Syn z łazienki do mamy: – Mamo , jaką koszulę mi dziś dasz do szkoły? Z długimi, czy z krótkimi rękawami?
– Z krótkimi, a czemu pytasz?
– Bo nie wiem, dokąd mam umyć ręce…

No właśnie! Co to będzie z tymi dokumentami, które wdowa po generale Kiszczaku przekazała Instytutowi Pamięci Narodowej? Czy to wystarczy, żeby zachować życie? Bo w niektórych kulturach wraz ze śmiercią małżonka palona jest wdowa. U nas się tego na razie nie praktykuje, ale wszystko przed nami. Pomyślałem – za sugestią pana redaktora Stanisława Michalkiewicza – że pani Maria Kiszczak zaniosła te dokument ze strachu przed śmiercią – bo w końcu” nieznani sprawcy” nagle nie poumierali. Należałoby ich wyłapać, ale kto ma to zrobić. Może inni „nieznani sprawcy” – a znani tym, którzy to wszystko organizują.

Strach przed śmiercią jest oczywiście uzasadniony, ale czy IPN znajdzie uzasadnienie dla opublikowania tych materiałów, a jest te 6 worków dokumentów, prawdopodobnie „fałszywych”, robionych wieczorem przez gen. Kiszczaka.. Bo na przykład syn pana Lecha Wałęsy – eurodeputowany Platformy Obywatelskiej Unii Europejskiej i Obcych Interesów – twierdzi, że są to” fałszywki”? Skąd ten eurodeputowany wie, jak jeszcze nikt nie wie, oprócz gen Kiszczaka, który te „fałszywki” robił?

Moje zdanie jest następujące: generał służył Sowietom, tak jak jego kolega Jaruzelski ps. Wolski, ale idiotą nie był. Jeśli miał dokumenty w domu, to miał te najbardziej ważne – najważniejsze. Przecież nie będzie w domu trzymał 1,5 miliona teczek różnego rodzaju agentów bezpieki – różnego kalibru… Trzymał sześć worków, ale tych najważniejszych, którzy albo są agentami albo byli, albo będą. Generał miał w domu jądro agentury! Tych wszystkich łajdaków, którzy działali przeciwko Polsce. I są tam wszyscy, których oglądamy na co dzień w telewizorni – i jeśli IPN ujawni te dokumenty to będzie trzęsienie ziemi. Obawiam się, że może nie ujawnić. Jeśli w dokumentach są różni ludzie powiązani z obecną władzą. Czekam z niecierpliwością na ujawnienie zasobu zastrzeżonego, co obiecał minister Antoni Macierewicz wkrótce – na przełomie lutego i marca.

Pani Maria Kiszczak mogła się też bać powtórzenia historii z roku 1992, kiedy to w swojej willi w Aninie został zamordowany gen Piotr Jaroszewicz wraz z partnerką Solską. Nic wtedy z domu Jaroszewicza nie zginęło oprócz dokumentów, które posiadał. A miał ciekawe dokumenty bo dotyczące agentów nie tylko polskich, ale zagranicznych gestapo. W 1945 roku – jako oficer polityczny był przy tych dokumentach ukrytych przez Niemców. Zrobił sobie fotokopie i je miał – na wszelki wypadek. No i wypadek się zdarzył. Był świadek, który widział wychodzących z domu dwóch mężczyzn i kobietę, ale prokuratura niezależna nie podjęła tego wątku. Policjanci natomiast zadeptywali ślady

„Człowiek honoru” – jak gen. Kiszczaka nazywał pan Adam Michnik, był człowiekiem, który rządził wszystkimi służbami PRL-u. Miał olbrzymią wiedzą i olbrzymie wpływy – miał teczki. Dowodził 200 000 ludzi(!!!) Jak by chciał to by nie dopuścił do żadnych zmian a pan Lech Wałęsa by nie obalił komunizmu i nie musiał przeskakiwać płotu, którego nie było. Nie byłoby legendy pana” Lecha”. No i Portu Lotniczego w Gdańsku jego imienia.

Powtarzam kluczowe pytanie: czy te dokumenty zostaną ujawnione? Obawiam, się, że nie! Tam są największe sukinsyny! Największy kaliber!

Waldemar Jan Rajca

Autor prowadzi swojego bloga Orwell 2006.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here