Rozmowa z dr. Hanną Wujkowską, lekarzem bioetykiem.
– 26 sierpnia odbyła się w Sejmie konferencja na temat tzw. turystyki aborcyjnej, zorganizowana przez Federację na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny oraz posła niezależnego Marka Balickiego. Czy pani zdaniem mamy do czynienia z jednorazową akcją, czy też jest to początek większej aktywności środowisk, których celem ostatecznym będzie zmiana prawa aborcyjnego w Polsce?


– Środowiska, których celem jest wprowadzenie w polskim prawie aborcji na życzenie trafiły w swój dobry czas, widzą zamieszanie w kraju, a także widzą wojnę, jaką wypowiedziano krzyżowi i szerzej – wartościom. Chcą to zamieszanie wykorzystać do swoich celów – co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości. Jak wiadomo w Polsce obowiązuje ustawa od 1993 roku, w której są trzy wyjątki przy których dokonując aborcji nie ponosi się odpowiedzialności karnej. Według środowisk, które spotkały się w sejmie, obowiązujące prawo jest zbyt restrykcyjne wobec kobiet i dążą do wprowadzenia aborcji na życzenie, aby uniknąć tzw. turystyki aborcyjnej.
– Czy ta turystyka rzeczywiście jest tak masowa, jak informują o niej zwolennicy aborcji?
– Są to informacje nieprawdziwe. Ostatnie sprawozdanie z Wielkiej Brytanii na temat liczby Polek, które dokonały aborcji w tym kraju podaje liczbę 20 kobiet, więc problem masowej turystyki Polek jest wyssany z palca, jeśli porównamy z danymi podawanymi przez IPPF (Międzynarodowa Federacja Planowania Rodziny), która mówi o 10 tys. przypadków.
– W obecnym parlamencie nie ma większości, która dokonałaby jakichkolwiek zmian w obowiązującej ustawie. Wszystko wskazuje również na to, że po wyborach w przyszłym roku, temat aborcji również nie zostanie podjęty przez żadną z partii. Skąd zatem mamy takie poruszenie w tym temacie ze strony zwolenników aborcji? Na co liczą podejmując kolejną ofensywę?
– Mamy tutaj do czynienia z grą na ludzkich emocjach, manipulowaniem opinią publiczną oraz kłamstwem, zakładającym że kobiety nie mając prawa do swobodnej i powszechnej aborcji są nieszczęśliwe i pokrzywdzone. Zdaniem zwolenników liberalizacji ustawy należy zapewnić kobietom prawo dokonywania aborcji na miejscu w kraju, za pieniądze publiczne. Manipulowanie polega na wyolbrzymianiu problemu i skali aborcji, aby zmiękczyć opinię publiczną i wrażliwość ludzką.
– Wydaje mi się, że manipulacji poddawana jest głównie młodzież, której gwiazdy, „eksperci” i sfera kultury młodzieżowej codziennie przekonują, że aborcja jest tym samym co wyrwaniem zęba czy usunięciem wyrostka robaczkowego. Czy na tym polu zwolennicy zabijania nienarodzonych nie odnoszą największych sukcesów zmieniając świadomość i nastawienie do życia młodych ludzi?
– Rzeczywiście, na tym polu zwolennicy zabijania dokonują ogromnych zmian w świadomości młodzieży. Zachęca się do aborcji, jednocześnie bardzo unika się mówienia o konsekwencjach, jakie następują po tym czynie. Nie ma się zresztą co temu dziwić. Gdyby bowiem mówiło się o dramatach, załamaniach, samobójstwach kobiet, które dokonały w swoim życiu aborcji, to odbiór społeczny byłby zupełnie inny. Tymczasem aborcja nie jest zabiegiem podobnym do usunięcia zęba; pozostawia trwały ślad w psychice człowieka. O tym w ogóle się nie mówi.
– O jakich konsekwencjach zwolennicy aborcji nie mówią?
– Nie mówi się, że większość kobiet po aborcji ma problemy ze zdrowiem psychicznym, musi leczyć się psychiatrycznie. Większość kobiet ma zespół poaborcyjny, o czym oczywiście środowiska proaborcyjne nie mogą mówić, gdyż byłoby to antyreklamą aborcji, a nie jej propagowaniem. Trzeba jeszcze wspomnieć o zachwianych relacjach z partnerem i dziećmi urodzonymi – to są ogromne problemy. Kobieta po aborcji jest osobą bardzo okaleczoną i środowiska proaborcyjne wykorzystują w swojej propagandzie niewiedzę młodych kobiet. Pamiętajmy też o skutkach aborcji dla zdrowia somatycznego, niepłodności i powikłań kardiologicznych. Choć aborcja niszczy przede wszystkich zdrowie psychiczne kobiety.
– Młodych i nieświadomych kobiet w szczególności.
– Tak. Wykorzystuje się ich niedojrzałość i próbuje zniszczyć naturalną reakcję obronną. Młode kobiety albo wypierają ze swojej świadomości to co się zdarzyło, albo przyswajają. Ale pogodzić się z tym, wytłumaczyć sobie to, co naprawdę się stało, wymaga dorosłości, dojrzałości. Trudno od osoby nastoletniej wymagać dojrzałości psychicznej. Jest to zatem szczególnie atrakcyjna propozycja dla młodych kobiet. Osoby dojrzalsze, starsze są mniej podatne na argumenty zwolenników aborcji.
– Skąd pani zdaniem bierze się tak ogromna siła i wpływ lobby proaborcyjnego na świadomość młodych ludzi?
– Przede wszystkim organizacje proaborcyjne są bardzo potężne ze względu na ogromne nakłady finansowe, jakimi dysponują. Ponadto mamy tu do czynienia z uzależnieniem ludzi od pewnych zachowań. Łatwiej jest manipulować i sterować osobą słabą, pokrzywdzoną, czy uzależnioną. To jest ogromny przemysł, który to wszystko nakręca.
– Ile rocznie dokonuje się aborcji na całym świecie?
– To jest liczba około 50 milionów rocznie.
– 50 milionów? To więcej niż cała liczba mieszkańców Polski. Czy te dane są wiarygodne?
– Niestety tak. Gdy w Polsce obowiązywała tzw. ustawa stalinowska dotycząca przerywania ciąży wówczas notowano około 400 tys. aborcji rocznie. Takie są też liczby aborcji współcześnie w krajach, które nie chronią życia poczętego. Od czasu wprowadzenia ustawy z 1993 roku, liczba aborcji zdecydowanie spadła.
– Gdzie dokonuje się najwięcej aborcji na świecie?
– Zdecydowana większość dokonywana jest w Europie Zachodniej i w Stanach Zjednoczonych.
– A gdzie jest ich najmniej?
– W Afryce. Mimo tzw. polityki ludnościowej prowadzonej przez agendy ONZ, które promują stosowanie antykoncepcji, tamtejsze kobiety masowo odrzucają ją.
– Jak widzi Pani sytuację demograficzną w Polsce w najbliższych latach?
– Musimy patrzeć na to z dużo szerszej perspektywy. Dzietność kobiet jest coraz mniejsza, Polska się wyludnia i jesteśmy krajem o najmniejszym przyroście naturalnym w całej Europie. To pociągnie za sobą dużo problemów już w niedalekiej przyszłości. Aby zachować ciągłość społeczeństwa współczynnik urodzeń powinien wynosić minimum 1,8 dziecka na kobietę. W Polsce ten wskaźnik wynosi obecnie 1,13 dziecka. Możemy zatem mówić o wymieraniu Polaków.
– Na konie chciałbym zapytać o głośną sprawę „Agaty” sprzed blisko półtora roku. Jak wiadomo, „Agata” dokonała aborcji i dziecko nie żyje. Co dzieje się z niedoszłą matką, bo jej dalsze losy są zupełnie nieznane opinii publicznej.
– Dziewczyna już po dokonaniu aborcji na swoim blogu wpisywała swoje nastroje psychiczne. Niedługo potem wyjechała za granicę, niestety z tego co wiemy jej stan zdrowia, głównie psychiczny, jest bardzo poważny. Niestety, ale dziewczyna do tej pory nie może się pozbierać.
– Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Paweł Toboła-Pertkiewicz
Foto. Jacek Klecel
Hanna Wujkowska jest związana z Polską Federacją Ruchów Obrony Życia oraz Związkiem Lekarzy Polskich. Była doradcą premiera Marcinkiewicza ds. kobiet i rodzin, a następnie ministra edukacji Romana Giertycha.

6 KOMENTARZE

  1. Dwie uwagi – współczynnik 1,8 to bzdura. Z logiki wynika, że a) dzieci musi być tyle samo, co rodziców, b) część dzieci i dorosłych umiera, więc musi być korekcja ponad 2,0. I istotnie, współczynnik ten wynosi 2,13. Poziom alarmowy to 1,3 -> żadna populacja nie jest się w stanie zregenerować po 20 latach występowania takiego współczynnika.
    Co do konsekwencji aborcji, opisałem je tutaj;
    http://www.youtube.com/watch?v=pXWRXGGeShE
    Co do Agaty, też nie wiem, czy bardziej przeszkodził jej cały hałas. Księża na pewno zasiali jej ówczas wyrzut sumienia, a głównym celem lewicy jest coś odwrotnego. Aczkolwiek wcale nie mówi się o „zwykłości” zabiegu (na zachodzie europy bynajmniej), tylko o „wolności wyboru” (czyli w praktyce prawa kobiet do decydowania o tym, co żyje w jej brzuchu).

  2. Jeśli postrzeganie jakiegoś problemu determinowane jest przez światopogląd postrzegającego i jeśli ten postrzegający nie jest gotów do zmiany swojego światopoglądu – to wszelka dyskusja z nim jest równie akademicka jak ta o ilości aniołów mogących się zmieścić na główce od szpilki.

  3. Jakby odebrać obecnym młodym ludziom obiecane emerytury i wypłacić im jednorazowo ekwiwalent swoich dotychczasowych składek, to może wezmą się za płodzenie. A jeśli nie? To najwyżej dzietność spadnie. O wymarciu całego narodu można mówić, jeśli wpuścimy tu ogrom imigrantów na miejsce nienarodzonych dzieci. Wtedy obca kultura, obce dzieci i obce zwyczaje prędzej czy później pochłoną nas.

  4. Pani minister Radziszewska do równouprawnienia czy jakoś tak została zaatakowana przez Lewicę i sojszniczych z nią zboczeńców za ponoć antyhomoniewiadomo wypowiedź. Jedni chcą odwołania pani minister ze stanowiska inni ją bronią i wzywają do podpisywania apeli poparcia. Jestem przekonany, że najlepszym wyjściem jest likwidacja tego urzędu z pożytkiem dla budżetu. Takich urzędów i ministerstw jest z kilka do rozpędzenia na cztery wiatry. Byłoby taniej i bezproblemowów.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here