Dziś w południe w Sejmie RP doszło do debaty ws. służby zdrowia. W dyskusji tej udział powinni brać dwaj kandydaci do urzędu prezydenckiego, jednak wystąpił tylko jeden w asyście, jak mawia klasyk „bandy czworga”. Niestety kandydat PO i ulubieniec mediów Bronisław Komorowski tradycyjnie udowodnił, że nie ma nic do powiedzenia (poza „Zgoda Buduje”) i przysłał Minister Ewę Kopacz. Kompletnie trudno pojąć też udział w debacie Waldemara Pawlaka, który pamiętając swój wynik z niedzieli sam powinien z niej zrezygnować. Dla bohatera liberalnej lewicy Grzegorza Napieralskiego to na pewno okazja, by wysondować, jak ukierunkować własny elektorat.
Sztab Marszałka Sejmu nieobecność swojego guru tłumaczy tym, że lepszym rozmówcą jest wspomniana Pani Kopacz. Nie wątpię, że zdrowie, to jej domena ale po to kandydat- kandyduje, żeby pokazywać swoje poglądy właśnie w takich sytuacjach. Przyjmując taką linię obrony założyć można, że po ewentualnym sukcesie 4 lipca kandydat Platformy wspierać się będzie szefem swojego ugrupowania, bo ten jest lepszym fachowcem od choćby przyjmowania zagranicznych oficjeli.
Aby nie zostać posądzonym o stronniczość wspomnę też o nagłym zrywie lewicowych uczuć Jarosława Kaczyńskiego, który dla wielu być może swoich wyznawców tymi słowami zranił ich i to w sposób szczególny.
Na zakończenie wspomnę i o elektoracie kandydata Napieralskiego. Wydaje mi się, że człowiek ma z natury chęć pokazywania własnego ja i wyrażania własnego zdania przy wyborczej urnie. Z tego co obserwuje ostatnio, to Pan Napieralski myśli, że jest tak potężnej klasy graczem, że ma prawo wskazać „swoim” odpowiedniego dla nich kandydata. Wiem, że ludzie mało interesują się polityką, ale żeby tak ich manipulować?
Norbert Gałązka
Foto. PSz

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here