Każdy kolejny dzień to kolejny skrawek wiedzy. To dowód jak bardzo mało wiemy. Im dłużej żyjemy, tym bardziej sobie to uświadamiamy. Dzięki temu rośnie apetyt na każdy kolejny dzień. Dzięki publikacji Waldemara Łysiaka w „Do Rzeczy” dotarło do mnie, że jeszcze pradziad, dziad Mieszka I, sprzedawali współplemieńców w niewolę, gdzieś tam w kierunku Bagdadu, Kairu.

Nasuwa się analogia do afrykańskich kacyków, którzy sprzedawali swoich czarnych braci arabskim handlarzom. Potem ten żywy towar trafiał na statki płynące do Ameryki. My z kolei płynęliśmy tam z własnej woli, ale to w XIX, XX wieku. I tak płynęliśmy, że czarny amerykański prezydent czytał z promptera, że w Warszawie czuje się jak w swoim rodzinnym Chicago. I nic dziwnego, bo Chicago to największe skupisko ponad 10 milionowej polskiej mniejszości w Stanach Zjednoczonych.

Wracając jednak do czasów Mieszka I. Przyjął chrzest i chytrze od Czechów, nie Niemców. I to bynajmniej nie ze względu na urodę Dąbrówki. Sprzedaż współplemieńców na Bliski Wschód zamarła. Polska wpisała się w łacińską cywilizację i tak już zostało. Oczywiście ciągnęło nas na wschód. Był dobry czas, że gościliśmy nawet w Moskwie, ale nie starczyło nam siły na dłużej. Rosjanie to docenili i datę opuszczenia przez nas Moskwy, uhonorowali świętem narodowym. To miłe. My zrewanżowaliśmy się świętem w dzień upamiętniający „Cud nad Wisłą”. Ale równowagi w stosunkach nie było. Oni zbyt długo gościli u nas. Z trudem pozbyliśmy się ich ćwierć wieku temu. W końcu jest ich więcej. Wracając jednak do naszego wyboru cywilizacyjnego staliśmy się Zachodem. Fakt, że przez Zachód postrzegani jesteśmy jako półbarbarzyńcy, o ile w ogóle jesteśmy postrzegani, a przez Wschód jako zdrajcy słowiańszczyzny. Taki los pogranicza. A jednak dobre tysiąc lat związku z Rzymem odróżniło nas znakomicie od Wschodu, a szczególnie od sposobu sprawowania władzy. Przestaliśmy na przykład sprzedawać współplemieńców na targach niewolników. Z kolei Wschód pod wpływem Mongołów nabył szczególnego okrucieństwa w stosunku do podwładnych. Krótko mówiąc tam jednostka się nie liczy. Dlatego Zachód triumfował rozkwitem kapitalizmu, a Wschód do dzisiaj pielęgnuje feudalizm. Ostatnio to było w formie komunizmu.

Po tysiącu latach nasz Wielki Rodak, św. Jan Paweł II wsparł nas w wyborze kierunku zachodniego. To nie był wybór prosty, bo Zachód rozkłada się, gnije, jest zdemoralizowany. Mieliśmy wnieść renesans chrześcijaństwa obumierającej Europie. Ojciec Święty mierzył nas swoją miarą. Jesteśmy zbyt słabi. Dekadencka Europa nas pożera. Ale są przesłanki, że Europa się budzi. W Wielkiej Brytanii, Francji i wielu innych krajach rośnie opór przeciwko socjalistycznemu monstrum. Przeciwko Unii Europejskiej. I Polska stanęła na wysokości zadania. Tak jak jeszcze niedawno triumfy święcił patologiczny, wulgarny, antyreligijny Ruch Palikota, tak dzisiaj wygrywa już antyunijna Nowa Prawica Janusza Korwin Mikkego. Polska szybko dojrzewa. Ale szukanie równowagi niechęci do Unii Europejskiej w sympatii do Rosji nie jest szczęśliwym posunięciem. Od śmierci Ribbentropa i Mołotowa sporo wody upłynęło, ale zmowa jest wciąż aktualna. Gazprom, czyt. Rosja, osłabia nas wyżyłowanymi cenami za gaz, a Niemcy realizują swój plan podboju podporządkowując sobie państwa europejskie do roli drugorzędnych partnerów gospodarczych. Polskę podporządkowują z wyjątkową łatwością. A nasze władze? Nasze władze to nasze władze, albo nie nasze władze. Trudno się w tym rozeznać. Już Litwini mają swój gazoport, a nam ciągle coś przeszkadza. Prace legislacyjne regulujące problematykę gazu łupkowego ślimaczą się, jakby były ważniejsze sprawy. No to komu służy ta władza?

Wydarzenia ostatnich dni rzucają nieco światła na to pytanie. Władza służy temu, żeby być władzą. Za Peerelu choćby za cenę podległości Moskwie. Dzisiaj choćby po trupie tzw. demokracji. W cywilizowanym kraju mielibyśmy dymisję rządu, a przynajmniej dymisję uczestników niefortunnych rozmów. Choćby dla zachowania pozorów przyzwoitości. U nas nawet pozory nie są potrzebne. Były polityk, Jacek Kurski powiedział: „głupi naród kupi”. I jak się wydaje kupi, albo nie kupi. TVN stojący za rządem murem, tym razem drąży sprawę. Sympatie polityczne najwyraźniej się zmieniły. Idą zmiany. Klimat się zmienia. Tylko co z tym naszym wyborem cywilizacyjnym. Niby wybraliśmy Zachód, a wszystko wskazuje na Wschód. Mongolskie obyczaje, przepraszając oczywiście współczesnych Mongołów. Jesteśmy dzikim krajem powiadał sącząc napój pan Drzewiecki na Florydzie. Ten od cmentarnej afery. Pan Sienkiewicz, ten od restauracyjnej afery powiadał, że tu w ogóle państwo nie działa. Ktoś powiedział, że lepiej rozmawiać na cmentarzu, niż w restauracji. I jako żywo miał rację. Nieżywi nie podsłuchują. Ćwierć wieku temu o formacji pana Tuska mówili liberały aferały. Polacy postanowili sprawdzić. Aferały pasuje, ale z tymi liberałami to się zdezaktualizowało.

Lech Jan Banasik      

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here