Jednym z zarzutów stawianych często konserwatystom jest ubóstwo ich koncepcji ekonomicznych, skutkujące albo przyjmowaniem rozwiązań „romantycznych” („liryczna ekonomia” Adama H. Müllera, w zjadliwym określeniu Carla Schmitta) i anachronicznych w dobie przemysłowej i tym bardziej postprzemysłowej (neośredniowieczny korporacjonizm), albo uleganiem pokusie socjalistycznej (Tory Socialism, zwany też konserwatyzmem paternalistycznym), albo wreszcie niesamodzielnością i kapitulowaniem przed „dogmatyką” czysto liberalną tak dalece, że „konserwatystami” nazywa się dziś powszechnie wyznawców ekonomicznego neoliberalizmu w jego wersji utylitarystycznej (szkoła chicagowska) lub racjonalistycznej (Ludwig von Mises i jego uczniowie).

W tej, trzeba przyznać, wielce niezręcznej sytuacji, szansą – wciąż w niewielkim stopniu wykorzystaną – dla konserwatystów pragnących zachować swoją tożsamość również na polu teorii społeczno-ekonomicznej jest sięgnięcie po znaczący, lecz po minionych już sukcesach niesłusznie zapomniany, dorobek kierunku nazywanego ordoliberalizmem. Jak wiadomo, miano „ordoliberałów” przylgnęło do grupy niemieckich ekonomistów i myślicieli społecznych, którzy po II wojnie światowej stworzyli szkołę zwaną fryburską. Jej najwybitniejszymi przedstawicielami byli: Wilhelm Röpke (1899 – 1966), Aleksander Rüstow (1885 – 1963), Walter Eucken (1891 – 1950), Franz Böhm (1895 – 19776), Alfred Müller – Armack (1901 – 1978), a jako praktyk bardziej niż teoretyk – zachodnioniemiecki minister finansów i wreszcie kanclerz, Ludwig Erhard (1897 – 1977). Ordoliberałowie niewątpliwie mieli na oku cel konkretny i bieżący, czyli odbudowanie, po spustoszeniach poczynionych przez nazizm i wojnę, niemieckiej gospodarki, wszelako ich zasadnicza intencja sięgała znacznie dalej i głębiej, chodziło bowiem również o rekonstrukcję moralnych fundamentów społeczeństwa – a żeby powiedzieć wprost: jego rechrystianizację. Kapitalnego znaczenia nabiera w związku z tym fakt , że wszyscy ordoliberałowie to głęboko wierzący chrześcijanie: katolicy albo konserwatywni ewangelicy.

ordoliberalizm_okladka
Tymoteusz Juszczak – „Ordoliberalizm. Historia niemieckiego cudu gospodarczego”, Wydawnictwa PROHIBITA, Warszawa 2010

W gruncie rzeczy, odnośnie do „szkoły fryburskiej” zachodzi pewne nieporozumienie semantyczne (po części zawinione przez jej reprezentantów), albowiem „ordoliberalizm” nie jest sensu proprio liberalizmem w sensie filozoficznym, religijnym, moralno-obyczajowym i politycznym, a z (klasycznym i neoklasycznym) liberalizmem ekonomicznym łączy go tylko wiara w moralną, społeczną i gospodarczą wartość własności prywatnej i wolnej przedsiębiorczości. Ordoliberałowie nie byli ani indywidualistami, ani kontraktualistami, ani utylitarystami, ani racjonalistami, i wręcz krytykowali liberalizm w każdym jego rozumieniu, oskarżając liberałów o atomizację społeczeństwa i państwa, jako główną i zawinioną przez liberalizm przyczynę tego stanu rzeczy wskazują sekularyzację i relatywizację moralności. Przekonanie liberałów (także tych „konserwatyzujących”, jak Friedrich August von Hayek) o możliwości wytworzenia się „ładu spontanicznego” wskutek li tyko samodzielności jednostek uważali za iluzję, dowodząc, że brak silnych więzi pomiędzy jednostkami prowadzi raczej do napięć społecznych, a w końcu do anarchii. Różnicę pomiędzy liberałami sensu proprio a ordoliberałami wybornie ilustruje anegdota opowiadana przez Röpke’go, którą przytaczamy tu za filozofem Frederickiem D. Wilhelmsenem. Otóż, Röpke i Hayek, którzy obaj byli członkami wolnościowego Mont Pelerin Society, pewnego razu, w przerwie między obradami tego elitarnego grona przechadzali się po ogrodach warzywno-owocowych, które uprawiali pracownicy pewnej szwajcarskiej fabryki. Röpke zwrócił uwagę swego kolegi na to, jak piękno i jedność z naturą stały się możliwe dzięki ty ludziom, oraz że ta uprawa, jakkolwiek skromna, dodaje coś cennego do ich życia. Na to Hayek odpowiedział mu gderliwie: „Ależ weź pod uwagę stracone godziny, które ci ludzie mogliby spędzić w fabryce!”. Jak komentuje Wilhelmsen, ta reakcja to czysty fanatyzm ideologiczny wielbiciela kapitalizmu, dla którego bezproduktywna przyjemność ludzi uprawiających swoje ogródki stanowi tylko „zakłócenie” w maszynerii ciężkiego przemysłu i w statystykach wzrostu gospodarczego.

Röpke zatem, chociaż tak samo jak Hayek, był zwolennikiem wolnego rynku, nie wynosił go do rangi absolutu. Ordoliberałowie wprawdzie zgadzali się z neoliberałami co do fatalnych skutków etatyzmy gospodarczego i „pastwa opiekuńczego”, jednak podnosili też kwestię przez neoliberałów niezauważoną bądź ignorowaną, a mianowicie, iż w samym działaniu wolnego rynku tkwi pewna „siła fatalna”, prowadząca do jego autodestrukcji. Siłą tą jest umasowienie społeczeństwa i dążenie do totalnej demokratyzacji. Wykorzenienie duchowe i moralne mas, pozbawionych także hamulca zewnętrznego ze strony władzy publicznej, czyni z nich żądnych coraz to nowych wrażeń i potrzeb konsumentów, wysuwających kolejne roszczenia, to zaś stwarza podatny grunt dla ideologii kolektywistycznych i totalitarnych, obiecujących ich zaspokojenie. Sam wolny rynek nie jest zatem zdolny do uratowania tego, c stanowi jego niekwestionowaną zaletę: wolności i dobrobytu osób w wolnym społeczeństwie. Jak pisał Eucken, „oczekiwanie, że w wolnej gospodarce zrealizowana zostanie zasada w pełni wolnej konkurencji nie spełniło się”, wskutek dwu przeciwstawnych sobie w dążeniach, lecz prowadzących do tego samego skutku tendencji: tworzenia przez producentów koncernów, karteli i trustów, a przez pracobiorców – uprawiających walkę klasową związków zawodowych.

Chociaż ordoliberałowie byli z wykształcenia i uprawianego zawodu ekonomistami, ordoliberalizmu nie można traktować wyłącznie jako szkoły ekonomicznej; była to filozofia społeczna i polityczna, która postawiła sobie za cel zbadanie socjalnych i gospodarczych przyczyn kryzysu społeczeństwa współczesnego oraz znalezienie dróg odnowy w tych sferach. Nie traktowała ona gospodarki jako wyłącznego, ani nawet głównego regulatora życia społeczeństwa. Dla ordoliberałów przedmiotem namysłu nie jest izolowana jednostka, lecz osoba we wspólnocie (rodzinnej, zawodowej, narodowej), a ich centralną ideą nie jest abstrakcyjna wolność (obojętne: „negatywna”, jak u liberałów klasycznych, czy „pozytywna”, jak u liberałów progresywnych), lecz ład budowany w przestrzeni moralnie dojrzałej wolności. Stąd właśnie nazwa kierunku, będąca połączeniem słów „ład” (ordo) i „wolność” (libertas). Znamion i warunków autentycznego ordo myśliciele tej szkoły poszukiwali w dziełach św. Augustyna, św. Tomasza z Akwinu, G.W. Leibniza, a także w nauczaniu społecznym papieży Leona XIII i Piusa XI. Można zatem powiedzieć, że ordoliberalizm był próbą stworzenia dostosowanej do okoliczności współczesnych chrześcijańsko- konserwatywnej koncepcji porządku społeczno-gospodarczego. Fundamentem tej koncepcji jest typowo konserwatywny pogląd, iż społeczeństwo nie jest zwykły zbiorem jednostek, ani swoistą odmianą „towarzystwa akcyjnego”, tylko wspólnotą, a człowiek, będący sam w sobie bytem osobowym stanowi zarazem część większej całości – ściślej mówiąc: wielu całości o różnym stopniu złożoności i różnym stopniu oddalenia od jednostki. Funkcjonowanie rynku możliwe jest we wspólnocie będącej zwartą całością, posiadającą powszechne i mocne zasady duchowe i etyczne. Konkurencja na ryku jest zjawiskiem od niego nieodłącznym i zasadniczo zdrowym, jednak celem społeczeństwa jako całości jest harmonia, a nie rywalizacja, tym bardziej pozbawiona hamulców moralnych.

Ład społeczny może być stabilny, jeżeli dojdzie do odbudowania wszystkich poziomów wspólnot: od rodziny, poprzez kręgi towarzyskie, społeczności lokalne, zawodowe, regionalne i prowincjonalne, aż po ogólnonarodową wspólnotę państwową. Zasadą powinno tu być dążenie do maksymalnej samowystarczalności każdego kręgu wspólnoty (co odpowiada ściśle „zasadzie pomocniczości” w katolickiej nauce społecznej), który winien poczuwać się do wewnętrznej solidarności i odpowiedzialności za los swoich uczestników, natomiast władza państwowa powinna być maksymalnie zdecentralizowana i oparta na partnerstwie pomiędzy centralnymi a regionalnymi organami władzy. Państwu, pojętemu w myśli ordoliberalnej jako „państwo wspólnotowe” (genossischer Staat), przypada rola zrzeszania wolnych osób i społeczności oraz gwaranta ich swobodnego i wielostronnego rozwoju. Wyklucza to kolektywizm, centralne planowanie, interwencjonizm i „opiekuńczość” socjalną państwa, ale również skrajny leseferyzm, a zwłaszcza „neutralność” moralną państwa. Musi ono być bowiem instytucją zdolną stanowczo i skutecznie przeciwstawić się procesom duchowej i moralnej destrukcji społeczeństwa, toteż wyposażoną w niezbędny ku temu autorytet. Państwo, zdaniem ordoliberałów, nie powinno zakłócać swoimi interwencjami procesu gospodarczego, ma jednak obowiązek kształtowania (Ordnungspolitik) porządku prawno-ekonomicznego, w którego ramach działają samodzielne podmioty gospodarujące.

***

Filozofia społeczno-ekonomiczna i polityczna ordoliberalizmu w niewielkim tylko stopniu była dotąd przedmiotem namysłu i studiów polskich badaczy. Jeśli pominąć pracę Tomasza G. Pszczółkowskiego, którego kardynalny błąd poznawczy i interpretacyjny razi już w podtytule jego książki (Ordoliberalizm. Społeczno-polityczna i gospodarcza doktryna neoliberalizmu w RFN, Warszawa 1990), to jedynym wartościowym dotąd opracowaniem jest studium Ryszarda Skarzyńskiego: Państwo i społeczna gospodarka rynkowa. Główne idee polityczne ordoliberalizmu, opublikowane jednak już też dość dawno, bo w 1994 roku. Pojawienie się przeto na naszym rynku wydawniczym nowego opracowania samo w sobie godne jest dostrzeżenia i zainteresowania. Winno być proporcjonalnie do faktu, że autor oparł swoje ustalenia na solidnej kwerendzie archiwalnej w niemieckich ośrodkach badawczych oraz na najnowszej literaturze niemieckojęzycznej, siłą rzeczy niedostępnej jego poprzednikom. Nie trzeba już rozwodzić się nad tym, że wykorzystał w szerokim zakresie literaturę źródłową, natomiast warto podkreślić przy tej okazji (z ubolewaniem), że jest ona także dostępna w przekładach polskich nadal jedynie śladowo, albowiem składa się dotąd wyłącznie z jednej książki Röpkego (opublikowanej jeszcze w tzw. drugim obiegu w latach 80.) i także z jednej Euckena.

Tymoteusz Juszczak nader słusznie poprzedził wykład myśli ordoliberałów szeroką prezentacją historii niemieckiego liberalizmu XIX i XX wieku, akcentując jego specyfikę na tle uniwersalnych determinant tego kierunku, jak również pryncypiów konserwatyzmu, wpływających na myślenie ordoliberalne. Rdzeń jego studium oczywiście stanowi część druga, w której wnikliwie zostały zanalizowane wszystkie aspekty społecznego kryzysu nowoczesności w ujęciu ordoliberałów (bez ukrywania przy tym pewnych „zbłądzeń” politycznych czy aporii intelektualnych samych ordoliberałów) oraz część trzecia, w której zaprezentowana została z wielką starannością ich pozytywna koncepcja państwa, społeczeństwa i gospodarki. W tym zakresie należy zwrócić szczególnie uwagę czytelników na rozdział poświęcony teorii (zasadniczo Müllera-Armacka) i aplikacji (dzieła Erharda) „społecznej gospodarki rynkowej” (soziale Marktwirtschaft), jako że dorobek ten został w znacznej mierze zmarnowany wskutek wzmagającego się od lat 60. XX wieku nacisku grup radykalnych na polityczną i społeczną „demokratyzację” (Demokratizierung) Republiki Bońskiej. Przymiotnik „społeczna”, który w intencji ordoliberałów miał znaczenie: „wolna od ingerencji państwa”, zmienił wówczas diametralnie swój sens, upodabniając tę koncepcję do modelu socjalnego „państwa opiekuńczego” i poddanego przemożnej presji wszechpotężnych związków zawodowych. Z drugiej strony, autorowi tej racy nie umknął fakt, iż opisywane przez ordoliberałów duchowe, moralne, społeczne i ekonomiczne aspekty kryzysu cywilizacji zachodniej nie tylko że nie uległy przezwyciężeniu, ale nasiliły się bodaj w stopniu nawet przez nich nieprzewidywalnym.

Podkreślić należy na koniec, że nieczęsto się zdarza, aby rozprawa magisterska – nawet powstałą na tak renomowanej uczelni, jak Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu – dostępowała zaszczytu publikacji drukiem. Wcześniej, jak wiadomo, została ona dostrzeżona i wyróżniona przez czcigodne jury Nagrody w Konkursie „Magister Pafere”przyznawanej przez Polsko-Amerykańską Fundację Edukacji i Rozwoju Ekonomicznego. Jest to również dla niżej podpisanego, jako opiekuna naukowego tej rozprawy, powód do dumy i satysfakcji. Pozostaje życzyć Autorowi dalszego rozwoju naukowego, owocującego kolejnymi interesującymi publikacjami, a Czytelnikom pożytku z lektury.

„Magister Pafere” Tymoteusz Juszczak ma głos!

Jacek Bartyzel

Foto: źródło

ordoliberalizm_okladkaTekst publikujemy za zgodą Autora oraz wydawcy książki Tymoteusza Juszczaka „Ordoliberalizm. Historia niemieckiego cudu gospodarczego”, Wydawnictwa PROHIBITA.
Książkę zamówić można w internetowej księgarni Multibook.pl…

2 KOMENTARZE

  1. Sam jestem ordoliberałem, z tą róznicą, że jestem za deregulacją.
    Szkoda, że autor nie wziął pod uwagę nacisku, jaki ordoliberałowie kładą na walkę z kartelizacją (np. poprzez obłożenie największych firm podatkiem od kosztów zewnętrznych – infrastruktura, środowisko, zabezpieczenie), jak i zrzeczeniem się sankcji ekonomicznych jako elementu nacisku dyplomatycznego.
    W moim artykule o Ludwigu Erhardzie można poczytać o praktycznej stronie ordoliberalizmu.
    Co ciekawe, Japonia łączyła ordoliberalizm z protekcjonizmem i do końca lat 80. nieźle zasuwali.

  2. Tjaa, zasuwali, na tanim kredycie i deficycie budżetowym oraz polityce niskich stóp procetnowych. Tak to każdy potrafi 😉

Comments are closed.