Przy okazji głośnych, nieco pretensjonalnych wydarzeń zawsze odżywa spór o granice wolności. Standardowo, taki dyskurs szybko popada w zapomnienie, pozostawiając niedosyt patowego rozstrzygnięcia. Spoglądając na to zjawisko, nasuwa się pytanie: czy rzeczywiście można stwierdzić, gdzie zatacza się graniczna linia obyczajowej swobody?
Pod koniec ubiegłego roku najbardziej eksportowa polska modelka (może byłoby poprawniej – polskiego pochodzenia – zważywszy na jej znajomość języka ojczystego) wzięła udział w sesji zdjęciowej PETA, organizacji stawiającej sobie za cel obronę zwierząt futerkowych, która cyklicznie organizuje podobne przedsięwzięcia, zapraszając do współpracy znane osobistości z kręgu kobiecej mody, z lubością podkreślające przy tej właśnie okazji, że wolą być nagie, niż nosić futro.
Sama nagość Joanny Krupy być może nikomu by w naszym kraju nie przeszkadzała, a chyba bez większego ryzyka i cynizmu można powiedzieć, że wręcz przeciwnie – fakt, że z polskiej ziemi wyrosła blondwłosa piękność podbijająca amerykańskie magazyny mody wyłącznie przysparza satysfakcji. Wprawdzie nie tylko mody, ale nie czas i nie miejsce, by jej całe CV roztrząsać. Ciśnienie skoczyło, gdy światło dziennie ujrzały zdjęcia Joanny Krupy odzianą jedynie w anielskie skrzydła i trzymającą krzyż, który przykrywał najbardziej intymne miejsca jej ciała. Pogarda? Herezja? Kolejna puszka Pandory z doskonale już znaną zawartością ujrzała światło dzienne.
Jedna aureola
krupa_01Wolność jest niewątpliwie przymiotem indywidualności, więc poruszając kwestie obyczajowe trudno nałożyć jej uniwersalne ramy, bo w ten sposób de facto odbiera się swobodę kształtowania poczucia wolności. Ponadto zapomina się, że każdy spór o wolność jest inny, posiada indywidualne znamiona, a więc nie można o nim mówić inaczej, niż indywidualnie. Oczywiście kształtowanie poczucia, a następnie jego realizacja nie następują w zupełnym oderwaniu od społecznych realiów, czyli swoistego kontekstu zewnętrznego. Bowiem podobnie jak nie może istnieć wolność bez indywidualności, tak nie ma ona racji bytu bez relacji jednostka – społeczeństwo, bo jeżeli mówimy o wolności, to właśnie w odniesieniu do tego schematu.
Zatem na wolność spoglądamy z dwóch perspektyw: zewnętrznej (odbiór społeczny) i wewnętrznej (przeżycia osoby, która przysposabia wolność swoim zachowaniom).
Skrzydła anielskiej wolności
Wolność mojej pięści jest ograniczona bliskością twojego nosa – brzmi liberalny klasyk, proponując dosyć spójne rozwiązanie sporu, odnoszące się do perspektywy zewnętrznej. Przyjmując takie założenie nie można posługiwać się własną wolnością, jeżeli ma ona naruszyć wolność innych osób.

Znalezione w internecie...
Znalezione w internecie...

Animozje kierowane w stosunku do Joanny Krupy mają podłoże wolności religijno – estetycznej, z której wynika prawo do swobodnego wartościowania pozytywnego pozamaterialnego bytu (w tym przypadku sakralizacji symbolu). Dookreślenie „pozytywne” nie oznacza wyłącznie przypisywania dodatnich wartości, ale też, a może przede wszystkim, budowanie dodatnich wartości (zwanych często uniwersalnymi), których sakralizacja ma być nośnikiem. Trudno bowiem zakwalifikować do wartościowania pozytywnego, np. kult diabła – jest on nośnikiem zdecydowanie ujemnych wartości.
Gdy następuje wartościowanie negatywne, a więc desakralizacja czy profanacja, wolność może zostać naruszona, choć to oczywiście kwestia zupełnie indywidualna, bowiem znowu widać konieczność mówienia o wolności w kategoriach wyłącznie indywidualnych, nigdy uniwersalnych.
Trudno stwierdzić, czy Joanna Krupa pozując nago z krzyżem, zbezcześciła ten symbol. Łatwiej byłoby mówić o granicach wolności w przypadku jednoznacznej twierdzącej odpowiedzi na to pytanie, jednak nie zastajemy tak postawionej sprawy, bowiem w opinii wielu osób modelka ucieleśniła piękno anielskości, zaś jej nagość (swoją drogą dzieło Stwórcy) wpisuje się w kanon renesansowej sztuki powiązanej z chrześcijaństwem, choćby twórczości Michała Anioła (rzeźba „Dawid”, fresk w kaplicy sykstyńskiej „Stworzenie Adama”). Zatem zdania są wyraźnie podzielone i trudno powiedzieć, że sesja Joanny Krupy była czymś łamiącym powszechnie przyjętą estetykę, bo nawet takowa w tym przypadku nie istnieje (w zasadzie to zawsze możemy jedynie posługiwać się uogólnieniami). Z drugiej strony, nie był to czyn społeczno – moralnie indyferentny, więc nie można odbierać prawa do krytycznej oceny tychże zdjęć.
Krzyż publicznych cierpień
Perspektywa zewnętrzna granic wolności nie wyczerpuje ich charakterystyki. Wystarczy przywołać happening sprzed kilku lat polegający na włożeniu polskiej flagi w psie odchody, który wzbudził znacznie większy niesmak niż jakakolwiek sesja dla PETA. Mimo to, znalazły się i takie osoby, którym nie urągało to poczuciu estetyki. Zatem jest jeszcze jeden czynnik, który należałoby brać pod uwagę. To wspomniana wyżej perspektywa wewnętrzna.
Akceptacja czynnika wewnętrznego nie jest jednak bezdyskusyjna, choć wydaje się przecież bardzo pomocna. W zasadzie zależy ona od odpowiedzi na pytanie: czemu służy wolność? A dokładniej, czy wolność istnieje dla samej siebie, czy też zależy od celu, któremu ma służyć? Wreszcie: czy wolność jest celem, czy wyłącznie środkiem? Jeżeli przyjmiemy, że wolność nigdy nie jest celem, to musi istnieć jakiś kolejny kontekst, pozwalający interpretować jej granice. Jest to kontekst wewnętrzny w odniesieniu do osoby, która posługuje się wolnością. Składa się z przeżyć oraz przesłanek nadawcy zachowania.
Co kierowało Joanną Krupą, kiedy decydowała się na sesję dla PETA? W zasadzie skonstruowanie precyzyjnej odpowiedzi, która mogłaby posłużyć do charakterystyki perspektywy wewnętrznej w tym przypadku, jest niezwykle trudne, być może nawet nieosiągalne. Czy modelka zdawała sobie sprawę, że najpewniej kogoś urazi (można domniemywać, że tak, gdyż sama powtarzała: „chodzi o hałas”)? A jeżeli to wiedziała, czy postępowała w imię wyższych wartości (w tym przypadku troski o zwierzęta)? Wreszcie, czy jeżeli decydowała się na sesję z takim właśnie przekonaniem, to czy nie zachwiała estetycznej równowagi, wartościując abstrakcyjne dobro zwierząt nad nieco bardziej metafizycznie namacalną świętością krzyża? Zresztą, jakie mamy podstawy, żeby dokonać wyważenia jakichkolwiek miar estetycznych?
Koniec?
Zresztą i taka dwuelementowa koncepcja nie jest doskonała. Cóż bowiem zrobić, jeśli odbiorca zachowania poczuje się głęboko i najzupełniej szczerze urażony wbrew przyjętym konwenansom społecznym? A co, jeśli nadawca jest święcie przekonany o słuszności swoich zachowań, nawet przy więcej niż jednoznacznej reakcji otoczenia?
Na początku swojego wywodu postawiłem wyraźne pytanie, ostatecznie nie udzielając jednoznacznie brzmiącej odpowiedzi. Mało tego, przedstawiłem kolejne wątpliwości, które mogły sugerować Czytelnikowi, że ten swego rodzaju relatywny ton będzie towarzyszył Mu do końca lektury. Wierzę jednak w wartość dobrze postawionego pytania, także dla rozstrzygnięcia zawahania, na którego odpowiedź jest tym pytaniem zastąpiona. Trafne pytanie uświadamia szerokość wywodu, którego przestrzeń często wydaje się być pozornie zamkniętą przez klucz prostej odpowiedzi, bowiem nierzadko mówi znacznie więcej o sednie problemu. Tak jest i w tym przypadku. Może?
Adam Karpiński

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here