Od lat lewicowe media dążą do wizerunkowego zrównania przedwojennych narodowców z niemieckimi nazistami. Jest to zabieg wysoce nieetyczny, ponieważ polscy narodowcy walczyli przeciwko hitlerowcom, jak Jan Bytnar „Rudy” z Szarych Szeregów a przed wojną członek ONR, i ginęli w niemieckich obozach śmierci, jak wybitny myśliciel Jan Mosdorf, zamordowany w KL Auschwitz.
Dość wspomnieć, iż tradycyjny polski ruch narodowy odrzucał rasizm i nigdy nie posunął się nawet do myśli o dokonaniu ludobójstwa.



Podobne akcje prowadzone są wobec współczesnego nurtu narodowego, który lewicowe ośrodki pragną propagandowo utożsamić z neonazistami. W tym celu prowadzona jest nieustanna kampania dezinformacyjna dążąca do wytworzenia i utrwalania w społeczeństwie wyuczonego odruchu strachu wobec ludzi, organizacji i przekonań związanych z nurtem narodowym.
Lewicowe media nigdy nie posuną się do nazwania polskich narodowców „neonazistami”, bo doskonale wiedzą, że to nieprawda i użycie takiego sformułowania grozi oczywistą przegraną w sądzie. Dlatego stosują szereg zabiegów propagandowych, które sugerują rzekome związki polskiego ruchu narodowego z hitleryzmem.
Popularnym narzędziem tej akcji jest celowe zestawianie komunikatów o rasistowskich wybrykach, przestępstwach kryminalnych czy o brutalnych napadach z informacjami o działalności na lokalnym terenie takich organizacji jak ONR czy MW.
Innym przykładem jest tworzenie wrażenia narastania nastrojów nazistowskich, poprzez nachalną „darmową promocję” w lewicowych mediach, z „GW” na czele, pewnej neonazistowskiej strony internetowej z numerem „88” w nazwie. Legendę tej witryny wciska się niezorientowanym czytelnikom z bezczelną powagą, niczym niegdysiejsze opowieści o czarnej wołdze z żółtymi firankami, grasującej ponoć wieczorami i porywającej dzieci.
Jedyną obroną przed tą formą propagandy jest jej wychwytywanie i publiczne nagłaśnianie medialnych nadużyć.
Zupełnie odrębną kwestię stanowi natomiast niedostateczna świadomość komunikacyjna wielu przedstawicieli środowisk narodowych. Bo o ile można zrozumieć, iż wyrobionym propagandystom lewicowych mediów nie chodzi o ukazanie prawdy lecz o zwalczanie przeciwnika wszelkimi, choćby i goebbelsowskimi, metodami, to pewne estetyczne formy, związane z działalnością młodych narodowców, mogą służyć nieprzychylnej propagandzie do prezentowania polskich narodowych radykałów, jako ich faktycznych przeciwników czyli hitlerowców.
Jak już wspomniałem, lewicowe media nigdy nie posuną się do nazwania polskich narodowców „neonazistami”, co byłoby zbyt jaskrawym i oczywistym kłamstwem. Jednak mogą użyć manipulacji poprzez grę popularnymi skojarzeniami. Wystarczy, że reporter wykona zdjęcie grupy młodych mężczyzn maszerujących w pustynnych koszulach z demobilu a redakcja umieści poniżej podpis: „Brunatna fala rozlewa się polskimi ulicami”. Jak taki przekaz wpłynie na przeciętnego i politycznie niewyrobionego odbiorcę? Otóż w jego głowie uaktywni się klisza „brunatni = hitlerowcy = zagrożenie”. Tak to działa.
Ja doskonale rozumiem, że koszul w kolorze piaskowym używało kiedyś szereg ugrupowań antyhitlerowskich, z syjonistami Żabotyńskiego na czele. Ale skąd mają o tym wiedzieć zwykli ludzie, którzy podobne ubrania widzieli tylko w filmach wojennych przedstawiających maszerujących aktywistów S.A.?
Pewne symbole zostały trwale przypisane hitlerowcom, tak jak „rzymski salut” którego już prawie nikt nie używa, bo jest powszechnie utożsamiany z „hajlowaniem”, mimo iż wyciągnięcie prawej ręki w górę było pradawnym znakiem pokoju – informacją, że nie trzyma się w ręce broni. Podobnych symbolicznych „zawłaszczeń” jest w kulturze powszechnej więcej a, poprzez skojarzenie z nazizmem, zostały one trwale skompromitowane. Dlatego jest rzeczą niezmiernie ważną, aby polscy patrioci zaniechali używania symboliki, kojarzonej z hitlerowskimi wrogami Polski – mordercami milionów Polaków. Nie powinni tego robić również dlatego, by nie dezorientować zwykłych ludzi i nie dawać pożywki medialnym manipulantom.
Marcin Janowski
Ilustracja: Plakat satyryczny Ruchu Higieny Moralnej

6 KOMENTARZE

  1. Pełna zgoda, że zwłaszcza stylizacja odzieżowa niektórych Kolegów musi dziwić. Padają bowiem argumenty, że przecież przed wojną młodzi narodowcy też chodzili w strojach organizacyjnych. Pomijając już kwestię, że wówczas to nie raziło, a teraz tak – to czemu w takim razie owi przywiązani do ubraniowej tradycji Koledzy nie chodzą we wdziankach ściśle wedle przedwojennego wzorca? Skąd te czarne krawaty, kolorystyka od sasa do lasa, czyli od brązu po niemal zieleń? SN-owcy i ONR-owcy chadzali w piaskowych (lnianych) koszulach na wypusk, z koalicyjką i pasem głównym, granatowych spodniach (narciarkach)/spódnicach i butach typu górskiego/turystycznego (rzadziej wysokich), a także w beretach. Czy ktoś z Kolegów chodzi tak odziany? Nie. Więc po co się w ogóle przebierać, w dodatku nie wiadomo za kogo?

  2. Wielu nie chce pamiętać, że przynależność do przedwojennych organizacji narodowych była najlepszą przepustką do obozów koncentracyjnych, łagrów lub zwyczajnie – pod ścianę. Podobnie jak wielu nie chce pamiętać, że wbrew kolportowanej opinii przedwojenni narodowcy w trakcie niemieckiej okupacji ratowali Żydów / żydów. A tylko w Polsce za pomoc żydom była kara śmierci, wykonywana na pomagającym, rodzinie a nierzadko również sąsiadach. Pomoc rozumianą nie tylko jako ukrywanie, ale nawet ofiarowanie kromki chleba.

  3. Ciekawe jak byli narodowcy ubrani podczas bitwy pod Grunwaldem. I czy ratowanie przebitego strzala ze znakiem miecza Jagiello bylo karane wystrzeleniem z puszki w przestrzen kosmiczna. Mamy XXI wiek moze warto zajac sie juz XXII wiekiem a nie wracac do czasow, jakie juz nie…wroca.

  4. Bytnar nie był członkiem ONR. Wiem, że byście się chcieli podłączyć, ale niestety.

Comments are closed.