bramek” gmach Filologii. Stałe „bramki” wystawiono przy wejściu głównym, od ulicy Kościuszki, a także od ulicy Wólczańskiej, gdzie mieściły się pomieszczenia gospodarcze Wydziału i podwórze. Natychmiast również oplakatowano cały budynek plakatami ze stosownymi hasłami strajkowymi, co było niewątpliwą zasługą Miłosza Wiki, Agnieszki Wojciechowskiej (filologia polska) i grupy dziewcząt, przede wszystkim z filologii polskiej. Nawiązany został również kontakt ze studentami z Politechniki Łódzkiej, którym udało się opanować gmach Wydziału Włókiennictwa oraz z OKS w Warszawie, który powstał na bazie KK NZS.
nzs_03

Najważniejsze w dniu 24.05.1989 r. były pierwsze godziny protestu, które mogły zdecydować o powodzeniu całego przedsięwzięcia. Członkowie KU NZS UŁ obawiali się, iż wsparcie braci studenckiej dla strajku może okazać się niewystarczające. Najzwyczajniej po ludzku martwiono się, że grupa dwudziestu kilku osób nie będzie w stanie długo utrzymać opanowanego budynku. Na szczęście te obawy okazały się płonne. Już pierwszego dnia strajku, aczkolwiek bardzo powoli, do gmachu przy ulicy Kościuszki zaczęli ściągać członkowie NZS i sympatycy Zrzeszenia. Pod wieczór 24.05.1989 r. liczba strajkujących  wynosiła około 100 osób, a stanowili ją głównie aktywiści NZS z UŁ, z chlubnym dopełnieniem w postaci kilkunastoosobowej reprezentacji członków Zrzeszenia z Akademii Medycznej i Akademii Muzycznej.

Także tego samego dnia powołano Komitet Strajkowy w skład którego weszli: Andrzej Jasionowski – przewodniczący, prawo, UŁ, Szymon Byczko – prawo, UŁ, Paweł Lewandowski – Akademia  Muzyczna, Janusz Mikosik – prawo, UŁ, Michał Pałkowski – filologia polska, UŁ, Marek Sobański – Akademia Medyczna, Piotr Wojtczak – historia, UŁ, Kordian Zemler – Akademia Medyczna. Podzielone zostały również obowiązki w zakresie zbudowania infrastruktury strajkowej. Sławomir Macias „Słoń” (kulturoznawstwo) i Bogdan Stebel  (Akademia Muzyczna) wzięli w swoje ręce, przy pomocy kilku dziewcząt z „filologii”, organizację aprowizacji, a także prowadzenie kuchni dla strajkujących, z czego nota bene doskonale się wywiązywali przez cały okres protestu do 31.05.1989 roku.

Michał Pałkowski został sekretarzem Komitetu Strajkowego wykonując przez cały okres protestu niesamowitą pracę organizacyjną, w ramach swojego biura. Pomagały mu w tym dzielnie Agnieszka Wojciechowska i Ania Zygadlewicz (filologia polska). Wspomniana już powyżej Agnieszka Wojciechowska zajmowała się również organizacją zaopatrzenia w żywność oraz dostarczaniem leków dla strajkujących (miała doskonałe kontakty w Kościele Ojców Jezuitów przy ulicy Sienkiewicza i bezpośredni dostęp do legendarnego ojca Stefana Miecznikowskiego, który chętnie przekazywał studentom potrzebne medykamenty). Janusz Mikosik oraz Jarosław Śniady (prawo) szukali skutecznie wsparcia finansowego dla strajku na zewnątrz. Zdobywane w pocie czoła środki wydatkowali rozsądnie na akcję strajkową, pod czujnym okiem Michała Pałkowskiego, współodpowiedzialnego za finanse  z ramienia KS. Szymon  Byczko  z prawa, z racji swej wielkiej erudycji, znajomości studenckiego undergroundu, także w skali kraju, został wyznaczony do kontaktów z innymi strajkującymi uczelniami w Polsce. Niestrudzony w swym zapale organizacyjnym Janusz Mikosik wspomagał Szymona Byczko w jego działalności, a poza tym redagował pismo strajkowe tzw. „LakiStrajka” (pisemko to było drukowane na matrycach białkowych, a kolportowano je wśród strajkujących oraz na terenie Łodzi, aby unaocznić społeczeństwu zasadność  studenckiego protestu). Przy redagowaniu „LakiStrajka” bardzo pomocny był Januszowi Mikosikowi, nieżyjący już niestety, Tomasz Gaduła – Zawratyński, dobry duszek wszystkich łódzkich kontestatorów. „Gaduł”, tak był nazywany przez znajomych i przyjaciół, jako osoba z zewnątrz wspomagająca strajk, pisał teksty do „LakiStrajka” i pomagał w jego składzie.

Przy redagowaniu i drukowaniu codziennych komunikatów strajkowych, obok odpowiedzialnego za sprawy organizacyjne Michała Pałkowskiego, bardzo istotną rolę odgrywali m.in. Janusz Mikosik i  Miłosz Wika. Za sprawy porządkowe na strajku, bardzo uciążliwe i wymagające niesamowitej pracowitości i dyscypliny, odpowiadał Wojtek Duda, który często po cichu zbierał śmieci, w różnych zakamarkach Wydziału Filologicznego, po niektórych strajkujących, nie mających nawyku do trzymania swego  otoczenia w czystości i porządku.

Toczący się od 24.05.1989 r. strajk okupacyjny na Kościuszki 65 nie przypominał praktycznie w niczym zrywu studentów łódzkich z 1981 r. (21.01.1981 – 18.02.1981 r.). Przebiegał niestety w dość sennej atmosferze, w której część strajkujących, poza wieczornymi wiecami w auli Wydziału Filologicznego, zagospodarowywała sobie wolny czas  „pogaduchami”, lekturą książek czy grą w karty. Nie czuć było tego uduchowienia wśród studentów, wspólnego przeżywania protestu, które było udziałem młodzieży z roku 1981. Dodatkowo strajk nie budził niestety większego zainteresowania u łodzian, którzy jak większość Polaków, byli raczej skupieni na zbliżających się wyborach do parlamentu, niż na mało dla nich zrozumiałym proteście studentów. Pojawiały się nawet głosy i to czasami bardzo szanowanych przez młodzież autorytetów z „Solidarności” i opozycji, iż strajk ten należy jak najszybciej zakończyć, gdyż odwraca uwagę społeczeństwa od zbliżających się tzw. „kontraktowych wyborów”!

Na co zatem liczyli studenci, ci zarówno w OKS w Warszawie, jak i w poszczególnych ośrodkach akademickich? Otóż zakładali oni, że władza poddana presji społecznej (niewygodny dla niej strajk studencki przed wyborami z  4.06.1989 r.) ustąpi i zalegalizuje NZS jeszcze przed wyborami do sejmu i senatu. Równolegle działacze NZS, analizując sytuację społeczno–polityczną w kraju, przyjmowali z dużą dozą prawdopodobieństwa, iż mimo słabości strajku na poszczególnych uczelniach (niewielka liczba strajkujących w skali ogólnopolskiej), władza po „okrągłym stole”, nie zdecyduje się na rozwiązanie siłowe, które mogłoby ją ostatecznie skompromitować w oczach społeczeństwa. Zbliżające się wybory  parlamentarne, słabość komunistów niezdolnych już do totalnej konfrontacji, a także mimo wszystko wsparcie „Solidarności”, w opinii przywódców NZS miały sprzyjać strajkującym studentom.

Strajk łódzkich studentów na UŁ (pomiędzy 24.05.1989 a 31.05.1989 r.) toczył się również przy niewielkim zainteresowaniu ze strony mediów. Nie informowały o nim praktycznie lokalne radio i TVP sparaliżowane strachem wobec partyjnych nadzorców. Nie odwiedzali tłumnie strajkujących dziennikarze, tak jak to miało miejsce w 1981 roku (jednym z niewielu dziennikarzy relacjonujących strajk, którzy odwiedzili gmach przy Kościuszki 65, była red. Małgorzata Ziętkiewicz).

Pomimo tych mało sprzyjających aurze strajku uwarunkowań studenci trwali. W trzecim dniu protestu liczba strajkujących wynosiła już 150 osób. Studenci Akademii Muzycznej opuścili 26.05.1989 r. Wydział Filologiczny i przenieśli swój protest do budynku  Konserwatorium przy ul. Gdańskiej. Także studenci historii, uważając, iż strajk należy rozszerzać, mieli zamiar opanować gmach IH UŁ na ul. Buczka 27A (dzisiaj Kamińskiego).

W międzyczasie rozwijała się akcja pomocy dla NZS na zewnątrz. Wprawdzie wsparcie  finansowe, jak i w postaci żywności, dla strajkującej młodzieży nie było powszechne, jednak wszelkie przejawy solidarności studenci przyjmowali bardzo entuzjastycznie. Do najbardziej hojnych darczyńców wspomagających strajk należeli podówczas: Solidarność Walcząca, KPN, Zarząd Regionu „Solidarność”, RKO „Solidarność”,  „Solidarność” Rolników Indywidualnych, ZHR, Klerycy, Duszpasterstwo Akademickie Węzeł (ojcowie Selezjanie ), Wydawnictwo Społeczne „Fakt”, „Solidarność” Wydziału Prawa i Administracji UŁ, „Solidarność” Pracowników Oświaty i Wychowania, „Solidarność” przy I LO w Łodzi, „Solidarność” przy Zakładach Marchlewskiego i indywidualnie Pani doktor Maria Dmochowska oraz ojciec Stefan Miecznikowski.

W czwartym dniu strajku tj. 27.05.1989 r. na wieczornym posiedzeniu Komitetu Strajkowego, na wniosek Piotra Wojtczaka, zapadła decyzja o rozpoczęciu tzw. „strajku głodowego”. Jej podjęcie było uwarunkowane dwojako. Po pierwsze „głodówka” miała zdyscyplinować strajkujących, gdyż codzienny widok studentek opalających się w strojach kąpielowych na trawniku przylegającym do Wydziału Filologicznego, a oddzielonym od skrzyżowania Zamenhofa – Kościuszki tylko metalowym płotem, nie licował zbytnio z powagą protestu (nasuwało to niestety czasami postronnym obserwatorom porównanie z atmosferą majówki, a nie strajku). Po drugie „strajk głodowy”, o którym informowały plakaty, codziennie umieszczane na fasadzie budynku przy ul. Kościuszki 65, miał uświadomić mieszkańcom Łodzi determinację studentów i celowość podjętego przez nich protestu (wtedy jeszcze hasło „strajk głodowy” wzbudzało należyty szacunek i respekt u przeciętnego Polaka, który rozumiał heroizm takiej postawy).

O zaostrzeniu formy protestu przedstawiciele Komitetu Strajkowego poinformowali Panią prof. Annę Strokowską, reprezentującą wobec nich władze Wydziału Filologicznego. Pani prof. Strokowska, której twarz wyrażała smutek, a oczy wypełniły szczere łzy, świadoma powagi sytuacji, przyjęła decyzję KS ze zrozumieniem.

28.05.1989 r. grupa ośmiu studentów (kobiety i mężczyźni), po uprzednim przebadaniu ich przez Panią doktor Marię Dmochowską, rozpoczęła „strajk głodowy”. Do „głodówki” przystąpili m.in. Sławomir Macias i Piotr Wojtczak, którzy równolegle wypełniali swoje strajkowe obowiązki. Decyzja o podjęciu „strajku głodowego” okazała się nad wyraz trafną i przyniosła zaskakujące efekty. Z jednej strony, co nie było zamiarem inicjatorów „głodówki”, zwiększyła się ofiarność łodzian na rzecz strajkującej młodzieży (codzienne koczowanie „głodujących studentów”, którzy od rana do zmierzchu spoczywali tylko na podniszczonych materacach, na chodniku przed Wydziałem Filologicznym, przypominając  mnichów buddyjskich przed aktem samospalenia, otwierało serca i umysły mieszkańców Łodzi). Znaczące kwoty w tym czasie, na fundusz strajkowy, przekazali tzw. „cinkciarze”, mający swój rewir w hotelu „Światowid”, którzy wrzucali ostentacyjnie banknoty o dużych nominałach do studenckiej „skarbonki”. Wyżej wymienieni „cinkciarze” przynieśli także  strajkującym (dwukrotnie) kosz z deficytowymi produktami, takimi jak czekolada i owoce cytrusowe. Z drugiej zaś strony, u tych prawie 150 osób okupujących „filologię”, nastąpił niesamowity wzrost dyscypliny i zaangażowania na rzecz strajku.

Równolegle, swymi wizytami, odwagi głodującym dodawał ojciec Jacek – jezuita, który nawet u Sławka Maciasa, mającego opinię „totalnego odjazdowca”, budził wielki respekt a później szacunek.

Podczas tygodniowego strajku Komitet Strajkowy na Uniwersytecie Łódzkim utrzymywał kontakty nie tylko z OKS w Warszawie, ale także z innymi ośrodkami studenckiego protestu w Polsce (kontaktowano się głównie telefonicznie, ograniczając wymianę informacji do niezbędnego minimum, ze względu na podsłuchiwanie rozmów przez SB). W trakcie strajku przedstawiciele protestujących w Łodzi jeździli na spotkania OKS do Warszawy (m.in. Andrzej Jasionowski i Krzysztof Dudek z NZS UŁ).

30.05.1989 r. nastąpiło załamanie protestu , które wywołane zostało decyzjami OKS w Warszawie w sprawie zawieszenia strajku, pod którymi podpisali się delegaci z Łodzi tj. Andrzej Jasionowski i Krzysztof Dudek. W opinii wielu strajkujących wówczas na UŁ, decyzja o zawieszeniu strajku, została poparta przez reprezentantów łódzkich uczelni bez należytej konsultacji z protestującymi „masami”. Dodatkowo niechęć do łódzkich delegatów z Uniwersytetu wzbudzał fakt, iż podpisali się oni pod decyzją o zawieszeniu protestu, bez upoważnienia, za Pawła Lewandowskiego z Akademii Muzycznej.

Wejściu na aulę Wydziały Filologicznego, posłańcom „złej nowiny”, towarzyszyło w dniu 30.05.1989 r.  wymowne milczenie i takty marsza żałobnego Fryderyka Chopina, zagrane na stojącym na podium fortepianie przez jednego ze studentów z Akademii Muzycznej. Po krótkiej chwili wzburzona sala zaatakowała delegatów, a przede wszystkim Andrzeja Jasionowskiego i Krzysztofa Dudka, którym stawiano najcięższe zarzuty, włącznie ze zdradą interesów strajkujących studentów. Oczywiście olbrzymią rolę grały wówczas  u strajkujących emocje, zawiedzione nadzieje, które powodowały, że tak surowo potraktowano delegatów z UŁ. W atmosferze podniecenia studenci odwołali z funkcji przewodniczącego Komitetu Strajkowego Andrzeja Jasionowskiego, a na jego miejsce powołali Piotra Wojtczaka z historii.

W zaistniałej sytuacji, zmienionemu Komitetowi Strajkowemu, nie pozostawało już nic innego jak podporządkować się decyzji OKS w Warszawie i rozpocząć likwidację protestu.

Strajk na UŁ, w budynku Wydziału Filologicznego, zakończył się w dniu 31.05.1989 r. w godzinach popołudniowych (formalnie został zawieszony przez OKS w Warszawie do 1.10.1989 r.). W tym to właśnie czasie, licząca sto kilkadziesiąt osób grupa studentów, z transparentami NZS i hasłami strajkowymi, opuściła karnie gmach przy ul. Kościuszki 65. Następnie, w zupełnej ciszy, kondukt studentów skręcił w ulicę Zamenhofa, a następnie udał się ulicą Piotrkowską w kierunku Placu Wolności. Przechodnie na Piotrkowskiej zatrzymywali się, obserwując z zaciekawieniem przemieszczającą się kolumnę studenckich straceńców. Przygnębionym studentom łodzianie dodawali otuchy, głośno komentując w grupach słuszność ich protestu, a także wznosząc, wprawdzie sporadycznie, okrzyki na cześć dzielnych żaków. Niestety zdarzali się i tacy, którzy surowym, karcącym głosem  pytali ze wzburzeniem: „Po co była wam ta rozróba?”.

Dzisiaj nie ulega dyskusji, przynajmniej dla większości Polaków, że ta „rozróba” była konieczną kontynuacją, a zarazem dopełnieniem, walki poprzednich studenckich roczników  z niedemokratycznym, antyludzkim – komunistycznym systemem, dla którego słowo  „człowiek” było jedynie pustym frazesem.

Czy warto było protestować w te piękne majowe dni, w sytuacji, gdy cel do którego zmierzano nie został osiągnięty, a serca studenckie przepełniły smutek i gorycz porażki? Większość dzisiejszych czterdziesto-parolatków, którzy przeżywali swój „chrzest strajkowy” jako „piękni dwudziestoletni”, odpowie twierdząco! Wiedzą, że warto było poświęcić swój czas, energię, a czasami i zdrowie dla przybliżenia wizji wolnej Polski, w której wolność  zrzeszania się, zgromadzeń czy sumienia są demokratycznym standardem!

Protest majowy na Uniwersytecie Łódzkim miał też swój jednostkowy, ludzki wymiar. To wtedy nawiązały się pomiędzy wieloma strajkującymi silne relacje i więzi koleżeńskie, które z czasem przeistoczyły się w trwałe przyjaźnie funkcjonujące do dzisiaj. Także na tym strajku odnalazły się z wzajemnością liczne zagubione serca, które scementowane zostały  heroizmem postaw i przysłowiową walką z „komuną”! Obecnie te pary czterdziesto-parolatków, które kontestacja komunistycznej rzeczywistości doprowadziła do ołtarza, wychowują już własne dzieci, w może niedoskonałej, ale wolnej Polsce.

I jeszcze jedno drobne post  scriptum na koniec! Otóż strajk studencki w dniu 31.05.1989 r. zakończył tzw. siting na Placu Wolności, gdzie „strajkowicze” przy świecach i dźwiękach gitar, odgrażając się „komunie”, śpiewali z zapałem pieśni Jacka Kaczmarskiego i Przemysława Gintrowskiego. Przenikniętego duchem wolności, tego i kilku następnych sitingów pod pomnikiem Tadeusza Kościuszki, nie da się zapomnieć, zatracić w codziennym zabieganiu! Ta atmosfera otwartych serc i umysłów, które gotowe były podówczas ponieść każdą ofiarę w dziele budowy wolnej Polski (to nie jest egzaltacja, zbędny patos) nie była ułudą, emanacją wzburzonych umysłów. Była ona uosobieniem wiary, u tych majowych, często bezimiennych bohaterów, w to, że można żyć inaczej, pełniej i przyzwoiciej!

Piotr Wojtczak – obecnie nauczyciel historii w XXXV Liceum Ogólnokształcącym imienia Króla Stefana Batorego w Łodzi

Post  Scriptum
Powyższy tekst  jest owocem mojej wiedzy o strajku z maja 1989 roku, wynikającej z mego bezpośredniego uczestnictwa w opisywanych wydarzeniach, a także  z ustaleń jakie poczyniłem na jego temat wśród niektórych jego uczestników. Swoją wiedzę i ustalenia n/t strajku starałem się też konfrontować z osobami, które obserwowały studencki protest z zewnątrz tj. np. z Rodzicami strajkujących, pracownikami naukowymi na UŁ czy zwykłymi mieszkańcami Łodzi, pamiętającymi studencki protest. Opinie i uwagi dotyczące NZS na przełomie 1988/1989 roku, oceniające protest majowy, są oczywiście wyrazem moich osobistych odczuć i przeżywanych emocji, które co oczywiste nie były i pewno nie są do dzisiaj udziałem wszystkich uczestników tych wydarzeń. Uwagi oceniające i komentarze historyczne natury ogólnej np. dotyczące sytuacji politycznej w Polsce na przełomie 1988/1989 roku są zgodne nie tylko z moim skromnym spojrzeniem na te czasy, ale opiniami historyków tej miary co: dr hab. Antoni Dudek, prof. Andrzej Paczkowski czy prof. Paweł Wieczorkiewicz. Moja skromna praca ma charakter przyczynkarski i w naturalny sposób nie wyczerpuje podjętego przeze mnie tematu. Mam nadzieje, że moim śladem pójdą inni badacze, którzy nie tylko poprawią moje błędy i braki, które, czego mam pełną świadomość, musiały w moim tekście wystąpić, ale poszerzą naszą wspólną wiedzę na temat studenckiego strajku w maju 1989 roku.

No i jeszcze jedno, na koniec. Napisany przeze mnie tekst o strajku z maja 1989 roku ukaże się na dniach, tj. w maju br., na łamach „Kroniki miasta Łodzi”. Nie ma w nim dwóch drobnych poprawek, które naniosłem do obecnej wersji.

2 KOMENTARZE

  1. W czasach gdy władze polskich uczelni,
    w obawie o utratę grantów, są politycznie poprawe, jedynie studenci poprzez nielegalne akcje strajkowe mogą walczyć
    o normalność!
    Doskonały tekst szkoleniowy dla przyszłych bojowników o suwerenność Polski.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here