Wizyta Donalda Trumpa w Polsce może okazać się dla naszego kraju przełomowa, pod warunkiem, że rządzące nami elity będą miały pełną świadomość, że wcielanie w praktyce idei Międzymorza musi oznaczać stanięcie w poprzek ambicjom niemieckim w Europie.

Oczywiście nie musi to oznaczać od razu wojny z Niemcami, lecz – co pewne – ochłodzenie relacji. Ale cóż, każda próba wybicia się na względną niepodległość musi doprowadzić do tego, że pozyskamy nie tylko politycznych sojuszników, pragnących tego samego, ale także wyhodujemy sobie śmiertelnych wrogów, którzy będą robili wszystko, by do tego wybicia się nie dopuścić.

Dlatego też już wkrótce można spodziewać się wzmożonej aktywności wszelkiej maści agentów sił wrogich Polsce, którzy z całą mocą dezawuować będą znaczenie wizyty prezydenta Trumpa w naszym kraju, po czym przechodzić zaczną do czynów. Już w najbliższy poniedziałek tacy właśnie szkodnicy planują wywołanie awantury w Warszawie. Lech Wałęsa, który dziś kłaniał się szefowi największego mocarstwa świata, za kilka dni będzie podejmował – wraz z Władysławem Frasyniukiem – próbę zdezawuowania Polski jako w miarę, podkreślam – w miarę – normalnego kraju. No, chyba że pycha byłego prezydenta została w jakiejś mierze zaspokojona faktem, że został on osobiście przywitany przez prezydenta Trumpa na wstępnie jego wystąpienia. Ale pewnymi tego być nie możemy, gdyż zaspokojenie pychy to jedno, a rozkaz to drugie. A wiadomo, co grozi za niewykonanie rozkazu. Niemniej dla Wałęsy sytuacja stała nię nieco niezręczna.

Ale Frasyniuk czy Wałęsa to zadymiarze zewnętrzni – takich łatwiej okiełznać. Gorzej, jeśli obudzeni zostaną agenci osadzeni w obozie władzy, bo tego, że tacy są, możemy być więcej niż pewni. Najbliższa przyszłość pokaże, na ile aktualny obóz władzy może być pewny samego siebie. Na ile wola wybicia się na niepodległość (opartą oczywiście o amerykańskie gwarancje) okaże się trwała, a przede wszystkim – szczera, autentyczna. Bo mówić można wiele, liczą się jednak konkrety. Czy „sprawa polska” weźmie górę, czy też wszelkiego rodzaju gry i gierki przesądzą o tym, że stracimy nawet to, co mamy.

I na koniec jeszcze jedna sprawa… Wizyta Donalda Trumpa w Polsce już ma swoje negatywne reperkusje. Rosyjscy dygnitarze negują to, co powiedział prezydent USA na Placu Krasińskich, Niemcy postrzegają jego wizytę w Polsce jako wbijanie klina w spoistość Unii Europejskiej… Ale też Żydzi oburzeni są tym, że Trump osobiście nie oddał hołdu bohaterom getta, a jedynie wydelegował córkę Ivankę. Pewnie nie darują mu również tego, że zamiast mówić pół godziny o powstaniu w getcie, poświęcił ten czas na rozprawianie o Powstaniu Warszawskim.

Ale jeszcze jedno… Prezydent USA w kilku słowach wspomniał także o zagrożeniach płynących ze strony biurokracji. Jej rozrost zagraża normalnemu rozwojowi społeczeństw, tłamsi je, zabija. Te słowa są bardzo ważne, bo pokazują kierunek w jakim powinny podążać rządy – czyli w stronę państwa minimum. Donald Trump też ma w tej dziedzinie do odrobienia sporą lekcję – po Obamie zostało mnóstwo biurokratycznego syfu, chociażby sama Obamacare. Ale i u nas rząd PiS ma z czym się mierzyć. Zaniechania w tej kwestii też będą miarą tego, na ile obecna ekipa rządząca autentycznie chce niepodległej, silnej Polski, a na ile tylko udaje, że tego chce.

Paweł Sztąberek

Foto.: pixabay.com

1 KOMENTARZ

Comments are closed.