Podobnie jak JE Donald Tusk kompletnie nie znam się na „dopalaczach”. W odróżnieniu od p.Premiera nie wypowiadam się więc w tej sprawie jako znawca. Od tego są eksperci. Senat i Sejm, jeśli jest taka potrzeba, wydadzą stosowną ustawę (to można zrobić, jeśli jest wola polityczna, w ciągu trzech dni), a sądy będą kontrolować, czy jej wykonanie przebiega zgodnie z prawem.


Można i teraz kontrolować, czy te substancje nie są sprzedawane osobom nieletnim – i zamykać takie placówki. Tymczasem obserwujemy przerażający spektakl. Rzekomo liberalny „Rząd” działa poza prawem, prezydent m.Bydgoszczy oznajmia otwarcie, że będzie łamał prawo – a prokuratura nie wszczyna przeciwko niemu postępowania!
Wzniecona przez reżymowe media histeria trafia na podatny grunt, „Rząd” zyskuje popularność. Przypomnijmy, że w 1933 roku niemiecka partia konserwatywna uzyskiwała w wyborach 4%, a narodowi socjaliści Adolfa Hitlera – 50%. Tyle samo, co Platforma Obywatelska obecnie. P.Tusk kiedyś był liberałem.
Dziś tacy ludzie jak p.Donald Tusk czy p.Włodzimierz Żyrynowski nadal nazywają się „liberałami”. W rzeczywistości chcą budować – i budują – państwo faszystowskie, w którym „prawo” jest tylko przeszkodą w sprawnym funkcjonowaniu aparatu władzy.
Motywy „Rządu” są jasne: chce ugruntować zasadę, że Władza Wykonawcza jest ponad Prawem. Chce też przez szum medialny zagłuszyć debatę nad katastrofą finansów publicznych. Na koniec: wszędzie na świecie, więc zapewne i w Polsce, politycy siedzą w kieszeni mafii narkotykowych. Podejrzewam więc, że „dopalacze” zaczęły być konkurencją dla handlarzy heroiną, kokainą i innymi narkotykami (telewizja pokazała nawet młodego człowieka, który skarżył się, że „dopalacze” mu zaszkodziły, i wyznał; „zaczynałem od amfetaminy”). Stąd zapewne ta zawziętość niektórych polityków.
Janusz Korwin-Mikke
Prezes partii „Wolność i Praworządność”

15 KOMENTARZE

  1. W odróżnieniu od p. JKM Donald T. akurat zna się na dopalaczach, czyli wedle nowej definicji substancjach „które mogą być używane jak środki odurzające lub substancje psychotropowe”. Wszak się kiedyś przyznał, że „trawkę” popalał.
    Dopalacze na dobre się zaczęły, gdy zabrali (odwracający uwagę od innych spraw) krzyż sprzed Pałacu Namiestnikowskiego. Że też ludzie „łykają” taką prymitywną propagandę.

  2. znaczna większość ludzi z tego, co widzę po forach i z rozmów ze znajomymi, wcale tego nie łyka, ale jest już po prostu „obojętna” na kolejne cuda. Panuje przekonanie, iż „wszyscy politycy są tacy sami” i „to już lepiej wybrać tego tuska, spokój będzie”.

  3. @kamil
    Podzielam Pana zdanie. Ludzie nawet przyzwyczaili się do tego, że politycy są z reguły umoczeni w afery. Jest takie powiedzenie: „wszyscy jak się dorwą do żłobu to kradną”. Polityka kojarzy się ludziom z przekrętami, aferami, brudem. Dlatego znaczna część społeczeństwa nie chodzi na wybory bo uważa, że to i tak nic nie zmieni.

  4. I mają dużo racji. Republikanizm przeszedł swojego czasu w manipulowaną demokrację, a ta na naszych oczach zmieniła się w post demokratyczną fasadę i rządy korporacji. Po woli staję się monarchistą. Król – nawet największy łajdak – nie pozwoliłby na taki poziom marnotrawstwa, złodziejstwa.

  5. Gdyby Panie Kamilu, ci co piszą na forach byli obojętni – to by nie pisali na forach.
    Obojętni zadowalają się Wojewódzkim i Majewskim.
    Ja myślę, że ci co sobie zadają czas i wysiłek intelektualny – nawet jeśli błądzą – zasługują na szacunek.
    Przynajmniej próbują kombinować.
    Gorzej jest z tą znaczną większością (niestety młodą i często wykształconą), która samodzielną gimnastykę umysłową zastąpiła wiarą w idoli i sens szczurzego wyścigu.

  6. I nie chcą przyjąć do wiadomości, jak leży Polska (finansowo). A poważnie – taki sposób postrzegania polityki i polityków to rezultat. Pytanie, czy można coś z tym zrobić?
    Stowarzyszenie KoLiber swego czasu zaczęło batalię o wpisanie zakazu uchwalania budżetu z deficytem do Konstytucji. W ramach społecznej inicjatywy ustawodawczej. Można by spróbować też tą drogą zmienić ordynację wyborczą. Potrzeba wszelako szerokiego frontu środowisk konserwatywno – liberalnych. Raz – przygotować tekst. Dwa – wszcząć dyskusję (argument o postrzeganiu polityki i polityków pasuje jak ulał). Trzy – zebrać podpisy. WiP, UPR – y, KoLiber, portale…
    Tylko w ten sposób da się choć część populacji obudzić z letargu. A obudzonych już tak łatwo nie będzie kiwać.

  7. Ach, jaki Pan romantyczny, Panie Michale.
    Ale to nie jest żaden sarkazm. To zazdrość, że ja już takim być nie potrafię.

  8. Romantyczny? Może, nie mi to oceniać. Ale z tym „ja już tak nie potrafię”, to fałszywa skromność. Gdyby tak było, to nie chciałoby się Panu pisywać komentarzy, jak sam Pan zresztą stwierdził. Przecież to istny prometeizm – komentować, licząc, że ktoś to przeczyta. I jeszcze pomyśli. Czyż nie?

  9. Ja, to tak jak ten starzec, który dla dodania sobie animuszu wyszczerzy się do młodej dziewczyny, choć dobrze wie że gdyby przyszło co do czego – to dupa zimna.

  10. @ tadzio: Kilka wrednych dowcipów mi się przypomina 🙂 A poważnie – nawet staruszek szczerzący się do dzierlatki podejmuje pewne działanie. Co do ewentualnych skutków – kto wie, zanim sprawdzi? I to jest chyba najważniejsze w „romantyzmie” ludzi. Lepiej żałować skutków działania, niż braku działań. Przynajmniej ja tak to widzę, a doświadczenie na polu zaniechań mam, niestety spore, i słono za to przyszło mi płacić. Ale to już inna bajka…
    Pozdrawiam

  11. Rozumieć, czuć, działać!
    a co do takiego „nie chce mi-sie” u starszych ludzi, to od razu przypomina się Powstanie Listopadowe, chyba jedyne (obok Wielkopolskiego), które Polska miała realną szansę wygrać – gdyby starzy nie byli tacy jacy byli właśnie („ja już nie wierzę…” „co wy robicie” – do młodych”).

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here