„GAZETA Wyborcza” z 9 września 2016roku opublikowała paszkwil na mój temat w dziale „Widziane zza miedzy”, choć w rzeczywistości mamy do czynienia z atakiem zza węgła, przeprowadzonym przez Marka Nycza.

Autor tego prymitywnego tekstu próbuje wytłumaczyć swoją własną nieudolność …”desantem z Bielska”! (dosłowny cytat z GW)

W niedzielę 4. września b.r. zwiedzając Wadowice dostrzegłem na Bibliotece Publicznej afisz zapraszający na debatę z udziałem tzw. „progresywnych prezydentów, burmistrzów i wójtów”. Słowo „debata” w ujęciu Słownika Języka Polskiego PWN oznacza m.in.: […] omawianie zagadnień, dyskusję, roztrząsanie problemów, obrady, dysputę itp.[…] 

Zatem nie jest to monolog, ani spektakl jednego aktora. Tymczasem gdy wybiła godzina 16.oo, to okazało się, że pan Marek Nycz, (który miał za zadanie debatę poprowadzić),   wcale nie przejawiał ochoty do jakiegokolwiek zagajenia, lecz tylko nerwowo spoglądał w stronę drzwi  w oczekiwaniu na pojawienie się lidera „progresywnych” Roberta Biedronia, który się spóźniał. Dopiero gdy wreszcie dotarł na spotkanie Prezydent Słupska, to dziennikarz „Gazety Wyborczej” obudził się z letargu regresywnego, ale nie bardzo wiedział jak ten cały spektakl poprowadzić i po prostu oddał głos Biedroniowi.

Tuż za Prezydentem Słupska umieszczony był plakat z nazwą niemieckiego sponsora „progresywnych”, dlatego zapytałem Biedronia czy jest on zwolennikiem antypolskiego Ruchu Autonomii Śląska. W odpowiedzi, Prezydent Słupska nie tylko potwierdził, że jest zwolennikiem autonomistów, ale dodał, że popiera RAŚ jako mniejszość Ślązaków. Bardzo mnie zbulwersowała ta wypowiedź, gdyż jako mieszkaniec województwa śląskiego czuję się Polakiem, a nie jakąś wyimaginowaną „mniejszością”.
Chciałem debatować z Biedroniem na temat RAŚ, ale on nie miał ochoty na merytoryczną debatę, lecz zaproponował, abym…. wyszedł z nim z sali na zewnątrz. Była to propozycja dosyć osobliwa, bo oto przyjechał Prezydent jednego z miast na debatę z drugiego końca Polski i nagle zamiast publicznej dyskusji, zaproponował… spotkanie na osobności. Ja tej propozycji nie przyjąłem, co bardzo oburzyło dziennikarza Marka Nycza, który zakwalifikował moją odmowę jako:…”dowcipkowanie na temat orientacji seksualnych niektórych osób” (cytat z artykułu GW autorstwa Marka Nycza). Wtedy jedna z progresywnych pań obecnych na sali ubliżyła mi, że jestem pijany i zażądała wezwania Policji.

Po fiasku perspektywy na rozmowę na osobności, Biedroń wziął do ręki mikrofon  i zaczął opowiadać m.in. o małych miasteczkach, a gdy zapytałem go: co według niego jest małym miastem, to zamiast odpowiedzi oświadczył, że on w takich warunkach nie będzie prowadził debaty i… uciekł z sali Biblioteki Publicznej na zewnątrz przy całkowicie regresywnej postawie Marka Nycza, który rzekomo miał poprowadzić progresywnych pod hasłem: „bój to jest nasz ostatni”….

Wtedy zjawiła się Policja, a ja widząc, że nie ma już z kim debatować opuściłem salę, prosząc mundurowych aby zrobili mi badanie alkomatem. Wynik był: O,oooo promila alkoholu w wydychanym z płuc powietrzu.

Burmistrz Wadowic potwierdził w obecności Policji, że ja nikogo nie obraziłem ani nie znieważyłem, natomiast po badaniu alkomatem zasugerowałem, że ktoś powinien otrzymać mandat za nieuzasadnione wezwanie Policji.

Ciekawe, że redaktor Nycz nie napisał nic na temat wyników badania alkomatem, natomiast w swoim stronniczym artykule stosuje prymitywne wycieczki osobiste do okoliczności, że moje nazwisko pisze się przez dwa „l”. O tym kto jakim jest Polakiem nie decyduje bowiem pisownia jego nazwiska, lecz jego postawa i czyny. Od wielu lat zwalczam RAŚ i wszelkiego rodzaju separatystów, którzy dążą do oderwania Śląska od Rzeczpospolitej i żaden regresywny dziennikarz nie zmieni moich działań w tym zakresie, nawet tak prostackimi inwektywami jak słowa: […]”współczuję bielszczanom, że tego gościa mogą spotkać na ulicy” […], a dalej […] „nikt jego dzieła nie weźmie dobrowolnie do ręki”[…]

Pan redaktor Marek Nycz nie tylko zablokował „progresję” Biedronia w Wadowicach, ale wykazał w swoim artykule pt.: „Prawdziwy Pollak” kompletną regresję matematyczną, graniczącą wręcz z analfabetyzmem arytmetycznym! Napisał bowiem: […]”Jak dwa tygodnie wcześniej do Sejmu tak i na wadowicki panel wparował niezłomny i wyklęty autor”[…] (cytat dosłowny  z artykułu). 

W rzeczywistości natomiast w Sejmie RP miałem konferencję prasową na temat książki pt.: „Polacy Wyklęci z FSM za komuny i podczas włoskiej inwazji” w dniu 20 lipca 2016roku, a zatem do dnia 4 września minęło ponad 6 (słownie sześć) tygodni. Zatem dziennikarz „Gazety Wyborczej” ma problemy z arytmetyką na poziomie pierwszej klasy szkoły podstawowej, bo nie potrafi doliczyć do…sześciu!

Jeśli chodzi natomiast o „progresywnych”, to im już nawet RAŚ ani niemiecka fundacja Friedricha Eberta nie będzie w stanie zahamować merytorycznej regresji zapoczątkowanej przez redaktora Marka Nycza.

Rajmund Pollak 

1 KOMENTARZ

  1. No! No? No?! Chciał wyjść na zewnątrz, ciekawe czy pragnął Panu walnąć z piąchy albo z liścia, czy jednak zebrało mu się i dążył do bliskiego kontaktu III stopnia? No, no, no !!!

Comments are closed.