Partia aferałów sama wlazła w pułapkę, zamroczona sukcesami w dorzynaniu watahy, ustawiła się w roli akuszerki nowego ugrupowania, licząc na rozpad PIS.


Gdy przeciwnik całą energię wkłada w zadawany cios, najlepszą reakcją jest zrobić unik i pozwolić mu polecieć do przodu na pysk. Wbrew „uczonym” spekulacjom w mediach, rozłam w PIS to najgorsze co mogło PO spotkać na rok przed wyborami. Są dwie możliwości albo stratedzy PIS wykorzystali pomysł Palikota na podebranie części elektoratu SLD, albo rozłam nie jest grą, lecz przejawem kalkulacji grupy, która jest przekonana, iż istnieje przestrzeń do zagospodarowania między niezadowolonymi z polityki PO (ponad 50%) a rdzeniem elektoratu tradycyjnie głosującego na PIS (25-30%). W obu przypadkach efekt końcowy będzie taki sam. Wcześniejsze próby utworzenia alternatywy dla bandy czworga (PO,PIS,PSL,SLD) nie wypaliły gdyż brak było trwałego zainteresowania głównych mediów zajętych wojną z PIS-em. Teraz gdy pojawiła się okazja do zepchnięcia PIS w narożnik, rozłamowcy mogą liczyć na potężne wsparcie. Ale ta gra na dłuższą metę rykoszetem uderzy w PO. Nawet jeśli prawdziwy jest wariant drugi, bo działaczom tym ambicja nie pozwalała już dłużej przebywać w cieniu Kaczyńskiego, to czystym chciejstwem jest liczenie, że podporządkują się oni Tuskowi.
Rozłamowcy nic nie ugrają atakując PIS, tę robotę robią już media, jedyny elektorat który można wyrwać to elektorat głosujący na PO w obawie przed PIS. Jest to tym bardziej łatwe, że w rząd Tuska zaczną bić negatywne efekty gospodarcze będące skutkiem braku reform. Gwoździem do trumny, polityki „miłości” okażą się inwestycje realizowane na kredyt z udziałem środków UE, których wielkość i terminy przekazania są co najmniej niepewne. Prowizorium budżetowe nic dobrego nie wróży, tym bardziej że na horyzoncie majaczy już kryzys finansowy w Irlandii. Może się więc okazać, że nie będzie pieniędzy na dokończenie rozgrzebanych inwestycji, zaś okrojone dotacje do rolnictwa wywołają falę niezadowolenia na wsi.
Rządzące „elity” za najgorszy z prawdopodobnych wariantów uważają konieczność tworzenia koalicji z nową partią, pycha i zadufanie nie dopuszczają myśli, że mogą podzielić los Unii Wolności czy AWS, bo zniknie parasol ochronny rozpięty przez mocodawców. Jeśli wybory samorządowe wygrają w większości niezależni kandydaci lub ugrupowania lokalne ukrywające szyldy partyjne, to będzie to sygnał, że nowa partia ma szansę odegrać istotną rolę w wyborach parlamentarnych.
Wojciech Czarniecki
Foto. PSz/Prokapitalizm.pl

3 KOMENTARZE

  1. Czyli Palikot zastąpi PO, a Kluzik zastąpi PiS, obie partie ładnie się ze sobą zgrają. PO walnie, PiS będzie skurczony do rozmiarów LPR w czasach najlepszej świetności, a gdzieś będzie się pałętał coraz mocniejszy SLD.

  2. Ciągle ci sami ludzie.Zmieniaja tylko sztyld
    Wiecie kiedy zmienia sie nazwisko.
    Kobieta kiedy wychodzi za mąż.
    Mężczyzna kiedy bankrutuje.
    Demokracja bankrutuje.
    Politycy, to zwykli najemnicy, cwaniaczki, którzy wiedza , że nic pożytecznego zrobić nie potrafią .
    Dlatego zostają politykami.
    Odpowiedzialność żadna , kasa duża.
    Teraz jak demokracja bankrutuje , to ich jedyne zmartwienie jak ją reanimować?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here