Krzysztof Kamil Baczyński (foto. dzieje.pl)

Krzysztof Kamil Baczyński „(…) wybrał stronę całkowitych antynacjonalistów. Dlatego złości mnie przywłaszczanie Baczyńskiego przez tradycję narodowo-polską, robienie z niego Polaka-katolika. Katolikiem to on w ogóle nie był. Nienawidził endeków, był zresztą wtedy trockistą”…

Tak pisał o przedwcześnie zmarłym poecie jego kolega z ław szkolnych, jeszcze przed wybuchem wojny, Konstanty A. Jeleński. Opinia innego kolegi, Olgierda Guttakowskiego, jest następująca: „Krzysztof był niepraktykujący i niewierzący i dopiero w czasie wojny to mu przeszło. Bardzo mnie zawsze dziwiło, że jest niewierzący. Był z tego powodu odosobniony”. A Jerzy Madziar tak opisał przypadek Baczyńskiego w kontekście wybuchu wojny: „Wyszedł z Warszawy z komunistami, z jakąś grupą znajomych, a wrócił jako wierzący i niekomunista”.

Już choćby te trzy spojrzenia na postać tragicznie zmarłego podczas Powstania Warszawskiego poety powinny nam uzmysłowić, jak niewiele wiemy o człowieku, o którym wszyscy chyba słyszeliśmy. Rzeczywiście, w niedługim, bo trwającym jedynie 23 lata życiu Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, nagromadziło się wiele niejasności, znaków zapytania i właściwie jedyne pewne rzeczy jakie po nim pozostały to poezja i śmierć w pierwszych dniach Powstania Warszawskiego.

Kim zatem był Krzysztof Kamil Baczyński? Wiadomo, że był w połowie krwi Żydem, przed wojną angażował się w działalność organizacji komunistycznych („Spartakus”), potem przeszedł na stronę bardziej umiarkowanych socjalistów. Ojciec był piłsudczykiem, walczył w legionach, potem w wojnie z bolszewikami. Starał się zaszczepiać w młodym Kamilu miłość do ojczyzny, jednak miłość ta nosić miała mocno lewicowe oblicze. Matka pracowała jako nauczycielka. Między rodzicami Krzysztofa nie układało się najlepiej. Sam Krzysztof był jednak młodzieńcem wesołym, dowcipnym, miał dystans do siebie i do szkoły, ponoć nawet miał problemy z dopuszczeniem go do matury. Nie rozstawał się z poezją Tuwima. Był uczuciowy. Zanim ostatecznie ożenił się w 1942 roku, doświadczył innych miłości, m.in. z Zuzą i Anną. Ktoś jednak stwierdził, że Baczyński miał „romantyczno-melancholijną skłonność do kochania się na odległość, na tęskno i ponuro”. Świadczyć ma o tym korespondencja jaką prowadził ze swoimi wybrankami. Dopiero Barbara Drapczyńska „stała się od tej reguły szczęśliwym wyjątkiem”. Wybranka jego życia trwała przy nim – jak się wkrótce okazało – do samego końca, czyli raptem nieco ponad 2 lata.

Przybliżeniu sylwetki poety poświęcona jest książka Wiesława Budzyńskiego „Miłość i śmierć Krzysztofa Kamila” (Wydawnictwo M). Wartością książki Budzyńskiego jest m.in. to, że w swoim opracowaniu skupia się nie tylko na głównym bohaterze, ale również na otoczeniu, w którym Krzysztof się wychowywał. Możemy poznać chociażby krótką biografię ojca poety. Okazuje się, że w niepodległej Polsce szybko rozstał się on z Piłsudskim. Nie mógł mu wybaczyć, że „wysiadł z przystanku socjalizm”. Ojciec Kamila, Stanisław Baczyński pozostał wierny socjalizmowi, a z czasem nawet coraz bardziej się radykalizował. Przed jego książką, wydaną na krótko przed wybuchem wojny, pt.: „Literatura w ZSRR” przestrzegał chociażby przyszły prymas Polski, ks. Stefan Wyszyński. Pisał on: „Od dawna już popularyzowane jest w Polsce piśmiennictwo bolszewickie, zwłaszcza przez Wydawnictwo >>Rój<<, szereg firm żydowskich i ogłoszenia w >>Wiadomościach Literackich<<. Z literaturą bolszewicką zapoznaje polskiego czytelnika tendencyjna książka St. Baczyńskiego, (…) z zapałem broniąca >>nowej<< twórczości Sowietów”.

Lewicowe zaangażowanie Stanisława Baczyńskiego miało zapewne wpływ na światopogląd jego syna. Na szczęście odziedziczył Krzysztof po ojcu również zamiłowanie do pisania, choć bez wątpienia talentem przewyższył ojca o niebo.

Działalność konspiracyjna w batalionie „Zośka”, a potem w „Parasolu” była dla młodego Baczyńskiego czymś naturalnym. Nie wszyscy jego ówcześni koledzy wiedzieli, że pisze wiersze, ci zaś, co wiedzieli, starali się odsunąć go od bezpośrednich działań bojowych. Należał do nich m.in. Andrzej Romocki „Morro”, dlatego proponował Baczyńskiemu funkcję kronikarza oddziału. Czuł, że Baczyński to wielki talent, który powinien przeżyć wojnę i dalej tworzyć. Jak dziś wspominają niektórzy ówcześni koledzy Baczyńskiego, odnosili już wówczas wrażenie, że Krzysztof nie widzi siebie w przyszłości, i że zachowywał się on tak jakby przeczuwał, że nie dane mu będzie przeżyć wojnę. Znamienne jest wspomnienie Jadwigi Klarner: „Pamiętam, że przyszedł do mnie kiedyś, w ’43 czy ’44 mój dobry znajomy z dziecinnych lat, >>Anoda<< Janek Rodowicz, dowódca Krzysia z tzw. bazy nad Bugiem, i powiedział mi: >>Znasz Baczyńskiego, powiedz mu, żeby pisał wiersze, a nie bawił się w wojnę. Wojna nie jest dla takich jak on<<. Była to stuprocentowa racja, tyle że trudna do realizacji. (…) ja też nie wyobrażałam sobie wątłego Krzysia jako żołnierza-partyzanta, ale on nawet słuchać nie chciał o wyjściu z akcji konspiracyjnej. Uważał, że jest to obowiązek każdego młodego Polaka i, mimo że miał poczucie własnej wartości, nie chciał zastosować wobec siebie taryfy ulgowej”.

Wiesław Budzyński stara się możliwie najdokładniej odtworzyć okoliczności śmierci poety, 4 sierpnia 1944 roku. Dociera do różnych źródeł, świadków, zapisków, niejednokrotnie sprzecznych. Głowa Baczyńskiego leżącego na noszach w pałacu Blanka była zmasakrowana, że nie od razu było wiadomo, że to on. Roztrzaskana czaszka, pulsujący jeszcze, widoczny mózg (według niektórych relacji). Budzyński zanim przytoczy wspomnienie Zbigniewa Czajkowskiego-Dębczyńskiego tak opisuje tamtą chwilę: „Wieczorem na dziedzińcu Ratusza wykopano dół i zeszło się kilkanaście osób. Przyniesiono zwłoki przykryte papierem,. Dopiero w momencie wkładania ciała do grobu Czajkowski spostrzega w klapie kurtki (?) małą odznakę >>Agricoli<<”. Czajkowski zaś wspomina: „W tej chwili przyjrzałem się bacznie ciału. Że też wcześniej nie zwróciłem uwagi: przecież to Krzysztof!”.

Kilka tygodni potem ginie żona Baczyńskiego, Barbara. Najprawdopodobniej nigdy nie dowiedziała się ze stuprocentową pewnością, że Krzysztof zginął i to już na początku Powstania. Choć mogła mieć takie przeczucie. Uważała, że koledzy męża, od których próbowała się czegoś dowiedzieć, ukrywają przed nią okrutną prawdę. Zresztą to, co spotkało ją po śmierci, było równie okrutne. Rodzice Basi, gdy w 1945 roku wrócili z robót, przeprowadzili ekshumację. Odnaleźli córkę. Gdy jednak wrócili po nią z trumną, by dokonać godnego pochówku, ciała Basi już nie było. Z relacji świadków wynika, że zostało zrabowane. Państwo Drapczyńscy, by odzyskać zwłoki córki musieli zapłacić okup. Sprawca tego haniebnego czynu dostał ponoć 3 lata.

Lektura książki Wiesława Budzyńskiego to fascynująca wędrówka prowadząca do poznania prawdy o człowieku, który już za swojego krótkiego życia odcisnął znaczące piętno na polskiej literaturze. Jak potoczyłyby się losy Krzysztofa Kamila Baczyńskiego w skomunizowanej Polsce, gdyby dane było mu przeżyć wojnę? Czy przeżyłby po raz drugi „ukąszenie heglowskie”, wszak już przed wojną działał w prokomunistycznych organizacjach? Czy podzieliłby los chociażby Czesława Miłosza – którego zresztą znał – i dał się oczarować – tak jak przyszły laureat Nobla – komunistycznej ideologii?

Na te pytania odpowiedzi już nie poznamy. Pozostają dzieła Baczyńskiego oraz pasjonująca książka Wiesława Budzyńskiego, która powinna zainteresować nie tylko miłośników twórczości poety, ale każdego, kto chciałby dowiedzieć się czegoś więcej o Polsce, zarówno tej przedwojennej, tej stłamszonej przez wojnę, jak i współczesnej.

Paweł Sztąberek

4 KOMENTARZE

  1. Lewak zostaje lewakiem. Nie ma znaczenia jakie dzieła i w jakich dziedzinach życia społecznego dokonał. Lewica to nic dobrego, do niczego pozytywnego nie prowadzi w polityce, społeczeństwie i gospodarce. Co z tego, że jeden z drugim, wiersze piękne napisze, skomponuje wspaniałe muzyczne kompozycje, wynajdzie techniczne nowinki, śliczne obrazy namaluje, aktorska kreację w filmie zagra czy zbuduje super elektrownie, jak przez lewicową czy wręcz lewacką ideologię zniszczy i zachwieje fundamentami społecznymi, gospodarczymi i politycznymi, co doprowadza i doprowadzi do wojen, śmierci, zniewolenia, cierpień i nieszczęść miliardów zwykłych ludzi. Taki sławny lewak w jakiejś dziedzinie życia jest gorszy od szarego zjadacza chleba, bo uwiarygadnia lewackie i lewicowe zbrodnie i mrzonki doprowadzające narody i państwa do nędzy i upadku moralnego, do zbrodni.

  2. Szczerze pisząc to sprawę widzę, oceniam i czuję tak – ktoś, gdzieś i kiedyś powiedział w ten sposób: ” dobry czerwony, to martwy czerwony”; w obecnych czasach to jest różowy, zielony, tęczowy, brunatny. Nic do rzeczy nie ma czy napisał wierszyki, czy wynalazł szczepionkę albo zbudował reaktor energetyczny, to jest rzecz drugoplanowa. Komuch zostanie lewakiem i totalniakiem. A takich dobrych złych albo złych dobrych jest miliony. Co z nimi? Jak ich ocenia? Czy stawiać im pomniki, które będą za kilkanaście czy kilkadziesiąt pokoleń zesłane, bo …… ? Świat i ludzie w tym świecie nie są biało / czarni, ani nawet kolorowi, a w różnych odcieniach szarości. To tragedia ludzkości jest. I Bóg ma z tego powodu kłopoty z nami, z ludzkością.

  3. Szanowne Redaktorstwo! Bardzo jestem zasmucony, zaskoczony, zadziwiony i lekko zdołowany, że opiewacie, opisujecie, propagujecie i sławicie lewaka! Nie ma wśród artystów, malarzy, naukowców, muzyków, pisarzy, poetów i podobnych sław, osób, które mają dokonania w swoich dziedzinach i jednocześnie w życiu codziennym i prywatnym, byli czy są PRAWIcowi? Jest ich tak mało albo wcale ich nie ma i nie ma kogo przedstawiać, opiewać, propagować i opisywać? Albo ich dzieła, w danej dziedzinie działalności, są znikome i małe dla ludzkości czy narodu, że nie warto ich szerzej przedstawiać? Dziwne, zaskakujące, smutne!!?? Dlaczego? Po co kolejnego lewaka propagować? To już bardzo dobrze robi państwowa, publiczna edukacja, szkolnictwo i uczelnie! To jeszcze ich wspierać i pomagać? Prawicowa strona, takie rzeczy? Tego się nie spodziewałem. Lewicy i lewactwa wszelkich odmian jest wszędzie na co dzień, więc nie ma potrzeby, aby ich jeszcze doładowywać. Ojciec Pana Poety był piłsudczykiem czyli socjalistą. Takich w świecie było i jest wielu, co swoim nazwiskiem różne lewicowe i lewackie nurty i prądy określili i dali im nazwy od swych nazwisk: marksiści, leniniści, maoiści, trockiści, hitlerowcy, stalinowcy, marksiści-leniniści, polpotowcy, a w poszczególnych krajach inni odmieńcy, jest tego bardzo dużo. A na prawej stronie nie ma nikogo? I nie ma twórców i naukowców o prawicowych poglądach wartych rozpowszechnienia? Piszę tak, gdyż mam dość wszędobylskiego lewactwa, nawet na PRAWYch stronach. Przepraszam, jeżeli obraziłem i proszę o wybaczenie. Pozdrawiam i kłaniam się.

  4. Czyli co Państwo Przedmówcy, jak ktoś stworzył coś dobrego, pięknego i pożytecznego, dla ogółu, a ma inne poglądy, niż prawicowe, to należy o nich nie pisać, nie mówić? Bez przesady! To co Mickiewicz lewicowy, Norwid centrolewicowy, Słowacki centroprawicowy i Krasiński prawicowy, to jak ich opisywać i przedstawiać? Ba !! ?? ! Jednych opuścić i wykreślić i innych przedstawiać i gloryfikować? Chyba należy rozsądku, logiki i złotego środka używać i stosować! Bo prawej strony nie ma, bez lewej i na odwrót. Nie ma człowieka w połowie! Opanujcie się Przedmówcy! Po za tym Państwo Redaktorzy mają prawo i obowiązek na swojej stronie pisać i mówić jak chcą. Czy to jest trudno pojąć?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here