Fed jest krótkowzroczny, zadufany w sobie, błądzi jak dziecko we mgle. Tym samym robi krzywdę Ameryce, a nawet innym krajom. Czas z tym skończyć. Jak? Kilka pomysłów pojawia się na łamach książki „Fed Up”, która stała się bestsellerem w USA.

Z wielkimi nadziejami brałem do ręki książkę „Fed Up: An Insider’s Take on Why the Federal Reserve is Bad for America” („Dość tego: opowieść insidera o tym, czemu Rezerwa Federalna szkodzi Ameryce”, Prentice Hall Press 2017) autorstwa Danielle DiMartino Booth. Nadzieje rozbudził fakt, iż jest publikacja, o której za oceanem od kilku tygodni jest bardzo głośno i która stała się bestsellerem sklepu internetowego Amazon (nr 1 m.in. w kategorii „bankowość”). Nadzieje te zostały nieco zawiedzione.

Danielle DiMartino Booth przez dziewięć lat pracowała w Banku Rezerwy Federalnej w Dallas jako doradca jego prezesa, Richarda Fishera. Fisher wypatrzył DiMartino Booth na łamach lokalnej gazety „Dallas Morning News”, gdzie pisała felietony i teksty o tematyce finansowej. DiMartino Booth udało się przewidzieć krach na rynku nieruchomości w 2008 roku. Zrobiło to tak wielkie wrażenie na szefie teksańskiego oddziału Fed, że zatrudnił dziennikarkę nieposiadającą doktoratu na stanowisku analitycznym.

Tam DiMartino Booth – która przez kilka lat miała również okazję pracować w wielkich firmach finansowych (m.in. Credit Suisse) – spotkała się z niezwykłą kulturą pracy. Niezwykłą bynajmniej nie w sensie „zachwycającą”, raczej w sensie „zaskakującą”, i to raczej negatywnie. Jednym z pierwszych spostrzeżeń była różnica w podejściu do obowiązków. W Fed nikt nie zostaje po godzinach. Mało tego, ci, którzy są zbyt pracowici, potrafią być skarceni przez przełożonych za zbyt staranne przykładanie się do swoich obowiązków (co powoduje, że inni – ci pracujący nieco krócej lub mniej efektywnie – mogą czuć się nieswojo…).

Do tego w Fed, wedle obserwacji DiMartino Booth, panuje kastowość. Akceptowani i poważani są tylko ludzie z doktoratami napisanymi na wybranych amerykańskich uniwersytetach i uczelniach (m.in. MIT, Harvard, Chicago University). Osoby niespełniające tych warunków mogą nie składać CV w odpowiedzi na ogłoszenia o pracę w Fed – i tak jej nie dostaną. Ten brak dopływu świeżej krwi jest zły, wskazuje dziennikarka. Dlaczego? Między innymi dlatego, że – według DiMartino Booth – ludzie z doktoratami są zasklepieni w swoich poglądach wynikających zazwyczaj ze studiowania teorii, a nie z praktyki zawodowej. Co więcej, według autorki „Fed Up” wewnątrz Fed nie ma burzy mózgów, ścierania się poglądów – wszyscy starają się oczywiście jak najlepiej wykonać swoją pracę (zebrać dane, napisać raport), ale tak naprawdę niewiele z tego wynika.

To dlatego, wskazuje DiMartino Booth, Fed nie przewidział nadciągającego kryzysu z lat 2007-09. To dlatego raporty pisane wewnątrz Rezerwy Federalnej mają bardzo znikomą wartość prognostyczną.

DiMartino Booth wykonała dużą pracę na źródłach i wskazała bezbłędnie, że na superluźnej polityce pieniężnej prowadzonej przez Fed widnieje mnóstwo „odcisków palców” Partii Demokratycznej oraz banku Goldman Sachs. Wykazała z wielką dokładnością, że były szef Fed Alan Greenspan oraz obecna szefowa Janet Yellen wielokrotnie mylili się w swoich prognozach dotyczących gospodarki USA i rynku nieruchomości oraz przyjmowali błędne postawy w odniesieniu do polityki pieniężnej. I naświetliła problem, który jest tajemnicą poliszynela: członkowie Komitetu ds. Operacji Otwartego Rynku (FOMC), którzy nie zgadzają się z główną linią szefa Fed, są lekko szantażowani w celu osiągnięcia jednomyślności podczas głosowań dotyczących stóp procentowych. Jednomyślność członków FOMC jest bowiem zawsze bardzo dobrze odbierana przez rynek (na zasadzie: „Fed wie, co robi”).

Problem w tym, że Fed – zdaniem DiMartino Booth – bardziej martwi się odbiorem przez rynek swoich głosowań oraz tym, jak odebrane zostanie dane słowo w tzw. minutes (sprawozdaniach z posiedzeń, które publikowane są z pewnym poślizgiem czasowym), niż tym, czy jego polityka pieniężna jest rzeczywiście skuteczna i właściwa. Według autorki „Fed Up” Rezerwa Federalna zbiera olbrzymią ilość danych z gospodarki USA i zupełnie nie potrafi z tych danych zrobić właściwego użytku, bo ślepo wierzy w swoją nieomylność.

„Bataliony ekonomistów z Fed wierzą, że zostały doskonale wyszkolone na amerykańskich uniwersytetach. […] Widziałam ten elityzm na własne oczy. Żadna z wysoko postawionych w hierarchii Fed osób, które poznałam, nie miała doświadczenia zawodowego wyniesionego z Wall Street czy firm niefinansowych. Żadna nigdy nie prowadziła własnego biznesu, nie inwestowała na własną rękę. Ludzie z Fed rzadko też rozmawiają z osobami spoza swojego kręgu, bo po prostu są mocno ograniczeni wewnętrznymi regulacjami” – pisze DiMartino Booth.

Co zaskakujące, DiMartino Booth udowadnia na łamach swojej publikacji, że Fed nie miał przed kryzysem pełnej wiedzy o rynku bankowym w USA (m.in. nie miał pełnych danych dotyczących tzw. shadow banking). Kierownictwo Fed zupełnie nie martwi się także tym, że na przykład geograficzny rozkład struktury Fed trwa w najlepsze od 1915 roku. Dzięki temu w Missouri są dwa banki, a bank z San Franciso musi nadzorować olbrzymi i zróżnicowany obszar (m.in. stany Alaska, Kalifornia, Hawaje, Utah).

Prawdziwą wisienką na torcie jest też kwestia transparentności Fed. Zapiski z posiedzeń są dostęne, ale nie są upublicznione (i być może nigdy nie będą) relacje ze spotkań członków FOMC z bankierami, które odbywały się w samym epicentrum ostatniego kryzysu finansowego. „Dlaczego Fed ratował bank Bear Sterns, a nie ratował banku Lehman Brothers?” – pyta DiMartino Booth i wskazuje, że nie ma jasnych odpowiedzi na to pytanie.

Co ciekawe, autorka „Fed Up” nie tylko krytykuje i stawia pytania, ale także próbuje zaproponować lekarstwo, które miałoby uzdrowić Rezerwę Federalną. „Rezerwa nie działa dobrze, ale to nie powód, by ją likwidować. Ameryka to nie republika bananowa, tylko światowa potęga, która potrzebuje silnego, niezależnego, ale dobrze działającego banku centralnego” – uważa DiMartino Booth.

Według dziennikarki Fed powinien przede wszystkim przestać zajmować się gospodarką (według prawa, musi on starać się o stan tzw. pełnego zatrudnienia), a skupić tylko na inflacji – jego prerogatywy powinien zmienić Kongres. Poza tym Fed powinien dać sobie wpuścić sporo świeżej krwi: ludzi z doświadczeniem rynkowym. Powinien także stać się bardziej transparentny (aczkolwiek przy zachowaniu pełnej niezależności od polityki). No i poza tym musi się oczywiście wycofać z kontynuowania superluźnej polityki pieniężnej, która zdaniem DiMartino Booth wyrządza społeczeństwu dużą krzywdę (m.in. oduczając oszczędzania).

„Mandat Rezerwy Federalnej nie zmusza jej do skonstruowania świata powszechnej szczęśliwości. Taki świat istnieje tylko w bajkach, snach i modelach ekonometrycznych niektórych ekonomistów pracujących obecnie w Fed. Czas z tym skończyć” – uważa DiMartino Booth.

„Fed Up” jest okraszone wieloma ciekawostkami. Można się dowiedzieć tego, gdzie bite są monety, a gdzie drukowane papierowe dolary, jaka jest długość życia 10-dolarówki, a jaka 100-dolarówki oraz ile „greenbacków” jest codziennie niszczonych. I tego, co się stanie, gdy rentowność amerykańskich obligacji 10-letnich wzrośnie do 4,5 proc.

Jeśli chodzi o formę, to nie ma się do czego przyczepić: książka napisana jest bardzo dobrze, dla specjalistów jest lekkostrawna. Płynne przejścia od tematu do tematu zakłócane są jedynie od czasu do czasu przez autobiograficzne historyjki z życia DiMartino Booth – co momentami denerwuje, ale generalnie daje trochę „życia” i przypomina, że to pisał insider.

Czemu więc na początku recenzji napisałem, że nadzieje zostały zawiedzione? No cóż, brakuje w tej książce prawdziwego „dynamitu”. Autorka wykonała dużą pracę dziennikarską, dołożyła do tego kilka swoich ciekawych spostrzeżeń, ale… No właśnie, gdzie jest ten news wyniesiony prosto z serca Fed, gdzie są jakieś ciekawe „kwity”? Informacje, że o 17 po południu w biurze teksaskiego oddziału Fed już niemal nikogo nie ma, bo wszyscy po prostu udali się do domów, nie są w gruncie rzeczy niezdobywalne (wystarczy poobserwować przez jeden dzień wyjazd z parkingu i główne wyjście).

Inną, drobną wadą książki jest zastosowanie slangu branżowego oraz licznych skrótów. Osoba, która jest laikiem, jeśli chodzi o świat finansów, może mieć spore problemy z połapaniem się w zawiłościach świata Janet Yellen i Alana Greenspana. I będzie zmuszona wielokrotnie przerywać lekturę, by sprawdzić to i owo.

Podsumowując: autorka „Fed Up” wykonała świetną pracę, zbierając do kupy wszystkie informacje świadczące o słabościach Rezerwy Federalnej i ludzi, którzy nią kierują. Dodała do tego kilka swoich obserwacji pochodzących z wnętrza banku z siedzibą w Dallas. Postawiła kilka mniej lub bardziej kontrowersyjnych tez i zaproponowała kilka rozwiązań, które mogą pomóc naprawić Fed. Problem w tym, że nie podłożyła „dynamitu” pod Rezerwę.

Może nie chciała? Może się bała? A może go po prostu nie miała?

Piotr Rosik

2 KOMENTARZE

  1. „Rezerwa nie działa dobrze, ale to nie powód, by ją likwidować. Ameryka to nie republika bananowa, tylko światowa potęga, która potrzebuje silnego, niezależnego, ale dobrze działającego banku centralnego”
    Tyle cytat. Jednym slowem FED jest beeeee ale jest dooobry i musi zostac. To w koncu jak? Albo zly i won albo dobry i nie ruszamy (i nie krytykujemy). Jednak to czego ta madra paniusia nie porusza to fakt ze FED nie jest bankiem tylko drukarnia pieniedzy ktora utrzymuje przy zyciu pejsowych i caly ich swiat oczukanczego biznesu. Gdyby nie FED, nie byloby wall street, nie byloby korporacji, nie byloby podboju planety przez czosnkowe plemie. Ba, nie byloby ostatnich wojen swiatowych! I tu jest pies pogrzebany. FED nie da sie ani zreformowac, ani zlikwidowac. FED da sie jedynie zniszczyc wychodzac na ulice. To moga zrobic oszukiwani i wyzyskiwani przez FED pracownicy Biedronek, Praktikerow i innych kapitalistycznych tworow wymyslonych przez czosnkowa kaste na nieszczescie prostego ludu. Czy autor w ogole wie co to FED? Raczej nie bardzo….

  2. Monopol na emisję pieniądza jest egzekwowany przez państwo. Nie istniałby bez interwencji państwowego aparatu przymusu. Nie jest więc żadnym „kapitalistycznym tworem” tylko pogwałceniem zasad wolnego rynku. Nie manipuluj.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here