Od czasu tragedii w Newtown media prześcigają się w donoszeniu o kolejnych propozycjach ograniczenia prawa dostępu do broni dla Amerykanów. Zadziwiające jest to przekonanie, że gdyby psychopata z Newtown nie miał broni to zrezygnowałby ze swoich niecnych planów. Równie dobrze moglibyśmy uznać, że gdyby Breivik nie został myśliwym, to by i bomb nie wyprodukował.



Czy naprawdę to sam fakt posiadania karabinu zmusza ludzi do tak potwornych czynów?  Czy my w Polsce jesteśmy dzięki naszym (najsurowszym w UE) przepisom bezpieczni?
11 grudnia do Opatowskiego szpitala trafił 25 letni mężczyzna z raną postrzałową barku. Zeznał on, iż został postrzelony podczas spaceru po lesie. Szybko jednak okazało się, iż postrzelił się sam czyszcząc swoją nielegalnie posiadaną broń. Zaledwie dzień wcześniej Policjanci z Solca Zdroju zatrzymali 33-letniego mężczyznę, który przy sobie miał nielegalną broń wraz z amunicją. Zatrzymanie było dziełem przypadku i słabych nerwów zatrzymanego, który po prostu w czasie rutynowej kontroli drogowej wyskoczył z samochodu i zaczął uciekać. Z kolei dwa dni wcześniej, Policja przeszukując dom złapanego na gorącym uczynku kłusownika znalazła broń i amunicję.
W tym roku również mieliśmy kilka zdarzeń bardziej „Amerykańskich”. 14 grudnia w jednej z podjarosławskich wsi do domu podejrzanego o serię gwałtów 42 letniego mężczyzny weszła Policja. Ten widząc, że nie ma szans ucieczki zastrzelił się z nielegalnie posiadanego pistoletu. 22 marca w Radomiu, by zakończyć sąsiedzką kłótnię, niejaki Andrzej C. chwycił za swój nielegalnie zakupiony na targu karabin i oddał dwa strzały w okna swojego sąsiada Franciszka N. Szczęśliwie niecelne. Powód kłótni był prosty, dwa tygodnie wcześniej Franciszek N. po wspólnej libacji wyrzucił ze swojego domu jednego z synów Franciszka C. W maju w Legnicy 34 letni Sławomir W. zdenerwowany hałaśliwym zachowaniem pijących alkohol ludzi, wyciągnął z szafy AK47 i oddał kilka strzałów ostrzegawczych. Jak zeznał w śledztwie karabin wraz z amunicją kupił od nieznanego mu obywatela Słowacji za ok. 700 euro. Na uwagę zasługuje również fakt, iż pistoletem bojowym TT (zdolnym do przebijania lekkich
kamizelek kuloodpornych) dysponował niedoszły zamachowiec Brunon K, który zeznał iż po prostu zakupił go na targu po tym, jak policja odmówiła mu prawa do zakupu broni legalnie.
Takie przypadki nie są w naszym kraju rzadkością. Tylko w 2011 roku Policja zanotowała 541 przestępstw z użyciem broni palnej (około 10 przestępstw na tydzień) i skonfiskowała 402 sztuki broni krótkiej, 475 sztuk broni długiej (w tym automatycznej), 47 pistoletów maszynowych oraz 76 tzw samodziałów, czyli jednostek broni wykonanych metodami chałupniczymi. Pamiętajmy, że mówimy tu o kraju, gdzie regulacje dotyczące dostępu do broni należą do najostrzejszych na świecie. Mimo to, zdobycie broni nielegalnej nie sprawia chętnym żadnych problemów.
A skąd w ogóle przestępcy biorą tą broń? Tu odpowiedź jest prosta. Z przemytu. Głównym źródłem dla „zawodowych” przestępców są zagraniczne grupy przestępcze dla których handel bronią jest po prostu jednym ze źródeł dochodu. Osobną kwestią jest przywracanie do stanu używalności tzw zdekowanej broni – pamiętajmy, że broń palna to tylko prosty mechanizm który można zbudować od podstaw w pierwszym lepszym zakładzie ślusarskim. A lepiej wyposażony zakład, mając jeden model na wzór, może wytworzyć dowolną liczbę pistoletów maszynowych czy karabinów, nieznacznie tylko różniących się od oryginałów. Dlatego dla takiego zakładu naprawa zdekowanej broni nie jest żadnym problemem.
Nie ma problemów również z amunicją. Jest ona przemycana z Czech lub Słowacji, bądź produkowana na miejscu (liczba podejrzanych o nielegalną produkcję, handel i posiadanie samej amunicji wyniosła 352 osoby). Bywa również, że grupy przestępcze przymuszają właścicieli legalnie posiadanej broni do zakupu większej ilości amunicji.
Osobnym problemem są tzw. strychowce, czyli pamiątki po dziadkach. Trzymane na strychach, zakonserwowane, z zapasem amunicji, okazyjnie tylko używane do kłusownictwa. Problem zaczyna się, gdy strychowiec zostaje skradziony. Właściciel staje wtedy przed dylematem, czy w ogóle kradzież zgłaszać.
Jak więc widać zdobycie nielegalnej broni nie jest w Polsce żadnym problemem i nasze przekonanie, że nie grożą nam masakry w stylu Amerykańskim jest zupełnie nieuzasadnione. Warto też spojrzeć na sprawę z nieco innego niż pokazują media punktu widzenia. „Stworzyliśmy strefy wolne od broni, które są strefami zabijania dla najbardziej chorych kryminalistów na Ziemi. Daliśmy im otwarte pole do zabijania, a nasze dzieci zmieniliśmy w ofiary. Dlaczego tacy ludzie nie atakują posterunków policji? Po prostu jest tam broń palna”. To słowa R. Lee Wrights-a, wiceprzewodniczącego Amerykańskiej Partii Libertariańskiej. I choć dla Polaków brzmią one szokująco, to jednak nie sposób odmówić im racji gdy przeanalizujemy dwa przypadki z miasta Aurora. Jeden znany wszystkim przypadek strzelaniny w kinie, gdzie uzbrojony był tylko napastnik, i drugi przypadek strzelaniny na przykościelnym parkingu, gdzie zamachowiec został niemal natychmiast zastrzelony przez uczciwego obywatela. O tym drugim przypadku większość ludzi nawet nie słyszała, bo przecież do prawdziwej masakry nie doszło.
Co będzie gdy podobna sytuacja wydarzy się w Polsce? Nie chcę być złym prorokiem, ale cała Polska to jedna wielka „Gun Free Zone”. Więc broń będzie miał tylko napastnik.
Rafał Kawalec
Foto.: serwisy.ioh.p

1 KOMENTARZ

  1. Pamiętam jak czytałem o tym kałachu za 700 euro, trudno się przy tym nie uśmiać. To oznacza, że gdyby istnieli w Europie jacyś terroryści mogliby za śmieszne kilkadziesiąt tysięcy dolarów zająć cały sejm z zawartością, taką by mieli siłę ognia. Dopiero GROM uporałby się z takim psikusem, a liczba ofiar byłaby wielka. Fakt, że takich cyrków nie ma co tydzień to najlepszy dowód, że terroryzm to tylko rozgrywki służb.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here