Oj, gdyby się człowiek niechcący nie załapał na PRL, to pewnie by doznał dysonansu poznawczego. A to tylko propaganda się pogubiła.
Polska gospodarczo nadal dzierży palmę gospodarczej zielonej wyspy. Francuzi a za nimi Anglicy twierdzą, że w Polsce nie ma oznak recesji a wzrost gospodarczy jest najwyższy w całej UE. Wynika to pośrednio z faktu, że Polacy są lepiej wykwalifikowani, pracują dłużej a zarabiają mniej. Hm, doprawdy nie bardzo wiadomo, czy się z tego cieszyć.
Ten sam poziom wzrostu gospodarczego widziany jednakowoż znad Wisły już takiego optymizmu nie budzi. Mało tego, pojawiają się głosy, że polska gospodarka zacznie ostro dołować i w 2013 r. osiągnie dno, od którego rzekomo można się już tylko odbić, choć pewnie nikt by na to pieniędzy, zwłaszcza własnych, nie postawił.
Inna rzecz, że porównywanie wskaźników wzrostu gospodarczego samo w sobie jest zwykłą manipulacją. Nikt bowiem nie zatroszczył się o wskazanie, jak przekładają się one na np. PKB liczone na jednego mieszkańca, co niewątpliwie zachwiałoby nieco optymizmem w stosunku do polskiej gospodarki. Prosty przykład – jeżeli Polak ma 4 pary butów i kupi jedną, to jego stan posiadania zwiększy się o 25%, zaś jeśli Niemiec ma 100 par butów i kupi jedną – jego stan posiadania zwiększy się tylko o 1%. Ale jakby nie liczyć – Niemiec wciąż jest zamożniejszy od Polaka.
Wszelako gdyby się miało okazać, że unijni optymiści i polscy pesymiści mają rację, otrzymujemy następującą sytuację: zwalniająca i dobijająca do dna gospodarka ma i tak najwyższe tempo wzrostu w całej UE. Zgroza! Wynika z tego bowiem, że „polska przyszłość”, która jak nas przekonują możliwa jest tylko przy pełnym podporządkowaniu Brukseli, zatem – „polska przyszłość” to stagnacja, recesja i ogólnie – katastrofa.
Jakby tego wszystkiego było mało pod znakiem zapytania stają losy paktu fiskalnego UE i Europejskiego Mechanizmu Stabilizacji,  z którego środki mogłyby być wykorzystywane na „bezpośrednią rekapitalizację banków, a także wykup obligacji państw, których stabilność finansowa będzie zagrożona wskutek wysokiej rentowności ich obligacji”. Żeby było ciekawiej, zaskarżający te rozwiązania Niemcy twierdzą, iż wprowadzenie w życie paktu fiskalnego i EMS oznaczać będzie „demontaż państwa socjalnego i demokracji”. Ha, skoro UE ma dążyć do utrzymania za wszelką cenę państwa socjalnego, to żaden pakt czy mechanizm stabilizacyjny nie uchroni jej przed kryzysem i bankructwem, na co historia XX wieku dostarcza aż nadto przykładów. Inna sprawa, skąd skarżący zamierzają brać pieniądze na finansowanie owego państwa socjalnego, skoro banki stracą kapitał, który zainwestowały w obligacje, emitowane na konto realizacji zadań państwa socjalnego?
Te problemy najwyraźniej nie spędzają snu z powiek drogich przywódców taniego państwa pod wezwaniem Donalda Tuska & Co, którzy o 500 PLN miesięcznie dostaną więcej na prowadzenie biur poselskich. Bo koszty utrzymania biur wzrosły, podobnie zresztą jak i koszty życia. Jak w PRL – u: rząd sam się wyżywi, i tylko można żywić nadzieję, że się przy tej okazji wreszcie udławi skutkami swojej „polityki gospodarczej”. Raz już się udało a ponoć historia lubi się powtarzać. Zwłaszcza, gdy tzw. elity jej nie znają.
Michał Nawrocki
Fot.: MN

3 KOMENTARZE

  1. Panie Michale jest dokladnie tak jak podaje propaganda. Niemiec ma jedna pare butow a Polak cztery pary. I jak pojdzie tak dalej to Niemiec bedzie lazil na bosaka a Polak zwiekszy stan posiadania do 8 par walonek. Swiat sie zmienia…i z tego powinien sie Pan i reszta narodu cieszyc.

  2. Miejmy nadzieję, że t już jeden z ostatnich skoków na kasę tych złodziei co nami rządzą. Choć, z drugiej strony, jak widzę determinację z jaką bronią tego bandyckiego systemu, obawiam się, że przed nami jeszcze długie lata męczarni i czekania na cud…

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here