Wolność gospodarcza dla najmniejszych przedsiębiorców jest w Chinach bardzo szeroka, żeby nie powiedzieć nieograniczona. Nie będę się opierał na statystykach czy oficjalnych danych, gdyż w przypadku Chin nie ma to najmniejszego znaczenia.

Straganiarz, pucybut, prowadzący ulicznego grilla czy wózek z przekąskami nigdzie się nie rejestruje, nie wnosi żadnych opłat do państwa, nie interesuje go ZUS, US, sanepid czy opłacanie placowego w związku z tym nikt nie jest w stanie prowadzić jakiejkolwiek statystyki na ten temat. Oprę się jedynie na własnych, subiektywnych obserwacjach, które nie pochodzą z tygodniowej wycieczki objazdowej, a z ponad rocznego pobytu w Państwie Środka gdzie mieszkam pośród zwykłych ludzi i wielu z nich znam osobiście, dzięki czemu ogląd na sprawę mam nie tylko powierzchowny.

Pierwsze co mi się nasuwa to brak potrzeby pomocy społecznej dla osób „częściowo niezdolnych do pracy”. Bardzo często można spotkać się z sytuacją, co już nie raz było opisywane na tym blogu, że osoby niepełnosprawne prowadzą swoje drobne interesy. Sprzedawanie na straganie, czy przyrządzanie drobnych potraw nie stanowi dla nich  problemu, a jak to się przekłada na ich jakość życia? W zależności od dobrego pomysłu i przedsiębiorczości danej osoby zarobki mniej więcej mieszczą się w granicach 3000-6000RMB miesięcznie (1800-3600PLN). Za tą kwotę są oni w stanie spokojnie się utrzymać i jeszcze trochę odłożyć. Nie bez znaczenia są też społeczne skutki takiego rozwiązania. To że osoba niepełnosprawna pracuje i do tego pracuje na swoim (zdarza się, że z czasem zatrudnia ona pracowników a interes się rozszerza) likwiduje wiele niepotrzebnych patologii, jak wiadomo brak zajęcia i brak możliwości znalezienia go jest niebywale deprymujący dla każdego, a co dopiero dla osoby niepełnosprawnej. Oczywiście wolność gospodarcza nie rozwiąże wszystkich problemów, są osoby niezdolne do żadnej pracy, leżące w śpiączce itd. pomoc dla nich jest konieczna, ale systemowa pomoc państwowa zwykle sprawdza się o wiele gorzej niż pozarządowa. Dobrze to widać w Polsce, wystarczy zapoznać się z działalnością wielu fundacji czy stowarzyszeń działających na rzecz osób chorych.

Kolejnym dużym problemem społecznym, który nie występuje w okolicy, w której mieszkam jest bezrobocie. Nie ma możliwości, aby ktoś, kto chce pracować i „żadnej pracy się nie boi” nie mógł znaleźć żadnego zajęcia. Pomijając nawet fakt, iż w samym moim bloku na parterze w restauracjach prawie zawsze poszukują pracowników do pomocy kuchennej czy jako kelnerów za 2500-3000RMB. Zakładając, że nikt by takiej bezrobotnej osoby nie chciał zatrudnić to zawsze może ona rozpocząć coś na własną rękę, a tutaj pole do działania jest bardzo szerokie. Wkład finansowy jest niewielki a czasem żaden, wszystko zależy od tego jak bardzo jesteśmy pracowici i jak dobry mamy pomysł. Ostatnio w okolicy mojego bloku jeden starszy już wiekiem Chińczyk zaczął wyciskać świeże soki i sprzedawać je z wózka, właśnie tego brakowało i bardzo często ustawiają się do niego kolejki, jago wkład to maksymalnie 800RMB, co z pewnością zwróciło mu się w pełni w przeciągu kilku pierwszych dni. Teoretycznie można założyć że ktoś nie ma nawet tyle i jest pozostawiony sam sobie, zawsze może znaleźć jakieś zajęcie dla siebie, (chociażby czyszczenie butów, zbieranie makulatury itd.) w przeciągu miesiąca spokojnie jest w stanie otworzyć „już poważniejszy” biznes, i tak krok po kroku może stać się naprawdę sporym przedsiębiorcą, jeden z takich przykładów był opisywany tutaj.

W Polsce, wśród moich znajomych, coraz częściej spotykam się ze zjawiskiem, iż mimo że głowa rodziny, czy też oboje rodziców pracują to nie starcza do przysłowiowego pierwszego dnia miesiąca i nie są w stanie znaleźć jakiejkolwiek dodatkowej pracy aby związać koniec z końcem. W Chinach w takim przypadku ludzie bardzo szybko łapią się dodatkowych zajęć jak np. podwożenie tak zwaną czarną taksówką czy nawet elektrycznym skuterem co przy niewielkim zaangażowaniu pracy jak i czasowym daje kolejny, wcale nie taki mały przychód. Oczywiście osoby te pracują bardzo dużo czasu w ciągu dnia, ale dlatego że mają większe potrzeby, popularne jest powiedzenie, że kto nie pracuje ten nie je.

Czasem zdarza się, że taki mały interes się nie uda, nie trafiliśmy w gusta klientów czy wybraliśmy nieodpowiednie miejsce, co wtedy? Nic, skoro zainwestowaliśmy w sprzęt kilkaset złotych to za podobną sumę to sprzedamy i możemy próbować z czymś nowym aż do skutku, nie ciągnie się za nikim dług dla ZUSu, komornik i mandaty z sanepidu czy innej inspekcji. Ile razy w Polsce taka nieudana próba pójścia na swoje złamała ludziom życiorysy i wpędziła w niewyobrażalne długi względem państwa.

Zaraz z pewnością spotkam się w komentarzach ze stwierdzeniami, iż państwo musi kontrolować drobnych przedsiębiorców, bo przecież można się zatruć, bazarowe skarpetki mogą nam się podrzeć, albo, co już całkiem karygodne, mogą być podrobione. Nie jestem w stanie pojąć, dlaczego kogokolwiek ma obchodzić to czy ja się zatruje, albo to, na ile mi wystarczą moje skarpetki. Wiem gdzie kupuje i co może mi grozić, oczywiste jest, że jeżeli za koszulkę zapłacę na straganie 3zł to nie jest ona wysokiej jakości, albo że pójdę do ulicznego straganiarza, który sprzedaje podgniłe jedzenie za pół ceny to mogę się zatruć, ale to moja sprawa. Zdecydowanie bardziej wolę się wyleczyć na własny koszt niż z pomocy państwowej, która najpierw mi zabierze składki w takiej wysokości, że prywatnie mógłbym sobie zapewnić dobrą prywatną klinikę, a nie czekać w kolejkach albo kilka miesięcy do specjalisty. Skoro składki ludzi utrzymują całą pomoc medyczną, a do tego ministerstwo, fundusze zdrowia, armię urzędników i masę afer gdzie te pieniądze są wyprowadzane, to oczywistością jest, że za te same pieniądze sama służba zdrowia będzie o wiele lepsza i będzie miała więcej pieniędzy na to, do czego jest przeznaczona.

Recepta na rozwiązanie wielu problemów takich jak bezrobocie, pomoc społeczna, służba zdrowia, bieda i wiele innych jest prosta. Wystarczy nie zabraniać ludziom zadbać o swój los. Pomoc państwowa zwykle się nie sprawdza, a co o wiele ważniejsze ogranicza naszą wolność. Dlaczego mam jeździć w pasach bezpieczeństwa skoro sam się ubezpieczam zdrowotnie, powinna to być tylko i wyłącznie moja sprawa i nikogo nie powinno to obchodzić. Takich przykładów można wymieniać setki, do których tak już przywykliśmy w obecnym systemie, że stały się one dla nas naturalne. Utarło się, nie wiedzieć czemu, że wolność człowieka sprowadza się tylko do wolności wypowiedzi, a przecież jest to jedynie skrawek, wycinek wolności osobistej. Nakazywanie mi spełnienia setek wymogów tylko po to abym mógł np. sprzedać krzesło które sam zrobiłem, osobie która z własnej nieprzymuszonej woli chce je kupić jest wkraczaniem w moją wolność.

Pozwólmy ludziom samym o siebie zadbać i nie okradajmy ich z większości uczciwie zarobionych pieniędzy, a wiele problemów rozwiąże się samoistnie. Bez armii urzędników, planów rządowych do walki z bezrobociem (mam wrażenie, że te plany polegają tylko na tym, że dają pracę tylko przy ich realizacji) itd. Nawet zwierzęta potrafią o siebie zadbać lepiej lub gorzej i bardzo często dożywają późnej starości bez niczyjej pomocy, ludzie potrafią z pewnością o wiele lepiej i twierdzenie, że wszyscy by poumierali bez wszechobecnej ingerencji państwowej jest absurdalne.

Powyższe twierdzenia, poparte przecież realnymi przykładami dla niedowiarków, są oczywiste. Na „chłopski” rozum każdy jest w stanie to pojąć. Jest to tak proste, że u wielu osób budzi się obawa, iż niemożliwe (zawsze jak coś jest zbyt łatwe wydaje się być nierealne) ale jeżeli ktoś ma takie wątpliwości zapraszam do miasta Changsha w prowincji Hunan w Chińskiej Republice Ludowej, aby mógł się przekonać na własne oczy. Nie twierdzę, że wszędzie tak jest jak w Państwie Środka, bo nie wszędzie byłem, opisuję tylko to co doświadczam na własnej skórze. Dlatego wszelkiej maści „hejterzy” mogą sobie darować umieszczanie w komentarzach linków do artykułów opisujących jak to źle się dzieje chińskim robotnikom itd.

Albert Mierzejewski

Tekst ukazał się na blogu Raport z Państwa Środka, prowadzonym przez Adama Machaja, Polaka na stałe mieszkającego w Chinach.

3 KOMENTARZE

  1. Po prostu w Chinach jest KAPITALIZM KOMPRADORSKI dla wybranych funków partii bolszewicko – maoistowskiej w wyznaczonych regionach wielkości Polski czy Francji albo Niemiec. Reszta ma bidę z nędzą i ma siedzieć cichutko, nie szczekać i podnosić łba. Obozy reedukacyjne czekają.

  2. Chinska wolnosc gospodarcza to poziom nedzy i codzienna walka o przetrwanie do nastepnego dnia. Perspektywy na poprawe poziomu zycia sa zerowe. Wladza na to pozwala gdyz dzieki temu ma swiety spokoj. Kazdy uliczny biznesmen chce sprzedac miche ryzu zeby zarobic na swoja i nie patrzy na to co robia ci tam na gorze. A ci sie bogaca i oddalaja od rzeczywistosci. Rozwarstwienie chinskie jest gigantyczne. Czy kapitalizm polegac ma na tym zeby 80 % populacji cale zycie jezdzilo na rowerach i spalo na smierdzacym materacu?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here